Długo nie byłam pewna czy warto czy nie ponownie podsumowywać kolejny rok,
kiedy to co robi Internet wywiera na tobie jakiś wpływ. Jedni są za,
podsumowują plus stawiają sobie noworoczne postanowienia i cele. Drudzy że, twierdzą, że nie warto i nic specjalnego sobie nie postanawiają i nie
celują. Ja postanowień na nowy rok nie
robię a w zeszłym roku zrobiłam sobie nawet z nich bekę. Mam za to zadania do
wykonania w przyszłości, które przypadają akurat na 2018 rok i za nie z
pewnością się zabiorę. Jednak zdecydowałam się na podsumowanie. Będzie ono
dotyczyć tylko mojego bloga a w mniejszym stopniu życia w realu. Takie podsumowania ożywiają blog. Dają ci wskazówki co
poprawić a co jest Twoją mocną stroną. Pokazują dane i liczby ale w
rozszerzonym świetle, że to jakie są decyduje wiele czynników i nie zawsze te,
które wydają Ci się najważniejsze nimi są. Co brać pod uwagę przy robieniu
takiego bilansu? Inspirowałam się wpisem u Alessy i Agaty. Dla tych, którzy
wpadną tu jako Unikalni Użytkownicy przypominam, że blog jest o kulturze
Maroka, Andaluzji łączący elementy podróży, stylu życia i kuchni. Zatem
jedziemy.
W tym roku mój blog także rozwija
się powoli. Na pewno podsumowanie nie zrobi dużego wrażenia. Nie dorównuje też
podsumowaniom moich koleżanek z branży blogowej. Ale wypada o wiele lepiej niż
w poprzednim roku. Mimo niewielkiego wzrostu wcale nie brakuje mi pomysłów na
siebie, które na ile mogę wcielam w życie. Jak pewnie wiecie blog był moim
starszym dzieckiem urodzonym w październiku 2014 r. Potem w listopadzie 2016
pojawiło się drugie. Musiałam swą miłość podzielić na dwa, której naturalną
koleją rzeczy o wiele więcej dostało się drugiemu.
To co planowałam zrobić, napisać
na blogu w 2017 w 90% zrealizowałam. Jako przeciętna, niszowa blogerka bez
spektakularnych osiągnięć i umiejętności porywania tłumów naprawdę potrafię się
cieszyć z małych sukcesów. Mam grono stałych czytelników, których bardzo lubię
i cenię. Dla których zawsze znajdę czas by podziękować. W 2017 działy się tu
rzeczy, których w 2016 r nawet się nie spodziewałam, że mam na nie szanse (np.
pierwsze zarobki).
W 2017 roku napisałam 42 posty. Czy to dużo czy mało? Na pewno chciałam napisać ich więcej z częstotliwością min.
1 post na tydzień. Moje posty są pracochłonne, wyczerpujące temat i nawet jak
się tego wypieram… idę w stronę perfekcjonizmu. Chcę aby z szacunku dla
czytelnika były wartościowe, pomocne, czytelne, z dobrej jakości zdjęciami.
Śmiech na sali czyli statystyki Google Analytics
Statystyki nie są moją mocną
stroną. Po 3 latach raczej przędą na poziomie początków kariery dość dobrego
blogera. Ale mój blog nie jest masówką, na którą walą tłumy i który każdy musi
lubić. Jest dość niszowy. Wiem, że powinnam popracować nad SEO, to może będzie
lepiej. Przyczynę widzę też w problemie z weryfikacją bloga w Google Search
Console. Od razu biorę się za naprawianie tego.
Wypisałam się też z udziału w
grupach wsparcia. Takich, w których zostawiasz linka i musisz dać komentarz za
komentarz, przez co umownie nabijasz statystyki. Dzięki temu można było zdobyć
więcej UU i nawet nowych czytelników. Jednak nie podobało mi się komentowanie
pod przymusem i często tego co cię nie interesuje. Zrezygnowałam po tym, jak o mój
komentarz ostro upomniał się chłopak, który promował blog o… grach
komputerowych. Mam o nich zerowe pojęcie, nie gram wcale, nie rozumiałam nic z
tego co on pisze, więc nie wiedziałam nawet jak to skomentować, choćby
sztucznie. Tak samo nie każdego musi interesować mój blog i jestem z tym
pogodzona. Może to powolna metoda, ale chcę mieć prawdziwych czytelników. Sama
czytam i odwzajemniam tylko tym, którzy mi się podobają.
