czwartek, 27 października 2016

Jaka znana osoba mnie inspiruje

Kim są znani ludzie? Autorytetami? Osobami niezwykłymi czy takimi jak my? Z pewnością uważanymi za ludzi sukcesu. Dającymi przykład, inspirującymi, kreującymi trendy i styl życia. Dlaczego są tak bardzo podziwiani i uważani za wzory? Bo podobno wybili się dzięki ciężkiej pracy i zaangażowaniu pokonując przeszkody co jest obecnie ideałem. Teraz doradzają innym jak zrobić to samo. Ty ponoć też możesz? Prawda? Co zawsze jest u nich typowe to, że taki człowiek wyznacza jakiś kierunek i cała reszta za nim podąża. Z czego on całkiem nieźle sobie żyje. Problem, że nawet jak każdy może to dlaczego do sławy dochodzą tylko jednostki?


Jaka znana osoba mnie inspiruje

Pytanie o to jaka znana osoba Cię inapiruje stało się już typowe. Spotkałam się z nim np. w formularzach aplikacyjnych o pracę, często nie mając pojęcia co odpowiedzieć. Jest parę osób które śledzę i podoba mi się co robią. To niekoniecznie osoby sławne ale takie w miarę rozpoznawalne.

A ponieważ nie jestem w stanie i nawet nie chcę śledzić wszystkich mediów, bo mam swoje życie to często nawet... nie wiem kto jest znany. Możesz mi podać jakieś nazwisko czy pokazać zdjęcie typa a ja zadziwię Cię pytaniem "Kto to jest?"

Ode mnie jako blogerki wymaga się wskazanie kierunku w jakim idę. Dobra jestem sobą, piszę o tym co lubię i co wiem. Ale trudno uciec od pytania na kim się wzoruję i kto mnie inspiruje. Co nie znaczy, że tą osobę kopiuję. Bo tego ani się nie da ani chce. Podanie swojej ulubionej znanej osoby ułatwia innym poznać jaki jest nasz kierunek czy misja naszego bloga. Z drugiej strony jest stwierdzenie typu postępuj jak osoba co doszła już tam gdzie Ty chcesz dojść

Na blogu wymieniałam już nazwiska osób, które mnie inspirują. Podawałam parę przy Liebster Blog Awards. Ale wartości się zmieniają i nie powiem, że absolutnie szaleję za tymi osobami, że są one dla mnie jakimś ideałem. Owszem, wzbudzają we mnie sympatię, robią fajne rzeczy. Ale to nie znaczy, że będę je śledzić z zapartym tchem by być takie jak one, żyć ich życiem zamiast moim a już wogóle kupować wszystko co oferują. 

Jeśli już miałabym podać znaną osobę która mnie inspiruje to jest to Beata Pawlikowska. Dlaczego ona?
Sposób w jaki prowadzę bloga przypomina mi to w czym Beata działa, to co wyraża w swoich książkach i audycjach. Tak jak ona piszę o podróżach, ciekawych miejscach, doświadczeniach ze spotkania z ludźmi z innej kultury i oraz o refleksjach życiowych. Beata skupiała się na Amazonii i Ameryce Płd. Ja piszę o Maroku. Choć moje podróże i wogóle nie mogą się równać z eskapadami Beaty. Ona ma sporo na koncie. Przede mną jeszcze wiele do zrobienia i zobaczenia. Chodzi o sposób pisania i budowania wizerunku. Obie lubimy fotografować, rysować, sporządzać notatki, chwytać swoje myśli i jesteśmy trochę szurnięte.

Jaka znana osoba mnie inspiruje
Beata Pawlikowska | Źródło: gazeta.pl
Dobrze pamiętam pierwszy wywiad z Beatą w jednym z popularnych kobiecych pism. Dowiedziałam się, że pochodzi ona z tego samego miasta co ja.    

Mówiła tam, że jako dziecko mieszkała w bloku na ostatnim piętrze z którego było widać morze. Od razu domyśliłam się która to dzielnica i prawdopodobnie który blok.

