Kiedy pewien okres dobiega końca warto czasem spojrzeć wstecz. Przypomnieć sobie to co się wydarzyło, co nam dało i czego nauczyło. Co udało nam się zrobić a co nie. Jakie mieliśmy sukcesy i porażki. Koniec roku jest do tego okazją. Czas go zamknąć więc każdy podsumowuje co było a następnie planuje co będzie.
Gdy patrzę na mój 2016 rok to raczej mija się z postanowieniami. Bo postanowień nie miałam. Na pewno nie bawię się w ten rytuał SPISYWANIA ich bo to strata czasu i cudów nie czyni. Czy coś zapiszę czy nie to nie robi u mnie różnicy jeśli chodzi o realizację. A istotne sprawy by nie zapomnieć drapnę w kalendarzu bez żadnych ozdobników. Gdy wiem co chcę zrobić to robię. Są też cele, które realizuję w zaciszu, których po prostu nie ujawniam tylko dlatego by coś udowodnić.
Nawet jak coś planowałam to życie sprawiło, że wyszło inaczej. Choć ja też nie byłam doskonała i nie powiem, że zmobilizowałam się na 100% by wszystko wykonać. To zdarza się każdemu. A wiele kobiet traktuje to tak bardzo serio, że jak się z tego rozlicza to wpada w poczucie winy.
Najlepsze momenty czy pomysły pojawiły się nieplanowane w postaci okazji z których skorzystałam. Tam gdzie szalenie czegoś chciałam pojawiał się niezależny ode mnie opór materii zwykle ze strony innych ludzi.
Podsumowanie podzieliłam na 6 ważnych dla mnie obszarów. Oto co się działo w każdym z nich oraz moje przemyślenia.