Jeśli odwiedzisz Marrakesz to
na pewno znajdziesz się właśnie tam. Plac Jemaa
El Fna to magia, bo dzieje się na nim naprawdę bardzo dużo. To miejsce jest
zupełnie inne za dnia i w nocy. Oto największa atrakcja turystyczna, centrum życia
mieszkanców Marrakeszu skoncentrowanych tylko na tym aby oferować przybyszom
jak najwięcej wspomnień.
Ja trafiłam tam za dnia by poczekać aż nadejdzie wieczór. Mówiono mi, że zmiana z trybu dziennego na nocny będzie niesamowita. To trzeba zobaczyć!
Jest wczesne lipcowe popołudnie. Promienie słoneczne dają we znaki. Główna
ulica na Jemaa El Fna prowadzi w
cieniu 77 metrowego minaretu meczetu Koutoubia stojącego 200m dalej pod słońce.
Nazwa pochodzi od arabskiego słowa Al-Kutubijjin
co oznacza „księgarz” czy „bibliotekarz”, ponieważ niegdyś obok meczetu
sprzedawcy ksiąg i rękopisów rozstawiali swoje stragany.
Przed nami rozpościera się plac otoczony niskimi budynkami z satelitami na
dachach, w których znajduje się suk. Nie ma jeszcze na nim tłoku ale już
pojawiają się pierwsi artyści, kuglarze i handlarze.
Faceci z fujarkami i zaklęte węże
Słychać dzwięki fujarek zaklinaczy węży otaczanych przez tłum. W
rzeczywistości wąż nie reaguje na instrument, bo z natury jest głuchy. To dzięki zmysłowi
termopercepcji wyczuwa ruchy grającego, który dodatkowo tanczy przytupując w
podłoże i tym samym prowadzi węża tak jak chce. Tymczasem wszyscy myślą, że to
muzyka go hipnotyzuje.
Zwyczaj zaklinania węży wywodzi się z Indii. Ale na zachodzie ludzie mają
tendencje do wrzucania innych kultur do jednego wora. Stąd niektórzy myślą, że
Arabowie robią to samo. Więc mieszkańcy z Marrakeszu podchwycili to, nauczyli
się zaklinać węże by zarobić na turystach, którym i tak już wszystko jedno co skąd
pochodzi.
Wystarczy zatrzymać się na chwilę i spojrzeć na któregoś z grajków. On od
razu bierze węża i szybko zakłada Ci go na ramiona zanim samemu zadecydujesz,
czy tego wogóle chcesz. Bo one są niebezpieczne. Spokojnie, ten wąż ma wycięte
gruczoły jadowe. Ty opanowujesz spięcie spowodowane bliską obecnością długiego gada
który wcale nie jest oślizgły. Robisz sobie z nim zdjęcie.
Woda, pomarańcze i fotki za dirhamy
Kolejni zaklinacze będą chcieli to samo za drobną opłatą. Wielu z nich będzie
zbyt nachalnych. Dlatego trzeba świadomie wybierać, do których artystów warto
podejść. Teraz rozumiem jak trudno podjąć
decyzję czy chcesz tego, czy nie. Bo z jednej strony będziemy narażeni na kuszących
nas ludzi z Jemaa el Fna. Z drugiej
opinie towarzyszy podróży, którzy będą truć teksty typu: „A po co chcesz wydawać
kasę na jakieś zwykłe zdjęcie”.
Pojawiają się kolorowi roznosiciele wody. Niektórzy turyści napiją się od nich lub
przymierzą ich duże kapelusze i cykną sobie w nich fotkę. Dla przypomnienia,
osoba, która się tym zajmuje nazywa się guerrab i wcześniej spotkałam go w Rabacie.
Jesteśmy głodni ale mówiono, że prawdziwa tradycyjna kuchnia pojawi się tu wieczorem. Warto poczekać. Dlatego postanawiamy napić się soku wyciskanego ze świeżych pomarańczy. Serwują go z pomarańczowych wozów pełnych owoców eksponowanych na widoku dla dekoracji.
