Maroko kojarzy mi się...
Z sukiem
pełnym rękodzieła czy kolorowych przypraw, z kramami serwującymi gęste zmiksowane soki ze
świeżych owoców oraz obwieszonymi surowym mięsem.
Z olejem arganowym, który
powstaje tylko tutaj i każda jego kropla jest w stanie poprawić zdrowie, przyspieszyć gojenie się ran oraz
opóźnić pojawienie się zmarszczek. To właśnie z niego utrzymuje się wielu mieszkanców płd-zach części Maroka, znających jego niezwykłą moc od stuleci.
Z miastem białym, miastem niebieskim,
miastem czerwonym, miastem biało - niebieskim. Przez każde z nich pędzą
taksówki prowadzone przez taksówkarzy naciągaczy i one też są białe, niebieskie,
czerwone i pewnie istnieją inne barwy. Każde miasto ma swoje taksy w określonym
kolorze tak jak kiedyś w Polsce tramwaje przed pojawieniem się reklam.
Ze spacerem wąskimi uliczkami medyny połączonym z polowaniem na życie prywatne miejscowych trzymając
aparat fotograficzny lub komórkę w ukryciu. Z szaloną jazdą wielkimi ulicami w
godzinach szczytu wsród trąbiącyh klaksonów. Z nerwowym zasuwaniem szyby stojąc
na światłach, kiedy to dzieciaki chcą wcisnąć Ci chusteczki chigieniczne wyciągane
z kartonika (takie stoją na desce w każdym marokańskim aucie).
Z kuchnią, bo jak tu o
niej nie wspomnieć, jedna z najbardziej podziwianych na świecie. Z tażinem
duszonym w naczyniu o tej samej nazwie, z naleśnikami z miodem, z Lbanem (siadłym
mlekiem) do popicia. Z posiedzeniem przy okrągłym stole, gdzie ze wspólnego
talerza wyciągasz sos okruchem chleba. Dlatego po posiłku stól zamiata się
szczotką z szufelką oraz sprząta także podłogę.
Z tradycyjną zieloną - miętową herbatą niestety coraz bardziej wypieraną przez CocaColę pitą do obiadu nawet przez
dzieci i starców.
Z wystawnymi weselami, na
których siedziało się kilka godzin nad pustym talerzem, czekając na podanie
posiłku bo muszą odbębnić klika tradycyjnych rytuałów z młodą parą. Z
kolorowymi, bogato zdobionymi i drogimi sukniami zwanymi kaftanami przypominającymi
kimono.
Z ciągłym gapieniem się w
Twoją stronę tylko dlatego, że pochodzisz z Europy. No chyba, że jesteś w
towarzystwie ktosia, bo wtedy to od razu jest spuszczanie spojrzenia.
Z przedsiebiorczością. Z zapraszaniem do negocjacji, z interesowną uprzejmością, kiedy za bardzo pokażesz, że jakiś towar w sklepie Ci się podoba.
Z spiewem azanu 5 razy
dziennie z kilku meczetów jednocześnie, najlepiej słyszalnym jak się stoi na
dachu. Czas start około czwartej nad ranem. A w każdy piątek o 12:00 megafony „transmitują”
modły na żywo.
To nerwowość w Ramadamie w
ciągu dnia, wynagrodzona pyszną wieczorną kolacją poprzedzaną lub zamykaną
papierosem. To otwarte w środku nocy
sklepy, knajpki, salony fryzjerskie i studia fotograficzne.
To ściany prywatnych domów
obwieszone fotografiami członków rodziny wbrew niechęci islamu do przedstawiania
postaci ludzkich. To jedna osoba (ojciec, matka czy babcia) z tego samego lub
różnych ujęć powtarzająca się na kilku zdjęciach o różnych rozmiarach.
To kolorowe szaty
miejscowych ludzi. Skórzane kapcie w kolorach tęczy jako najchętniej kupowane
przez turystów.
To kobiety o wielu
twarzach choć nie każda tą twarz lub coś więcej niż twarz pokaże.
To gościnność, otwartość a
jednocześnie wymóg dostosowania się do tamtejszego trybu życia i kierowanie się
mottem które brzmi „co inni o mnie pomyślą”.
To cierpienie niewinnych
baranów raz do roku (w momencie kiedy redaguję ten post w Maroku trwa święto Eid el Kebir 2014).
To czerpanie z bogactwa
natury w kuchni, w kosmetyce, w życiu codziennym, ale rosnące zainteresowanie
Marokańczyków chemią, syntetykami, wyrobami koncernów farmaceutycznych.
To szerokie plaże, rozległe
pola uprawne na równinach, wysokie góry, skaliste i piaszczyste pustynie. To wielka
siła Oceanu.
To architektura łącząca
tradycję z nowoczesnością. To piękne ogrody i rezydencje artystów, projektantów mody, aktorów, muzyków i wielu innych sław. To zaśmiecone slumsy w których
telewizja satelitarna jest produktem pierwszej potrzeby.
To zamiłowanie do nowych
technologii telefonii komórkowej jak najlepszej jakości za jak najmniższą cenę.
To zachwycanie się Stevem Jobsem, bo nie dość, że wynalazł komputer wszechczasów
to jego biologiczny ojciec był Arabem (konkretnie z Syrii).
To mentalność i obyczaje
wynikające z kultury i religii muzułmańskiej o dziwo tworzone oddolnie a nie
odgórnie, z których jedne fascynuja, a drugie denerwują.
To powoływanie się na
autorytet Boga, Ojczyzny i Króla oraz duma, że ten ostatni naprawdę Marokiem rządzi a nie tylko je reprezentuje.
To mój pamiątkowy wisiorek
z Khmissą zwaną też Ręką Fatimy. Ręka ma pięć palców, więc jej nazwa znaczy „5”.
To dzwięki darbuki czy muzyki
gnawa. To skrzypkowie w czerwonych czapeczkach, białych, długich szatach i żółtych skórzanych kapciach.
To geometria, a konkretnie
rola stożka w kulturze Maroka. Stożkiem jest tażin, w jego kształt usypuje się
przyprawy na targu oraz nosi się stożkowate czapeczki.
To kraj na północy Afryki
tam gdzie Słońce zachodzi ostatnie.
Pozdrawiam
Dorkita
Pozdrawiam
Dorkita
*1, 2, 3 (واحد, جوج, تلاتة) the numbers in Moroccan Arabic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)