piątek, 31 marca 2017

Jeśli liczysz tylko na naturę to życzę powodzenia

Jak wiesz na czasie jest teraz powrót do natury. Dlatego myślałam sobie, że ci Marokańczycy to mają dobrze. Posiadają dostęp do tylu naturalnych i zdrowych roślin, ziół, olei. Prosto ze źródła. Sami je produkują, eksportują, sprzedają turystom, więc pewnie stosują na codzień i dzięki nim są zdrowi i szczęśliwi. Miałam taką nadzieję a jednak bardzo mnie czymś zaskoczyli. Przyglądając się z bliska pewnej marokańskiej rodzinie stwierdziłam, że wcale nie korzystają tak obficie z tych swoich skarbów natury. 

Jeśli liczysz tylko na naturę to życzę powodzenia

Ciekawa jestem czy ten tekst włoży kij w mrowisko wobec obecnego trendu. Czy czasem nie dostanę po głowie, że niby jakieś pierdoły wypisuję. Wkurzę co po niektórych promujących zdrowy styl życia. Bo przecież wszystko, dosłownie wszystko czego nam potrzeba jest w naturze. 

A może zastosujesz olejek arganowy? - proponuję Marokance kiedy trzeba czymś posmarować odparzoną pupcię niemowlęcia. Przecież pomaga na wszystkie poparzenia czy zapalenia skóry. Ma tyle witaminy E i wiele cennych składników. Jest naturalny i na pewno nie zaszkodzi. Ona na to, że... nie chce ryzykować, bo nie wie jak zadziała. Sięga po maść, którą lekarz polecił i na jej opakowaniu jest dokładnie opisane przeznaczenie, co znaczy, że jest dobra. Woli sprawdzone rozwiązania, bo przecież chodzi o to aby pomogło.

W podobnych sytuacjach wielu Marokańczyków pierwsze co to leci po radę nie na blogi na których pisze o naturalnych metodach ale do lekarza a potem do apteki niekoniecznie tylko na receptę. Szuflady i młodych i starszych ledwo co pomieszczą niezliczoną ilość kartonów z lekami. A miejscem gdzie najchętniej kupują kosmetyki czy środki czystości to supermarket lub drogeria z chemią. 

Farmacja jest jednym z najczęściej wybieranych kierunków studiów wśród Marokańczyków. 

U mnie w Granadzie chyba co drugi student / studentka z Maroka gdy zapytam się co studiuje to odpowiada, że właśnie to. A jakie plany po studiach? Powrót do kraju. Praca w aptece lub założenie własnej albo handel lekami.

Farmaceuta to w Maroku zawód z perspektywami pozwalający w miarę godnie żyć. Marokańczycy tym się kierują wybierając karierę. Zdobycie go to szansa na dobre pieniądze by wyrwać się z trzeciego świata na którego problemy ze zdrowiem pozostaje... tylko natura.

Ojciec mojego męża był farmaceutą a w ślady poszedł jego drugi syn. Brat męża sprzedaje zarówno leki i suplementy syntetyczne jak i preparaty naturalne i czyste olejki. Jednak większy nacisk w swym biznesie kładzie na to pierwsze. Bo lepiej się sprzedaje na miejscu. To co naturalne wysyła najczęściej na zamówienia... z Europy. 

Bo my Europejczycy najbardziej pragniemy powrotu do natury. Jesteśmy chyba głównymi klientami bazarów z marokańskimi naturalnymi specyfikami. Sami je sprowadzamy dla siebie bo chcemy wierzyć, że nam pomogą. Przecież powstaje tyle książek, blogów, porad o naturalnych sposobach na wszystko. A chemia to samo zło co niszczy nasze ciała i umysły i opiera się na teoriach spiskowych.

Skoro Marokańczycy są tak blisko natury to czego z niej tak mało korzystają? Nie mogłam tego zrozumieć. Oni z tą chemią przesadzają. Aż w końcu zapytałam pewną osobę. 

Ona odpowiedziała mi, że:

woli chemię ponieważ naturalne środki są... mało skuteczne.

