wtorek, 24 listopada 2015

6 powodów, przez które nie mieszkam w Maroku

Pytacie się dlaczego mieszkam w Hiszpanii zamiast w Maroku? Przecież, gdybym się tam przeprowadziła miałabym więcej tematów do blogowania. Po pierwsze - napisałam ten post w ramach projektu Klubu Polek na Obczyźnie dedykowany Przemkowi co zbiera na hospicjum. Po drugie, Maroko bardzo różni się kulturowo od Europy i są tam rzeczy, do których europejskiej ciepłolubnej i aktywnej blondynce trudno się przyzwyczaić.

6 powodów, dla których nie mieszkam w Maroku

Ogólnie Maroko jest krajem dość tolerancyjnym i otwartym, także względem innych religii niż islam. Ale musisz wiedzieć, że życie tam na codzień, stosunki z ludźmi, to wszystko jest zupełnie inne niż jak przyjeżdżasz tu tylko LATEM na wakacje. Nie unikniesz też wpływu miejscowych na Ciebie, przejmujących się opiniami innych a nawet zdawających sobie sprawę z niedoskonałości swego kraju chcący Ciebie na siłę uchronić. Mam powody, dla których lepiej mi i mojemu mężowi mieszkać w europejskim państwie a Maroko tylko na jakiś czas odwiedzać. Oto co mi tam najbardziej przeszkadza. Sorry Marokańcy znający polski, trochę ten Wasz kraj obsmaruję. Ale podobno się ze mną zgadzacie?


1. Zimne domy

To rzecz do której nigdy się nie przyzwyczaję w żadnym "ciepłym kraju". Przecież zima tam jest krótka i nie ma ujemnych temperatur jak w Polsce, więc po co w domu ogrzewanie. Według mnie nic bardziej mylnego. Zima jest wszędzie i nawet przy dodatnich temperarurach można zmarznąć. -15, 0, 10, 13 stopni to dla mnie tak samo zimno. Potrzeba rajstop i body pod spodem oraz ciepłej kurtki.

Jeden z głównych faktów o pustyni:

"Na pustyni w dzień jest upał nie do wytrzymania,
za to w nocy temp. spada poniżej zera."

Sahara jest rzut beretem więc klimat taki czuje się w Maroku i nawet dociera do Hiszpanii.

Zimą czasem dni są ciepłe ale noce, wieczory i poranki bardzo zimne. W ciągu dnia jest ekstremalna różnica między... słońcem a cieniem. W słońcu zdejmujesz kurtkę a w cieniu zgrzytasz zębami i znów ją zakładasz. A w "ciepłych krajach" domy są zacienione by chronić przed upałem.

Gdy nadchodzi zima, nawet słoneczna to w połączeniu z brakiem ogrzewania i kiepską izolacją stają się one lodówkami. Ja jako ciepłolub tego nie wytrzymam. Dla mnie słowo "ognisko domowe" znaczy dosłownie - miejsce gdzie ma być ciepło.


Koc z rękawami.
Koc z rękawami. Idealny wynalazek by przetrwać w zimnym domu. Minusy: przykłucie się do kanapy i lapcia a wstawanie od niego to cały proces. Rozwiązanie? Ogrzewanie!!!!
Wolisz zimno czy ciepło? - pytam się Marokanów. Większość mówi, że woli zimno i ma dość upałów. Dlaczego? Tłumaczą, że gdy ci zimno to możesz na siebie zakładać nieskończone warstwy ubrań aż się zagrzejesz. A jak ci gorąco to ile możesz z siebie zdjąć? Wszystko tak jak Robbie Williams w niecenzuralnej końcówce teledysku "Rock DJ"? Tyle, że Marokańczycy, zwłaszcza Marokanki w upalne lato i tak dużo z siebie nie zdejmują.

Jak Ci zimno w domu to zakładaj gruby sweter wełniane skarpety, przykryj się wełną z barana ofiarnego z Eid Kebir i problem z głowy.

