niedziela, 30 grudnia 2018

Marokanka przyrządza pyszną domową pizzę z czterech serów i z łososiem


Któż z nas nie kocha pizzy? Ja bardzo. Mogłabym ją jeść codziennie co dokładnie robiłam podczas pobytu we Włoszech. Można by powiedzieć, że pojechalismy tam dla pizzy. Po raz pierwszy dowiedziałam się o niej jako dziecko z kreskówki o Wojowniczych Żółwiach Ninja, których byłam wielką fanką. Ciekawe czy to właśnie dzięki tym postaciom pizza tak bardzo podbiła świat. Nawet kraje, które mają swoją tradycyjną, ugruntowaną kuchnię takie jak Maroko chętnie po nią sięgają. Zamawianie pizzy do domu stało się wręcz magicznym momentem dla każdego. Gdy nie masz pomysłu na obiad, nie chce ci się gotować albo po prostu masz na nią ochotę na kolację. Żaden problem – telefon do pizzerii. Jednak ekonomicznie bardziej opłaca się kupić mrożoną w supermarkecie. Albo zrobić samemu domową pizzę jeśli kalkulując składniki wyjdzie, że się opłaca.

Marokanka przyrządza pyszną domową pizzę z czterech serów i z łososiem


Marokanka, która gotuje dla mojego bloga, cóż powiem wprost – teściowa od czasu do czasu sięga do przepisów innych niż marokańskie. Tak jak ja wyszukuje je na filmikach w Internecie a potem wciela w życie. W taki sposób nauczyła się np. robić sushi

Ostatnio zaczęła przyrządzać nam pizzę, której też postanowiłam się sama nauczyć. Spisałam jej przepis, który teraz trafia na blog. Zawsze gdy mam na nią ochotę plus dodatkowo czas, biorę się za przygotowania.

wtorek, 13 listopada 2018

Nigdy nie rób tego przy muzułmanach


Czy wiesz, że z tym wpisem czaiłam się od ponad 2 lat? Bałam się go opublikować, w obawie przed reakcją. Być może wielu z Was po przeczytaniu odejdzie ode mnie z hukiem. Wielu z Was się ze mną nie zgodzi, stwierdzi że przesadzam, że jestem betonem, zbyt mało tolerancyjna. W końcu prowadząc taki blog powinnam być „bardziej otwarta”. Albo stwierdzicie, że napisałam to na czyjeś zlecenie. Liczę się z tym. Ale możliwe, że część z Was się również nad tym zastanowi. Nadszedł moment aby wpis ujrzał światło dzienne. Wreszcie podejmuję to ryzyko. Mam prawo do swojego zdania. Wpis jest tak naprawdę wyrazem mojego własnego, niezależnego myślenia na które wpłynął los serwując mi zderzenie ze środowiskiem wielokulturowym. Z jednej strony Polka z katolickiej rodziny, z drugiej muzułmańskie Maroko.

Nigdy nie rób tego przy muzułmanach


Jak widać świat zmierza w stronę multuikulti, co jest celową zagrywką polityczną. Chyba nie do końca sobie z tym radzi. Muzułmanie z Północnej Afryki i ze wschodu żyją w Europie coraz bliżej nas. Nam się mówi się abyśmy byli w stosunku do nich tolerancyjni i szanowali ich zwyczaje. Nawet jeśli wyrażamy tolerancję to myślę, że nie do końca jesteśmy świadomi czego przy muzułmanach raczej robić nie powinniśmy.

Nie ubierać się zbyt wyzywająco (w przypadku kobiet)? Nie.
Nie patrzeć prosto w oczy, bo odbiorą to jako zaproszenie do zbyt bezpośredniego kontaktu (też w przypadku kobiet)? Nie.
Nie jeść lewą ręką? Nie
Nie mówić o nich źle, nie generalizować i broń Boże nie obrażać uczuć religijnych. Też nie.
Nie mam na myśli żadnej z wyżej wymienionych rzeczy. Chodzi o coś zupełnie innego i bardziej nam bliższego.

Już samo słowo „muzułmanie” w tytule sugeruje, że będzie ostro i kontrowersyjnie. Tak, będę tutaj pisać o hejcie ale jak się okaże – skierowanym w zupełnie inną stronę.

Jest jeszcze coś innego na ten hejt bardziej narażone. Coś co jest wiele lepiej nam znane, gdyż sami na tym wyrośliśmy. Ja na przekór poprawności politycznej nie zamierzam milczeć, twierdzić, że to nic takiego i że tego problemu nie widać,

Na początek opowiem Wam anegdotkę z mojego życia jeszcze z czasów Erasmusa w Hiszpanii. Jako, że byłam studentką, poznawałam hiszpańską kulturę oraz muzykę przy jakiej bawi się tutejsza młodzież.

sobota, 29 września 2018

Ciasteczka, daktyle, migdały i prezenty, czyli o święcie Ashura w Maroku i o tym czy warto dalej pisać tego bloga


Tego roku w Maroku w dniu 20 września miało miejsce tzw. święto Ashura. Szczerze, niewiele o nim wiedziałam. Jedynie gdzieś słyszałam tą nazwę, która bardzo kojarzyła mi się z orientem i nie tylko z Arabami. Tym bardziej, że nie miałam okazji zobaczyć go na żywo. Dopiero nikt inny jak marokańska teściowa, która jak wiecie przez min. pół roku mieszka u nas w Hiszpanii przypomniała mi o nim. Tak więc pomieszkując sobie u nas poinformowała mnie, że za kilka dni w Maroku będzie Ashura. Chce w związku z tym coś symbolicznie przygotować i kupić rowerek w prezencie dla wnuka. Na moje pytanie co to za święto odpowiedziała: ciasteczka, daktyle, migdały i prezenty dla dzieci. Na moje kolejne pytanie o to jakie to ma podłoże religijne odpowiada to samo: ciasteczka, daktyle, migdały i prezenty dla dzieci. Coś jak wasze Mikołajki, Boże Narodzenie czy Trzech Króli w Hiszpanii – podsumowała by lepiej do mnie dotarło.

