Wciąż liczymy na to, że
kobiety w Maroku się kiedyś wyzwolą. Obserwujemy wiele przykładów niosących na
to nadzieje, więc na pewno niebawem tak będzie. Poznajemy Marokanki, które nie
noszą na codzień hijabu, czyli chusty, bo wystarczy im on tylko do modlitwy.
Przecież księżniczka Lalla Salma jest wzorem emancypacji. Choumicha z programów
kulinarnych oraz inne prezenterki w marokańskiej telewizji też występują bez
zasłony, modnie się ubierają i robią wrażenie kobiet niezależnych. Młode Marokanki
na studiach szaleją z modą, czeszą się i malują by wyglądać praktycznie jak
Europejki. Taką kobietę pokazują też reklamy.
Ale moment! Przecież to ani media, ani celebryci, ani mniejszość czy pewne
krótkotrwałe okresy życia nie decydują o całokształcie. Więc jeśli wierzysz, że
Marokanki zrzucają hijaby by ubierać sie po europejsku to... zapomnij o tym.
Pisanie tego bloga planowałam od dawna i wiedziałam, że będę mieć w nim
cykl pt. „Kobieta w Maroku”. Początkowo zakładałam, że będę przedstawiać w nim tylko
te Marokanki, które swych ozdób nie zasłaniają by odejść od stereotypu Arabki.
Ale co to da?
Przecież najbliższe prawdy jest to co reprezentuje sobą więszość i tzw.
zwykli ludzie. Jeśli będziesz w jakimkolwiek marokańskim mieście i rozejrzysz
się po ulicach, to zobaczysz, że 80-90% kobiet ubiera się właśnie tak:
Więc na pytanie czy Marokanki się zasłaniają odpowiem: zdecydowanie tak! A
dlaczego? To, że Koran tak nakazuje to raczej przykrywka. Prawdziwą przyczyną jest
kompletny brak opanowania się u facetów i myślenie społeczeństwa, że
jakikolwiek kontakt damsko-męski prowadzi tylko do jednego. Temat ten rozwinę
innym razem.
Muzułmanki tłumaczą, że zasłaniają się dlatego bo chcą skupienia uwagi na
ich wnętrzu, na osobowości a nie na wyglądzie. Nazywają to... ochroną. Ukrywają to co w nich
najbardziej kobiece przed spojrzeniami facetów, którzy nie są z nimi
genetycznie spokrewnieni.
Chronić włosy i... pośladki
Marokanki najczęściej noszą hijaby by zakryć włosy i piersi. Na szczęście
nie wyglądają jak monotonne „stada zakonnic”, które widzimy w niektórych
krajach bliskiego wschodu, choć na co niektóre też można spotkać w Maroku. Ich
stroje są bardzo kolorowe. Istnieje nawet coś takigo jak hijabowa moda do
której często sięgają.
Ale oprócz chusty noszą też coś co słowotwórczo nazwałam po hiszpańsku „tapaculo”. Po polsku oznacza „pupozasłaniacz”. Czym on jest? Może to
być długa jilaba, tunika, płaszcz czy sukienka zakładana na spodnie. Coś luźnego,
o kilka rozmiarów za dużego mające jeden cel – zasłonić pupę, bo to ona
najbardziej przyciąga męskie spojrzenia. Nie ważne jakich rozmiarów dana
kobieta ma posladki i czy są zgrabne czy nie. Zawsze musi je ukryć. Mam wrażenie,
że pupozasłaniacz wydaje się ważniejszy od chustki. Bardzo religijne muzułmanki
krytykuja kobiety które noszą chustkę i obcisłe dzinsy. Uważają je za... zbyt
wyzywające.
Jeśli dla kogoś pokazanie trochę ciała lub ubieranie po europejsku oznacza
postęp i wyzwolenie kobiet to w Maroku (i ponoć w sąsiednich krajach arabskich) raczej ma miejsce regres. Coraz więcej pań decyduje się na hijab. Nosi go więcej muzułmanek
niż 30 lat temu.
Ale spójrzmy na to z innej strony. Kiedy jeszcze bliżej przyjrzymy się
Marokankom to okazuje się, że zasłanianie wcale nie musi iść w parze z uległością,
bezosobowością, brakiem praw i siedzeniem w domu. To tylko styl życia na jaki
same się decydują. Choć trzeba przyznać, że w znacznym stopniu wpoiło im to społeczeństwo.
Bizneswoman w burkini
Poznałam Marokanki, które mimo, że nosiły hijab były kobietami silnymi i niezależnymi.
Miały bardzo dobrą pracę i robiły kariery o których sprekaryzowana młodzież
europejska może tylko pomarzyć.
Jedna z nich to wykształcona kobieta po 40-stce. Oprócz swoich trzech
rodzimych języków (derija, francuski i arabski) zna biegle angielski i hiszpański.
Do tej pory prowadzi wraz z mężem firmę rodzinna, która dobrze prosperuje i w
której zatrudniają dużo osób. Sama zajmuje w niej wysokie stanowisko.