Sorry! Ja wybieram ciepło. W domu nie możesz siedzieć cały czas skulona pośród koców. Trzeba robić wiele rzeczy i nie przy wszystkich ruszasz się na tyle by się rozgrzać. Musisz się przebierać, rozbierać, kąpać, kochać. Nie obejdziesz się bez zdejmowania ubrań i jak to zrobić w takiej zimnicy. W domu bez ogrzewania zwykłe wyjście do toalety to dla mnie straszliwa męka.

Wszystkie przedmioty, ściany, meble, kanapy, poduszki (o ile nie są z puchatego materiału) i deska klozetowa absorbują zimno. Nie możesz ich dotknąć ani na nich usiąść bo czujesz jak przymarzasz. Ja w kontakcie z nimi czuję prawie... ból.

Na dworze masz 20 stopni a w domu para leci z gęby. Dobrym przykładem jest Marrakesz zimą. Takie różnice wywołują przeziębienia. Szkodzą na zdrowie i samopoczucie. Dziękuję tak mieszkać. Optymalna temp. we wnętrzu dla człowieka to ma być 24 stopnie.

Marokańczycy są jednak zahartowani i nauczyli się w takich warunkach żyć. Może w rejonach gdzie pada śnieg np. Ifrane jest ogrzewanie, są piecyki. Ale w większości go nie ma, bo dla Marokanów ogrzewanie to luksus i coś zbędnego. Czasem w bogatych domach widziałam kominek ale chyba włączany okazjonalnie.

Wybór sprzętu do ogrzewania jest mały. Nie wiem, czy ktoś zakłada instalację gazową. Marokańczycy nie chcą za ogrzewanie płacić, to dla nich za drogo. Akurat! Za to latem nadużywają klimatyzacje. Niektórzy potrafią 24 godz dzień i noc spędzić koło wiatraka.

Większość marokańskich domów ma też kiepską izolację i nieszczelne okna. To główny powód ucieczki ciepła i kasy przy próbach ogrzewania. A przecież izolacja chroniłaby ich także przed upałami, o co im zawsze chodzi.

Na dodatek w wielu domach brak ciepłej wody. Jeśli jest to biorą z butli gazowej, ale nie wszędzie ją podłączają. W kuchni wystarczy im zimna woda do zmywania. Ja tak nie mogę, bo mam problemy z krążeniem w kończynach. Już poniżej 15 stopni odmrażają mi się palce u rąk więc potrzebuję rękawiczek. Jedyny ratunek to polanie ich gorącą wodą z kranu. Co robić gdy gorącej brak a moje palce robią się białe, sztywne i zaraz mi odlecą.

Ciepło na pewno będziesz mieć w hotelu. Ale tu mowa o mieszkaniu w Maroku na codzień, nie turystycznej wycieczce.

Gdy jestem w "ciepłym kraju", narzekam na zimno i się trzęsę to ludzie do mnie z TĄ SAMĄ gadką:

"Przecież Ty jesteś z Polski.
Powinnaś być odporna na zimno."

Taaaa!!!

2. Ubierz się skromnie

W Maroku oficjalnie nie obowiązuje żaden Szariat który nakazuje kobietom się zasłaniać ani zakaz zbyt swobodnego ubioru. Jak pisałam, zobaczysz, że prawie 90% Marokanek nosi chusty i pupozasłaniacze. Ale robią to z własnej woli lub bo je tak wychowano. Nikt ich do tego nie zmusza a jako cudzoziemiec niby masz więcej wolnego wyboru.

Problem Maroka jest taki, że te surowsze islamskie zasady nie są egzekfowane przez prawo i rząd a przez... społeczeństwo. Zwykłych ludzi. Widok kobiety, co za dużo odsłania może ich drażnić. Więc ostatecznie to oni narzucają, aby ubierać się skromniej.