Często chodziła na wagary. Autobus jaki ją wiózł do szkoły przejeżdżał koło parku, w którym była biblioteka. Ona wysiadała i szła do działu fonoteki. Tam słuchała Beatelsów i pisała swoje opowiadania. Każdy z mojego miasta wie który to przystanek oraz dobrze zna tę bibliotekę w parku. Podczas studiów też bywała dla mnie azylem.

Beata zanim zaczęła podróżować do Amazonii, pisać książki i występować w radiu przyznaje się, że cierpiała na depresję. Czuła się nieakceptowana i odrzucona. Nie mogła się odnaleźć wśród ludzi zachodu. Nawet dostawała wstydu w windzie pełnej ludzi bojąc się odezwać. Nie cierpiała tego, że musi grać kogoś kim nie jest aby być zaakceptowana. 

Wśród Indian nie muszę nikogo udawać - to cytat Beaty Pawlikowskiej jaki zapadł mi w pamięć z tamtego wywiadu. 

Szczerze ja też przechodziłam podobny okres, bycia inną i nieśmiałą. Szukałam miejsc, ludzi i zajęć by poczuć się tam sobą i zupełnie na luzie się realizować. Nie było to łatwe i nie wszystko w co wchodziłam było tym właściwym. Możliwe, że do tej pory jestem osobą poszukującą. 

Tyle, że teraz staram się jak najmniej gonić za inspiracją i motywacją z zewnątrz lecz częściej rozmawiać z sobą i robić to co mam do zrobienia. Nawet być do pewnych rzeczy sceptyczna. Nie dlatego, że to pesymizm, narzekanie czy marazm lecz odkrycie, że to jest niekonieczne do pełni szczęścia. Kwestionowanie to ludzka rzecz. Może być całkiem fajną i rozwijającą drogą do niezależnego myślenia.

Kiedyś byłam bardziej podatna na podziwianie znanych ludzi i ich poradniki. Beata mnie inspirowała, bo pośród wszystkich plastikowych gwiazdek wydawała się być taka naturalna i pobna do mnie.

Inne gwiazdy zawsze wesołe, silne, pewne siebie. A ona jak zwykły człowiek taki jak ja walczyła z nieśmiałością, depresją i odrzuceniem. Twierdzi, że to wszystko pokonała. Dała dowód, że każdy z nas też może. W sumie jej podejście jest w miarę ok, bo nasze myśli też poniekąd wpływają na rzeczywistość.

Później przeczytałam parę jej książek. Tych z serii "W dżungli". W jednym z nich kolejna ludzka rzecz o której nie każdy głośno mówi. Beata przyznaje się, że została zgwałcona. Mi zawsze było ogromnie żal ofiar gwałtu. To musi być największa trauma i upokorzenie jakiego może doświadczyć kobieta. Po czymś takim już nigdy nie dojdzie do siebie i nie zacznie normalnie żyć. To takie smutne, że powinno się obcinać jaja gwałcicielom. 

Ale Beata z tego co pisze dochodzi do siebie, podnosi się i nie pozwala aby tamten dramat zniszczył jej życie. Mówi o tym spokojnie i normalnie. To też mi dużo uświadomiło, że sama przestałam się wstydzić swoich porażek i sytuacjach kiedy ktoś mnie skrzywdził, które miałam w innych sprawach. Też staram się normalnie, bez wstydu o tym mówić. Nie uważam, że przyznając się, jak to powie mi moja mama - "z góry siebie przekreślam." Tak, to mnie spotkało, ale żyję dalej.

Miałam już wcześniej pomysł na ten wpis i chciałam napisać w nim o Beacie. Przed realizacją poszła fala hejtu w stronę jej najnowszej książki o depresji. Ciekawskich odsyłam tutaj. Komentujący zarzucają, że Beata nie ma wogóle pojęcia o depresji. Że jest polską szamanką która sprzedaje jakąś fantazję niepotwierdzoną przez specjalistów. Mimo pozytywnych rzeczy jakie napisałam o Beacie po części zgadzam się z niektórymi wypowiedziami. Dlaczego?

