wtorek, 26 lipca 2016

Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Jak wiecie, byłam w Casablance po 5 letniej przerwie. Dlaczego nieturystyczna Casablanca? Bo mam dobry dojazd, tu mieszkają moi najbliźsi i mam gdzie się zatrzymać. Już wcześniej poznałam 7 twarzy tego wielkiego dynamicznego miasta. Miałam tu do zrealizowania parę planów, zakupowych, osobistych i blogowych. Podsumuję co z nich wyszło. Byłam też bardzo ciekawa, czy coś się  w tym mieście przez ostatnie lata zmieniło.

Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Otórz i tak i nie. Jest parę nowych obiektów co się pobudowały. Powstało parę inwestycji, do których dojdziemy. Ale są też takie miejsca gdzie czas się zatrzymał i tak prędko się nie zmieni.

Taka na pewno jest dzielnica Ein Sebaa (Oko Lwa), w której nocowałam. Niby spokojniejsza niż niektóre w centrum i niż stara medyna, ale taki sam hałas robiony przez motorynki. Taki sam brud, bałagan. Niektóre kupy śmieci i gruzowiska przez 5 lat nie zostały uprzątnięte. 

Może jak plastikowe torebki, które od lipca 2016 Maroko zbanowało ustawą całkowicie znikną to będzie większa czystość. Ale tak czy siak ludzie pewnie będą wyrzucać inne śmieci, najczęściej organiczne.

Maroko zniosło plastikowe torebki od lipca 2016

Wciąż widzę te same kawiarnie w których siedzą starsi faceci. Głównie wieczorami. W Ramadan nie mają dużo opcji za dnia. 

Mieszkańcy Ein Sebaa z klasy średniej wciąż chowający się za murami ich domów. Strefa slumsów poszerza się coraz bardziej i wchodzi w tą dzielnicę. Jest parę nowych sklepów. Parę pozamykanych. Wiele z nich ma się dobrze i się nie zmienia.

Wciąż ta sama piekarnia z dużym wyborem chleba, pod którą klienci, kobiety, mężczyźni, rodzice z dziećmi, parkują na środku ulicy i do której są zawsze długie kolejki. Zwłaszcza po południu w Ramadan. Przedsiębiorcza młodzież jest tak samo aktywna. Ci sami uliczni sprzedawcy stawiający pod domami budki w tych samych miejscach gdzie wyciskają sok ze świeżych owoców.


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Ein Sebaa to wciąż "wiesio-miasto". Codziennie o świcie słychać pianie koguta. Więc nim wyjrzę przez okno lub pójdę się przeciągnąć na dach zastanawiam się gdzie jestem.

Cały czas mijają nas handlarze i rolnicy, których osioł czy koń to największy dobytek. Krążą pomiędzy autami. Rozwożą na wozach z dech owoce. Głównie opuncje i arbuzy. Utrzymują się z tego przez całe życie, więc na pozór nic się nie zmienili. 


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Obserwowałam pewnego sprzedawcę arbuzów. Często przejeżdżaliśmy obok niego. Codziennie o tej samej porze ucinał sobie drzemkę na wolnym powietrzu w cieniu tego samego drzewa. A jego koń zaprzężony w wóz pewnie też. Był Ramadan a on ciężko pracuje. Musiał zrobić sobie przerwę i znaleźć spokojny zakątek. A było to pod murami więzienia gdzieś na jego tyłach, gdzie mniej ludzi chodziło na spacer. 

Ale już wogóle od 2006 widzę tego samego pana. To żebrak mający tylko osła, który z biegiem lat jest coraz starszy. Kilka razy w tygodniu podjeżdża pod nasz dom i staje swoim wozem obok kontenera na śmieci. Szuka w nim czy coś się przyda i zabiera na wózek zrobiony z patyków i worków. Szkapa, jego wierny towarzysz stoi spokojnie ze spuszczoną głową ledwo się trzyma na nogach. Właściciel musi i ją wyżywić z tego co znajdzie na ulicy. Może ma na utrzymaniu jeszcze dzieci.


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Jest mi go bardzo szkoda, ale też go podziwiam. Ma swój plan objazdu po okolicznych śmietnikach. Widać, że jest bardzo pracowity, systematyczny tak jak pan od arbuzów, skoro robi to regularnie. Niby cechy bardzo cenione, w których nie każdy jest w stanie wytrwać i potrzebuje do tego kopa w postaci motywacyjnego bełkotu naszej zachodniej kultury. Ponoć gwarantujące każdemu sukces po wielu latach. 

Ale co z tego skoro Casablanca, w której nierówności rosną nie da mu innych szans. Jest więc gdzie jest. W jego życiu nic się nie zmienia.

Raz wychodząc z domu znów trafilam na niego. Osioł czekając ocierał pysk o bagażnik naszego samochodu, bo stał tuż obok. Zrobiłam mały gest. Odważyłam się pogłaskać osiołka po głowie, mimo że był brudny. Właściciel podniósł głowę znad śmietnika i uśmiechnął się do mnie jakby chciał pokazać dumę ze swego osła. Odpowiedziałam mu tym samym i powiedziałam "Salam". Nie ważne kim jest dany człowiek i z czego się utrzymuje. Należy mu się szacunek. Ponoć ci co mają najmniej są w stanie dać najwięcej i żyją chwilą obecną. 


