poniedziałek, 27 października 2014

Casablanca. Jaka jest i co musisz zobaczyć

Mogłoby się wydawać, że gdyby nie meczet Hassana II Casablanca nie miałaby osobowości czy poprostu punktu skupiającego uwagę. Szczerze, to miasto nie jest ani ładne, ani czyste, ani bezpieczne, ani z pozoru atrakcyjne turystycznie. To raczej nadmorski kurort. Jest ono pierwszym miastem Maroka, do którego trafiłam i w którym przebywałam najdłużej więc praktycznie mogę coś o nim napisać. A ma ono również swoją historię.


Tak samo z okolicami Casablanki. Jak na Maroko spodziewałam się gór, piaszczystych pustyni, wielbłądów. A tutaj teren równinny płaski jak w Polsce, zielone pola uprawne, gdzieniegdzie trochę lasów a roślinności śródziemnomorskiej to więcej widziałam w Hiszpanii. Zrozumiałam, że trzeba pojechać bardziej na południe by zobaczyć to czego oczekiwałam.

Jeśli chodzi o klimat to sąsiedztwo Atlantyku powoduje, że jest on dość wilgotny sprzyjający rolnictwu, a od morza niesie się mżawka przesiąknięta zapachem ryb. A mieszające się z tym zanieczyszczenie 4-milionowego miasta czyni powietrze dość ciężkim. Latem kiedy po uplanym dniu weźmiesz odświeżający prysznic to po kilku minutach znów Ci gorąco i parno. A jesienią czy zimą często pada gęsty deszcz.

Tereny te przed przybyciem Arabów w XII w. zasiedlali Berberowie. Następnie osiedlili się tu portugalscy żołnierze tworząc kolonie oraz miejsce wymiany handlowej z Anglią. Lecz wynieśli się po 1755r. kiedy to nastąpiło trzęsienie ziemi. Obszar ponownie zasiedlono i ufortyfikowano lecz pozostała tylko niewielka wioska w obrębie murów dzisiejszej starej medyny. Jednak rozwijała się tu uprawa zboża i produkcja wełny, przez co rejon te wzbudzał zainteresowanie kupców europejskich. W 1912 roku przybyli tutaj Francuzi i utworzyli swój protektorat. Za jego czasu miasto zaczęło się gwałtownie rozwijać. Powstały budnki w stylu Art Deco łączące elementy mauretańskie, aleje, parki, bulwary, fontanny a także autostrady.

Z arabskiego nazwa miasta znaczy „Dar-Bayda” czyli „Biały Dom” a Casablanca wymyślili Hiszpanie. Przez mieszkańców zwana jest popularnie „Casa”. Obecnie jest największym miastem Maroka i całego Maghrebu, ośrodkiem kulturalnym i przemysłowym oraz portowym. Cały czas się rozwija i powstają w nim nowe inwestycje m.in. rozbudowa portu, dróg, centrów handlowych, linii tramwajowych oraz stadionów. Ma też dwa oczywiście ostro rywalizujące ze sobą kluby piłkarskie Wydad i Raja.

Z pewnością Marrakesh czy Fez są bardziej odwiedzane. Jest tu niewiele dostosowanej do turystów cepelii, piękne zadbane miejsca typowo arabskiej kultury są wysepkami na morzu białych brudnych budynków i chaosu ulicznego. Miejscowa niewykształcona ludność od zawsze przybywała do Casablanki z terenów wiejskich w poszukiwaniu lepszego życia, sławy i pieniędzy. W ostateczności trafiła do slumsów które zajmują większość miasta.

Jednak Casablanca ma w sobie coś co pewne gusta może zainteresować. Po pierwsze uświadomisz sobie, że świat arabski nie musi oznaczać pozasłanianych kobiet i konserwatywnych islamistycznych zasad. Marokanki w różnym wieku chodzące po galeriach handlowych w poszukiwaniu najnowszych trendów mody, wychodzące ze znajomymi do kawiarni oraz paradujące w normalnych strojach kąpielowych w nadmorskich klubach plażowych to tutaj całkiem normalny widok. A jeśli są wykształcone to mogą mieć całkiem niezłą pracę w międzynarodowych firmach, dzięki której jeżdżą całkiem przyzwoitymi autami. Jednak ma to miejsce tylko w zeuropeizowanych dzielnicach.


Bo po drugie - w biedniejszych rejonach, w blokowiskach a tym bardziej slumsach zaczyna wchodzic lokalna tradycja. Ale wcale nie ta reprezentowana przez islam, który na przestrzeni wieków słynął z rozwoju nauki, sztuki, astronomii, medycyny i literatury. Lecz ta reprezentowana przez ludzi gorzej wykształconych. Ci z tzw. „wyższych klas” czy ostrożni turyści mogą przez te tereny przedostać się tylko samochodem, rzadko na pieszo. W tych miejscach kobiety mimo, że mają odwagę wychodzić same na ulice to już nie ubierają się tak swobodnie. I nie jest to jakiś nakaz odgórny tylko wina mężczyzn, którzy nie potrafią albo nie chcą się opanować. Siedzą w swoich „męskich kawiarniach” lub na ziemi podparci o mury i obleśnie cmokają na wszystko co przechodzi im koło nosa. Choć wiele kobiet przystosowało się i nauczyło się radzić sobie z zaczepkami a najlepiej unikać ich. 


