Almeria jest miastem w Andaluzji, które wydawało mi się
mniej znane w porównaniu z Granadą, Sewillą czy Kordobą. Myślałam, że jest tam
mniej zabytków do zobaczenia oraz turyści nie odwiedzają jej tak masowo. Jednak
wyczuwałam, że coś ciekawego może tam się kryć. Sam pustynny krajobraz i charakterystyczna
architektura robią wrażenie, że to inny świat, mimo że leży po drugiej stronie ośnieżonych
gór Sierra Nevada. Najszybsza trasą od Granady to zaledwie 170 km. Zaciekawiła
mnie ta odmienność Almerii i to, że jest mało popularna. Właśnie dlatego
postanowiłam ją odkryć i skupić się na samym mieście.
Mieści się tutaj m.in. konsulat Maroka. Z tutejszego portu odpływają promy do Melilli – hiszpańskiej enklawy w Maroku oraz do Oranu w Algierii. Byłam w Almerii już parę razy ale jedynie przejazdem lub w celu załatwienia czegoś. Podczas tych krótkich wizyt poczułam, że klimat miasta jest prawie afrykański. Nazwa z języka arabskiego Al-Mariyyah oznacza „zwrócony w stronę morza”. W końcu było ważnym miastem nadmorskim kiedy na tych ziemiach panowali Maurowie.
Prowincja Almeria to niewątpliwie jeden z najcieplejszych i mimo
sąsiedztwa morza - najbardziej suchych regionów Hiszpani. Tam słońce świeci
przez 320 dni w roku i jest to najbardziej słoneczne miejsce w Europie. Opady
deszczu są najrzadsze. Średnia roczna temperatura wynosi 18 stopni Celsjusza.
Almeria znana jest bardziej ze swoich okolic obejmujących
całą prowincję m.in. z plaż w zatoce Golfo de Almería, które uważane są za
jedne z najpiękniejszych w Hiszpanii. Są bardzo rozległe. Na te plaże ludzie
często jeżdżą zabalować. Dość znana jest nadmorska miejscowość Roquetas del Mar.
Natomiast z położonego na zachód portu Adra pod koniec XV w. ostatni mauryjski
władca Granady Boabdil wygnany z Alhambry wraz z matką Aishą i całą swoją świtą
odprawił się do Afryki.
W okolicy Almerii jest też do zobaczenia parę „los pueblos” czyli
tzw. andaluzyjskie wioski położone w górach lub nad morzem. Ich lista znajduje
się TUTAJ: Najciekawsze wydaje się być Mojácar, bardzo przypominające Frigilianę w
prowincji Málaga.
Pustynia w Europie i Mini Hollywood
Pustynia w Europie i Mini Hollywood
Za to słynny na pewno jest przylądek Cabo de Gata, najdalej
wysunięty na południe punkt Hiszpanii. Położony jest na terenie parku Parque Natural Cabo de Gata – Níhar. To właśnie tam odnotowuje się najmniejszą ilość opadów
deszczu w Europie. Dość licznie odwiedzają go turyści. To charakterystyczne
skały wychodzące z morza, które ma niesamowity turkusowy kolor. Stoi tam też
latarnia morska. Byłam na Cabo de Gata wiele lat temu (wspomnienia na zdjęciach). Pamiętam bezkresną
plażę, morze łączące się z pustynią i brak roślinności. Jest tam tak ciepło, że
ludzie spędzają na niej noc.
Ze względu na suchy klimat teren jest pustynny. Góry Gádor i
Alhamilla są suche i porośnięte rzadką roślinnością. To właśnie tam 30 min drogi
od Almerii znajduje się słynna pustynia Desierto de Tabernas. Warto ją
odwiedzić aby poczuć się jak na Dzikim Zachodzie. Znajduje się tam bowiem Oaza Mini Hollywood stylizowana na westernowe miasteczko z Saloonem, posterunkiem szeryfa, pełne
atrakcji takich jak odgrywane pościgi, napady na bank i pojedynki rewolwerowców
i wieszanie skazańców na szubienicy.