Ciasteczka, daktyle, migdały i prezenty, czyli o święcie Ashura w Maroku i o tym czy warto dalej pisać tego bloga

Rozumiem, że w czasie Ashura obficie się je i obdarowuje prezentami. Z pewnością dużo tego co mi powiedziało nie dotarło do mnie ze względu na różnicę językową. Teściowa zna trochę hiszpański ale podstawowy choć ułatwia to komunikację. Ja rozumiem po francusku piąte przez dziesiąte. Jak zatem wytłumaczy mi ona podłoże religijne święta Ashura? Powiedziała tylko, że chodzi o jakiś dziesiąty dzień. Mi przypomniało się, że ponad tydzień temu rzeczywiście był tzw. nowy rok kalendarza arabskiego.

Jeśli teściowej nie zrozumiem to od czego jest wujek Google? Temat został rzucony, zatem dowiem się sama.

wtorek, 11 września 2018

Problem, który odbiera nam radość zwiedzania. Uważaj i dobrze pilnuj swoich rzeczy!

Oto radosne zdjęcie wnuczka, któremu babcia myje ręce i śpiewa piosenki. Chłopczyk uwielbia lejącą się wodę, więc ma z tego świetną zabawę. W taki upał może się pochlapać i odświeżyć. Ja jako jego mama stałam po drugiej stronie obiektywu telefonu. Skupiona byłam na zabawianiu go, prowokowaniu by zrobił najpiękniejszy uśmiech do zdjęcia. To było tydzień temu w patio meczetu na Albaizinie w Granadzie. Jego przedsionek, ogrody z których widać Alhambrę i krany w których dokonuje się obmycia czystą wodą zdatną do picia dostępne są dla turystów. Wejść tam może każdy bez względu na wyznanie, tak więc i my weszliśmy. Społeczność muzułmańska Granady skupiona wokół meczetu jest bardzo zintegrowana. Vis a vis stoi kościół katolicki.

Problem, który odbiera nam radość zwiedzania. Uważaj i dobrze pilnuj swoich rzeczy!

Zdjęcie to pozoru jest sielankowe. Właśnie przez tę radość i beztroskę płynącą z niego mieliśmy kłopoty. Podczas wspólnego zwiedzania z rodziną gdy jesteśmy swobodni, bardzo łatwo się zapomnieć i stracić kontrolę nad tym co dzieje się dookoła nas. Jeśli się dobrze przyjrzysz - za chłopcem i babcią kręci się osoba w czerni, której inaczej nazwać się nie da - ŚWINIA!

Do kranów oprócz nas podchodziło wielu ludzi. Tuż za babcią znalazła się pewna kobieta. Muzułmanka - tak wnioskowałam po ubiorze. Całe ciało i włosy miała owinięte w czarną tkaninę, którą co rusz sobie poprawiała. Myła ręce i twarz. Postawiła obok siebie siatkę i butelkę z wodą. Bardzo się wierciła, co rusz coś przekładała. Prawie ocierała się o wypiętą pupę mojej mamy. Widziałam ją ale dalej śpiewałam synkowi piosenki by śmiał się do zdjęcia. 

Mama miała przewieszoną przez siebie torebkę. Specjalnie przesunęła ją sobie do tyłu aby nie wchodziła w zdjęcie. 

piątek, 15 czerwca 2018

Król Maroka się rozwodzi. Plotka z zagranicznej prasy, o której marokańskie media nie mają pojęcia


W marcu tego roku hiszpańska prasa puściła plotkę, że król Maroka Mohammed VI i jego żona księżna Lalla Salma Bennani rozwodzą się po 16 latach małżeństwa. Jak to? Przecież byli taką idealną parą dumnie reprezentującą swój kraj? Zwłaszcza Salma, która dawała nadzieję na to, że pozycja kobiety w kraju arabskim naprawdę się liczy. Plotkę tę natychmiast przechwyciły inne światowe media spekulując czy to tylko farsa czy jednak prawda. Być może rozwód miał już miejsce. Wszyscy o tym mówią… z wyjątkiem Maroka. Media marokańskie milczą. Znajomi Marokańczycy o niczym nie wiedzą a nawet się tym specjalnie nie interesują. Zresztą dwór królewski tej informacji nie potwierdził i o tym należy pamiętać. Ciekawe czy w ogóle to zrobi? Ponieważ na tego typu dworach panuje specyficzna polityka, która nawet jak celowo pozwoli na odstępstwa od protokołu to ostatecznie i tak pozostanie wierna tradycjom.