Ludziom znudziła się rzygająca tęczą literatura motywacyjna. Według nich często jest oderwana od rzeczywistości i ciągle pisze o tym samym. Sama przekonałam się, że poradniki znanych ludzi od samego czytania nie zmienią Twojego życia. Są tylko środkiem doraźnym, by być na tymczasowym haju. Mówi już się o ćpaniu książek i uzależnianiu od nich. Dlatego od dawna ich nie czytam i nie potrzebuję. Wolę gromadzić oszczędności niż wielką bibliotekę.

Gdy Beata zaczynała wychodzić z depresji i podróżować poradników nie było a mimo to sobie poradziła. Niby dowód, że np. podróże same w sobie na to pomagają. O ile osoba odnajdzie w nich to czego szuka a nie tylko błądzi w poszukiwaniach i się gubi. Bo czasem zmiana miejsca nic nie zmieni.


Jaka znana osoba mnie inspiruje

Pisząc poradniki Beata chciała uświadomić innych, że też tak mogą. W sumie dobra intencja, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Równolegle z nią poszli inni znani ludzie co też zaczeli pisać i doradzać.

Jednak później rynek porad sławnych ludzi się przesycił. Tego zrobiło się już za dużo. Praktycznie wszystko zostało powiedziane. Każda książka jest o tym samym, że jedyna nowość to... kwestionowanie tego co już było. Czas motywacyjnych poradników i cytatów powoli się przejada i być może kiedyś minie.

Bo przesłaniają one to, że rzeczywistość zwykłych ludzi wcale nie jest taka prosta. Sytuacja każdego jest inna. Startuje on z innej pozycji i ma różne predyspozycje by zostać czy nie zostać kimś znanym. 

Poradniki jakie trafią na rynek często zbyt kierunkują nasze myślenie, zabraniają kwestionować pewnych okoliczności zewnętrznych. Robią wrażenie wyzwalających nas z matrixa ale pchają w drugi matrix jeszcze bardziej piorący mózgi. Często każą szukać winy w Tobie. Przez co zamiast czuć się wolny popadasz w większe kompleksy. Albo są tylko przyjemnością i rozrywką. Może i wiele z nich jest dobrych ale to nie kategoria rzeczy, które trzeba koniecznie kupować.

W hejcie na Beatę ludzie piszą o swoim doświadczeniu z depresją, o tym co według nich było na nią skuteczne a co nie. Przy okazji podzielę się swoim, bo też parę razy to przechodziłam. Spoko, tym co mi pomogło nie były leki. Ale potwierdzam, że samo powiedzenie "weź się w garść" też nie zadziała.



Depresję można mieć z różnych powodów i do każdej się inaczej podchodzi. Będzie to tylko moje doświadczenie a nie psychologiczne badanie. Więc nie musisz się tym sugerować. Każda osoba jest inna.

Jako nastolatka miałam ją rzeczywiście z powodu tego, że nie wiedziałam kim jestem, nie czułam swojej misji i nie wiedziałam po co żyję. Albo jakiś debil mnie skrytykował a ja to wzięłam do siebie. Takie zamieszanie w głowie. Do takiej depresji porady podtrzymujące na duchu, zrobienie czegoś czego nigdy nie miało się odwagi, udanie się w podróż życia, zadawanie sobie pytań, systematyczna praca nad sobą czy wsparcie bliskich rzeczywiście mogą pomóc. Mi to pomogło. Choć to był długotrwały proces.

Innym razem w dorosłym życiu była to depresja tylko z powodu pewnej niezaspokojonej potrzeby. A była to nie byle jaka czy kaprys lecz bardzo ważna potrzeba od której zależy całokształt, jakość życia i cała moja przyszłość. W czasach w jakich żyjemy nie można jej tak sobie odpuścić. Walczysz o nią lecz bezskutecznie. Świat nie sprzyja a raczej przyczynia się do tego braku. Widzisz wokół innych co ją mają zaspokojoną i zaczynasz myśleć, że z Tobą jest coś nie tak. Niektórzy Ci to mówią wprost bo dla nich zaspokoić ją to było łatwe. Łapiesz megadoła.