Byłam na tej pustyni dawno temu. Wybraliśmy się ze znajomymi
wynajętym samochodem. Obok głównego western city zauważyliśmy boczną drogę
zagrodzoną szlabanem z informacją, że wstęp wzbroniony. Jednak coś nas
podkusiło, że postanowiliśmy tam pójść. Rozejrzeliśmy się i nie było obok
nikogo, kto mógłby nas przyłapać. Byliśmy zupełnie sami na rozległym pustynnym
terenie, po czym naszym oczom ukazały się ruiny takiej prawdziwej wioski z Dzikiego
Zachodu. To wszystko było opuszczone. Naszą uwagę zwrócił kościółek. Kolega rozpoznał
go z wielu filmów. Być może dziś ten teren jest zagospodarowany ale z pewnością
zostawiają jakieś ruiny dostępne wyłącznie jako plan filmowy.
Na ten Dziki Zachód być może jeszcze wrócę i zabiorę tutaj
syna, bo taki park to na pewno idealna atrakcja dla dzieci.
7 godzin na miasto
7 godzin na miasto
Ale w ramach odkrywania regionu tym razem postanowiłam
zwiedzić samo miasto Almerię w jeden dzień sama. Pojechałam z Granady autobusem
ALSA. Godziny i dostępność autobusów tak mi pasowały, że na miejsce dotarłam o
11:00, natomiast powrotny był o 18:00. Miałam zatem do dyspozycji tylko 7 godzin.
Myślałam, że tego czasu mi wystarczy. Almería jest przecież średniej wielkości
miastem, mniejszym od Malagi i Granady (niecałe 200 tys. mieszkańców).
Co warto zobaczy w Almerii
Co warto zobaczy w Almerii
Z Google Maps (zawsze z nim planuję wycieczki) wynikało, że
mogę spokojnie pokonać pieszo odległości pomiędzy ważnymi miejscami. Powinnam
się wyrobić aby zobaczyć przynajmniej większość obiektów z mojej listy do
zobaczenia jaką spisałam sobie przed wyjazdem.
Oto jakie znalazły się na niej. Natomiast na zielono zaznaczyłam… te, które zdążyłam w tym czasie zobaczyć. Chwila prawdy.
Oto jakie znalazły się na niej. Natomiast na zielono zaznaczyłam… te, które zdążyłam w tym czasie zobaczyć. Chwila prawdy.
- Estación Intermodal de Almería, czyli dworzec autobusowy i kolejowy. Punkt wyjścia i powrotu
- Antigua Estación Ferrocarril czyli zabytkowy budynek dawnego dworca kolejowego z 1893 r.
- Museo de Almeria con objetos de Neolítico – nowoczesne muzeum miejskie historii naturalnej sięgającej 50 000 lat oraz różnymi wystawami
- Museo de la Guitarra – muzeum gitary
- Catedral de Almeria de Encarnación – Katedra Wcielenia
- Alcazaba de Almería – arabska twierdza
- Cerro de San Cristobal – wzgórze św. Krzysztofa i mury Muralla de Jairán
- La Chanca – dawna dzielnica rybacka
- Iglesia de San Juan – kościół św. Jana
- Plaza de San Pedro – Plac św. Piotra
- Santuario Virgen del Mar – sanktuarium
- Convento de Santo Domingo – klasztor św. Dominika
- Iglesia de Santiago – kościół Santiago
- Puerta de Purchena – plac w centrum miasta
- Iglesia de San Sebastian – kościół św. Sebastiana
- Refugios de la Guarra Civil – schrony z czasów wojny domowej
- Ayuntamiento de Almería – ratusz miejski
- Plaza de las Velas – plac z napisem “I love Almería”
- Casa de Mariposas – ciekawy budynek
- Hospital Real de Santa Maria Magdalena. Patio de los Naranjos – dawny szpital św. Marii Magdaleny i patio pomarańczy
- Park Almadrabillas
- Cargadero Mineral (Cable Inglés) – żelazne molo z dawną rampą załadunkową przeznaczoną do ładowania na statki rud żelaza
- Paseo Maritimo Carmen de Burgos – promenada nadmorska i plaża
- Parque de Familias – park rodzinny z wielkim, oryginalnym placem zabaw
Aby dowiedzieć się, co zobaczyć korzystałam też z innych
blogów takich jak np. WomenOfPoland,
któremu dziękuję za inspiracje oraz z przewodników takich jak TEN. Niezbędna była oczywiście strona turystyczna
Almerii: TurismoAlmeria.org oraz oficjalna strona Andaluzji.