Miałam okazję widzieć zdjęcia z jej młodości. Jako 20-30-latka nie nosiła
hijabu a teraz go nosi. Wygląda na to, że przyzwyczają swoje dorosłe córki do
skromności. Kiedyś w akwaparku paradowała w... burkini. Czyli stroju kąpielowym
dla muzułmanek. Wygląda on podobnie jak
kombinezon nurka przynajmniej jego pierwsza część. Ta druga to zakładana na część
pierwszą sukienka i jest to „pupozasłaniacz” oczywiście. Całość odsłania tylko
twarz dłonie i stopy. Mimo wysokiej ceny burkini jest ponoć najlepiej sprzedającym
się strojem w krajach arabskich. Dodam, że efekt był odwrotny – zamiast odciągać
uwagę to skupiała na sobie spojrzenia, bo to był basen gdzie cała reszta
paradowała w bikini.
Swoje córki poubierała bardzo dziwnie. Z pozoru to nie
zwracało uwagi ale ja od razu wypatrzyłam o co chodzi i do czego to zmierza. Czy ktoś wogóle nosi na plaży jednoczęściowy kostium razem z męskimi bermudami?
Ubiór jest tylko ubiorem
Wiejskie kobiety produkujące olej arganowy czy inne tradycyjne wyroby
praktycznie zawsze noszą chusty. Wcale nie muszą być piękne i młode by mieć coś
do ukrycia. Mimo to wychodzą z domów, podróżują, pracują, handlują, negocjują i
zarabiają pieniądze. Nie siedzą zamknięte w czterech ścianach. Wychodzą między
ludzi, chodzą
po ulicach same i normalnie rozmawiają z mężczyznami na targach.
Są takie Marokanki które obecnie nie noszą hijabu. Ale ponad 50% z nich wcześniej czy później go założy.
I nie ważne czy będzie to chodząca po
europejskich dyskotekach studenkta, czy bizneswoman, czy staruszka. Choć najczęściej
decydują się na to te panie które zostały mamami. Powodem decyzji o zasłanianiu
włosów i pośladków może być wyjście za mąż, dziecko, chęć powrotu do praktykowania
islamu i jakieś wewnętrzne pobudki.
Już nie chcę być gwiazdą
Kolejne przykłady. Pewnie będąc na jakiejkolwiek imprezie wypatrzycie w tłumie
kogoś co ma w sobie coś czym się wyróżnia. Byliśmy kiedyś na marokańskim
weselu, na którym też pojawiła się taka „gwiazda wieczoru”. Młoda dziewczyna w
najmodniejszym kaftanie o wyrazistym kolorze i z odlotową fryzurą. Zawsze
pierwsza na parkiecie, kocimi ruchami pełnymi gracji podrygująca w rytm ichniej
muzyki. Pewna siebie ekscentryczna babka. Pewnie ma masę znajomych, dobrze
zarabia i jest taką „wyzwoloną Arabką”. Panie tańczące obok niej wogóle nie miały
szans utkwić w pamięci. Nawet przyćmila samą pannę młodą. Na zdjęciach z tego
wesela w pierwszej kolejności poznawało się ją gdyż wychodziła na nich bardzo
często.
Trzy lata później też widziałam te fotografie. Tamta dziewczyna to był ktoś
rodziny, połowa gości ją znała. Komentujący zdjęcia powiedzieli, że ona wkrótce
wychodzi za mąż a w planach ma... założenie hijabu. Aż mi szczęka opadła, bo
nie mogłam w to uwierzyć.
Kariera w stronę do hijabu
Inna znajoma Marokanka, obecnie matka trójki dzieci, po studiach dostała dobrą
pracę w banku i wysoką pensję. Jednak bank to prestiżowe miejsce z klasą a nie
centrum ludowo – religijnych zwyczajów. Dlatego pracownice nie mogły nosić
hijabów. Reprezentując bank musiały mieć wizerunek korporacyjnych kobiet
biznesu.
Marokanka ta przez kilka lat budowała swoją karierę aż awansowała na...
dyrektorkę całego oddziału. Teraz to miała dużo więcej do powiedzenia. Jej
status społeczny wzrósł. Kupiła sobie super samochód, zatrudniła nianię do
dzieci, finansowo pomogła rodzicom, męża nie musiała prosić o kasę. Ale co w
pierwszej kolejności zrobiła to... założyła hijab.
Być może dlatego, że jej matka go nosiła. A ona chciała ją naśladować,
dopiero awans na wysokie stanowisko jej na to pozwolił. I to jest właśnie
to. Jaka matka takie dzieci. To ona daje przykład.
Jabłko od jabłoni = hijab od hijabu
Więc jeśli matka nosi hijab i pupozasłaniacz to bardzo duże prawdopodobieństwo,
że jej córka będzie nosić to samo. A jeśli nie nosi teraz to w przyszłosci i
tak to założy.
Syn, którego matka nosi hijab i pupozasłaniacz podświadomie będzie szukał
sobie żony, która nosi to samo. A jeśli nie nosi teraz to w przyszłości i tak
to założy. Nawet jak wcześniej miał związki z kobietami, które nie nosiły i deklarował,
że woli panie bez hijabu.
Wnioski. Być może Marokanki zasłaniając się nieświadomie poddają się pewnym
normom społecznym myśląc, że to ich wybór. Ale we wszystkim chodzi o to aby
kobieta nieważne co na sobie nosi mogła w wielu innych kwestiach realizować się,
decydować o sobie i nie być od nikogo zależna. W tym to Maroko ma zdecydowany
postęp. A jeśli Marokanki muszą już nosić ten hijab to bardziej pasuje im styl
modny, kolorowy i eksperymentalny, niż skromny szarobury.
Zdjęcia z ulic Casablanki: Dorkita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)