Wcale nie musisz tak. | Ale co najwyżej możesz tak (któraś z tych pań po prawej może w przyszłości chcieć zostać tą panią po lewej)
Wcale nie musisz tak. | Ale co najwyżej możesz tak (któraś z tych pań po prawej może w przyszłości chcieć zostać tą panią po lewej)
Ej tam! Zdrówko! (miszczu drugiego planu)
Ej tam! Zdrówko! (miszczu drugiego planu)
Faceci nie potrafią zapanować nad sobą i to oni wszystko spaczyli. Gwiżdżą i obrzydliwie cmokają na każdą swobodnie ubraną kobietę. Błędnie odbierają, że ubiorem zaprasza ona do seksu a nawet ją zaczepiają. Robią to zwłaszcza dzieciaki, nie uczone w domach nic o seksualności myślą, że każda kobieta w mini to dziwka. Niektórzy zachowują się tak jakby nigdy wcześniej nie widzieli kobiecych nóg.

Uważają, że taka jest ich męska natura stworzona przez Allaha nie mają nad nią kontroli. Bzdura! Wygodne tłumaczenie. Właśnie przez nich muzułmanki się zasłaniają gdy wychodzą z domu.

Jako Europejka możesz być na takie zaczepki narażona. Zwłaszcza jak jesteś sama, bo jak jesteś z kimś to będą siedzieć cicho.

Powstają ograniczenia. Bo jest w końcu upragnione upalne lato, chcesz korzystać, włożyć coś krótkiego, lekkiego, ciut odsłonić bo ci gorąco, opalić się. A zboczeńcy i tak nie dadzą Ci spokoju. W tej sytuacji w przeciwieństwie do pkt.1 zimą jest łatwiej bo wtedy zazwyczaj nosimy więcej.

Chusty na szczęście nosić nie musisz. Możesz ubrać się normalnie, np spodnie rybaczki i koszulka, luźna sukienka do kolan lub elegancka garsonka. Nie ma problemu. Niektóre tradycyjne marokańskie kiecki też nie są takie złe. Ale już duży dekolt, spódniczka do połowy uda, szorty czy nawet obcisłe legginsy z odsłoniętą pupą noszone poza strefami turystów mogą być wytykane palcami. W Maroku zasze będą wymagać skromniejszego stroju, niż założyłabyś w Europie.

Masz prawo to olać i ubierać się jak chcesz. Ale społeczeństwo może nie dać ci spokoju, więc mieszkanie w Maroku stanie się niewygodne.

3. Naciągacze i parkingowi żule

Tak samo jak zboczeńcy śliniący się na kobiety w Maroku spotkasz masę złodziei i naciągaczy śliniących się na Twój portfel. Bardzo podstępnych i cwanych. Ich celem są wszyscy. Turyści, cudzoziemcy i inni Marokańczycy. Wśród nich są często dzieci krążące koło ciebie tak długo, aż coś im dasz lub coś od nich kupisz (najczęściej chusteczki higieniczne).


Laseczko, sprawimy, że oddasz nam wszystko, czuj się winna a potem… złap nas!
Laseczko, sprawimy, że oddasz nam wszystko, czuj się winna a potem… złap nas!
Sprzedawcy na sukach jak podchodzi klient cudzoziemiec to podnoszą cenę towaru więc nawet jak się utargujesz to zapłacisz więcej niż Marokańczyk. Taksówkarze mają dla cudzoziemców droższe taryfy.

Wszędzie kręcą się goście udający przewodników turystycznych. Mówią, że pokażą Ci najładniejsze zakątki starej medyny by potem wyprowadzić w pole. Manipulują. Wzbudzają w Tobie poczucie winy abyś zrobił to co oni chcą (zapłacić). A Ty wcale tego nie chcesz bo wiesz, że zostałeś naciągnięty. Przez nich nie możesz nigdzie swobodnie wyjść na spacer czy usiąść na ławce w parku bo wszędzie jesteś narażony.

Dlatego wielu porządnych Marokańczyków co nie akceptuje naciągaczy zamiast się im przeciwstawić... posłusznie schodzi im z drogi. Całe swoje normalne życie i swobodę przenoszą za wysokie mury swoich ogródków. Albo stosują zwyczaj co opiszę w kolejnym punkcie nr 4.