Handluje się tu wszystkim co się da i wszędzie. Nie tylko w sklepach ale i w garażach, na ulicach, na obwoźnych straganach. Obok samochodów jeżdżą powozy ciągnięte przez osły. Urzędy miejskie, komisariaty policji są ulokowane  w jakiś budach, zwykłych domach czy mieszkaniach. Na sąsiednich łąkach wypasa się owce i kozy, uprawia się pola. Do miasta wkracza wieś. Praktykowanie islamu? Raczej tak.  Choć podobno niektórzy mogą nielegalnie sięgać po alkohol i prowadzić auto pod jego wpływem. Za kulisami tego wszystkiego znajduje się złodziejstwo, piractwo, handel naroktykami, korupcja a nawet prostytucja. Ludzie ze slumsów często przychodzą do tych w miarę przyzwoitych dzielnic do pracy, na zakupy lub dla rozrywki, zaczynając je jakby przejmować je swoją mentalnością.



Poruszanie sie po mieście nie należy do łatwych. Najlepiej to jest własnym samochodem. Albo taksówkami, którymi są czerwone „petit taxi” starej marki Peugeot lub białe stare Mercedesy 200 przyjmujące tylu pasażerów ile się zmieści. Autobusy nie są wygodne i bezpieczne bo są zapchane, brudne oraz jeździ nimi tzw. „dzicz”. Jednak dostarczają niezłych atrakcji, bo raz widziałam jak pasażerowie stali na zderzaku i trzymali się tyłu a inny gość jechał na dachu. Niedawno otwarto linię tramwajową ale już przewidują, że miejscowi wcześniej czy później ją zdewastują. Aby nie utkwić w korkach Marokańczycy mkną na motorynkach po kilka osób, wożąc ze sobą całe swoje rodziny a także owce i kozy.

Jednak jak już się trafi do Casablanki, tak turystycznie, to co musisz zobaczyć? 

Meczet Hassana II


Największy meczet w Afryce z minaretem o wysokosci 210m. Połączenie tradycji z nowoczesnymi technologiami w architekturze by wierni mogli oglądać ocean i nieboskłon. Budowa rozpoczęta z inicjatywy poprzedniego króla Hassana II. Zaprojektowany przez francuskiego architekta Michela Pinseau. Wzniesiony na sztucznym nasypie na palach na wybrzeżu Atlantyku. Ukończony w 1993 r. Może pomieścić we wnętrzu 25 tys. muzułmanów a na dziedzińcu ponad 80 tys. Kobiety i mężczyźni w islamie modlą się oddzielnie. W meczecie rozwiązano to tak, że ma on osobne wejścia i specjalne sale modlitw. Mężczyźni modlą się na dole a kobiety na dwóch podwieszanych balkonach. Z tradycji wynikają jego typowo arabskie zdobienia, łuki i żyrandole a z technologii rozsuwany dach oraz zielona wiązka światła, która nocą wskazuje kierunek Mekka widoczna z dalszych dzielnic Casablanki. To jedyny meczet w Maroku, do którego mogą wejść nie-muzulmanie oczywiście za bilet wstępu, na konkretne godziny zwiedzania, w nie wyzywającym ubraniu i na bosaka. Jest możliwość wyboru przewodnika w dowolnym języku. Wizyta ma swój ściśle określony czas i z tego co pamiętam trwała 45 minut. Szkoda, że nie ma możliwości wejścia na minaret, bo widok na panoramę Casablanki i Atlantyk musi być bezecenny.

Stara Medyna


Otoczona jest murem a prowadzi do niej brama pod wieżą zegarową od strony. Za nią znajdują się budynki zachowane sprzed lat oraz liczne sklepy i kramy. To miejsce na zakupy gdzie można nabyć po wynegocjowaniu dobrych cen rzemiosło, lampy, wyroby ceramiczne, skórzane, przyprawy, kosmetyki. W skład murów medyny od strony portu wchodzi twierdza zwana La Squala, którą otaczają działa, w której obecnie jest piękna restauracja. Zlokalizowana blisko największych hoteli, meczetu Hassana II i portu.

Dzielnica Houbouss


To też medyna Casablanki tyle, że dużo ładniejsza, bardziej harmonijna, kolorowa i lepiej rozplanowana. Całkiem reprezentacyjna jak na brudną Casablankę. Zdecydowanie bardziej polecam. Marokańskie sklepy znajdują się w rzędach pod filarami i tradycyjnie zdobionymi lukami. Została ona zbudowana przez Francuzów w 1930 r. jako rozwiązanie problemu braku mieszkań. W Houbouss zamieszkali głównie ludzie pochodzący z Fezu, przez co dzielnica jest połączeniem tradycyjnej marokańskiej architektury z francuskimi ideami. Handluje się tu tradycyjnym  rzemiosłem, ubraniami, wyposażeniem wnętrz czy dywanami. Niedaleko znajduje się kilka zadbanych meczetów oraz pałac królewski.