Ta depresja jest zdecydowanie gorsza. Bo możesz wspierać się wewnętrznie, motywować do niepoddawania, robić różne rzeczy które pomogą Ci od tego uciec lub aktywnie szukać rozwiązań. Możesz mieć ludzi, którzy Cię wspierają i robią wszystko aby pomóc. Ale jak nie ma zaspokojenia tej potrzeby to depresja i poczucie braku nadal tkwi w Tobie ukryte. Jeśli zaakceptujesz siebie z tym brakiem to być może częściowo wyjdziesz z depresji. Poczujesz się lepiej. Ale przez moment. Większej pełni szczęścia i prawdziwy spokój dopiero zaznasz gdy... ta potrzeba się spełni. Nic dodać nic ująć.

Znam z mojego otoczenia przykłady co miały dokładnie to samo - są na to dowodem i może sama nim będę. Było zupełnie na przekór temu co sugerują doradcy tzn. zmień swoją postawę i pozbądź się flustracji a wtedy ta potrzeba się zaspokoi. Było odwrotnie - najpierw zaspokojona potrzeba, potem zmiana postawy, koniec flustracji i zero depresji ;)

Rady znanych osób nie podziałają na wszystkich jednakowo. A raczej będą jedynie dawać nadzieje i wskazywać ideał trudny do osiągnięcia dla większości. Ta większość będzie wprawiana w kompleksy z jednoczesnym rozbudzaniem marzeń, nakręcana aby... wydawać kasę na ich książki i szkolenia. Dochodzi jeszcze sprzeczność interesów. Bo każdy z nas chciałby być sławny i mieć takich którzy za nami podążają i by zostawiali nam swoje pieniądze.

Ale żeby nie było, że wszystko krytykuję to cenię pewne osoby znane czy mniej znane, które skupiają wokół siebie społeczność aby rzeczywiście jej pomóc. Mają dobre intencje, ludzie co za nimi podążają są naprawdę zadowoleni. Słusznie, że mają prawo być za to wynagrodzeni.

Jestem tylko sceptyczna do przesadnego wystawiania sławnych ludzi na piedestał i łykania każdego ich cytatu za prawdę objawioną zapominając, że w pierwszej kolejności jest Twoje życie.

Jaka znana osoba mnie inspiruje
Wpisy nawet o czymś innym ilustruję zdjęciami z Maroka. W odbiciu meczet w Casablance 200 m, najwyższy w Afryce. Każdy chciałby być wielki i podziwiany. Czy każdy może?
Warto wiedzieć, że nie ma ogólnego wzoru idealnej osoby. To my nadajemy im znaczenia czy ich postawa jest właściwa czy nie. Zależy to od epoki w jakiej żyjemy. 

W średniowieczu był to asceta, który pościł by dosięgnąć nieba. W kapitaliźmie jest nim osoba produktywna, zmotywowana, pracowita ze smykałką biznesową, która wbrew trudności doszła do wszystkiego sama, nie skarży się na okoliczności, pokonała biedę, depresję, spełniła american dream. Jest piękna i bogata. Taką postawę się promuje a wszelkie narzekanie uważa za wymówki. 

Nie mówię, że to źle. Sama też tak chciałabym mieć. Możemy sobie gadać, bo któżby nie chciał. Chodzi mi tylko o ten szał, dziwne przekonania i stereotypy mącące w głowach jakie urosły wokół znanych ludzi sukcesu.

Najlepiej jak osoba ta pokona naprawdę trudne przeszkody. Np. jest niepełnosprawna. Jest taki światowej sławy mówca motywacyjny, który urodził się bez rąk i bez nóg. Mimo to osiągnął sukces. Gromadzi stadiony pełne ludzi, którzy za bilety droższe niż pensja minimalna przychodzą aby posłuchać o czym gada. Choć moim zdaniem to bardziej rozrywka czy koncert niż kurs praktycznej wiedzy. Wow! - zachwycają się. Skoro facet bez rąk i nóg może to dlaczego ja zdrowy nie mogę. Też dojdę do tego ideału!

Nie zapominajmy, że takie osoby jak ten mówca to tylko jednostki. Na świecie są miliony niepełnosprawnych i biednych, którzy też mają wielki potencjał i chcą coś w życiu zmienić. Codziennie walczą o lepsze życie. 