Cóż. Odpowiedź w stylu "zaorane!"

Jednak zaczęłam się zastanawiać przywołując w pamięci przykłady ze swego życia. Czy też w ostateczności lepiej nam wybrać to co najskuteczniejsze?

Kilka lat temu w pewnym poradniku z cyklu o tym jak być szczęśliwszym przeczytałam o sposobach na eliminację chemicznych środków czystości z gospodarstwa domowego i zastąpienia ich naturalnymi. Była tam cała lista co czym można zastąpić lub jaką miksturę i z czego przyrządzić. Rzekomo ma być taniej. A nasz ekologiczny dom będzie lśnił czystością.

Proszek do prania można zastąpić orzechami piorącymi które są bakteriobójcze. Te same można użyć kilka razy przez co wychodzi taniej. No to bach! Olśnienie! Ruszyłam na poszukiwanie orzechów. Kupiłam je i od tej pory wszystko prałam w orzechach dodając olejku eterycznego by pranie pachniało.

Byłam tymi orzechami tak oczarowana, że po każdym praniu wciąż nie zauważałam tego co dawno widzieli domownicy. Oni byli sceptyczni do mojej orzechowej fascynacji. Po fakcie przyznałam, że słusznie.

Pranie wprawdzie pachniało od tych olejków. Ale wyglądało tak jakbym je tylko przepłukałam wodą. Plamy wogóle nie znikały. Białe ciuchy stawały się coraz bardziej żółte. A zamiast dotyku świeżości czułam nawet tłuszcz. Ja wciąż wierzyłam, że to pranie jest czyste, bo natura pomoże na wszystko i że piorąc orzechami jestem szczęśliwsza.

Aż w końcu ocknęłam się. Jak długo można okłamywać samą siebie. Przecież te orzechy wogóle nie czyściły. Taka była prawda. Odpuściłam je sobie i powróciłam do chemicznego proszku. Pranie znów było śnieżnobiałe.

Proszku używam do dziś i jestem bardzo zadowolona. Orzechy czy inne dary natury nie wypiorą mi ciuchów tak skutecznie jak on.

W poradniku było też o zastępowaniu wszystkiego octem. Też tego próbowałam do szorowania podłóg, kuchenki, blatów w kuchni. Tłuszcz nie schodził tak dobrze jak po chemicznych środkach. Na dodatek w całym domu śmierdziało. 

No dobra. Ocet okazał się skuteczny przy czyszczeniu kamienia w czajniku elektrycznym. Ale tylko tutaj i w tym przypadku go stosuję. Do całej reszty walki z brudem już wybieram chemię.

Podobnie z przeziębieniem. Mogę wcinać imbir z miodem i cytryną, bo to zdrowe i naturalne. Ale ostatecznie to tabletka zdusi chorobę w zarodku. 

Powiesz, że leki chemiczne mają skutki uboczne, rujnują wątrobę. Ale czy przewlekły stres też nie rujnuje naszego organizmu?

Ten stres, kiedy mam cierpieć przez 2 tygodnie, czekać aż to cholerne przeziębienie na skutek jakiś ziółek wypłynie ze mnie poprzez katar, przez który jestem zasmarkana, obłożona chusteczkami pełnymi glutów, pęka i krwawi mi skóra wokół dziurek w nosie, bolą zatoki a w ostateczności głowa. Nie mogę normalnie żyć i z tą męką robić wszystkie codziennie czynności. Zawalę wiele spraw i nie będę miała radości z robienia tego co lubię. 

Czy nie lepiej wziąć coś doraźnego co sprawi w moment, że będzie w mig po kłopocie? Będę mogła szczęśliwie wrócić do życia i być produktywna. 

Środki naturalne choć są zdrowe i jeśli wogóle działają, to mają pewną wadę - działają zbyt wolno. Często trzeba coś stosować przez rok a nawet dłużej by w końcu mieć efekt. To jest ok jeśli chcemy na dłuższą metę np. wzmacniać organizm. Ale są sytuacje gdy potrzeba efektu już. Mamy prawo go potrzebować.