Szlakiem filmowym
Wycieczkę zrobiłam sobie w październiku. Nadal było bardzo gorąco, prawie 30 stopni. Żar lał się z nieba i konieczne było nakrycie głowy.
Wycieczkę zrobiłam sobie w październiku. Nadal było bardzo gorąco, prawie 30 stopni. Żar lał się z nieba i konieczne było nakrycie głowy.
Już przy stacji autobusowej wita nas dawny dworzec kolejowy,
który możemy podziwiać z kładki nad torami. Przed tym dworcem znajduje się
pierwszy przystanek trasy filmowej Almerii tzw. „ruta del cine”. To trasa po
obiektach, które „grały” w wielu filmach, przeważnie westernach. Plan filmowy
jest tutaj nie tylko na pustyni ale także w mieście. Wystawiona jest mapa gdzie
znajduje się jaki obiekt oraz zdjęcia scen i informacje o filmie m.in. kto go reżyserował
i jacy aktorzy w nim grali. Rundka po tych obiektach do gratka dla miłośników kina.
Szczerze nie znam tego westernu pt. „Garść dynamitu”, w którym „grał” dworzec
ale wydaje mi się on jakiś znajomy.
Postanowiłam, że najpierw pochodzę sobie uliczkami miasta,
zobaczę Katedrę, Alcazabę, muzea a potem pójdę na plażę. Zdałam sobie sprawę,
że jednak muszę trochę przycisnąć aby się z tym wszystkim wyrobić lub
przynajmniej zobaczyć to co najważniejsze i jeszcze zdążyć zjeść gdzieś obiad.
Pewien spotkany po drodze starszy pan polecił mi restaurację
na nadmorskiej promenadzie gdzie podobno serwują najlepsze tapas i dania rybne.
Nazywa się La Cabaña del Tio Tom. Pasowała mi. Zaplanowałam, że wstąpię do niej
gdy zejdę na plażę.
Indalo
Indalo
W centrum miasta nie raz natknęłam się na symbol dziwnego ludzika
z rozpostartym łukiem. Jest tu pełno rzeźb które go przedstawiają, pamiątek,
magnesów, naklejek na samochodach. Dowiedziałam się, że zwie się Indalo i jest
on symbolem Prowincji Almeria. Jego imię pochodzi od świętego Indalecio. To
prehistoryczny Bóg podtrzymujący tęczę jako ochronę przed powodziami, burzami i
innymi nieszczęściami. Uznawany jest za symbol ochrony i szczęścia a większą moc
ma gdy jest podarowany. Dlatego można go tutaj tak licznie kupić w sklepach z
pamiątkami.
Ludzik ten to malowidło skalne odkryte w jaskini La Cueva delos Letreros i datowane na 5 tys. lat przed Chrystusem. Jaskinia znajduje się ponad 150 km na północ od Almerii i jest dostępna do
zwiedzania.