Ponieważ nawet statystyki są
lepsze niż przed rokiem to bez wstydu je podam. Statystyki choć się liczą to
też nie wszystko. A niech się śmieją! Co tam…
U mnie pokazują wyraźnie, że mam
stałych czytelników, którzy chętnie do mnie wracają. A nowi trafiają na
konkretne hasła, które szukają.
W okresie 1 stycznia – 31 grudnia
2017 blog Kropla Arganu zaliczył tyle co niektórzy robią w miesiąc:
- 20.747 UU
- 30.425 sesji
- 46.584 odsłony
- Współczynnik odrzuceń wyniósł 79% a średni czas trwania sesji – 2 minuty. Może jednak Was zanudzam?
- 68% stanowili nowi odwiedzający, natomiast 32% - powracający
UU – ta liczba jest najbardziej
wymagana i przez to spędza sen z oczu wielu blogerom. Mnie również, ponieważ
gdy przekroczył 1.000 to dla mnie jest super – kolejny śmiech na sali Ci
serwuję. Kiedyś napisałam do pewnego oryginalnego hotelu, w którym chciałam
spędzić noc z dzieckiem w zamian za promocję na blogu. Kiedy na jego prośbę wysłałam
statystyki, więcej się nie odezwali. A ja po prostu nie daję za wygraną nawet
będąc na poziomie na którym jestem.
Choć w 2017 r. w niektórych
miesiącach UU przekroczył nawet 2.000.
Rekordowy był czerwiec, kiedy zaliczył
najwięcej UU w historii bloga – 3.056 UU !!! Barwo!!!
Nawet nie wiesz jak mnie
ucieszył ten mały sukces. Dobrze wiem dlaczego miał miejsce, o czym zaraz
napiszę.
Jeśli chodzi o pozyskiwanie
użytkowników ogółem to:
- 64% z Was przyszło z ruchu organicznego z Google (Organic)
- 12,7% weszło do mnie bezpośrednio przez link (Direct)
- 11,7% odwiedziło mnie z polecenia linka na innej stronie (Referal)
- 11,8% z Was pochodzi z mediów społecznościowych (Social)
Gdyby podać media, z których
przychodzicie to
- 63,3% ruchu jest z Google
- 12,7% wchodzi bezpośrednio
- 5,3% - tylko tyle jest z Facebooka
Znaczy to, że wbrew potęgi tego
największego medium społecznościowego, mój Fanpage co ma na obecną chwilę tylko
487 polubień rzeczywiście się nie przyjął. Mam go tylko dlatego, że wypada
mieć. Jednak moim głównym źródłem ruchu jest wyszukiwarka. Wnioski takie, że powinnam skupić się na tym
co już daje lepsze efekty czyli na dopracowaniu SEO.
W urządzeniach z jakich do mnie
trafiacie też jest bardziej staroświecko niż na czasie.
- 95,24% wchodzicie do mnie z komputerów
- 4,76% - tylko tyle Was jest z komórek
Top 10 najczęściej wyświetlanych tekstów w 2017 r.
1.Dlaczego nie wzięłam sobie Polaka (sierpień 2017)
Myślę, że swoją pozycję nr jeden
tekst zawdzięcza chwytliwemu tytułowi oraz kontrowersyjnej treści, którą
czytelnik po przejściu przez nagłówek się nie zawiedzie. Tekst kusi, bo odkrywa
jakąś tajemnicę. To był złoty strzał, ale pomysł, intuicja i zaplanowanie to
sprawiło. Stał się jednym z najciekawszych tekstów w sieci będących manifestem
Polek, co wbrew oczekiwaniom nie poszły za Polaków, ponieważ nie pozostawia
złudzeń i wyjaśnia dokładnie jakie są tego przyczyny. Sprawiło to, że tekst został
udostępniony w jednej z licznych grup kobiet będących w temacie. Był to
czerwiec, stąd taki nagły skok UU. W udostępnieniach jest największa siła.