Król Maroka się rozwodzi. Plotka z zagranicznej prasy, o której marokańskie media nie mają pojęcia

Zacznijmy od początku. Król Mohammed IV z dynastii Alawitów i rudowłosa inżynier informatyk pobrali się 21 marca 2002 r w Rabacie. Ich ślub był wydarzeniem niespotykanym w dotychczasowej monarchistycznej tradycji.

Wcześniej o sferze osobistej królów Maroka nie mówiono publicznie, bo taki był protokół i przede wszystkim kod kulturowy. Kobieta zajmowała wyłącznie przestrzeń prywatną i nie pokazywała się. Nigdy nie było oficjalnie wiadomo jaką król ma żonę (niewykluczone, że nawet kilka). Nie informowano o żadnych ślubach czy rozwodach na dworze. Jedynie kiedy ogłaszano wiadomość o narodzinach następcy to można było się domyślać, że jest u boku króla jakaś kobieta. Tyle, że nikt jej nie widział. Nazywano ją jedynie „matką królów”. Tymczasem Salma była pierwszą małżonką, która otrzymała najwyższy tytuł księżnej oraz zaczęła pokazywać się publicznie.

Królewska para dorobiła się dwójki dzieci. Są to urodzony w 2003 r. syn Moulay Hassan, który jest następcą tronu oraz córka Lalla Khadija urodzona w 2007 r. Rodzina w komplecie często pokazywała się w marokańskich mediach. Księżna Lalla Salma budziła powszechny podziw i szacunek nie tylko wśród poddanych ale i w innych krajach jako kobieta piękna, wykształcona, z klasą, znająca wiele języków, przede wszystkim bardzo aktywna. Uczestniczyła w spotkaniach dyplomatycznych a niekiedy zastępowała na nich męża. Angażowała się w akcje na rzecz praw kobiet oraz osób chorych na raka i HIV. Otrzymała tytuł ambasadora Światowej Organizacji Zdrowia. Wszystko układało się wręcz idealnie.

środa, 30 maja 2018

Olejek arganowy. Marokańskie cudo o niezwykłych właściwościach i jednym natychmiastowym działaniu.

Na rynku pojawia się coraz więcej kosmetyków z olejkiem arganowym w składzie. Ale wiele kobiet pragnie wypróbować czyste „złoto Maroka” z ekologicznych upraw aby w pełni doświadczyć jego niezwykłych właściwości.  Czym jest ten olejek, z czego i w jaki sposób powstaje – o tym pisałam. Przypomnę tylko, że posiada składniki pozwalające zachować młodość i chroni przed licznymi schorzeniami. Zawiera wyjątkową kompozycję kwasów tłuszczowych, ma dwukrotnie większą zawartość witaminy E niż oliwa a także bogaty jest w antyoksydanty oraz fitosterole hamujące wzrost komórek nowotworowych, działające naprawczo i regenerująco. Olejek arganowy ma duże zastosowanie w kosmetyce. Możemy pielęgnować nim skórę twarzy i ciała oraz włosy i paznokcie. 

Olejek arganowy. Marokańskie cudo o niezwykłych właściwościach i jednym natychmiastowym działaniu.

Całe szczęście, że czysty olejek arganowy staje się coraz bardziej dostępny. Rozwijają się firmy zajmujące się dystrybucją naturalnych i ręcznie wytwarzanych kosmetyków na cały świat. Taką właśnie firmę prowadzi Kasia – Polka mieszkająca w Marrakeszu, z którą miałam okazję przeprowadzić wywiad. Jej rodzina ma sklep Arganie Shop z prawdziwymi marokańskimi cudami zlokalizowany tuż przy placu Jemaa el Fna. Do cudów tych należą olejki arganowe wytwarzane na zasadzie handmade we własnej manufakturze oraz posiadają certyfikaty jakości ECOCERT i USDA ORGANIC. Istnieje możliwość zamówienia sobie olejku argonowego bezpośrednio z Maroka do Polski.  

niedziela, 13 maja 2018

Jak weszłam na Mulhacen – najwyższy szczyt Półwyspu Iberyjskiego


Jestem z Polski, która jest płaska jak decha. Na dodatek jestem znad morza, więc do gór, których w skali powierzchni naszego kraju jest niewiele mam daleko. Dlatego tak bardzo mnie one pociągają. Jadąc po raz pierwszy na studia do górzystej Hiszpanii cieszyłam się że miasto Granada, w którym miałam zamieszkać leży u stóp najwyższych na Płw Iberyjskim gór Sierra Nevada, które są pasmem Gór Betyckich. Sprawdziłam który to jest ich najwyższy szczyt i postanowiłam go zdobyć. Nazywa się Mulhacen i ma wysokość 3.478,6 m. W dzisiejszym wpisie znajdą się moje wspomnienia z wejścia na niego oraz zeskanowane archiwalne zdjęcia.


Widok szczytów od północy. Na lewo Alcazaba. Na prawo Mulhacen.
Widok szczytów od północy. Na lewo Alcazaba. Na prawo Mulhacen.