Katedra i św. Indalecio
Katedra i św. Indalecio
Katedra Wcielenia (Catedral de la Encarnación) zaskoczyła
mnie ponieważ z zewnątrz wcale nie wygląda jak katedra a raczej jak twierdza i
mur obronny z bramą. Położona jest przy placu pośród palm rzucających cień. Plac
ten od momentu powstania w XVI w. był miejscem targu, spotkań, pokazów,
demonstracji, wystąpień, działalności katedry i ceremonii inkwizycji. Poddany
został renowacjom w latach 1999 – 2000. Wyłożony jest marmurem produkowanym w
miejscowości Macael (słynnym na całą Andaluzję z wyrobu rzeźb marmurowych, z są
wyrzeźbione fontanny na Alhambrze).
Pod wieżą katedry stoi wykonany z brązu pomnik biskupa Diego Ventaji Milana umęczonego w 1936 r. podczas wojny domowej, podczas której podpalano kościoły i klasztory.
Pod wieżą katedry stoi wykonany z brązu pomnik biskupa Diego Ventaji Milana umęczonego w 1936 r. podczas wojny domowej, podczas której podpalano kościoły i klasztory.
Katedrę budowano w latach 1524 – 1562 na pograniczu późnego gotyku i Renesansu. Jednak we wnętrzu znajdują się elementy barokowe i neoklasyczne.
Za czasów panowania muzułmanów znajdował się tu główny meczet, w którego miejscu po rekonkwiście wzniesiono kościół katolicki. Jednak w 1522 r. zniszczyło go trzęsienie ziemi. Na jego gruzach zbudowano tę katedrę, w takiej formie jaka stoi do dziś.
Nową katedrę w stylu gotyckim zaprojektował architekt Diego de Siloé. Wgląda ona jak twierdza w celu ochrony przed algierskimi piratami. Jej mury miały wytrzymywać artylerię a na płaskim dachu można było postawić armaty. Natomiast elementy renesansowe wprowadził do konstrukcji Juan de Orea. W okresie baroku w 1620 r. obronność katedry została jeszcze bardziej wzmocniona i wyposażona w nową broń, muszkiety i łuki.
Katedra jest obecnie siedzibą Diecezji w Almerii, której
patronem jest św. Indalecio. Podczas zwiedzania katedry mowa będzie o nim jako
ważnej postaci dla miasta. Żył w I w. n.e. Należał według tradycji chrześcijańskiej
do tzw. Siedmiu Ludzi Apostolskich, czyli siedmiu duchownych wyświęconych w Rzymie
przez św. Piotra i Pawła i wysłanych do ewangelizacji Hiszpanii. Był misjonarzem
i pierwszym biskupem Almerii. Swoją siedzibę miał w mieście Urci (obecnie Pechina).
Zmarł jako męczennik za wiarę. Wiadomo, że został wrzucony do morza. Jego ciało
wydobyto i pochowano w Urci.
W XVI w. podjęto się próby poszukiwania jego szczątków. Ekshumowano je a następnie niesiono wzdłuż Morza Śródziemnego na północ. Dotarły do klasztoru w Pirenejach. Tam raz do roku „jeździły” w procesji Zesłania Ducha Świętego, by modlić się o wodę na pola i urodzaj. Ostatecznie urna ze szczątkami spoczęła w katedrze w Jaca. Dzięki staraniom biskupów z Almerii część relikwii zwrócono i umieszczano pod ołtarzem w katedrze Wcielenia. 15 maja odbywa się tu lokalne święto wolne od pracy, podczas którego ma miejsce uroczysta procesja z relikwiami św. Indalecio.
Przychodząc do katedry trafiłam na wystawienie figury Matki Boskiej Miłości i Nadziei, patronki studentów, takiej jakie noszą w Andaluzji podczas wielkanocnych procesji Semana Santa. Odbywało się jakieś studenckie wydarzenie i zapach kadzidła niósł się w powietrzu.
