Czy wiesz, że z tym wpisem
czaiłam się od ponad 2 lat? Bałam się go opublikować, w obawie przed reakcją.
Być może wielu z Was po przeczytaniu odejdzie ode mnie z hukiem. Wielu z Was
się ze mną nie zgodzi, stwierdzi że przesadzam, że jestem betonem, zbyt mało
tolerancyjna. W końcu prowadząc taki blog powinnam być „bardziej otwarta”. Albo
stwierdzicie, że napisałam to na czyjeś zlecenie. Liczę się z tym. Ale możliwe,
że część z Was się również nad tym zastanowi. Nadszedł moment aby wpis ujrzał
światło dzienne. Wreszcie podejmuję to ryzyko. Mam prawo do swojego zdania.
Wpis jest tak naprawdę wyrazem mojego własnego, niezależnego myślenia na które
wpłynął los serwując mi zderzenie ze środowiskiem wielokulturowym. Z jednej
strony Polka z katolickiej rodziny, z drugiej muzułmańskie Maroko.
Jak widać świat zmierza w stronę multuikulti, co jest celową zagrywką polityczną. Chyba nie do końca sobie z tym radzi. Muzułmanie z Północnej Afryki i ze wschodu żyją w Europie coraz bliżej nas. Nam się mówi się abyśmy byli w stosunku do nich tolerancyjni i szanowali ich zwyczaje. Nawet jeśli wyrażamy tolerancję to myślę, że nie do końca jesteśmy świadomi czego przy muzułmanach raczej robić nie powinniśmy.
Nie ubierać się zbyt wyzywająco
(w przypadku kobiet)? Nie.
Nie patrzeć prosto w oczy, bo
odbiorą to jako zaproszenie do zbyt bezpośredniego kontaktu (też w przypadku
kobiet)? Nie.
Nie jeść lewą ręką? Nie
Nie mówić o nich źle, nie
generalizować i broń Boże nie obrażać uczuć religijnych. Też nie.
Nie mam na myśli żadnej z wyżej
wymienionych rzeczy. Chodzi o coś zupełnie innego i bardziej nam bliższego.
Już samo słowo „muzułmanie” w
tytule sugeruje, że będzie ostro i kontrowersyjnie. Tak, będę tutaj pisać o
hejcie ale jak się okaże – skierowanym w zupełnie inną stronę.
Jest jeszcze coś innego na ten
hejt bardziej narażone. Coś co jest wiele lepiej nam znane, gdyż sami na tym
wyrośliśmy. Ja na przekór poprawności politycznej nie zamierzam milczeć,
twierdzić, że to nic takiego i że tego problemu nie widać,
Na początek opowiem Wam anegdotkę
z mojego życia jeszcze z czasów Erasmusa w Hiszpanii. Jako, że byłam studentką,
poznawałam hiszpańską kulturę oraz muzykę przy jakiej bawi się tutejsza
młodzież.