Dobrze czytasz. Najwyższy szczyt na Półwyspie Iberyjskim a nie w Hiszpanii. Najwyższy w Hiszpanii jest Teide na Teneryfie wysoki na 3.718 m. Mulhacen należy on do Koron Europy, czyli najwyższych szczytów na starym kontynencie. Znajduje się pomiędzy dwoma innymi 3-tysięcznikami. Od zachodu drugi co do wysokości to Pico de Veleta co ma 3.398 m. Przypomina swym kształtem żagiel, góruje nad Granadą i jest jej symbolem. Pod nią znajduje się ośrodek narciarski a nią prowadzi najwyższa droga w Europie, którą upodobali sobie rowerzyści górscy. Natomiast trzeci szczyt to Alcazaba od wschodu. Ma 3.364 m.

Wszystkie trzy szczyty położone są na terenie Parku Narodowego Sierra Nevada i rezerwatu biosfery wpisanego na listę UNESCO. Od mniej więcej drugiej połowy listopada do końca maja pokryte są śniegiem. Niesamowicie wygląda to gdy przy słonecznej hiszpańskiej pogodzie i wyższej niż w Polsce średniej temperaturze na tle błękitnego nieba widzisz z oddali te wielkie góry. Rankiem błyszczą jak czyste srebro a po południu są wielka białą plamą. Gdy słońce zachodzi stają się fioletowe. Widoczne są nawet od strony morza. Leżą zaledwie w odległości 30 km od niego.

wtorek, 8 maja 2018

Marokańska gościnność. Uśmiechaj się na pokaz i dyskretnie padaj na pysk


Ogromna gościnność jest tym z czego słynie Maroko. Niejedna osoba, która ten kraj odwiedziła bardzo to sobie ceni. Marokańczycy są dumni ze swojej gościnności i to jest ich wielka zaleta. W Maroku gość w domu jest najważniejszy i wydaje się, że jego potrzeby stoją nad potrzebami gospodarza. Marokańskie panie domu rozpieszczają swoich gości i chcą im nieba uchylić. A to tacą pełną pysznych ciastek i tradycyjną herbatą, a to ugotowaniem czegoś dobrego, a to tworzeniem miłej atmosfery a przede wszystkim wielkim poświęceniem. Gdy tylko gość oznajmi, że przyjdzie lub zapuka do drzwi natychmiast rzucają wszystko by zaspokoić ich zachcianki.

Marokańska gościnność. Uśmiechaj się na pokaz i dyskretnie padaj na pysk

To wszystko jest super! Dla tej gościnności warto zwiedzać Maroko, poznawać tamtejszych ludzi, dawać się zapraszać do domów. Będą Cię rozpieszczać. Poczujesz się jak królowa, możesz prosić o co tylko chcesz a nawet sami Ci będą pod nos podsuwać. Zwłaszcza jedzenie kiedy akurat jesteś na diecie. Nawet jeśli myślisz że w czasie swej podróży po Maroku dużo się ruszasz to i tak prawdopodobnie wrócisz z dodatkowymi kilogramami.

Ja zawsze tej gościnności w Maroku doświadczam. Jednak podczas ostatniej wizyty mogłam bardziej odczuć jak to wygląda z drugiej strony. Tym bardziej, że pojechałam do Maroka po raz pierwszy z półtorarocznym dzieckiem. Mój pobyt wcale nie wyglądał spokojnie.

Cały czas pędzimy jak szaleni, aby to co trzeba zrobić na czas. Chodzę niewyspana. Zawalam zobowiązania, które planowałam pogodzić z wyjazdem. Pójście do kibla traktuję jako pretekst do chwili relaksu. Pod wieczór padam na pysk. Chcesz wiedzieć dlaczego?

czwartek, 19 kwietnia 2018

Jak zarezerwować bilet na Alhambrę na nowej stronie

W zeszłym roku patronat Alhambry otworzył nową stronę do rezerwacji biletów na Alhambrę, która moim zdaniem działa o wiele lepiej. Jej adres to tickets.alhambra-patronato.es. Dostępna jest w dwóch językach: hiszpańskim i angielskim. Sama robiłam na niej rezerwację a w trakcie nagrałam instruktażowy filmik. Jednak nadal dostaję od Was wiadomości z pytaniami jak ten bilet kupić oraz o inne problemy jakie mogą wystąpić podczas prób zwiedzenia tego zabytku. Mimo ciągłych zmian system rezerwacji wejściówek na Alhambrę wciąż uważany jest za jeden z najbardziej skomplikowanych na świecie i cały czas produkują się na niego donosy. Dobre jest to, co wiem od Was, że nowa strona bez problemu akceptuje zagraniczne karty bankowe. Ogólnie, kupić się Wam udaje. O ile nie traficie na największy problem… brak biletów na 2 miesiące do przodu. 

Jak zarezerwować bilet na Alhambrę na nowej stronie


Otwarcie nowej strony uświadomiło mnie, że gorący sezon na zwiedzanie Alhambry trwa CAŁY ROK. Tak – cały okrągły rok – to mogę Wam odpowiedzieć na pytanie kiedy są największe tłumy. Dopiero teraz widać, że wejściówki wyprzedają się z ekspresowym tempie. Dla turystów to duży dyskomfort, bo zmuszeni są planować podróż najwcześniej 3 miesiące przed. Teoretycznie jest możliwość rezerwacji nawet na 2 godz. Przed zwiedzaniem. Praktycznie raczej niemożliwe. Chyba, że zdarzy się cud i coś się zwolni.