Stojąc w cieniu markizy tegoż wozu i popijając sok przyglądamy się z daleka
innym berberyjskim artystom, muzykom gnawa, akrobatom i opowiadaczom legend.
Zgromadzenie umarłych
Początki miasta Marrakesz sięgają XI w. a Plac Jemaa El Fna powstał w połowie XII w. po upadku berberyjskiej dynastii
Almoravidów, kiedy na skutek walk zburzono meczet i większa część miasta. Władze
przejęła dynastia Almohadów, która była odpowiedzialna za odbudowę miasta.
Zabytki z tamtych czasów, m.in. mury obronne i meczet Koutoubia istnieją do dziś.
Nazwę placu można różnie interpretować. Jemaa
oznacza po arabsku „zbiorowisko meczetów”. Natomiast Fna znaczy „śmierć” czy „umarły”. Nazwa odnosi się do zagłady czegoś,
więc prawdopodobnie chodzi wspomniany meczet zniszczony w XIIw. czyli jest to
„dziedziniec bez meczetu”. Niektórzy tłumaczą to też jako „zgromadzenie umarłych”
gdyż na placu przez wiele wieków odbywały się publiczne egzekucjie oraz targi
niewolników.
2-tygodniowa pamiątka z
Maroka
Teraz na Jemaa El Fna dzieją się rzeczy dużo weselsze a meczetów jest bardzo wiele. To miejsce
publicznych spektakli dla turystów. Więc kogo tu jeszcze można spotkać? Choćby
kobiety robiące hennę z motywami kwiatów. I niekoniecznie w taki sposób, że
turystka chce mieć jakiś malunek na ręce (jego trwałość to 2 tygodnie) i sama
się zainteresuje. Tutaj też następuje wymuszenie.
Byłam świadkiem jak Marokanka z zasłoniętą twarzą niby niechcący przejechała strzykawką pełną farby po ramieniu turystki. Aby nie zostać ze zwykłą kreską turystka musiała zgodzić się na namalowanie całego malunku i chojnie wynagrodzić tatuarzystkę za to piękne dzieło. Teraz ma prawdziwą pamiątkę z Maroka.
Kiedy brakuje cienia warto wejść w uliczki sąsiedniej medyny. Są to głównie
baraki a ulica pomiędzy nimi jest zadaszona. Tam można kupić marokańskie rękodzieło,
skórzane kapcie, przyprawy i olejki. A także zwierzęta.
Mi pewien dzieciak
pokazał małego kameleona. Dał go potrzymac i powiedział, że mogę go sobie zabrać
do domu.
Z góry zobaczysz więcej
Plac jest tak duży, że trudno go obejść wzrokiem. Dlatego wchodzi się na
dachy sąsiednich budynków, na których są restauracje i kawiarnie będące
punktami widokowymi. Aby do nich wejść i rzucić z góry okiem na plac trzeba
zamówić coś do picia. Kolejny ożeźwiający napój wystarczy.
Szukamy odpowiedniej restauracji a kiedy nadchodzi wieczór trudno jest
znaleźć miejsce bo wtedy nadchodzi moment kiedy plac się przeobraża i wszyscy
chcą popatrzeć. Po obejściu paru lokali w końcu wybieramy jeden, w którym
zwalnia się miejsce przy balustradzie balkonu.
Kilka lat później po naszej wizycie, konkretnie 28.04.2011 jedna z
restauracji wylatuje w powietrze. Ktoś podłożył tam bombę i zdetonował na odległość.
Na skutek eksplozji zginęło 17 osób a 25 zostało rannych. Jest to coś
strasznego, ponieważ Jemaa El Fna i sąsiadujące
lokle są co roku odwiedzane przez miliony turystów. A przestępcom chodzi o
miejsca w których jest jak największy ruch. Oto ta restauracja na moim zdjęciu
jeszcze cała. Nic nie zapowiadało tragedii i nikt nie mógł tego przewidzieć.
My siedzieliśmy na balkonie pijąc kolejny sok (bo przecież piwa tu nie dadzą!).