Warto nauczyć się tak pisać aby ludzie nie tylko chcieli czytać, ale i
udostępnić.
2.12 dowodów na to, że w Maroko jest bezpiecznie (kwiecień 2017)
Tekst powstał z potrzeby
Internautów, którzy bardzo często pytają o bezpieczeństwo w Maroku. Aby
odpowiedzieć im na to pytanie zebrałam najważniejsze światowe rankingi. Mam
nadzieję, że dalej będą one wypadać tak pozytywnie. Maroko nadal jest jednym z
niewielu krajów muzułmańskich niezamieszanych w konflikty, które mogłyby
zagrozić turystom. Tak, tekst jest sponsorowany. Ale jego treść wybrałam i
wymyśliłam w 100% sama. Chciałabym zwrócić uwagę reklamodawców, tym, że znalazł
się on na drugim miejscu i od czasu powstania utrzymuje się w ścisłej czołówce.
Może ogółem nie mam imponujących statystyk ani rozhulanego facebooka, ale
udowadniam, że potrafię stworzyć coś, będzie się długo wyróżniało i odpowiadało
na to czego ludzie szukają. Bardzo się cieszę ze zleceniodawców, którzy
potrafią docenić tych „mniejszych”.
3.Tradycyjna kuchnia marokańska. Przegląd potraw (grudzień 2014)
To hasło kluczowe to już bezsprzeczny
klasyk pośród wyszukujących w sieci. Przez nie trafiacie na jeden z moich
starszych tekstów. Zrobiłam ogólne podsumowanie jakie są to potrawy a czytelnik
może poznać. Ten tekst od początku istnienia bloga znajdował się bardzo wysoko.
Czasem bywał numerem jeden. Idąc za nim publikowałam na blogu różne przepisy
zaczerpnięte od teściowej.
4.Jak zarezerwować bilet na Alhambrę (październik 2016)
Także to była odpowiedź na
oczekiwania ludzi, ponieważ z rezerwacją biletów nie było łatwo. Opisałam krok
po kroku jak to zrobić. Tekst odniósł spory jak na mój blog sukces w
wyszukiwarkach, dlatego za chwilę poświęcę mu osobną uwagę. Obecnie Patronat
Alhambry zmienił stronę do rezerwacji, która już nie generuje błędów. Dlatego
na początku tekstu, który stał się po części nieaktualny podałam jej adres, aby
nie wprowadzać w błąd.
5.Jedna najważniejsza rzecz jakąmusisz sprawdzić zanim wyjdziesz za muzułmanina (październik 2017)
Chwytliwy, tajemniczy nagłówek na
pewno zrobił swoje. Zauważcie, że często dziennikarze i blogerzy tworzą
nagłówki słowami Ten jeden błąd… To jedno zdanie… Ta jedna rzecz… O tym
powinnaś wiedzieć… Też postanowiłam pójść w ta stronę. A słowo muzułmanin, to
od którego najmocniej zapala się czerwona lampka (tekst też jest o palącej
lampce) tylko dodało oliwy do ognia. Jak wiecie, jestem do muzułmanów tolerancyjna,
otwarta, mam z pewnym bliskie więzi ale to wcale nie znaczy, że nie dostrzegam
problemu, który jest kluczowy i na który każda kobieta nim wejdzie w taki
związek powinna zwrócić uwagę. Strażników poprawności politycznej uspokajam, że
dla równowagi w tekście jest też przykład Polaka.
6.Al – Malik – król Maroka z rodziną (listopad 2014)
Również starszy tekst z czasów,
kiedy blog miał być takim kompendium informacyjnym o Maroku. Wszystko na temat
króla Mohammeda VI z dynastii Aloui (Alawitów) i jego żony księżniczki Salmy.
