W marcu tego roku hiszpańska
prasa puściła plotkę, że król Maroka Mohammed VI i jego żona księżna Lalla
Salma Bennani rozwodzą się po 16 latach małżeństwa. Jak to? Przecież byli taką
idealną parą dumnie reprezentującą swój kraj? Zwłaszcza Salma, która dawała
nadzieję na to, że pozycja kobiety w kraju arabskim naprawdę się liczy. Plotkę
tę natychmiast przechwyciły inne światowe media spekulując czy to tylko farsa
czy jednak prawda. Być może rozwód miał już miejsce. Wszyscy o tym mówią… z
wyjątkiem Maroka. Media marokańskie milczą. Znajomi Marokańczycy o niczym nie
wiedzą a nawet się tym specjalnie nie interesują. Zresztą dwór królewski tej
informacji nie potwierdził i o tym należy pamiętać. Ciekawe czy w ogóle to
zrobi? Ponieważ na tego typu dworach panuje specyficzna polityka, która nawet
jak celowo pozwoli na odstępstwa od protokołu to ostatecznie i tak pozostanie
wierna tradycjom.
Zacznijmy od początku. Król Mohammed IV z dynastii Alawitów i rudowłosa inżynier informatyk pobrali się 21 marca 2002 r w Rabacie. Ich ślub był wydarzeniem niespotykanym w dotychczasowej monarchistycznej tradycji.
Wcześniej o sferze osobistej
królów Maroka nie mówiono publicznie, bo taki był protokół i przede wszystkim
kod kulturowy. Kobieta zajmowała wyłącznie przestrzeń prywatną i nie pokazywała
się. Nigdy nie było oficjalnie wiadomo jaką król ma żonę (niewykluczone, że
nawet kilka). Nie informowano o żadnych ślubach czy rozwodach na dworze. Jedynie
kiedy ogłaszano wiadomość o narodzinach następcy to można było się domyślać, że
jest u boku króla jakaś kobieta. Tyle, że nikt jej nie widział. Nazywano ją
jedynie „matką królów”. Tymczasem Salma była pierwszą małżonką, która otrzymała
najwyższy tytuł księżnej oraz zaczęła pokazywać się publicznie.
Królewska para dorobiła się
dwójki dzieci. Są to urodzony w 2003 r. syn Moulay Hassan, który jest następcą
tronu oraz córka Lalla Khadija urodzona w 2007 r. Rodzina w komplecie często pokazywała
się w marokańskich mediach. Księżna Lalla Salma budziła powszechny podziw i
szacunek nie tylko wśród poddanych ale i w innych krajach jako kobieta piękna,
wykształcona, z klasą, znająca wiele języków, przede wszystkim bardzo aktywna.
Uczestniczyła w spotkaniach dyplomatycznych a niekiedy zastępowała na nich
męża. Angażowała się w akcje na rzecz praw kobiet oraz osób chorych na raka i
HIV. Otrzymała tytuł ambasadora Światowej Organizacji Zdrowia. Wszystko
układało się wręcz idealnie.