sobota, 31 marca 2018

Samochodem po Maroku w trzy tygodnie. Wywiad z Lilą i Jurkiem


Bardzo często dostaję od Was pytania o praktyczne wskazówki dotyczące wyprawy do Maroka. Myślę, że lepiej odpowiedzą na nie inni, ci którzy też tam byli i podróżowali na różne sposoby.  Nie ważne czy jest to wycieczka zorganizowana z transportem autokarowym, z noclegiem w hotelach, gdzie wszystko masz opłacone czy wyjazd na własną rękę z plecakiem i namiotem, ze sypianiem u miejscowych, posiadając w kieszeni niewiele. Nie ma lepszego i gorszego sposobu podróżowania. Wszystkie są fajne i każdy wybiera ten najbardziej dostosowany do siebie. Każdy też wymaga innych wskazówek i porad. To właśnie chcę pokazać w cyklu wywiadów z podróżnikami pod hasłem #MoroccoTripInterview, którzy odpowiedzą na najczęściej zadawane pytania przez turystów.

Samochodem po Maroku w trzy tygodnie. Wywiad z Lilą i Jurkiem
Zdjęcie: porozeliliijurka.blogspot.com
Przed Wami pierwszy wywiad. Moimi gośćmi są Lila i Jurek – para emerytów z wielkim apetytem na poznawanie świata, prawie bez ograniczeń czasowych lecz z ograniczeniem finansowym. Ich podróż do Maroka w 2013 roku zaowocowała pomysłem założenia bloga http://porozeliliijurka.blogspot.com/

Jaki styl podróży do Maroka wybraliście i dlaczego?


Do Maroka wybraliśmy indywidualną wyprawę, organizując ją osobiście od A do Z w kraju przed wyjazdem, wychodząc z założenia,  że im więcej czasu poświęcimy na jej organizację w kraju, to będziemy mieć więcej czasu na miejscu. Zaczęliśmy od załatwienia samolotu tanich linii relacji Berlin-Agadir (wtedy nie było lotów z Polski), noclegi zaczynając od Berlina i na cały okres wyprawy, a następnie wypożyczyliśmy mały samochód z odbiorem na lotnisku w Agadirze (wynajęliśmy go przez portal rental cars). Taka podróż była dla nas najwygodniejsza, tak podróżując mogliśmy najwięcej zobaczyć. Kupiliśmy również mapę Maroka do naszej nawigacji.  Wyjeżdżaliśmy do Maroka w pełni przygotowani.

poniedziałek, 12 marca 2018

Z tego gara wszystko smakuje wyśmienicie. Rozmowa o kuchni marokańskiej z założycielką SmakiMaroka.pl


Dziś zapraszam Cię na wyjątkowy wywiad z Sylwią, założycielką bloga SmakiMaroka.pl, który jest obecnie najpopularniejszym blogiem kulinarnym w Polsce wyspecjalizowanym w kuchni marokańskiej. Uzależniona od gotowania i tajine, bo ma ich dość pokaźną kolekcję. Zakochana w Maroku i tamtejszych specjałach. W jej kuchni brak jest miejsca na monotonię - non stop coś zmienia, przyprawia, łączy. Gotowanie przenosi ja w inny wymiar, trans, z którego ciężko ja wyrwać. Gaduła, jednak nie lubi mówić o sobie. Zresztą poczytajcie. Poprawa humoru i wzrost apetytu gwarantowane.

Z tego gara wszystko smakuje wyśmienicie. Rozmowa o kuchni marokańskiej z założycielką SmakiMaroka.pl

Założyłaś blog kulinarny SmakiMaroka.pl w maju 2016. Co Cię do tego skłoniło i jaka jest jego misja? Spodziewałaś się tak dużego zainteresowania i czy z perspektywy dzisiaj warto było?

Prawdę mówiąc, to myślałam o tym od dawna, ale wiecznie było coś innego … To brak czasu, to inne rzeczy, ważniejsze. Aż w końcu powiedziałam sobie: dość czekania i odkładania!  Gotowanie to coś, co sprawia mi niesamowitą przyjemność, więc czemu nie dzielić tej przyjemności z innymi? I w ten oto sposób, z początkiem kwietnia 2016 zaczęłam pracę nad blogiem. Wiedziałam, że nie będzie to chwilowa przygoda, dlatego od razu pomyślałam o własnej domenie. Bardzo dużo pomógł mi mój brat, który zadbał o wszystko ze strony informatycznej. Ja w tym czasie szlifowałam i malowałam deski, które do tej pory służą mi jako tło do zdjęć. 

Misją bloga jest przede wszystkim rozpowszechnienie kuchni marokańskiej. Takiej prawdziwej. Sama pewnie zauważyłaś, że w Internecie często pojawiają się przepisy na coś „po marokańsku”, a w rzeczywistości wcale nie jest to danie marokańskie. Chciałabym aby Ci, którzy jeszcze nie byli w Maroku, mogli zasmakować go w domowym zaciszu, przygotowując sobie coś pysznego. By dla nich kuchnia z tego zakątka Afryki nie była czymś nieosiągalnym i pozostawała tylko marzeniem. Tym bardziej, że jest to kuchnia tak różniąca się od naszej, polskiej (choć trochę wspólnego też się znajdzie).

środa, 7 marca 2018

Casanegra. Ich dwoje kontra ciemna strona Casablanki


Jeśli byłeś w Maroko na pewno zdarzało Ci się na nich trafić. To małolaty włóczący się po ulicach bez celu. Próbujący Ci coś wcisnąć. Kombinujący jak tylko wyłudzić kasę od turysty, w którym widzą chodzący worek pieniędzy. W kontakcie z nimi słusznie musisz być ostrożnym. Ignorować ich. Mówić stanowczo „Nie” kiedy nalegają. Ale zastanawiałeś się czasem co tak naprawdę się w ich życiu dzieje? Co sprawiło, że znaleźli się na ulicy zamiast iść na do szkoły a potem na studia? Dlaczego to robią? Są zepsuci przez rzeczywistość a może są z natury cwaniakami, którym dojenie turystów sprawia wielką frajdę? Na pewno by tego nie robili gdyby oni i ich rodzice mieli zapewnione jedno – dobrą uczciwą pracę.

Casanegra. Ich dwoje kontra ciemna strona Casablanki


Casablanca. Jak ta nazwa pięknie brzmi. Wyobrażasz ją sobie jako romantyczne miasto ze znanego melodramatu Michaela Curtiza z Humphreyem Bogartem. Do Casablanki od zawsze ściągali ludzie z wiosek w poszukiwaniu pracy. Ten wielka przemysłowa metropolia pewno oferuje najwięcej możliwości w całym Maroku. Nic bardziej mylnego.

Wprawdzie Maroko cały czas się rozwija. Powstają nowoczesne centra handlowe tzw. malle, zachodnie marki wkraczają w życie. Budują się liczne inwestycje przy których król Mohammed VI co rusz przecina wstęgę. W marinach cumują jachty. Oczywiście turystyka cały czas kwitnie.

Ale spora część ludzi nadal żyje poniżej marginesu. Przybywając do Casablanki a nawet mieszkając tam od dziecka rozczarowali się i wylądowali w slumsach. A perspektyw jak nie ma tak nie ma i… nigdy nie będzie.