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Ramadan jest po to, by każdy kto nie zaznaje głodu przez miesiąc poczuł się jak on. Tylko co z tego, skoro i tak każdego wieczora mamy pod nosem żarcie, o którym taki żebrak i biedne dzieci w Afryce mogą tylko pomarzyć. - rzekł mi poufnie Marokańczyk, który specjalnie nie chce pościć a robi to pod presją społeczną.

Rozmawiałam z Marokanką, która potwierdziła pewne moje przekonanie  o Casablance. To wielkie miasto, w którym nie wszystko co potrzebujesz masz pod domem. Albo nie lubisz swojej dzielnicy, bo jest brudna i niebezpieczna. To czego szukasz masz w centrum. Musisz dojeżdżać samochodem a dojaz trwa dłużej niż planowany pobyt na miejscu. Na dodatek w stresie, bo musisz przebijać się przez chaotyczny ruch drogowy uważając, by nie spotkać się z tirem zjeżdżającym z portu. Nie ma mowy o spokojnym spacerze. Taką mentalność mają Marokany z klasy średniej. Byle szybko coś załatwić i czmychnąć do samochodu. 


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Ona pochodzi z Kenitry. A to małe, nadmorskie miasto, gdzie spokojnie na pieszo przejdziesz z jednego końca na drugi nie tracąc czasu. Bardzo mi je polecała i wiem, że kiedyś musze się z tej Casablanki wyrwać. Wiem, że wielu turystów co odwiedziło Maroko była w Kenitrze, więc pewnie wie jaka jest.

A co się zmieniło w centrum Casablanki? W końcu zobaczyłam największą inwestycję tego miasta - tramwaj miejski. Wprawdzie nim nie jechałam, bo poruszaliśmy się tylko samochodem. Ale myślę, że wielu ludziom ułatwi codzienną komunikację. Jak narazie chuligani go nie zdewastowali. Jednak nie dociera on do przedmieść a jeździ tylko najważniejszymi ulicami w centrum. Jest tylko jedna linia. Gdyby ktoś z Was znalazł się w Casablance i chciał z niego skorzystać, podaję stronę na której są połączenia. 
http://www.casatramway.ma/ 
Jest chyba tylko po arabsku i francusku. Ale może zrozumiecie wzrokowo.

Zauważyłam zmianę u Petit Taxi. Większość starych czerwonych taksówek Peugeot zostało wymienionych na lepszy model. Powiedziano mi, że to nowy przepis, mówiący że pojazd nie powinien przekraczać określonego wieku o ile pamiętam to maksymalnie do 15 lat.


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata. Petit Taxi
Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Byłam bardzo ciekawa czy budowa portu jachtowego, apartamentów i centrów handlowych Casablanca Marina została ukończona. Okazuje się, że jeszcze nie. Stoją tylko puste budynki a dojście do morza wciąż nieczynne. Może w przeciągu kolejnych 5 lat skończą.

Za to działa już nowy dworzec kolejowy, bardzo nowoczesny i czysty. Blisko ważnych obiektów Casablanki - portu rybackiego i starej medyny i dzielnic handlowych. W przyszłości też Casablanca Marina.

Z centrów handlowych zamiast Morocco Mall polecono mi AnfaPlace. Także coś nowego w Casablance. Raczej nie polecono lecz zaciągnięto, bo ja tam wolę oglądać stare medyny i prawdziwe marokańskie dzielnice niż to co jest kopią zachodu. Ale dlaczego lepsze niż Morocco Mall? Ponieważ z niego jest wyjście nad sam ocean. 


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Jest czysto i wszystko zadbane. Równe chodniki, fontanny i palmy. Obok nowoczesne apartamenty, w których chciałoby się mieszkać. Za ramadanowego dnia jest tam bardzo mało ludzi, co ucieszyło mojego O. który jest chyba marokofobem i socjopatą :D Staram się go z tego wyrwać na ile mogę.


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Zakupy w związku z powiększeniem rodziny zrealizowane. O tym, że robimy je w Maroku zadecydowała cena oraz to, że większość dostaniemy w prezencie i nie wydany ani centa. Oczywiście wszystko nowe. Marokany nie lubią rzeczy używanych. A to też przez mentalność Marokanek, które na tak ważną zmianę w życiu chcą rodzinie dać, dać i dać wszystko nawet na siłę. Nawet jak uznam, że już mi wystarczy. Cóż. Dają, więc trzeba brać i nie marudzić. Tylko ciekawę gdzie ja to wszystko zmieszczę. 

Modny minimalizm? Przy nich możesz zapomnieć!

Inna Marokanka bardzo się mi zdziwiła. Po raz pierwszy słyszy, że ktoś jedzie po zakupy do Maroka. Bo przecież u nich jest odwrotnie - jeździ się na zakupy do Europy za ceną i jakością.