Mimo, że nie poddają się to większości nie będzie dane wygrać. Z różnych przyczyn. Brak zdrowia, wsparcia czy najczęściej środków materialnych (uważane za wymówki). Albo najgorsze co może ich spotkać - stanie się ofiarą nieuczciwych ludzi, którzy wykorzystują ich... ogromne zaangażowanie, pracowitość, ambicje i marzenia. Tak, właśnie to!

Ludzi nie wykorzystuje się na ich ciemnotę, marazm, presymizm czy lenistwo. Lecz na cechy, które obecnie uważa się za pozytywne.

Osoby zainteresowane rozwojem osobistym, znające tych znanych ludzi z sieci i robiące różne internetowe biznesy być może pamiętają sprzed lat pewnego chłopaka. Też urodził się bez rąk i bez nóg. Mimo to chciał się sam utrzymywać, skończyć studia, zarabiać i realizować pasje. Był niezwykle silny i wytrwały. Jego ojciec musiał żebrać o pieniądze na wynajem dla niego mieszkania, by syn mógł studiować.

Za sprawą pewnego fotografa chłopak na moment dostał się do mediów, był już rozpoznawany na Facebooku gdzie zyskał wielu znajomych. Od wielu dobrych ludzi otrzymał pomoc. 

By móc więcej zarabiać wszedł w wiele tzw. "biznesów interenetowych" które polegały na wciąganiu w nie ludzi aby dostać prowizję od ich wkładu w biznes. Konkretnie - pracy online polegającej na ciągłym namawianiu na to innych połączonej z motywacyjną gadką o sukcesie. Niektórzy dziwili się, że niepełnosprawny robi coś takiego. On jednak wierzył i był zmotywowany. 

Niestety historia bez happy endu. Chłopak poważnie zachorował i zmarł. Po jego śmierci w mediach społecznościowych ci co go obserwowali a nawet znali osobiście dużo o nim mówili. Co konkretnie? 

Chłopak zainspirował się wieloma guru takich biznesów, którym tylko chodzi by pozyskać jeleni co włożą kasę i wyniosą ich na szczyt piramidy. Wspomniany mówca motywacyjny - polecany przez innych guru był dla niego idolem a chłopak ten chciał być taki jak on. Wchodząc w te biznesy ponoć więcej pieniędzy w nich tracił niż zyskał - ten komentarz najbardziej zapamiętałam. Tym bardziej zrobiło mi się chłopaka szkoda. Przecież był zdolny, pracowity, walczył do końca, wielu mu kibicowało i miało nadzieję, że może mu się uda... naprawdę smutne.

Jeśli jesteś dobrym człowiekiem co wierzy w dobro lecz jest zbyt zaangażowany, ambitny, zmotywowany by osiągnąć sukces, być sławnym oraz masz otwarty umysł to... lepiej uważaj. 

Kolejnym przykładem jest historia naszego kraju. Powstanie Warszawskie. Jego dowódcy podejmując niewłaściwe decyzje wysłali na śmierć młodych ludzi, pełnych zapału, by zrobić coś dla ojczyzny i stać się bohaterami. W sumie się nimi stali ale chyba lepiej byłoby dla nich żyć dalej, dorosnąć i założyć rodziny. Także podczas wielu walk wojsko wykorzystywało... harcerzy do niebezpiecznych misji, w których nawet zawodowi żołnierze odmawiali udziału.

W polskich i hiszpańskich firmach ciężko pracują młodzi, zdolni i ambitni ludzie - na nisko płatnych czy darmowych stażach lub śmieciówkach. Wszyscy z nadzieją na awans, wierząc że wszystko jest możliwe. Bo przecież znana osoba, która ich inspiruje przeszła to samo aż osiągnęła sukces. Nawet jak ciężko pracują, są ambitni i kreatywni, nie poddają się to jakoś tego sukcesu nie widać. 