Okazuje się, że on jak i Salma są często wyszukiwani w sieci pośród zainteresowanych
Marokiem. Jest on jednym z niewielu władców na świecie, którzy cieszą się tak
dużym i szacunkiem obywateli. To rzadkość podczas gdy większość rządzących,
monarchów, prezydentów, polityków budzi raczej (zazwyczaj słusznie) niechęć i
brak zaufania. Choć szczerze wyczuwam w tym trochę ego, że w sympatii do króla
zostali wychowani. Koleżanka raz mi powiedziała: Chcą ludzie króla? To pisz o
nim!
7.W podróży o zapachu mięty – wywiad a Anną (Malaiką) Kitzmuller (kwiecień 2017)
Anię poznałam przez Internet z
nadzieją, że kiedyś się spotkamy. Fajnie byłoby gdzieś na pustyni w okolicach
Ouarzazate. Większej Marokomaniaczki nie widziałam, dlatego musiałam
przeprowadzić z nią wywiad. Ania organizuje wyprawy do Maroka i Sylwestra
spędziła na Saharze. Jest osobą dość znaną w marokańskiej niszy. Ponoć był to
pierwszy wywiad, jaki został z nią przeprowadzony i mam nadzieję, ze często
będzie się do niego wracać.
8. Wywiad z Kasią Jamilą – Polką mieszkająca w Marrakeszu (styczeń 2016)
To był mój pierwszy wywiad jaki
opublikowałam na blogu. Kasia Jamila jest znaną osobą wśród polskich importerów
czystego oleju arganowego i wielu innych kosmetyków z Maroka. Poza tym mieszka
na stałe w Marrakeszu, więc dobrze zna to miasto i obyczaje mieszkańców.
Zaprosiłam ją do wywiadu aby pokazać prawdziwe Maroko oczami mieszkanki, która
doskonale odnalazła się w jego kulturze.
9.Jak się ubrać latem do Maroka (i nie wyglądać jak worek). Część I (sierpień 2016)
Wpis powstał z Waszej potrzeby,
gdyż o to mnie często się pytaliście. A ja śmiało pokazałam Wam ciuchy jakie
zabrałam ze sobą do Maroka, na dodatek do mało turystycznej dzielnicy
Casablanki. Aby ten wpis był idealny brakowało mi tylko (aż tylko!)… dobrego
fotografa, który zrobiłby mi dobre zdjęcia w marokańskich plenerach miejskich.
Nie było go, bo nie miałam na ten kaprys kasy, a nikt z ludzi, co byli wokół
mnie nie potrafił. Dlatego zdjęcia są na dachu, robione ze statywu przy
zardzewiałej, obsranej przez gołębie satelicie, która robiła za punkt
ustawienia ostrości (innego nie było). Mimo to wpis dobrze się przyjął. Co do
ocen moich ciuchów? Dla jednych są zbyt seksowne, że na pewno nie mogłabym się
tak pokazać w imigranckich dzielnicach europejskich miast. Dla drugich miałam
nie wyglądać, a jednak… wyglądam w nich jak worek. Nieprawdopodobne jakie są
gusta i jak różnie ludzie odbierają to co widzą J Wpis ma druga część, która w nim jest podlinkowana.
Teraz chcę by każda wizyta w Maroku kończyła się pokazem garderoby.
10. Khmisa, czyli ręka Fatimy oraz tajemniczy amulet Berberów (listopad 2014)
Zwykła informacja o tym symbolu i
co on oznacza. Jednak sporo osób nie jest tego pewnych, dlatego duży wskaźnik
wyszukań trafiających do mnie.
Najczęściej wyszukiwane hasła, na które mnie odwiedzaliście w 2017 to:
kuchnia marokańska
kuchnia marokanska
msemen przepis
ręka fatimy
kropla arganu
król maroka z żoną
kuchnia marokańska przepisy
kropla arganu alhambra
rfissa marokańska przepis
marokańska muzyka
Hasła cały czas wyraźnie wołają w
jakim kierunku mam rozwijać blog i wyjaśniają dlaczego konkretne wpisy stale są
w czołówce odwiedzin. Jakiś dziwnych i śmiesznych haseł (o których mogłabym
zrobić wpis) nie zanotowałam. Albo nie wiem gdzie je znaleźć.