Mój poprzedni przewodnik o tym jak kupować stał się w dużej mierze nieaktualny. Dlatego postanowiłam przygotować nowy specjalnie pod nową stronę. Parę rzeczy przypomnę, czyli to kiedy Alhambra jest czynna, ile kosztują bilety, kto ma zniżkę, jakie rodzaje biletów macie do dyspozycji oraz gdzie się zwrócić w razie wystąpienia problemu. Zatem od początku.

sobota, 31 marca 2018

Samochodem po Maroku w trzy tygodnie. Wywiad z Lilą i Jurkiem


Bardzo często dostaję od Was pytania o praktyczne wskazówki dotyczące wyprawy do Maroka. Myślę, że lepiej odpowiedzą na nie inni, ci którzy też tam byli i podróżowali na różne sposoby.  Nie ważne czy jest to wycieczka zorganizowana z transportem autokarowym, z noclegiem w hotelach, gdzie wszystko masz opłacone czy wyjazd na własną rękę z plecakiem i namiotem, ze sypianiem u miejscowych, posiadając w kieszeni niewiele. Nie ma lepszego i gorszego sposobu podróżowania. Wszystkie są fajne i każdy wybiera ten najbardziej dostosowany do siebie. Każdy też wymaga innych wskazówek i porad. To właśnie chcę pokazać w cyklu wywiadów z podróżnikami pod hasłem #MoroccoTripInterview, którzy odpowiedzą na najczęściej zadawane pytania przez turystów.

Samochodem po Maroku w trzy tygodnie. Wywiad z Lilą i Jurkiem
Zdjęcie: porozeliliijurka.blogspot.com
Przed Wami pierwszy wywiad. Moimi gośćmi są Lila i Jurek – para emerytów z wielkim apetytem na poznawanie świata, prawie bez ograniczeń czasowych lecz z ograniczeniem finansowym. Ich podróż do Maroka w 2013 roku zaowocowała pomysłem założenia bloga http://porozeliliijurka.blogspot.com/

Jaki styl podróży do Maroka wybraliście i dlaczego?


Do Maroka wybraliśmy indywidualną wyprawę, organizując ją osobiście od A do Z w kraju przed wyjazdem, wychodząc z założenia,  że im więcej czasu poświęcimy na jej organizację w kraju, to będziemy mieć więcej czasu na miejscu. Zaczęliśmy od załatwienia samolotu tanich linii relacji Berlin-Agadir (wtedy nie było lotów z Polski), noclegi zaczynając od Berlina i na cały okres wyprawy, a następnie wypożyczyliśmy mały samochód z odbiorem na lotnisku w Agadirze (wynajęliśmy go przez portal rental cars). Taka podróż była dla nas najwygodniejsza, tak podróżując mogliśmy najwięcej zobaczyć. Kupiliśmy również mapę Maroka do naszej nawigacji.  Wyjeżdżaliśmy do Maroka w pełni przygotowani.

poniedziałek, 12 marca 2018

Z tego gara wszystko smakuje wyśmienicie. Rozmowa o kuchni marokańskiej z założycielką SmakiMaroka.pl


Dziś zapraszam Cię na wyjątkowy wywiad z Sylwią, założycielką bloga SmakiMaroka.pl, który jest obecnie najpopularniejszym blogiem kulinarnym w Polsce wyspecjalizowanym w kuchni marokańskiej. Uzależniona od gotowania i tajine, bo ma ich dość pokaźną kolekcję. Zakochana w Maroku i tamtejszych specjałach. W jej kuchni brak jest miejsca na monotonię - non stop coś zmienia, przyprawia, łączy. Gotowanie przenosi ja w inny wymiar, trans, z którego ciężko ja wyrwać. Gaduła, jednak nie lubi mówić o sobie. Zresztą poczytajcie. Poprawa humoru i wzrost apetytu gwarantowane.

Z tego gara wszystko smakuje wyśmienicie. Rozmowa o kuchni marokańskiej z założycielką SmakiMaroka.pl

Założyłaś blog kulinarny SmakiMaroka.pl w maju 2016. Co Cię do tego skłoniło i jaka jest jego misja? Spodziewałaś się tak dużego zainteresowania i czy z perspektywy dzisiaj warto było?

Prawdę mówiąc, to myślałam o tym od dawna, ale wiecznie było coś innego … To brak czasu, to inne rzeczy, ważniejsze. Aż w końcu powiedziałam sobie: dość czekania i odkładania!  Gotowanie to coś, co sprawia mi niesamowitą przyjemność, więc czemu nie dzielić tej przyjemności z innymi? I w ten oto sposób, z początkiem kwietnia 2016 zaczęłam pracę nad blogiem. Wiedziałam, że nie będzie to chwilowa przygoda, dlatego od razu pomyślałam o własnej domenie. Bardzo dużo pomógł mi mój brat, który zadbał o wszystko ze strony informatycznej. Ja w tym czasie szlifowałam i malowałam deski, które do tej pory służą mi jako tło do zdjęć. 

Misją bloga jest przede wszystkim rozpowszechnienie kuchni marokańskiej. Takiej prawdziwej. Sama pewnie zauważyłaś, że w Internecie często pojawiają się przepisy na coś „po marokańsku”, a w rzeczywistości wcale nie jest to danie marokańskie. Chciałabym aby Ci, którzy jeszcze nie byli w Maroku, mogli zasmakować go w domowym zaciszu, przygotowując sobie coś pysznego. By dla nich kuchnia z tego zakątka Afryki nie była czymś nieosiągalnym i pozostawała tylko marzeniem. Tym bardziej, że jest to kuchnia tak różniąca się od naszej, polskiej (choć trochę wspólnego też się znajdzie).

