Dziś przedstawię Ci historię wielkiej miłości na tle wojny dwóch kultur i religii. Jednak zacznę od tego, że większość odbiorców pewnie stwierdzi, że taka osoba o jakiej chcę opowiedzieć jest słaba, niezrównoważona psychicznie, nieporadna, nie umiejąca
rozpychać się łokciami, zbyt użalająca się nad sobą, płaczliwa i nie wnosząca
nic. Ale kiedy jakaś niewinna postać z książki, filmu, serialu czy z historii
zostaje odsunięta na dalszy plan, niesprawiedliwie potraktowana, pozbawiona
nadziei, podstępnie wciągnięta w intrygę, wykorzystana, stłamszona,
przedwcześnie uśmiercona lub po prostu okoliczności i inni ludzie sprawili, że
nie miała szansy się w pełni rozwinąć i spełnić swoich marzeń to nabieram do
niej empatii. Serio, zdarza mi się przeżywać sytuacje takich postaci bardzo
dosłownie i sentymentalnie, wtedy gdy ma ona do czynienia romantycznym wątkiem
miłosnym, który był tak blisko happy endu. Jednak autor, reżyser czy los miał
inny plan. Być może dlatego, że tego typu postacie mają bardzo wrażliwy
charakter. Sama taki posiadam, doskonale wiem z czym to się wiąże. Z tym, że masz
wiecznego doła i cały świat jest przeciwko tobie a inni sprytnie to
wykorzystują. Jeśli jesteś nadwrażliwa, to trudno być szczęśliwą i mało kto będzie
się z tobą liczył. Co najwyżej będzie współczuł. Zawsze przegrasz, Twój czas
się przedwcześnie skończy.
Choć z czasem nauczyłam się
bardziej twardo stąpać po ziemi, kontrolować emocje, nie brać wszystkiego zbyt
do siebie, ograniczyć zaufanie i wiedzieć kiedy lepiej walczyć o swoje a kiedy
odpuszczać. Dzięki temu doskonale to rozumiem i zawsze miałam potrzebę stawania
w obronie słabszych. Więc umiałam spojrzeć na to szerzej i obdarzyć tę postać
sympatią. Gdybym tylko mogła to zaprzyjaźniłabym się z nią, stałabym się dla
niej wsparciem i dodała otuchy.
Mieszkając w Granadzie postanowiłam
lepiej poznać historię tego miasta, gdyż obfitowało w przełomowe wydarzenia historyczne.
Przewijały się przez nie barwne postacie z dwóch odmiennych kultur –
muzułmańskiej i chrześcijańskiej. Gdy zaczęłam ją zgłębiać trafiłam przypadkowo
na kobietę, która po jakimś czasie stała mi się bliska. Nie wiem dlaczego. Tak
po prostu mnie trafiło.
Ta kobieta istniała naprawdę.
Mimo że należała ona do zupełnie odmiennej kultury i religii, historycznie
określając – do obozu wroga, to zdobiło mi się okropnie żal tego co przeszła.
Choć żyła 500 lat temu, poczułam do niej dziwną więź i zapragnęłam bardziej się
do niej zbliżyć.
Pewne jest, że była bardzo
uczuciowa i wrażliwa. Wprawdzie nikt jej z tego powodu nie wykorzystał, to
pisano o niej, że mało która kobieta była tak cierpiąca i nieszczęśliwa jak
ona. Faktycznie, jej życie było bardzo krótkie i w większości pełne smutku,
tęsknoty. Wciąż miała przed sobą niepewną przyszłość. To dlatego, że żyła w
okresie bardzo burzliwym, który nie dał jej szans na spełnienie, na to by mogła
cieszyć się miłością. Nawet jak pojawiały się u niej chwile szczęścia to szybko
pryskały jak bańka. Za pierwszym razem na przeszkodzie stanęła wojna. Za drugim
- śmierć.