Przez to podejrzane typy opanowały praktycznie cały kraj i czują się bezkarni.

Byliśmy ostanio z mężem i znajomymi na pikniku w lesie w Hiszpanii, to wniosek był taki, że w Maroku nie moglibyśmy piknikować swobodnie. Zaraz przyczepiłby się jakiś naciągacz, czy żebrzące dziecko lub ktoś co chce tylko dla zabawy pozaczepiać. Albo parking pod lasem opanowaliby... żule parkingowi.

Tę nazwę to ja im wymyśliłam bo jakoś im pasuje. Żulami z pewnością nie są, a raczej praktykującymi muzułmanami. Opanowali wszystkie parkingi w całym Maroku. Te które powinny być darmowe.

Wyglądają jakby robili Ci przysługę. W zatłoczonych miastach o wolne miejsce parkingowe trudno. Oni gdy tylko takie upatrzą pilnują go dla pierwszego lepszego auta co chce zaparkować. Wskazuje im to miejsce by zaparkowali, potem rząda zapłaty za pomoc i późniejsze pilnowanie auta. Niby ok, tak zarabiają na życie. Ale parking ten powinien być darmowy. Jeśli mu nie zapłacisz, to może Ci porysować auto lub poprzebijać opony i spieprzyć.

Pytanie dlaczego policja i rząd ich zwyczajnie nie zbanuje? Po pierwsze policja jest skorumpowana. Po drugie, rząd dobrze wie, że nie zapewni tym ludziom normalnej uczciwej pracy. Aby uniknąć większego buntu woli przymknąć oko. Niech sobie zarabiają na chleb, nawet przez oszukiwanie ludzi.


Wszystkie parkingi w Maroku są strzeżone. My tego dopilnujemy
Wszystkie parkingi w Maroku są strzeżone. My tego dopilnujemy
Co ciekawe parkingowi żule - wszyscy pochodzenia arabskiego i afrykańskiego dotarli do Europy. Przejmują coraz więcej darmowych parkingów w europejskich miastach. Nawet u nas w Granadzie pojawili się na parkingu przed dworcem autobusowym. Przez nich zmuszeni jesteśmy parkować dalej.

Tak, wiem że w związku ze wpuszczeniem do Europy masy emigrantów, takich typów będzie u nas coraz więcej. Pracy lub socjalu też wszystkim nie zapewnią, więc będą "działać" tak jak u siebie.

4. Auto naszym schronem

Wozidupstwo do przesady. Ten zwyczaj praktykuje nie biedota i naciągacze ale właśnie "porządni normalni Marokańczycy." Wobec wszelkiego nawoływania do tolerancji tego zwyczaju, jeśli sama miałabym się do niego zastosować... szczerze nie znoszę. Dlaczego?

Jeśli wkręcisz się po między tych Marokańców, nawet zaadoptujesz się do ich kultury i popłyniesz z prądem ich stylu życia to może być tak: będziesz w Maroku ale praktycznie nie zobaczysz i nie zwiedzisz NIC.

A przecież nie chodzi Ci o to. Jak jesteś w innym kraju innej kultury to chcesz mieć z nim kontakt, poczuć go, doświadczyć, fotografować go. Wyjść do ludzi. Mimo niebezpieczeństw z pkt 3 ten świat jest poza strefą komfortu.

Dla Marokanów strefą komfortu i bezpieczeństwa i nadopiekuńczości, potrzeby rzekomej ochrony swojej rodziny przed światem zewnętrznym jest ich dom i ogródek za wysokim płotem. A poza nim oczywiście... samochód.


Nadmierna poprawność polityczna kończy się oglądaniem Maroka właśnie tak.
Nadmierna poprawność polityczna kończy się oglądaniem Maroka właśnie tak.
Jeśli Marokańczycy nie lubią dzielnicy, w której przyszło im mieszkać a chcą pospacerować wsiadają w auto i jadą w lepsze miejsce. Często całą rodziną, z dziećmi zapakowanymi w samochód. To będzie przykład z jakim ja się zetknęłam.