Nadchodził wieczór lecz było jeszcze widno. Wtedy to żałowałam, że nie miałam
kamery, którą mogłam nagrać film. By zmontować go w technice time-lapse. Kiedy plac z pustego staje
się pelny. Tymczasem byłam w stanie nagrać tylko to:
Poczuj ten klimat, choć wideo nie oddaje wszystkiego
Poczuj ten klimat, choć wideo nie oddaje wszystkiego
Przyglądam się ludziom jak pędzą przez plac. Wtedy to dopiero widać barwność
ich zachowań, strojów i przedmiotów które trzymają. Spostrzegam marokańskie
kobiety niosące na głowie kartony lub naczynia niczym Murzynki. Ponoć kiedyś
nauczyły się tego od swoich niewolnic.
Fajnie widać zaklinacza węża siedzącego na ziemi a w okół niego cały
wianuszek ludzi. Zaklinaczy jest wiele, więc takich „wianków” mamy kilka. Ten
co daje lepsze show ma więcej widzów.
Szybki montaż kuchni
W mgnieniu oka, przy dzwiękach fujarek i bębenków ustawiają się stoliki i przenośne
kuchnie pod chmurką. Kucharze pieką mięso na grillu i serwują wiele innych
marokańskich przysmaków (kobiety gotują w domu a faceci w pracy). W powietrzu unosi się dym i niesamowite zapachy. Kiedy
zrobi się ciemno to zapalają lampki. Pora zejść na dół na kolacje!
Można zjeść wszystko. Są tu m.in. ślimaki prażone w muszelkach, potrawy z
mięsa, tajiny, kurczak z grilla, harcha. Jako przystawki mamy oliwki, pomidory
i wiele warzyw w sosie. A na zagrychę jest suchy chleb. Każda kuchnia otoczona
jest stolikami. Można siedzieć, jeść i patrzeć jak potrawy się przygotowują.
Stoły nakryte są papierem. Również jako chusteczki dają zwykły papier,
którym dziwnie się wyciera. Nie ma sztucców więc trzeba chwytać okruchami
chleba. Trudno. Mówi się: „Taka sytuacja” ;) Najważniejsze, że da się dobrze
zjeść, w zupelnie nietypowy sposób.
Jednak obok tego wszystkiego nawiększą magią Jemaa El Fna są też ludzie odwiedzający plac oraz ich reakcje na to
co im przynosi ten dzień spędzony w Marrakeszu. Będąc tam uwielbiałam ich
obserwować. A są wsród nich turyści z całego świata, z różnych kultur oraz
miejscowi. Zauważyć tam można np:
- typową europejską czy amerykańską rodzinę, w t-shirtach i sandałach, wszyscy mega opaleni
- grupę hipisów, którzy w poszukiwaniu marihuany i haszu wkręcają się w tutejszy folklor,
- artystów, fotografików, muzyków szukających czegoś co zwie się „inspiracja”,
- szejka arabskiego idącego pośród straganów i stoisk na czele swojej licznej świty,
- młodą dziewczynę muzułmankę w chuscie, ale w stylu modnie i nowocześnie, siedzącą sobie przy stoliku takiej przenośnej kuchni, prawdopodobnie wracającą z pracy lub umówianą z kimś, chcącą w drodze coś przekąsić i negocjującą z kucharzem dobrą cene kolacji.
Bo taki właśnie jest Jemaa El Fna.
Być może tak jak zmienia się w ciągu doby tak samo staje się inny z biegiem
lat. Pewne rzeczy, ludzie, tradycje pewnie wciąż trwają. Ale by to sprawdzić
muszę to miejsce ponownie odwiedzić. Każda osoba będzie miała swoje
wspomnienia.
Na Jemaa El Fna jest bez wątpienia
bardzo głośno. Więc jeśli ktoś po nadmiarze wrażeń potrzebuje wyciszenia i ochłody
to polecam zajrzeć do równie atrakcjnego ogrodu Marjorelle.
Zdjęcia: Dorkita i sxc.hu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)