Pewnie pytasz co mam do znanych ludzi i dlaczego moja inspiracja nimi jest mniejsza niż kiedyś? Co konkretnie kwestionuję? To podziały! To, tak jak dzielić ludzi na elitę co na sławę zasłużyła i tych co nie. Elita to ci zdolni, pracowici, skuteczniejsi więc im się należy. A cała reszta to Ci którzy pewnie nie mają takiej siły, odwagi i motywacji, są mniej pracowici, bardziej leniwi i pewnie robią coś nie tak skoro wciąż nie są znani i bogaci. 


Jaka znana osoba mnie inspiruje

Najgorsze jest to, że niektórzy ludzie sukcesu aby napompować swoje ego celowo wmawiają reszcie, że sama jest sobie winna. Takich celebrytów nie trawię. Bo jednocześnie nie chcą mieć konkurencji ale chcą zgromadzić wokół siebie fanów do rozbudzania w nich marzeń aby sprzedać im cokolwiek.

Co drażni mnie w książkach rozwojowo-biznesowych to stereotypy. Stawianie produktywnego, młodego biznesmena marzyciela podejmującego ryzyko by dojść do celu i sławy na przeciw człowieka co pracuje na etacie, lubi spokojne bezpieczne życie z rodziną lubiącego po pracy walnąć się na kanapę przed TV. Sugerowanie czyja postawa jest lepsza. 

Tymczasem stanie się osobą znaną zależy od wielu czynników. Jednymi z nich może być talent, wytrwałość, pracowitość i nieustanna nauka nowych rzeczy. Ale mogą też być... szczęście, przypadek, bycie właściwą osobą we właściwym czasie i miejscu, odpowiednia kompozycja cech charakteru lub znajomości. Może być część tego i tego.

Człowiek ma prawo iść na fali wszystkiego co wymieniłam aby osiągnąć cele. Po prostu prestiżowo jest podkreślać, że to całkowicie była ciężka praca.

Padło tu słowo talent, które pomaga stać się znanym. To już wiadomo, że każdy może jakiś do czegoś mieć. Ale nie każdy odpowiednio go wykorzysta czy znajdzie się w okolicznościach co mu to zapewnią. 

Kiedyś osoby znane bardziej wydawały nam się niezwykłe, specjalnie uzdolnione i lepsze od reszty. To dlatego, że wtedy nie było internetu. A pokazać mógł się tylko ten co trafił do dużych dostępnych mediów. 

Teraz jak jest internet, w którym może się pokazać każdy człowiek z tym co robi. Dopiero teraz widzimy ile talentów i niezwykłości jest w zwykłych ludziach. 

Jaka znana osoba mnie inspiruje

Każdy może coś tworzyć, założyć swojego bloga, pisać, nagrywać i pokazać to światu. Może też zaistnieć w internecie tak jak kiedyś się stawało gwiazdą telewizji czy radia.

Beata Pawlilowska zaczęła podróżować i pisać książki przed internetem. Trafiła do radia kiedy internet dopiero raczkował. Miała wiele ciekawych historii do powiedzenia. Ludzie się zachwycili, że odważna blondynka robi coś innego niż wszyscy i też tak chcieli. Wydawała się być wyjątkowa.

Teraz śledzę wiele blogów podróżniczych i jest wiele autorów, którzy też tak podróżują. Fotografują, piszą, nagrywają swoje filmy, motywują a nawet wydają swoje książki. Być może wielu robi to dużo lepiej niż Pawlikowska, która w tym roku opuściła radio i przeniosła się na własny kanał YT. Jednak dzięki poprzednim dokonaniom jest znana i ma wiernych fanów. 

Obecnie jest nam dużo łatwiej podróżować niż w latach 80-90 tych. Świat stoi otworem. Znajdź tylko czas , zgromadź środku i jedź. Wiele blogerów udało się w wielką podróż niczym Beata, znam osobiście parę osób co wyruszyło na taką przygodę. 

Sama wiem, że też byłabym w stanie pojechać na inny kontynent. Wystarczą mi na przemian 2 miesiące pracy w Niemczech jako opiekunka starszych a potem miesiąc na jakąś podróż za zarobione pieniądze. Tak się właśnie utrzymywałam i wielu z Was na pewno ma jeszcze lepsze sposoby. Ale przez to, że rodzina się powiększa muszę na razie odpuścić sobie te Niemcy. Lecz liczy się fakt, że to akurat się da, może łatwiej niż Pawlikowskiej gdy zaczynała karierę pisarki i podróżniczki. Teraz takich Pawlikowskich podróżnicko-piszących jest mnóstwo. Teraz sporo ludzi przyznaje się, że zaliczyło trudności takie jak depresja i szczęśliwie z nich wyszła.