Wychodzi tak, że większość czasu jeździmy, krążymy w kółko i siedzimy w aucie niż wysiadamy i spacerujemy. Lub jedziemy gdzieś, do kawiarni lub na zakupy, do parku rozrywki dla dzieci oczywiście w bezpieczniejszej dzielnicy i wracamy.

Były też sytuacje, że rzucano hasło - wspólne wyjście. To super - myślę. Tym samym wyjście to było przejechanie się autem po okolicy czy w centrum miasta, bez wysiadania i koniec. Dla Marokanów wyjście było i tak "zaliczone". Tłumaczyli się, że tak naprawdę chcieli wysiąść tylko parkingów zabrakło lub wszędzie parkingowi żule, więc się nie opłacało. Problem w tym, że to powtarzało się za często.


I dniem i nocą
I dniem i nocą
Najbardziej nie mogę się przyzwyczaiś do sytuacji kiedy cała rodzina jedzie autem. Zatrzymują się i wysiada tylko jedna osoba przeważnie kierowca by coś załatwić np. kupić falafela dla reszty. Czekanie trwa a wszyscy zamiast wyjść i rozprostować się, siedzą ściśnięci w aucie. A na dworze piękna pogoda i życie się toczy.

Jeśli też chcesz wyjść to masz problem. Bo jak siedzisz na tylnim siedzeniu w ścisku pomiędzy kilkoma osobami, musisz kazać im się przesunąć lub wyjść byś wyszła sama.

Wiele Marokańczyków jadąc np. do miasta po coś, załatwia sprawy... wogóle nie wychodząc z auta. Np podjeżdża pod urząd i prosi jakąś osobę by jej zaniosła lub odebrała papier. Tak robi np pewna Marokanka, bo ma choroby stawów i trudności z chodzeniem. Po co jej wózek inwalidzki. Samochód jej go zastępuje. Gdyby mogła to najchętniej wjeżdżałaby nim do budynku.

Rozumiem, choroba ale ja jestem zdrowa i sprawna i szkoda mi życia na siedzenie i czekanie w aucie. Podobnie co ona to o dziwo robi wiele zdrowych ludzi.

Dlaczego oni się tak w tych autach chowają i nie chcą wysiadać? Niektórzy pewnie z lenistwa, bo po co im się podniecać światem na zewnątrz skoro go znają. Nie myślą tak jak ja, co chce jak najwięcej zobaczyć.

Drugi powód to to, że nie lubią biedoty, naciągaczy, tych wszystkich co ich zaczepiają. Więc dla bezpieczeństwa trzeba ich unikać. Jak? Ograniczać wychodzenie na zewnątrz.

Teraz przykład nieładny, dość stereotypowy o Arabach. Niestety widziany już  parę razy. Facet zostawia w aucie swoją matkę, żonę i dzieci by coś załatwić a one siedzą na tylnim siedzeniu i czekają.

Dla mnie prawdziwe spacery, zwiedzanie i korzystanie z Maroka zaczęło się dopiero gdy się zorientowałam co jest grane. Powiedziałam DOŚĆ oglądaniu Maroka z za szyb samochodu. A oni dotychczas obwozili mnie i obwozili myśląc, że pokazują mi swój kraj. Marokany, do cholery, opanujcie się z tym!!!

W Maroku trudno jest też poruszać się innym środkiem transportu niż auto, choć jak chcieć to móc. Autobusy są pełne natrętów. Rowerem też sobie nie pojeżdżę, bo jak się pedałuje to rusza się tyłkiem i wszystkim facetom odbija. Do uprawiania joggingu też jest niewiele miejsc, gdzie obejdzie się bez zaczepek.

Jednak to ciągłe siedzenie w samochodzie wpływa źle na zdrowie. Problemy z nadwagą, z sercem. Trudności z chodzeniem u starszych jeszcze się pogłębiają. Bo jak całkowicie unikniesz ruchu to będzie jeszcze gorzej.