Jednak aby zwiedzić katedrę trzeba było kupić bilet. Kosztuje
on 5 Euro. Zaskoczyło mnie to, że w cenę jest wliczona turystyczna słuchawka, czyli
taki telefon - cegła. Chodzisz z nią po obiekcie, naciskasz numerki danych
eksponatów czy pomieszczeń i ona opowiada Ci do ucha o ich historii i architekturze
w wybranym języku. Zazwyczaj te słuchawki są opcjonalne i płaci się za nie
osobno jak np. na Alhambrze. Dlatego nigdy z nich nie korzystałam. Teraz musiałam
wziąć. Nie było w języku polskim więc wybrałam w po hiszpańsku. Obiektów do
odsłuchania było aż 9.
Trochę żałuję, że za bardzo poświęciłam czas na odsłuchanie tego wszystkiego o ołtarzu, kaplicach, nawach bocznych, chórze, zakrystii, dzwonnicy, obrazach, rzeźbach itd. Przecież i tak wszystkiego nie zrozumiem i nie zapamiętam. Choć z zewnątrz budowla wygląda inaczej to wewnątrz jest typową ciemną katedrą gotycko – renesansową i widziałam już o wiele bardziej majestatyczne. Ciekawy był za to neoklasyczny krużganek z galeriami i orientalną fontanną na środku. Wisiała na nim wielka graficzna ekspozycja pokazująca historię Almerii i tej katedry na linii czasu ogólnoświatowej historii chrześcijaństwa.
Spędziłam przez to w katedrze trochę za dużo czasu i
strasznie zgłodniałam. Musiałam szybko iść zwiedzić średniowieczną arabską Alcazabę
położoną na wzgórzu, gdyż ona jest tu chyba najciekawszym zabytkiem. Zatem
teraz będzie o Alcazabie.
Alcazaba
Jest to jedno z najważniejszych andaluzyjskich zabytków i
stanowisk archeologicznych na Półwyspie Iberyjskim. Jego prawie tysiąc lat
historii pozwoliło poznać ewolucję architektury cywilnej i wojskowej podczas
dominacji arabskiej w Al-Ándalus, ze względu na jej budowę w różnych fazach i
epokach. Na powierzchni tej cytadeli stoją ruiny wież i zamków zarówno muzułmańskich
jak i chrześcijańskich. Jest odizolowaną rozległą fortecą górującą nad miastem
o murach grubości 3 metrów.
Budowa twierdzy rozpoczęła się w 955 r. Ufundował ją kalif Kordoby i przedstawiciel dynastii Umajjadów Abderraman III (Kordoba wówczas dominowała nad całą arabską Andaluzją). Ukończył ją w XI w. Hairán – król tarify Almerii. Twierdza pełniła funkcję obronną, siedziby rządu i kontrolowała ruch morski w zatoce. Do cytadeli prowadzi Brama Sprawiedliwości. Znajduje się tutaj kilka ważnych wież m.in. Wieża Luster, którymi wysyłano sygnały do statków, które przybyły do portu, czekając na odpowiedź, a tym samym odkrywając wrogów. Na terenie obiektu znajdowały się domy, meczet, łaźnie, zbiorniki wodne, sklepy oraz łaźnie wojskowe wzorowane na łaźniach rzymskich.
26 grudnia 1489 r. czyli 3 lata przed Granadą nastąpiła
kapitulacja Almerii i przejście w suwerenność kastylijską. Katoliccy
monarchowie zarządzili budowę zamku w najbardziej wysuniętej na zachód i
najwyższej części, gdzie do tej pory wzniesiono fortecę przystosowaną do nowych
potrzeb wojskowych i artylerii. Budowa ruszyła w 1490 r. a zakończył ją król Karol
I w 1534 r. Przestrzeń zamku chronią trzy wieże zwane Daniną, Diabelskim Młynem
i Prochem (bo służyła do przechowywania materiałów wybuchowych). W 1845 r.
zainstalowano na niej pierwszy piorunochron.
Trzęsienie ziemi w 1522 r. zniszczyło znaczną część miasta, co spowodowało poważny wpływ na ten obszar. Podczas odbudowy postanowiono wykonać serię ogrodów i ozdób podobnych do Alhambry w Granadzie.