Siłą bloga są nie tylko
statystyki, ale przede wszystkim zaangażowanie.
Gdy statystyki leżą to do akcji
wkraczają stali czytelnicy i ich komentarze. One po prostu muszą być. Wiedz, że
na początku bloga nie miałam ich wcale. Teraz są pod każdym wpisem.
Top 10 najchętniej komentowanych wpisów napisanych w 2017 r.
Nie będę już każdego relacjonować
jak w top 10 wyświetleń aby nie przedłużać. Zwłaszcza dlatego, że niektóre się
powtarzają.
1. Dlaczego nie wzięłam sobie Polaka (sierpień 2017)
2. KONKURS. „Świat według Polki”. Książka, której lepiej nie czytać publicznie (wrzesień 2017)
3. Jedna najważniejsza rzecz jaką musisz sprawdzić zanim wyjdziesz za muzułmanina (październik 2017)
4. W podroży do sukcesu, czyli mój pierwszy dzień w Hiszpanii (kwiecień 2017)
5. Marokańska teściowa 2. Jak to jest kiedy do Polski przyjeżdża (lipiec 2017)
7. Share Week 2017. Trzy polecane blogi (marzec2017)
8. 10 ciekawych i dziwnych zwyczajów kulinarnych Maroko (styczeń 2017)
9. Bhrir. Marokański naleśnik 1001 dziurek (luty 2017)
Blog Kropla Arganu i niektóre wpisy zostały polecone u innych
Nieidealnaanna: Dlaczego blogerów czytają inni blogerzy?
Time for Spain: Najlepsze polskie blogi o Hiszpanii
Vademecum Blogera: Podsumowanie tygodnia. Historie pogodne z przesłaniem plus linki z sieci
Agnes na szwedzkiej ziemi:
Przyjąć czy nie przyjąć czyli exodus uchodźców oraz Dlaczego Europejki / Amerykanki uważane są za szony – czyli coś o ubieraniu się w krajach islamu
Rodzynki Sułtańskie: 5 pozytywów życia w związku międzykulturowym
Rodzynki Sułtańskie: 5 pozytywów życia w związku międzykulturowym
Eduhibou: Wizyta u fryzjera
Małe sukcesy, czyli co się udało
Sukcesem okazały się te wpisy, w
których postawiłam na praktykę, dzięki którym pomogłam innym. Nie tylko poprzez
zostawienie wpisu ale też odpowiadaniu na wasze maile, komentarze, w których
prosiliście mnie o pomoc.
Dzięki niemu wiele osób spełniło
swoje marzenie o zobaczeniu tej słynnej twierdzy w Granadzie z epoki muzułmanów
na Płw. Iberyjskim. Wpis, będący tutorialem uplasował się wśród pierwszych
pięciu wyników wyszukiwarki Google. Co ciekawe, nie stosowałam w nim żadnych
tricków SEO, ani specjalnie nie przykładałam się do jej dobrego
wypozycjonowania. Wpis wyciągnęło czyste zainteresowanie i potrzeba rozwiązania
problemu, kiedy strona Alhambry do rezerwacji padała. Ludzie osobiście polecali
go znajomym, którzy planowali przyjazd do Granady. Obecnie Alhambra ma nową,dobrze działającą stronę, którą bardzo często polecam.
Po tym jak sama się z tym
uporałam postanowiłam pokazać jak to zrobić, gdyż firma hostingowa zmieniła
swój panel. Tutorial, choć stworzony w 2016 wypłynął w 2017. Pomógł wielu
Blogspotowiczom, których domeny poszły w ruch. Został uznany za najbardziej
aktualny w sieci. Choć wiem, że tak jak tutoriale mnie poprzedzające na
aktualności kiedyś straci, ponieważ OVH znów zmieniła wygląd szaty graficznej panelu.