środa, 7 marca 2018

Casanegra. Ich dwoje kontra ciemna strona Casablanki


Jeśli byłeś w Maroko na pewno zdarzało Ci się na nich trafić. To małolaty włóczący się po ulicach bez celu. Próbujący Ci coś wcisnąć. Kombinujący jak tylko wyłudzić kasę od turysty, w którym widzą chodzący worek pieniędzy. W kontakcie z nimi słusznie musisz być ostrożnym. Ignorować ich. Mówić stanowczo „Nie” kiedy nalegają. Ale zastanawiałeś się czasem co tak naprawdę się w ich życiu dzieje? Co sprawiło, że znaleźli się na ulicy zamiast iść na do szkoły a potem na studia? Dlaczego to robią? Są zepsuci przez rzeczywistość a może są z natury cwaniakami, którym dojenie turystów sprawia wielką frajdę? Na pewno by tego nie robili gdyby oni i ich rodzice mieli zapewnione jedno – dobrą uczciwą pracę.

Casanegra. Ich dwoje kontra ciemna strona Casablanki


Casablanca. Jak ta nazwa pięknie brzmi. Wyobrażasz ją sobie jako romantyczne miasto ze znanego melodramatu Michaela Curtiza z Humphreyem Bogartem. Do Casablanki od zawsze ściągali ludzie z wiosek w poszukiwaniu pracy. Ten wielka przemysłowa metropolia pewno oferuje najwięcej możliwości w całym Maroku. Nic bardziej mylnego.

Wprawdzie Maroko cały czas się rozwija. Powstają nowoczesne centra handlowe tzw. malle, zachodnie marki wkraczają w życie. Budują się liczne inwestycje przy których król Mohammed VI co rusz przecina wstęgę. W marinach cumują jachty. Oczywiście turystyka cały czas kwitnie.

Ale spora część ludzi nadal żyje poniżej marginesu. Przybywając do Casablanki a nawet mieszkając tam od dziecka rozczarowali się i wylądowali w slumsach. A perspektyw jak nie ma tak nie ma i… nigdy nie będzie.

poniedziałek, 12 lutego 2018

Zielone jaja prosto z drzewa. Przepis na pyszne pesto z awokado w którego smaku również się zakochasz


Przepis na to pesto (zwane także pastą) dostałam w ramach prowadzenia mojego programu utraty wagi. Zakochałam się w nim tak samo jak w sosie szpinakowym teściowej. Tak więc obie przystawki są moimi ulubionymi, bez których nie wyobrażam sobie smacznego posiłku. Pesto można podawać praktycznie ze wszystkim, zarówno z daniami mięsnymi, rybnymi jak i warzywnymi. Polecam szczególnie do ziemniaków pieczonych w łupinach, pierogów ze smażonego jajka lub po prostu do smarowania kanapek. Jest bardzo zdrowe i można się nim zajadać do woli. Choć umiar musi być, bo awokado – podstawa pesto mimo małej ilości cukru jest jednym z najkaloryczniejszych owoców.

Przepis na pyszne pesto z awokado w którego smaku również się zakochasz

Od roku jem je praktycznie codziennie. Kiedyś był to dla mnie dziwny i egzotyczny owoc. Przede wszystkim nie bardzo wiedziałam jak je jeść. Pamiętam, że przekonałam się do niego na wycieczce w górach w dolinie Valle de Lecrin, na której po drodze zatrzymaliśmy się na szaberek do pobliskiego sadu. Jak je zobaczyłam to moim pierwszym skojarzeniem były… zielone jaja na drzewie. Później dowiedziałam się, że było ono jak najbardziej trafne. W języku Azteków awokado brzmi Ahuacatul co znaczy… drzewo, na którym rosną jądra. Mieli oni rację. Nazwa bardzo podobnie brzmi po hiszpańsku – aguacate.

Kolega polecił abym je spróbowała. Wróciłam z pełnym plecakiem zielonych jaj, który musiałam jeszcze dźwigać kilka kilometrów pieszo po górach.

środa, 7 lutego 2018

Najczęściej zadawane mi pytanie na emigracji, którym jestem znudzona

Pomysł na ten wpis powstał z na skutek irytacji godnej nerwowej baby (to naprawdę ja), która eksploduje przez najmniejszą pierdołę. A co? Nie może?! Chciałam zrobić listę najczęściej zadawanych mi pytań na emigracji. Pytań absurdalnych, głupich, oklepanych, stereotypowych, nudnych, irytujących, może czasem śmiesznych, ale takich jakich mam dość. Nie byłam w stanie ich wszystkich zebrać jeśli miałoby być ich kilka ponieważ stwierdziłam, że jest tylko jedno takie pytanie jakie mi miejscowi zadają do znudzenia. Słyszę je regularnie od całego przekroju tutejszego społeczeństwa. Właśnie po raz enty ktoś mi je zadał po czym postanowiłam wywalić swoje emocje na bloga.