Tymczasem radzi się byśmy byli cierpliwi i czekali. Nie ważne, że efektu wciąż nie ma i popadamy w stres. Bo mamy stosować to co naturalne, natura na wszystko ma sposób. Chcemy w to wierzyć więc brniemy na próżno wyczekując działania. Tak jak ja z tymi orzechami piorącymi.

Jeśli liczysz tylko na naturę to życzę powodzenia

Poza tym nie wszystko co naturalne oznacza dobre i zdrowe. Nawet jak jest jadalne i wygląda na wartościowe. 

Często radzi się aby w pewnych sytuacjach nie jeść pewnych rzeczy, gdyż mogą nam zaszkodzić. Np. na laktancję nie polecano owoców cytrusowych. U mnie w tym przypadku potwierdziło się. Zawsze kiedy ulegałam pokusie to moje dziecko dostawało kolki. Przez to w ostatnie święta musiałam odmówić sobie ich "symbolu" - mandarynek.

To co naturalne przede wszystkim uczula. Choćby gluten. Gdy rozpoczęła się antyglutunowa inkwizycja myślałam, że to jakiś konserwant. A gdzie to!

To twór natury, kompozycja dwóch białek, na którą 1% populacji ma alergię i musi unikać. Choć ostatnio chyba wszyscy jakimś cudem się na niego pouczulali.

Irytowała mnie trochę ta walka z glutenem. Przez nią na blogach kulinarnych nie można już zaproponować żadnego normalnego przepisu, bez upewnienia się czy nie jest bezglutenowy.

Rozumiem jednak osoby naprawdę uczulone bo sama jestem alergiczką na inny cud natury - pyłki traw i drzew oliwnych w maju i w czerwcu a nawet dłużej.

Przez ten cały czas tylko smarczę i się duszę. Cierpieniu nie ma końca czy to na dworze, czy w sterylnym pomieszczeniu czy przy słonecznej pogodzie czy przy deszczu. Wszędzie tak samo i to mit, że jak deszczyk popada to będzie mi lepiej. Nie mam możliwości ucieczki przed alergenem. Jest nią tylko wyjazd czy zmiana klimatu... do czasu gdy w nowym miejscu organizm uczuli się na tamtejsze roślinki.

Gdybym miała zdecydować czy chcę żyć w smogu czy w nieskazitelnie czystym ale zapylonym powietrzu to zdecydowanie wybieram smog.

Próbowałam różnych metod. Odczulania, naturalnych suplementów, zmiany diety (ci co będą mi teraz doradzać wbijcie sobie, że TO NIE ALERGIA POKARMOWA). Wszystko okazało się picem na wodę i stratą kasy. To co najbardziej mi pomaga choć ulżyć skutki alergii to... zwykłe leki antyhistaminowe z apteki. Puki nic innego nie pomoże będę je brała, bo liczy się skuteczność.

Spotkałam się też z takimi opiniami, że jak cię boli głowa to nie bierz żadnego paracetamolu. Przeczekaj i zaparz sobie ziółko, powtarzaj pozytywne afirmacje (i dalej cierp), bo tak będzie lepiej. 

Mam to gdzieś!

Zniosę wszystko oprócz bólu głowy.

Gdy łep mnie napierdziela to biorę musującą tabletkę z Maroka Doliprane. Jeśli dodatkowo położę się spać to ból mija i znów odzyskuję radość życia.

Spotkałam się z zarzutem, że jest to faszerowanie się lekami. Od kiedy wzięcie czegoś raz na jakiś czas i tylko w sytuacjach wyjątkowych jest faszerowaniem?

Nie zamierzam cierpieć w myśl jakiś idei, mody czy nadziei, że coś mnie uratuje, tylko dlatego, bo jest naturalne. 

Mam wrażenie, że czasem tak robimy i boimy się do tego przyznać. Przecież idealna osoba powinna teraz żyć tylko zgodnie z naturą. Zewsząt jesteśmy do tego namawiani. 