Ci porządni zmotoryzowani Marokańczycy i Marokanki są dość pulchni. Do tego dochodzi dość kaloryczna kuchnia marokańska pełna mięsa, sosów, olejów i słodkości na deser. Także to, że Marokańczycy jak się tłuką autem do centrum to zabierają swoje dzieci do fastfoodów. Bo ich pociechy tego chcą. Fitness kluby są prestiżowe i drogie. Albo ktoś ćwiczy w cztetech ścianach. Ale to nie to samo co wyjście na dwór.

Kto w Maroku jest najszczuplejszy? Oczywiście, to młodzi faceci z biedniejszych rodzin pracujący dorywczo lub siedzący na ulicy, naciągający innych i zaczepiający kobiety. Oni są najaktywniejsi fizycznie często robiąc codziennie z buta wiele kilometrów lub jeżdżac rowerem. Oni rządzą ulicami marokańskich miast i nie czują żadnych ograniczeń.

Reszta niech drży przed nimi i pakuje się do ciasnych puszek własnych aut.

Może spędzanie życia w samochodzie to domena wszystkich Arabów? Jeśli widzisz to w innym takim kraju daj znać. O kompletnej skrajności napisała już Iza mieszkająca w Bahrajnie. Tam też nie wychodzą z auta i rzadko spacerują. Dlatego nawet tam nie ma.... chodników.

W Maroku na szczęście chodniki są. Tylko, że krzywe. A tym co jednak spacerują jest wszystko jedno czy idą chodnikiem czy środkiem ulicy między autami.

5. Muchy w kuchni

Marokańska kuchnia nie tylko nas pociąga. Gdy tylko zaczniemy gotować jakąś tradycyjną potrawę w marokańskim domu to zlatują się jej miłośniczki nie dające nam spokoju - muchy. Nie cierpię!

Aż dziw, bo dostaną się do kuchni nawet jak pozamykasz okna lub założysz moskitierę. Wciąż krążą wokół ciebie i talerzy, że nie możesz się odpędzić.


Dobra, dla estetyki daję zdjęcie marokańskich potraw bez tych natrętnych smakoszy.
Dobra, dla estetyki daję zdjęcie marokańskich potraw bez tych natrętnych smakoszy.
Można powiesić w kuchni lampe spalającą muchy. Ale ona wcale ich nie przyciąga. A jeśli jakaś w nią wpadnie i się upiecze, będzie to tylko przypadek. Cóż, trzeba napierdzielać łapką na muchy. A w te akurat nie łatwo trafić.

Kiedyś zrobiłam eksperyment w Hiszpanii. Gdy gotowałam potrawę europejską lub Polską, to nie było ani jednej muchy. Gdy odmroziłam typowe marokańskie kiełbaski drobiowe doprawione tym pachnącym Marokiem sosem to od razu zleciało się ich kilka.

To przez tą kuchnię. Jest ona obfita, smaczna i naturalna. Mięso kupowane bezpośrednio od rzeźników nie z supermarketu. A to tym bardziej przyciąga muchy.

W Maroku nie dba się jeszcze o segregację śmieci, wszystko wyrzuca do jednego kubła. Gdy blisko domu stoi kontener to one tam się lęgną.

I nie są to są te tzw. wielkie krowy co brzęczą i obijają się o szyby. To średniej wielkości lekkie i zwinne muchy, z gatunku tych najbardziej natrętnych. Machniesz ręką by odpędzić a ona siądzie w tym samym miejscu.

Wiem, bierze Cię obrzydzenie, bo mogą siąść na żarcie. Zdarza się, siadają. Stąd Marokanki gdy zostawiają jedzenie na zewnątrz to przykrywają je ręczniczkiem.

Muchy te głównie jedzenie wąchają. Ale ich ulubioną powierzchnią do siadania jest niestety... kawał gołego ludzkiego ciała. Brrrrr!

Dlatego miejscem w Maroku, w którym szczerze odradzam noszenie szortów i bluzki na ramiączkach z dekoltem jest... kuchnia.

Oczywiście mam na myśli latem. Zimą to nawet bez much nie dasz rady w domu tak się ubrać.