Zarobki z bloga
Pewnie na osobie co ma normalną
pracę / biznes i zarabia co miesiąc jakąś konkretna kwotę nie zrobią wrażenia. Będą
wacikowe, a nawet mniej. Ale dla mnie każdy zarobek się liczy. Szczerze, nie do
końca wierzę, że z bloga można żyć, bo raczej udaje się to nielicznym. Nie
jestem jeszcze na tyle znana i mam za niskie UU aby wyceniono mi wysoką stawkę. Mimo wszystko cenię
się i wszystkie propozycje barterowe lub za wymianę linka odrzucam.
Sam fakt, ze jakieś zarobki się
pojawiły to taki mały sukces pomagający uwierzyć w siebie, że dla kogoś to co robię
było na tyle wartościowe aby za to zapłacić. Pozwolił na częściowe przymknięcie
sceptyków, którzy wypominali mi po co bawię się w to blogowanie skoro nic z tego nie mam.
Postanowiłam pokazać ile dokładnie
na blogu lub za pośrednictwem bloga zarobiłam
- Współprace (teksty sponsorowane) – 835 zł / 250€
- Pomoc turystom odwiedzającym Granadę – 420 zł / 100€
Razem: 1.255 zł / 300€
Z mojego sklepu z koszulkami Hibisco Pétalo mam skumulowaną prowizję o wartości 84,90 zł. Do wypłaty muszę dobić do 250 zł. Jeśli uda mi się zarobić na opłatę Adobe Creative Cloud –
narzędzia do projektowania to zabieram się na nowe wzory.
Porażki (tfuuu - w nowomowie lekcje), roku, czyli co się nie udało
Nie zrobiłam ebooka z przepisami
kuchni marokańskiej mimo, że sobie obiecuję to od początku. Niby powinnam, bo
wyszukiwane hasła przez które trafiacie mówią, że jest to wręcz koniecznie. Miałam
też dawać jakiś przepis przynajmniej raz na miesiąc. Jednak powodem tego były
priorytety. Priorytetem byłam ja sama. Realizowałam program odchudzający i
poprawy sylwetki, który wykluczał połączenia składników jakie znajdują się w
kuchni marokańskiej. Nie chciałam też Wam więcej proponować czegoś, czego sama
bym nie zjadła, co jest niezdrowe i tuczy. Bo przecież wiadomo, ze jak coś ugotuję
nawet na potrzeby bloga to muszę to zjeść. No i co najgorsze – pozmywać, do
czego nie mam cierpliwości ani czasu i niestety ze względu na wynajmowane
mieszkanie – zmywarki. Im bardziej kreatywna potrawa tym więcej sprzątania. Po każdy
takim gotowaniu wyjęęęęę.
Wiem, że możecie to odebrać jako
wymówkę. Bo można samemu stworzyć w kuchni marokańskiej coś zdrowego. Ale przy
dziecku nie miałam na to czasu by oprócz gotowania dla siebie robić to dla
bloga. Nie mam też reprezentatywnej kuchni ani mieszkania (brak w nim białych przestrzeni)
aby robić profesjonalne zdjęcia. Stylizacja każdej potrawy byłaby zbyt
pracochłonna.
Pojawiają się wątpliwości z
natury egzystencjalnej, czy gotowanie jest tym co naprawdę chcę robić i czy
mnie pociąga, czy czasem nie zmuszam siebie do niego tylko dlatego, że ludzie
tego chcą. Może to jest decydującym powodem odkładania ebooka.
Za kilka dni znów przyjeżdża
marokańska teściowa, która na szczęście idzie już w stronę zdrowego gotowania.
To oznacza tez pomoc przy dziecku. Może wtedy będę mogła na blog jakieś nowe przepisy
podrzucić. Najlepiej łączące kuchnię marokańską i zdrowe odżywianie.
W 2017 r. ponownie nie udało misię znaleźć pracy. Wiąże się to z brakiem środków na rozwój swoich projektów.