Dla mnie jakość w Maroku i tak jest podobna. Jak każdy kraj muzułmański, o niż demograficzny martwić się nie musi. Dlatego fajnych rzeczy dla dzieci jest na rynku więcej niż dla dorosłych. Dorośli bardziej stroją swoje dzieci niż siebie samych. 


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Planowałam jeszcze raz zobaczyć od środka wnętrza meczetu Hassana II. Ciekawe czy on też się zmienił. Jednak się nie wyrobiliśmy. Znajomy powiedział, że wizyty turystyczne cały czas się odbywają. Podobno można nawet za dodatkową opłatą wejść na 200-metrowy minaret. Jeśli będziecie planować zwiedzanie upewnijcie się. Bo na pewno warto. Tam to musi być winda.

Zamiast na wstępy do zabytków wolałam wydać na nowe okulary. Normalne i przeciwsłoneczne korekcyjne. Były mi potrzebne. Najpierw wizyta u okulisty dla całej rodziny. Potem w zakładzie optycznym i realizacja zamówienia. Pani optyczka - kobieta w chustce bardzo profesjonalnie podeszła do niego i ogólnie do obsługi klienta. Do tego w każdym sklepie, zakładzie rozmawia się ze sprzedawcą jak ze znajomym. Zarówno z kobietą jak i facetem. Najważniejszy jest uśmiech. Kto powiedział, że muzułmanki w chustce są zamknięte, unikają kontaktów i rozwoju zawodowego?


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Za to ogromna zmiana w Casablance była na poziomie lokalnym, bardzo ważna dla pewnej rodziny. Pisałam o odrestaurowaniu pewnego meczetu, w którym byłam. 

Ponieważ jest to wpis o zmianach odgrzebałam stare zdjęcie meczetu. Jak wyglądał wcześniej i porównałam z tym jaki jest teraz.


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

W Casablance byłam tylko 2 tygodnie więc dla większości blogowych wpisów zaplanowałam publikację po powrocie do Hiszpanii, mając zebrane materiały.

Przekonałam się, że jednak najefektywniej działam na ostatnią chwilę. ;) Udało mi się zrobić sesję zdjęciową do wpisu o tym jak ubieram się latem w Maroku

Miejsce sesji - marokański dach. Było to dzień przed wyjazdem i miałam aż 10 zestawów ubrań na sobie do obfotografowania.

Moment na zdjęcia z pozoru niewłaściwy, bo w pośpiechu okazał się idealny. Było to w trakcie pakowania. Więc łatwiej było mi wywalić z szafy wszystkie ciuchy, wkładać na siebie a potem do walizki niż potem od nowa układać je w szafie.

Sesję mogłam zrobić spokojnie, bo były wakacje. To dlatego, że obok jest szkoła o jedno piętro wyższa niż nasz dom. Do szkoły tej chodzą marokańskie dzieci wcale nie pochodzące z dobrych domów. Widząc co chwila przebierającą się blondynkę na sąsiednim dachu raczej nie skupią się na lekcji a przykleją się do okien. Pewnie w moją stronę poleciałyby gwizdy i cmokania a nawet jakieś przedmioty.


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Już w następnym wpisie zobaczycie zdjęcia...

Do Casablanki przylecieliśmy samolotem a wyjechaliśmy samochodem. Oczywiście obładowanym zakupami. Czekała nas ponownie przeprawa Tanger - Algeciras ale też jazda piekielną autostradą w okolicach Rabatu.

Na szczęście było wcześnie rano. Słońce wschodziło. Szaleni kierowcy spali po nocnym ramadanowym posiłku. Dowiedziałam się też o kolejnej zmianie. Wybudowano nową obwodnicę. Na rzece Wadi Burakrak koło Rabatu stanął nowoczesny most. Wcześniej go tu nie było.


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

Jednak mimo tego całego bałaganu, skrajności i specyficznej kultury bardzo lubię Maroko i Casablankę. W przeszłości trochę psioczyłam na nie na blogu. Teraz zaczynam dostrzegać plusy. Gdy tam jestem to odrywam się od rutyny. Ludzie, których znam nawet jeśli konserwatywni to potrafią dla innych być otwarci. Są przyjaźni i gościnni. Chcą dawać. Jeśli oczekujesz dziecka, to jesteś dla nich święta. Mają poczucie humoru. Mimo Ramadanu potrafią się powstrzymać przed byciem nerwowym i nie zlinczują cię (jako Europejki) za to, że jesz w ich towarzystwie. Nawet jak Maroko nie jest idealne i może czasem wkurzyć to na pewno nie zrazi mnie do pewnych osób.


Znowu Casablanca. Jak się zmieniła przez ostatnie lata.

W marokańskich domach Casaoui jest więcej przestrzeni i więcej świeżego powietrza i przeciągu latem. Tego brakuje mi teraz w dusznej i bardziej gorącej Hiszpanii. Już tęsknię za Marokiem, dlatego dalej będę o nim pisać.

Dorkita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)