6. Praca i możliwości?

Na obecną chwilę w Maroku nic na mnie nie czeka. I jest to podstawowy powód dlaczego nie chciałabym tam teraz mieszkać.

Czy miałabym szansę na pracę? Co mogłabym tam robić? Może być jedynie freelancing, blogowanie i praca z domu jak teraz. Ale co będzie zimą? Niedostateczna temperatura w pomieszczeniu nie sprzyja produktywności.

Musiałabym się nauczyć języka, to pewne. Niestety mam na koncie historie z dwóch europejskich krajów bez happy endu gdzie nawet znajomość dwóch języków nie pomogła. To nauczyło mnie pokory, schowania hurra-optymizmu, by jednak przygotować się, że nie będzie łatwo.

Oj! U nas jest ładnie ale łatwo to nie będzie...
Oj! U nas jest ładnie ale łatwo to nie będzie...
Hiszpania też nie daje dużo szans. Ale tu przynajmniej kultura jest bliższa polskiej. To też kraj dość bezpieczny, żyje się tu spokojnie i swobodnie.

W temacie praca, sukces, pieniądze wiąże się pewna cecha do której nawet Marokańczycy nie mogą się przyzwyczaić we własnym kraju.

Znam w Maroku osoby, które mają swoje firmy i dość pieniędzy (zarobione lub odziedziczone). Potrafiły pięknie mówić mi i mojemu mężowi jak wiele wspaniałych możliwości mamy tam po studiach jakie skończyliśmy. Ale co do czego to nie ma się co nastawiać, że coś pomogą i coś załatwią. Nawet jak są członkami rodziny.

To dlatego, ponieważ wielu bogatych Marokańczyków i Marokanek żyje na pokaz. Lubi się chwalić swoim majątkiem, domem, samochodem, zakupami w Paryżu, odwiedzinami u kuzynów w Kanadzie i tym jacy to oni są zajebiści.

To czego najbardziej nie lubią to, że innemu powodzi się lepiej niż im (nie licząc króla). Dlatego, raczej nie pomogą komuś, kto by ich mógł prześcignąć. Stąd w wielu licznych marokańskich rodzinach widać ogromne rozwarstwienia. Jednym powodzi się lepiej, drugim gorzej. Ci biedniejsi nawet jak dają z siebie wszystko, poświęcają się rodzinie to często są wykorzystywani.

Marokańczycy jednoczą się gdy chodzi o religię, króla, święta narodowe, uroczystości rodzinne, wesela, pogrzeby. Ale gdy idzie o kasę to każdy sobie samemu.

Idealnie pasuje tu znany polski cytat: 

"Kraj piękny tylko ludzie ch...".

Wiadomo, jeśli dobrej pozycji tam sobie nie wyrobisz, to możesz być zdana na zależność od innych i podporządkowanie się tej kulturze i zwyczajom, których nie lubisz. 

Ale spójrzmy na cudzoziemców co na codzień mieszkają w Maroku bo mają tam dobrą pracę. Są na wartościowych kontraktach. Mają wielkie biznesy lub pracują w nich. Pełnią ważne stanowiska np. ktoś jest ambasadorem. Jeśli zarabiają dobre pieniądze to chyba żyje im się tam dużo łatwiej.

Stać ich na mieszkanie z ogrzewaniem i płacenie rachunków. 

Społeczeństwo ich bardziej szanuje, bo wiadomo Europejczyk z wysoką pozycją, więc może żyć i ubierać się jak chce. Jedynie od czasu do czasu szanując lokalne zwyczaje. Jak ktoś ma pieniądze to dana kultura dostosowuje się so niego a nie on do niej. Kto bogatemu zabroni?

Dla naciągaczy są z pewnością lepszym łupem. Ale policja jest dla nich jakoś bardziej przyjazna. Lepiej się ich chroni.

Samochód kupią sobie własny lub dostaną służbowy. Mogą mieć osobistego szofera. Ale to oni się wożą gdzie chcą i wysiadają gdzie mają ochotę.