Najczęściej zadawane mi pytanie na emigracji, którym jestem znudzona
The Atlas of Beauty project. 104 kobiety dookoła świata.
Zdjęcie: Mihaela Naroc "Maramures, Rumunia / źródło 1 / źródło 2
Jako cudzoziemka w obcym kraju musisz liczyć się z tym, że wzbudzasz zainteresowanie. Wyróżniasz się swoim wyglądem, akcentem, zachowaniem, ubiorem, mentalnością. Miejscowi oraz inni emigranci mogą o Twoim pochodzeniu wiedzieć niewiele lub wcale albo postrzegać cię stereotypowo i oceniać przez pryzmat podobnych do Ciebie ludzi z którymi mieli styczność. Aby przełamać lody często zadają Ci pytania, które wydają się dziwne, głupie i często zupełnie nietrafne.

Za chwile zdradzę ci jakie jest to pytanie jakie najczęściej zadają mi ludzie w Hiszpanii.
Ale wcześniej opublikuję wypowiedzi innych polskich emigrantek z różnych krajów.  Zapytałam się je jakie one najczęściej dostają pytania. Stwierdzam, że wynika z nich doskonale co cudzoziemcy myślą i wiedzą o Polsce. Zatem jedziemy.

środa, 31 stycznia 2018

Bakda. Sos ze szpinaku, w którego smaku się zakochasz

Sos ten zwany Bakda wygląda jak ciemnozielona papka. Niby nic specjalnego. Ale gdy po raz pierwszy go spróbowałam to zakochałam się w jego smaku i chciałam więcej. Nie jest on zbyt popularny na marokańskim stole, ale od czasu do czasu może się tam znaleźć. Cieszę się, że mi się akurat trafił. Na dodatek jest on zdrowy. Potem tylko pytałam teściową, kiedy ponownie go zrobi. Aż w końcu postanowiłam nauczyć się go przyrządzać sama.

Bakda. Sos ze szpinaku, w którego smaku się zakochasz

Przepis na Bakdę jest bardzo prosty w przygotowaniu. Zaprezentuję jego wykonanie w dużej ilości na zapas, aby go przechowywać i potem dokładać sobie po kawałku do każdego posiłku. Jest tak pyszny, że mogłabym go jeść codziennie. Najlepiej pasuje do gotowanych warzyw np. ziemniaków. Mam wrażenie, ze nie jem warzyw z sosem ale sos z warzywami.

wtorek, 30 stycznia 2018

Historia tajemniczej kobiety z przeszłości, z którą połączyła mnie więź

Dziś przedstawię Ci historię wielkiej miłości na tle wojny dwóch kultur i religii. Jednak zacznę od tego, że większość odbiorców pewnie stwierdzi, że taka osoba o jakiej chcę opowiedzieć jest słaba, niezrównoważona psychicznie, nieporadna, nie umiejąca rozpychać się łokciami, zbyt użalająca się nad sobą, płaczliwa i nie wnosząca nic. Ale kiedy jakaś niewinna postać z książki, filmu, serialu czy z historii zostaje odsunięta na dalszy plan, niesprawiedliwie potraktowana, pozbawiona nadziei, podstępnie wciągnięta w intrygę, wykorzystana, stłamszona, przedwcześnie uśmiercona lub po prostu okoliczności i inni ludzie sprawili, że nie miała szansy się w pełni rozwinąć i spełnić swoich marzeń to nabieram do niej empatii. Serio, zdarza mi się przeżywać sytuacje takich postaci bardzo dosłownie i sentymentalnie, wtedy gdy ma ona do czynienia romantycznym wątkiem miłosnym, który był tak blisko happy endu. Jednak autor, reżyser czy los miał inny plan. Być może dlatego, że tego typu postacie mają bardzo wrażliwy charakter. Sama taki posiadam, doskonale wiem z czym to się wiąże. Z tym, że masz wiecznego doła i cały świat jest przeciwko tobie a inni sprytnie to wykorzystują. Jeśli jesteś nadwrażliwa, to trudno być szczęśliwą i mało kto będzie się z tobą liczył. Co najwyżej będzie współczuł. Zawsze przegrasz, Twój czas się przedwcześnie skończy.


Historia tajemniczej kobiety z przeszłości, z którą połączyła mnie więź. Historia Moraymy i Boabdila

Choć z czasem nauczyłam się bardziej twardo stąpać po ziemi, kontrolować emocje, nie brać wszystkiego zbyt do siebie, ograniczyć zaufanie i wiedzieć kiedy lepiej walczyć o swoje a kiedy odpuszczać. Dzięki temu doskonale to rozumiem i zawsze miałam potrzebę stawania w obronie słabszych. Więc umiałam spojrzeć na to szerzej i obdarzyć tę postać sympatią. Gdybym tylko mogła to zaprzyjaźniłabym się z nią, stałabym się dla niej wsparciem i dodała otuchy.

Mieszkając w Granadzie postanowiłam lepiej poznać historię tego miasta, gdyż obfitowało w przełomowe wydarzenia historyczne. Przewijały się przez nie barwne postacie z dwóch odmiennych kultur – muzułmańskiej i chrześcijańskiej. Gdy zaczęłam ją zgłębiać trafiłam przypadkowo na kobietę, która po jakimś czasie stała mi się bliska. Nie wiem dlaczego. Tak po prostu mnie trafiło.

