Almeria jest miastem w Andaluzji, które wydawało mi się
mniej znane w porównaniu z Granadą, Sewillą czy Kordobą. Myślałam, że jest tam
mniej zabytków do zobaczenia oraz turyści nie odwiedzają jej tak masowo. Jednak
wyczuwałam, że coś ciekawego może tam się kryć. Sam pustynny krajobraz i charakterystyczna
architektura robią wrażenie, że to inny świat, mimo że leży po drugiej stronie ośnieżonych
gór Sierra Nevada. Najszybsza trasą od Granady to zaledwie 170 km. Zaciekawiła
mnie ta odmienność Almerii i to, że jest mało popularna. Właśnie dlatego
postanowiłam ją odkryć i skupić się na samym mieście.
Mieści się tutaj m.in. konsulat Maroka. Z tutejszego portu odpływają promy do Melilli – hiszpańskiej enklawy w Maroku oraz do Oranu w Algierii. Byłam w Almerii już parę razy ale jedynie przejazdem lub w celu załatwienia czegoś. Podczas tych krótkich wizyt poczułam, że klimat miasta jest prawie afrykański. Nazwa z języka arabskiego Al-Mariyyah oznacza „zwrócony w stronę morza”. W końcu było ważnym miastem nadmorskim kiedy na tych ziemiach panowali Maurowie.
Prowincja Almeria to niewątpliwie jeden z najcieplejszych i mimo
sąsiedztwa morza - najbardziej suchych regionów Hiszpani. Tam słońce świeci
przez 320 dni w roku i jest to najbardziej słoneczne miejsce w Europie. Opady
deszczu są najrzadsze. Średnia roczna temperatura wynosi 18 stopni Celsjusza.