Obok cytadeli znajdują się mury Hairana, które otaczały całe
miasto, prowadzące na wzgórze św. Krzysztofa (El Cerro de San Cristobal). Część
z nich zostało wzniesionych przez arabów a część na rozkaz króla Alfonsa VII w
1147 r. w okresie gdy Almeria była na moment chrześcijańska.
Natomiast na wzgórzu św. Krzysztofa znajduje się pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa wzniesiony w latach 30-tych XX w. podczas wojny domowej a następnie odnowiony w 2000 r. Wykonany jest z marmuru Macael.
Wstęp do Alcazaby jest za darmo.
Obiekt jest większy niż myślałam i dużo na jego terenie trzeba się było nachodzić. Powierzchnia jest zbliżona do Alhambry, tylko jest większą ruiną, takim terenem prac archeologicznych. Ma bardzo ładne, zadbane ogrody z ujęciami wody, choć nie tak piękne i zielone jak na Alhambrze. Najbardziej znane są chyba te schody.
Można wejść na większość wież fortecy. Jest z nich wspaniały
widok na zatokę, na port (do którego akurat wpłynął wielki wycieczkowy statek)
oraz dawną rybacką dzielnicę La Chanca, która była arabską medyną.
Alcazaba znajduje się oczywiście na szlaku filmowym „ruta del cine”. Kręcono tutaj takie filmy jak: „Kleopatra” z 1963 r. z Elizabeth Taylor i Richardem Burtonem oraz szóstą serię „Gry o tron” i wiele innych.
Włóczyłam się po Alcazabie również dość długo, gdyż był to najważniejszy punkt miasta. Nagrałam z niej taki krótki filmik. Turystów było dość sporo jak na miasto, o którym myślałam, że jest mniej znane. Spotkałam też tam 3 koty, które towarzyszyły zwiedzającym. Najbardziej upodobały sobie… toalety. Wchodzę, a tam kociarnia. Dosłownie kot przed drzwiami każdej kabiny.
Chciałam też koniecznie wejść na wzgórze św. Krzysztofa. Myślałam,
że można bezpośrednio z Alcazaby wzdłuż murów Hairana. Jednak dowiedziałam się,
że wejście jest od zupełnie innej strony. Trzeba znowu zejść na dół na miasto i
iść do innej ścieżki na wzgórze. Patrzę na zegarek i na to jaki to kawał drogi
stwierdziłam, że nie zdążę. Trudno, może następnym razem.
Chciałam też iść do schronów z czasów wojny cywilnej. Niestety na nie tym bardziej czasu nie starczy.
Pomidor
Przecież w planach mam jeszcze pójść na plażę i obiad. Ból głowy i głód (głodna robię się zawsze nawet jak noszę ze sobą kanapki i dwa termosy z zupą i herbatą) dawały o sobie znać. Moim celem był ten bar nad morzem, który mi polecano. W drodze do niego pozwiedzam okolicę.
Przeszłam się po wąskich uliczkach dzielnicy La Chanca, która jest całkiem kolorowa. Pełna jest kwadratowych domków z płaskim dachem, podobnych do takich w jakich mieszka się w Afryce.
W sobotę o godz. 15 na mieście zrobiło się pusto i oczywiście zamknięto
sklepy. Doszłam na deptak, na końcu którego, na rondzie Plaza de las Velas stał
wykonany z białego wapienia i pokryty żelazem napis „I LOVE ALMERIA” z pomidorem
zamiast serca. Region słynie z uprawy pomidorów, które są eksportowane. Odbywa
się tu nawet Światowy Dzień Pomidora (Día Mundial del Tomate). Nie, to nie
żadna z tych tradycji, w której Hiszpanie rzucają się pomidorami. Jest to po
prostu targ z degustacją dań z pomidora i wiele innych atrakcji.