Ta kobieta istniała naprawdę. Mimo że należała ona do zupełnie odmiennej kultury i religii, historycznie określając – do obozu wroga, to zdobiło mi się okropnie żal tego co przeszła. Choć żyła 500 lat temu, poczułam do niej dziwną więź i zapragnęłam bardziej się do niej zbliżyć.

Pewne jest, że była bardzo uczuciowa i wrażliwa. Wprawdzie nikt jej z tego powodu nie wykorzystał, to pisano o niej, że mało która kobieta była tak cierpiąca i nieszczęśliwa jak ona. Faktycznie, jej życie było bardzo krótkie i w większości pełne smutku, tęsknoty. Wciąż miała przed sobą niepewną przyszłość. To dlatego, że żyła w okresie bardzo burzliwym, który nie dał jej szans na spełnienie, na to by mogła cieszyć się miłością. Nawet jak pojawiały się u niej chwile szczęścia to szybko pryskały jak bańka. Za pierwszym razem na przeszkodzie stanęła wojna. Za drugim - śmierć.

piątek, 19 stycznia 2018

Kobiety w Maroku i ich tradycyjne kaftany

Ja miałam ogromną ochotę, żeby robić zdjęcia nie samym kobietom, ale tym niesamowicie pięknym kaftanom. – powiedziała Monika w wywiadzie dla mojego bloga o tym jak bawiła się na marokańskim weselu, a konkretnie uroczystości tylko dla kobiet, gdzie nie można było robić zdjęć. Nie dziwię się, gdyż tradycyjny strój wieczorowy Marokanek zwraca uwagę, inspiruje i dużo mówi o tradycji. Często wydaje nam się, że Arabki chodzą tylko zachustowane w luźnych ciuchach koloru najczęściej czerni lub szarości aby nie przyciągać spojrzeń.  Tymczasem Maroko jest krajem gdzie ich strój jest o wiele bogatszy, bardzo kolorowy a na specjalne okazje jedwabny i bogato zdobiony.

Zdjęcia: Pinterest

W sumie w wielu krajach arabskich kobiety interesują się modą, uwielbiają nosić piękne stroje i wyglądać w nich jak księżniczki. Ale zazwyczaj tylko w kobiecym gronie. Na co dzień ukrywają je pod czarną suknią i żaden mężczyzna nie może ich zobaczyć. W Maroku, owszem, wiele kobiet się zasłania ale nie czernią. Za to dużo częściej spotkamy się tam z kobietami, które stroją się publicznie. Także w towarzystwie mężczyzn na weselach mieszanych, bo w przeciwieństwie tego co opisałam, takie też tam są. Sama czekam na relację z takiego wesela, aby Wam o nim opowiedzieć. Co ciekawe, z punktu widzenia… panny młodej, która miała w tradycyjnych sukniach co wybierać. Dajcie znać czy chcecie!

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Podsumujmy rok 2017

Długo nie byłam pewna czy warto czy nie ponownie podsumowywać kolejny rok, kiedy to co robi Internet wywiera na tobie jakiś wpływ. Jedni są za, podsumowują plus stawiają sobie noworoczne postanowienia i cele. Drudzy że, twierdzą, że nie warto i nic specjalnego sobie nie postanawiają i nie celują.  Ja postanowień na nowy rok nie robię a w zeszłym roku zrobiłam sobie nawet z nich bekę. Mam za to zadania do wykonania w przyszłości, które przypadają akurat na 2018 rok i za nie z pewnością się zabiorę. Jednak zdecydowałam się na podsumowanie. Będzie ono dotyczyć tylko mojego bloga a w mniejszym stopniu życia w realu. Takie podsumowania ożywiają blog. Dają ci wskazówki co poprawić a co jest Twoją mocną stroną. Pokazują dane i liczby ale w rozszerzonym świetle, że to jakie są decyduje wiele czynników i nie zawsze te, które wydają Ci się najważniejsze nimi są. Co brać pod uwagę przy robieniu takiego bilansu? Inspirowałam się wpisem u Alessy i Agaty. Dla tych, którzy wpadną tu jako Unikalni Użytkownicy przypominam, że blog jest o kulturze Maroka, Andaluzji łączący elementy podróży, stylu życia i kuchni. Zatem jedziemy.

Podsumujmy rok 2017


W tym roku mój blog także rozwija się powoli. Na pewno podsumowanie nie zrobi dużego wrażenia. Nie dorównuje też podsumowaniom moich koleżanek z branży blogowej. Ale wypada o wiele lepiej niż w poprzednim roku. Mimo niewielkiego wzrostu wcale nie brakuje mi pomysłów na siebie, które na ile mogę wcielam w życie. Jak pewnie wiecie blog był moim starszym dzieckiem urodzonym w październiku 2014 r. Potem w listopadzie 2016 pojawiło się drugie. Musiałam swą miłość podzielić na dwa, której naturalną koleją rzeczy o wiele więcej dostało się drugiemu.

To co planowałam zrobić, napisać na blogu w 2017 w 90% zrealizowałam. Jako przeciętna, niszowa blogerka bez spektakularnych osiągnięć i umiejętności porywania tłumów naprawdę potrafię się cieszyć z małych sukcesów. Mam grono stałych czytelników, których bardzo lubię i cenię. Dla których zawsze znajdę czas by podziękować. W 2017 działy się tu rzeczy, których w 2016 r nawet się nie spodziewałam, że mam na nie szanse (np. pierwsze zarobki).