Na co poszłyby te środki, gdybym je miała. Oczywiście, że na delegowanie. Mając
mało czasu by dopiąć wszystko zleciłabym pewne rzeczy specjalistom, którzy
zrobiliby je lepiej niż ja. Np. specjaliście od SEO lub od różnych spraw
technicznych czy osobie co przekształciłaby bloga pod kontem skutecznej
sprzedaży i wdrożyła moje pomysły. A ponieważ dalej jest jak jest muszę to
wszystko robić sama godząc z wychowywaniem dziecka. Dlatego blog jest na takim
poziomie jakim jest. Choć jeśli zdobycie środków z pracy nie będzie mi dane to
może jakieś uda mi się wyciągnąć ze współpracy z Oriflame.
Często porównywałam jakie było
prowadzenie bloga przed dzieckiem i z dzieckiem, przy którym przez 90% godz.
nie mam żadnej pomocy a jak jest to okresowo. Doszłam do pewnych wniosków. Przed
dzieckiem nie zdawałam sobie sprawy (lub nie doceniałam), że mam bardzo dużo
czasu na rozwijanie swoich pomysłów. Dlatego realizowałam je zbyt wolno a niektóre
z nich odkładałam. Teraz z dzieckiem wiem, że mam bardzo mało czasu dlatego te
pomysły, ale tylko w takiej ilości z jaką uda mi się wyrobić wdrażam w życie
tak szybko jak mogę. Dlatego oceniam blog na takim samym poziomie zarówno przed
dzieckiem jak i po. Trudna do przejścia zasada Na jedno wychodzi.
Jeśli zabierasz się za blogowanie,
zwłaszcza niszowe, do którego potrzeba ci dużo wiedzy i narzędzia to wiedz, że:
Praca nad blogiem nigdy się nie kończy tak samo jak zmywanie
garów.
Tutaj nie ma tak, że wykonasz jakaś robotę a potem masz spokój. No, może
na kilka dni. Ale później musisz ruszyć dalej. Aby coś się stale kręciło trzeba
w tym stale siedzieć.
W 2017 r. nie pojechaliśmy
niestety do Maroka. :( Moja druga połówka, choć trudno w to uwierzyć jest marokofobem (tzn akceptuje Maroko ale nie lubi ludzi) i najchętniej odcięłaby się od tego kraju i nigdy go nie odwiedzała. Dziwi się
czemu wzięłam sobie Maroko za temat blogowania. Jeśli proszę go o pomoc w czymś
to godzi się nie z przyjemnością. A ja może zbyt się na ten temat porwałam, tak
jakbym miała tam mieszkać lub jeździć kilka razy do roku. Może powinnam tematem
nr jeden uczynić Hiszpanię?
Jak wiecie w poprzednich wpisach
czy na social media zapowiadam swojego drugiego bloga. Będzie on po to aby
umieszczać w nim wpisy o tematyce lifestylowej, biznesowej, wellnessowej, refleksyjnej.
Będzie narzędziem do poszukiwania pracy i rozwoju moich działalności. A to co
marokańskie ewentualnie andaluzyjskie zostawić kropli Arganu i więcej tematów
nie mieszać.
Nowy blog wyrośnie za chwilę pod
domeną DorotaStrzelecka.pl Pojawi się na nim lada moment formularz zapisu abyś
mógł jako jedna z pierwszych osób dowiedzieć się o starcie.
Ta zmiana jest z myślą o Was. Sądzę,
że będzie wam odpowiadać. Rozdzielenie tematyczne dla tych, którzy trafiacie do
mnie ze względu na Maroko, na Andaluzję lub jeśli chcecie mnie poczytać lub pooglądać
zdjęcia bez względu na to o czym piszę lub pokazuję.
Co będzie mnie przez 2018 rok prowadzić? Ponieważ w tym roku nie powstał kalendarz Polki 2018, zdecydowałam się na niewielki kalendarzyk z papierniczego za 2,50€. Jest mały, lekki i spokojnie zmieszczę go w torebce. Miejsca na zapiski ma pod dostatkiem.
Zatem dziękuję Wam bardzo za ten
ubiegły rok i powodzenia w obecnym. Dajcie znać jaki był Wasz 2017 i co się Wam
w nim udało zrobić?
Pozdrawiam
Dorkita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)