Pytanie skoro mamy takie możliwości, ludzie mogą w czymś być lepsi niż celebryci i dzięki internetowi się pokazać to dlaczego nowi znani ludzie to nadal jednostki? Ja też mogę na wszystkie strony klepać o tym jak przestałam być ofiarą szkolną i pokonałam nieśmiałość. Nawet jak historia jest niezwykła to prawdopodobnie mało kto zwróci na nią uwagę.

Nadal wybija się jedna osoba, która wyznacza kierunek a reszta marzycieli za nią podąża i od nich kupuje. W internecie to zjawisko jest większe niż w TV, prasie czy radiu. Czemu wciąż nie wszyscy na raz?

Zwyczajnie inne czasy i inny problem ale taka sama konkurencja by zdobyć szczyt. Teraz każdy jest widoczny w internecie więc zrobił się jeszcze większy tłok ludzi ambitnych, kreatywnych, utalentowanych i marzących. Trudno się wyróżnić. A skoro zasoby i pieniądze które są w tym nagrodą nadal są niedostępne dla każdego a jedynie tego, którym się uda to tak zawsze będzie niesprawiedliwa zasada pt. zwycięzca bierze wszystko a reszta zostaje z niczym. Nie ważne jaką dostaniemy szansę na pokazanie się.

Widząc Was wszystkich co tworzycie, oglądając Wasze strony i filmy, czytając Wasze blogi i książki, dla różnych powodów, czy to dla pieniędzy czy to dla pasji nie dam sobie wmówić, że "zwykły" człowiek jest leniwy, mało zmotywowany i coś robi źle a tylko ci co się wybili są ambitni, pracowici i wszystko robią idealnie. Jest z Wami wszystko OK. Korzystacie z życia, macie marzenia, uczycie się i działacie na ile możecie. 

Skoro możemy w internecie tyle zobaczyć to chyba pora by przestać dzielić ludzi na tych znanych co odnieśli sukces i tych "zwykłych", którzy się może nie wybili ale też robią coś wartościowego. 

Niekoniecznie musimy się inspirować sławną, medialną i bogatą osobą. Może to być ktoś mniej znany, zupełnie zwyczajny, nawet jak odnosi porażki, których przyczyna może tkwić i w nim ale także w okolicznościach. Są one zwyczajną ludzką rzeczą. Widząc kogoś znanego, który pokonał wielką przeszkodę np. niepełnosprawność czy biedę pamiętajmy, że na świecie jest masa takich jak on, których też jeśli chcesz znajdziesz w sieci.

Oni nie mają jeszcze sukcesu, może nigdy do niego nie dojdą. Ale mają na koncie liczne zasługi dla swojego życia lub swego najbliższego otoczenia. W żadnym wypadku nie są gorsi od tych co skaczą po scenie, siedzą na świeczniku i sprzedają bestsellerry. 

Mało znanymi też warto się inspirować. Warto zwrócić na nich uwagę zanim dołoży się cegiełkę do domu z basenem czy jachtu jakiegoś celebryty. Chyba następnym razem jeśli ktoś mnie zapyta się kto jest mój faworyt to już nie będzie osoba medialna czy wyznaczająca trendy. Albo odpowiem, że nie wiem, nie zastanawiam się nad tym. Nie mam czasu ich wszystkich śledzić.

Też miewasz tak, że trafiasz w sieci czy osobiście na jakiegoś człowieka. Jest praktycznie nieznany, sukcesu wielkiego nie odniósł a mimo to coś ciekawego w nim widzisz?

Albo nie potrzebujesz inspiracji w kimś innym. Nie zastanawiasz się nad tym. Dokładnie sprawdzasz źródła z któtych pijesz. Nie wierzysz w autorytety lecz w siebie.

Dorkita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)