Budowa twierdzy rozpoczęła się w 955 r. Ufundował ją kalif Kordoby i przedstawiciel dynastii Umajjadów Abderraman III (Kordoba wówczas dominowała nad całą arabską Andaluzją). Ukończył ją w XI w. Hairán – król tarify Almerii. Twierdza pełniła funkcję obronną, siedziby rządu i kontrolowała ruch morski w zatoce. Do cytadeli prowadzi Brama Sprawiedliwości. Znajduje się tutaj kilka ważnych wież m.in. Wieża Luster, którymi wysyłano sygnały do statków, które przybyły do portu, czekając na odpowiedź, a tym samym odkrywając wrogów. Na terenie obiektu znajdowały się domy, meczet, łaźnie, zbiorniki wodne, sklepy oraz łaźnie wojskowe wzorowane na łaźniach rzymskich.
Trzęsienie ziemi w 1522 r. zniszczyło znaczną część miasta, co spowodowało poważny wpływ na ten obszar. Podczas odbudowy postanowiono wykonać serię ogrodów i ozdób podobnych do Alhambry w Granadzie.
Natomiast na wzgórzu św. Krzysztofa znajduje się pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa wzniesiony w latach 30-tych XX w. podczas wojny domowej a następnie odnowiony w 2000 r. Wykonany jest z marmuru Macael.
Obiekt jest większy niż myślałam i dużo na jego terenie trzeba się było nachodzić. Powierzchnia jest zbliżona do Alhambry, tylko jest większą ruiną, takim terenem prac archeologicznych. Ma bardzo ładne, zadbane ogrody z ujęciami wody, choć nie tak piękne i zielone jak na Alhambrze. Najbardziej znane są chyba te schody.
Alcazaba znajduje się oczywiście na szlaku filmowym „ruta del cine”. Kręcono tutaj takie filmy jak: „Kleopatra” z 1963 r. z Elizabeth Taylor i Richardem Burtonem oraz szóstą serię „Gry o tron” i wiele innych.
Włóczyłam się po Alcazabie również dość długo, gdyż był to najważniejszy punkt miasta. Nagrałam z niej taki krótki filmik. Turystów było dość sporo jak na miasto, o którym myślałam, że jest mniej znane. Spotkałam też tam 3 koty, które towarzyszyły zwiedzającym. Najbardziej upodobały sobie… toalety. Wchodzę, a tam kociarnia. Dosłownie kot przed drzwiami każdej kabiny.
Chciałam też iść do schronów z czasów wojny cywilnej. Niestety na nie tym bardziej czasu nie starczy.
Pomidor
Przecież w planach mam jeszcze pójść na plażę i obiad. Ból głowy i głód (głodna robię się zawsze nawet jak noszę ze sobą kanapki i dwa termosy z zupą i herbatą) dawały o sobie znać. Moim celem był ten bar nad morzem, który mi polecano. W drodze do niego pozwiedzam okolicę.
Przeszłam się po wąskich uliczkach dzielnicy La Chanca, która jest całkiem kolorowa. Pełna jest kwadratowych domków z płaskim dachem, podobnych do takich w jakich mieszka się w Afryce.
Rzut beretem dochodzimy już nad morze. To właśnie tutaj stoi
ta stara żelazna, zardzewiała konstrukcja Cable Inglés. Jest ogrodzona. Nie można na nią
wchodzić. Za to nadbrzeże obok niego jest miejscem spotkań i chyba
upamiętnienia zamarłych.
Sprawa Gabriela
Trafiłam tutaj na tablicę pełną zdjęć, symboli, różańców, świec
oddającą hołd tragedii jaką w zeszłym roku żyła cała Hiszpania.
Na farmie w jednej z wiosek pod Almerią zaginął 8 – letni Gabriel
którego rodzice byli w separacji. Zniknął na drodze pomiędzy domem swojej babci
ze strony ojca a domem krewnych, który znajdował się w odległości zaledwie 100
m. Szedł tam aby pobawić się z kuzynami. Przejście samemu miało mu zająć tylko 30
sekund.