Corniche


Wielokilometrowa promenada nadmorska niedawno odnowiona oraz plaża Ain Diab. Miejsce na spracer wzdłuż oceanu, zatłoczone, hałaśliwe, pełne świateł i kolorów. Raczej w stylu zachodnim. Tutaj spotykają się ludzie lubiący modę i rozrywkę. Liczne hotele, restauracje, fast-foody, lunaparki, kluby i dystkoteki. Można tu spotkać osoby w markowych ciuchach i drogich samochodach ale także tych którzy przyprowadzili tu swoje osły czy kuce jako atrakcja dla dzieci by mogły sobie na nich pojeździć. Całe nadbrzeże zajęte jest przez prywatne plaże połączone z klubmi, barami i basenami gdzie za wstęp trzeba płacić. Tutaj tętni nocne życie do białego rana. Dobrze jest przyjść letniego wieczoru aby ochłodzić się przyjemną morską bryzą. Jeśli zrobić spacer, bieganie czy jazdę na rolkach lub rowerze niczym w Californii to czeka wielki slalom pomiędzy tłumami. Pamiętam kiedy to raz w południe było zuplełnie pusto. Oczywiście był to Ramadan. Jak na Maroko przystało tu także musi być zderzenie dwóch światów. Kilka metrów od promenady znajduje się niewielka sklaista wyspa, na której są tradycyjne stare wiejskie zabudowania. Jest zamieszkana. Można się na nią dostać tylko łodzią lub na pieszo w czasie odpływu. Ponoć jest ona miejscem uprawiania szarlatanerii czy czarnej magii w którą wiele Marokanek wciąż wierzy.

Port rybacki


Większość portów Casablanki to zagrodzone tereny przemysłowe gdzie ma miejsce załadunek i wyładunek kontenerów. Jedyny publiczny dostęp do morza to wejście do portu rybackiego. Tutaj kutry wracają z połowów. Rybacy porządkują swoje sieci oraz handlują tym co złowili. Niesamowity wybór wielu większych i mniejszych gatunków świeżych ryb prosto z kutra. Zapach dla tego miejsca typowy i wiadomo jaki.

Morocco Mall


Skoro mamy największy meczet w Afryce to postawmy też inny jednoczący nas wszystkich obiekt - najwiekszą galerię handlową. I oto mamy czynne od 2011r. ogromne komercyjne centrum kultury rozrywki dla całej rodziny z siecią sklepów największych marek takich jak Prada, Luis Vuitton, Gucci oraz tradycyjnych souków. Wielka, długa budowla o proporcjach Titanica znajdująca się przy promenadzie Corniche. Rocznie odwiedza ją 14 mln ludzi. Największą atrakcją są chyba tańczące fontanny oraz wielkie akwarium w środku budynku. Mieszkańcy Casablanki z niecierpliwościa czekali na wielkie otwarcie tego giganta, które było poprzedzane imponującymi wizualizacjami 3D. Jeśli mowa o tym jak i gdzie najchętniej spędzają weekendy to właśnie tutaj.

Odwiedzając wspomniane miejsca a także przyglądając się nieturystycznym dzielnicom można odkryć jak wiele kontrastów ma Casablanca. Tutaj kultura arabska zderza się z zachodnią. Do świata luksusów przylega brzydota, skrajna nędza i zacofanie. Tutaj mamy otwartych ludzi kontra konserwatywnych oraz takich chcących się popisać. Będąc w Casablance mogłam wybrać się na zakupy w poszukiwaniu oryginalnych ciuchów, poopalać się nad basenem, wypić drinka w dyskotece. Ale też zaliczyć syuacje takie jak nieporozumienia na tle językowo-kulturowym, próby kradzieży i zaczepek po odłączeniu się od grupy a nawet wypadek samochodowy, które poznani miejscowi podsumowali kierując do mnie proste słowa: „Welcome to Morocco”.



Tu toczy się takie prawdziwe życie. W wielu dzielnicach miasta trafienie na jakiegoś turystę jest rzadkością głównie przez niedostępność tych miejsc dla niego czy to, że bywają niebezpieczne. Dlatego różne obyczaje odbywające się na tych ulicach i w tych domach (niekoniecznie w tych ze slumsów ale też u klasy średniej) nie są pokazowe jak w medinach turystycznych miast. Dlatego mi mówiono, że takie prawdziwe miejskie Maroko z jasnymi jak i ciemnymi jest tutaj. Gdzie to już nie CasaBlanca tylko CasaNegra.


Zdjęcia: Dorkita (oprócz Morocco Mall - niestety nie posiadam helikoptera :D)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)