Posiłki mogą jadać w restauracjach co serwują najlepsze marokańskie potrawy. Albo mieć służbę co ugotuje dla nich.

Kiedyś wizualizowałam sobie takie naiwne marzenie. Dobra, wyjawię Ci je. Gotowy/a?

"Wierząc w trwałe przyjaźnie i wyjątkowych ludzi, z którymi grasz na tych samych falach i możesz stworzyć coś wielkiego poznaję w Maroku pewną dziewczynę. Marokankę, Francuzkę lub pół na pół. Wybucha między nami chemia, mamy podobne zainteresowania, cele i doświadczenie, które jeśli połączymy możemy stworzyć coś wspaniałego. Mimo różnic kulturowych zostajemy przyjaciółkami i stanowimy zgrany duet. Zakładamy razem firmę np. studio dekoracji wnętrz w Maroku. Rozwijamy je, interes się kręci. Ja wkręcam się w artystyczny klimat Maroka. Używam angielski ale opanowuję francuski i derija. Podróżujemy po Maroku by szukać inspiracji. Potem po całym świecie.?Nasze projekty zdobywają uznanie. Stajemy się znane. Zapraszają nas do telewizji 2M, którą odbierają moi rodzice w Polsce. Jako Polka w Maroku wzbudzam zainteresowanie. Nawet spotykamy się z księżniczką Lallą Salmą. Mąż, rodzina są z nas dumne, pomagają, wspierają, a  tym co naobiecywali i nie pomogli opadają kopary. Maroko staje się moim prawdziwym domem i tam przeżywam wspaniałą przygodę. Oczywiście cały czas bloguję. Nawet więcej ;)"

Hmmmm... brzmi zbyt cudownie ale ponoć na swoje marzenia trzeba uważać, bo.... No właśnie.

Zatem gdyby udało mi się zdobyć jakiś fajny kontrakt w Maroku, przytrafiła historia podobna do tej z mego marzenia, szła by za tym konkretna praca i konkretne pieniądze to co robię?

Pakuję walizki i lecę do Maroka jak na skrzydłach. Na 5 pierwszych niedogodności już nie zważam. Jak ma się to czego pragnie to można się do nich przyzwyczaić lub olać i robić swoje. Albo stają się bez znaczenia.

AKTUALIZACJA 31.12.2015.
Teraz przejdź na jasną stronę:

---
Projekt dedykujemy akcji „AUTOSTOPEM DLA HOSPICJUM” - Przemek Skokowski wyruszył autostopem z Gdańska na Antarktydę, by zebrać 100 tys. zł. na Fundusz Dzieci Osieroconych oraz na rzecz dzieci z Domowego Hospicjum dla dzieci im. ks. E. Dutkiewicza SAC w Gdańsku. Wciaz brakuje ponad 30 tys. Jeśli podoba Ci się nasz projekt, bardzo prosimy o wsparcie akcji dowolną kwotą.


Aby Was zachecic za każde 25 zł wpłacone na akcję "Autostopem dla Hospicjum" możecie wybrać pocztówkę z różnych miejsc na świecie! Lista krajów poniżej - czas tylko do końca listopada!
  • USA (Teksas, Miami, Centrum Kosmiczne im. Johna Kennedy'ego, NASA, Chicago)
  • Włochy (Perugia, Asyż, Rzym, Watykan, Turyn, Asti, Aosta, Florencja)
  • Bułgaria (Sofia)
  • Francja (Paryż, Strasbourg)
  • Niemcy (Dorstn, NRW, Berlin)
  • Belgia (Bruksela)
  • Hiszpania (Saragossa)
  • Maroko (Casablanca)
  • Australia (Perth)
  • Irlandia (Dublin)
  • Holandia (Hoorn)
  • Dodatkowo mamy dla Was pocztówki z takich krajów, jak: Wielka Brytania, RPA, SZWECJA (!!!), Szwajcaria, Irlandia, Holandia, Portugalia.
Zdjęcia: Dorkita + sxc.hu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)