Pora to pierdzielnąć tak jak pierdzielnęły to matki mające dość udawania idealnych i (słusznie) poszły na łatwiznę. One szczególnie stoją pomiędzy naturą a chemią. Karmienie piersią czy mlekiem modyfikowanym? Owszem, wiedzą, że pierś to najlepsze co mogą dać i chciałyby. Ale jeśli poznasz ich zwierzenia to przekonasz się, że z różnych powodów to wcale nie jest takie proste. Uzupełnienie o mm było jedynym wyjściem skoro najważniejsze jest by dziecko nie było głodne.

Więc jak widzicie, wszystko jest względne i nie mogę powiedzieć, że jedno jest lepsze od drugiego. W różnych sytuacjach pomaga różna rzecz i inaczej na każdą osobę działa. 

Owszem, spiskuje się, że środki chemiczne to koncerny farmaceutyczne robiące na tym wielki biznes i lekarze wypisujący receptę na to w zależności z kim mają podpisane umowy. Ale w sumie środki naturalne to też biznes a trend życia zgodnie z naturą to też strategia marketingowa. Niestety, żyjemy w takim systemie gdzie wszystko jest biznesem i wciskaniem. A Ty wybierasz co jest dla Ciebie najlepsze.

Aby wszystko było 100% naturalne trudno jest to teraz osiągnąć. Liczenie na samą naturę chyba byłoby zbyt ryzykowne.

Nie zapominajmy o tym, że środki chemiczne powstały przede wszystkim z postępu nauki i medycyny aby ułatwić nam życie i... uzupełnić niedobory natury.

W przeszłości ludzie zdani byli tylko na naturę. Korzystali z niej, bo nie było innego wyboru. Może i w czymś pomagała. Ale porównajcie sobie jaka była długość życia i higiena wtedy a dziś?

Jeszcze się okaże, że to nie dzięki naturze a chemii jesteśmy zdrowsi, szczęśliwsi i żyjemy dłużej.

Naukowcy cały czas pracują, aby jak najlepiej pogodzić naukę z chemią. Coraz bardziej czerpią z natury ale muszą ją w jakiś sposób uskutecznić. 

Bo przecież chemia to... związki co już istnieją w przyrodzie. Jedynie trzeba było odpowiednio je skomponować, odpowiednio nimi manipulować, aby działały. Np. zsyntetyzowanie kwasu foliowego, który jest niezbędny dla kobiet w ciąży.

Jeśli o mnie chodzi to jestem za używaniem i tego i tego w zależności od sytuacji. Nie neguję natury. Owszem, działa powoli. Dlatego świetnie sprawdza się w profilaktyce, w stosowaniu na dłuższą metę czyli zdrowe odżywianie, naturalne kosmetyki i suplementy.

Natomiast chemia przydaje się w sytuacjach kryzysowych, kiedy coś mi dolega a nic już nie pomaga i natychmiast trzeba usunąć problem. Jeśli sytuacja tego wymaga, to tak - stosuję chemię. Bo natura nie jest doskonała i czasem wymaga poprawiania. 

Jeśli chcesz, żyć zgodnie z naturą a jednak z różnych powodów zdarzają Ci się odstępstwa, albo chcesz odstąpić tylko Ci głupio - nie wiń się i nie miej wyrzutów sumienia. Czasem po prostu trzeba. 

Zwyczajnie wybieraj to co Ci najlepiej pomaga w danym momencie i czemu ufasz.

Miej odwagę iść na skróty jeśli widzisz, że to najlepsza droga.

Na każdego działa co innego. Nie wszędzie musi być tak samo. Jeżeli komuś rzeczywiście pomogły te same środki naturalne co u mnie i u tej Marokanki zawiodły to niech dalej stosuje.

Zamiast chwalić jedno i tępić drugie cieszmy się, że mamy postęp, a dzięki niemu - wybór pomiędzy naturą a chemią. Choć jedno i drugie to biznes ale wszystko jest dla ludzi.

PS. Tak wogóle ten tekst NIE JEST sponsorowany przez żadnego producenta leków (jeszcze mnie nie odkryli). Jest wynikiem własnych przemyśleń autorki. A Dolipran z Maroka na ból głowy kupujemy sobie sami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)