Poszukiwano go przez 12 dni i było to największe
skoordynowane poszukiwanie zaginionej osoby w historii Hiszpanii. W
poszukiwaniach uczestniczyło 5.000 żołnierzy, 3.000 ochotników, 2.000 specjalistów.
Całą akcję transmitowały media. Niestety znaleziono go martwego.
Zabójczynią okazała się konkubina ojca, która miała bardzo złe
relacje z chłopcem i była o niego zazdrosna. Zgarnęła go po drodze do samochodu a
następnie podczas kłótni udusiła. Kobieta i tak była podejrzana o porwanie ale
przypuszczano, że chłopiec żyje. Liczono na to, że ona ich do niego doprowadzi.
Od dłuższego czasu śledziła ją żandarmeria aż w końcu zatrzymano ją, kiedy ładowała
do bagażnika ciało dziecka. Zakopała go na farmie zaraz po zbrodni a następnie
odkopała aby przewieźć w inne miejsce.
Dwa dni po zatrzymaniu oskarżona przyznała się do winy. We
wrześniu tego roku odbył się proces. Dostała wyrok na stałe więzienie podlegające rewizji czyli 25 lat za morderstwo plus dodatkowe 10 lat za wyrządzone szkody psychiczne i moralne u rodziców dziecka. Była pierwszą kobietą w Hiszpanii skazaną na taką karę najbliższą dożywociu odkąd została ustanowiona.
Msza pogrzebowa Gabriela odbyła się w Katedrze Wcielenia i
przyszło na nią pół miasta. Tragedia sprawiła, że jego rodzice się pojednali.
Tu na nadbrzeżu obok Cable Inglés znajduje się też płaskorzeźba
wieloryba. To właśnie ona była wtedy udekorowana aby uczcić pamięć chłopca. To
dlatego, że Gabriel uwielbiał ryby, lubił je rysować i w przyszłości chciał
zostać biologiem morskim.
Po drugiej stronie żelaznego molo znajduje się z kolei inny pomnik
142 ofiar pochodzących z Almerii pomordowanych w obozie koncentracyjnym
Mauthausen w Austrii w 1940 r.
Następnie udałam się na nadmorską promenadę.
Zwrócona w stronę morza i... głodna
Z oferty polecanego baru przy plaży nie mogłam już
skorzystać. Mieszkam tyle lat w Hiszpanii a nadal popełniam ten błąd gdy chcę stołować
się na mieście w trakcie wycieczki. Wiele barów i restauracji w godzinach 15 –
20 zamyka swoją kuchnię. Tzn. można u nich zamówić napoje czy zjeść przekąski.
Ale ciepłe dania obiadowe serwują dopiero po 20. Tak też się stało w tym barze
i wielu sąsiednich. Nie było już czasu aby iść i szukać dalej choćby jakiejś
pizzerii.
Spieszyłam się na autobus i szybko musiałam zjeść coś ciepłego.
Jedna z restauracji w tych godzinach miała tylko włoskie lasagne. Nie miałam na
nią ochoty, nie była apetyczna ale jakoś zjadłam. Zatem nie mam za bardzo co
polecić Wam na podstawie własnego doświadczenia gdzie dobrze zjeść w Almerii
ale na pewno gdzieś coś jest.
Po objedzie tylko krótki spacer na plażę, spojrzenie na
morze i powrót do Granady.
Przekonałam
się, że 7 godzin na zwiedzenie Almerii to zdecydowanie za mało. Nie daj się
zwieść. Jednak cieszę się, że zobaczyłam te najważniejsze obiekty. Z pewnością
tu wrócę aby zwiedzanie dokończyć. Jeśli jakieś miasto jest mniej znane,
odwiedzane i promowane to znaczy, że może mieć więcej ciekawych rzeczy niż się
spodziewasz.
Zdjęcia: Dorkita
Zdjęcia: Dorkita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)