The Atlas of Beauty project. 104 kobiety dookoła świata. Zdjęcie: Mihaela Naroc "Maramures, Rumunia / źródło 1 / źródło 2 |
Jako cudzoziemka w obcym kraju
musisz liczyć się z tym, że wzbudzasz zainteresowanie. Wyróżniasz się swoim
wyglądem, akcentem, zachowaniem, ubiorem, mentalnością. Miejscowi oraz inni
emigranci mogą o Twoim pochodzeniu wiedzieć niewiele lub wcale albo postrzegać
cię stereotypowo i oceniać przez pryzmat podobnych do Ciebie ludzi z którymi
mieli styczność. Aby przełamać lody często zadają Ci pytania, które wydają się
dziwne, głupie i często zupełnie nietrafne.
Za chwile zdradzę ci jakie jest
to pytanie jakie najczęściej zadają mi ludzie w Hiszpanii.
Ale wcześniej opublikuję
wypowiedzi innych polskich emigrantek z różnych krajów. Zapytałam się je jakie one najczęściej
dostają pytania. Stwierdzam, że wynika z nich doskonale co cudzoziemcy myślą i
wiedzą o Polsce. Zatem jedziemy.
Umiesz jeść
pałeczkami? - gdybym nie umiała, w pierwszym tygodniu pobytu w Chinach umarłabym z
głodu...
W Polsce
mówi się po angielsku czy po rosyjsku? (jako główny język, nie jako język obcy...)
Mnie nie
pytają, ale z góry uważają mnie za Rosjankę... A pytanie zadawane zawsze to jak
długo trwa lot z Cypru do mojego miasta rodzinnego.
Czy Polska
jest w EU?
- najczęściej to słyszę na poczcie.
A wy musieliście mówić w Polsce po rosyjsku jak był sovietunionen (ZSRR) - to bardziej jako twierdzenie niż pytanie.
Od kilku lat dostaję głównie pytania o ceny różnych artykułów budowlanych, okien, druku (drukiem w PL zajmuję się zawodowo). Szwedki pytają o usługi SPA, kosmetyczki i fryzjerki i "babskie" zakupy.
Pytają też co jest warte zobaczenia w Polsce, zwłaszcza w Warszawie, bo wiedzą, że to moje miasto.
Na szczęście Szwedzi nie zadają mi irytujących i głupich pytań (prócz tego o EU).
A wy musieliście mówić w Polsce po rosyjsku jak był sovietunionen (ZSRR) - to bardziej jako twierdzenie niż pytanie.
Od kilku lat dostaję głównie pytania o ceny różnych artykułów budowlanych, okien, druku (drukiem w PL zajmuję się zawodowo). Szwedki pytają o usługi SPA, kosmetyczki i fryzjerki i "babskie" zakupy.
Pytają też co jest warte zobaczenia w Polsce, zwłaszcza w Warszawie, bo wiedzą, że to moje miasto.
Na szczęście Szwedzi nie zadają mi irytujących i głupich pytań (prócz tego o EU).
Na początek często pytają mnie czy ja nie jestem
przypadkiem z Włoch?
Gdy już wiedzą skąd, najczęściej pytają: Macie w Polsce czekoladę? Macie w Polsce zimę?
Rozumiem że pytaliby o takie rzeczy na końcu świata gdzieś... ale za
zachodnią granicą??
Ja
już byłam nawet Szwedką. Ciężko zazwyczaj trafić prawidłowo. Nie przychodzą mi
do głowy denerwujące pytania. Czasem ewentualnie zaskakujące. O członkostwo
Polski w UE też pytają.
Mnie się
kiedyś spytała producentka warzyw czy w Polsce mamy pory.
Nie raz pytają
się mnie czy jestem Niemką lub Angielką a jak już się dowiedzą, że jestem Polką
to przypominają sobie stan wojenny. Mowa mi, że dobrze mowie po francusku, że o
wiele lepiej niż oni po polsku.
Gdzie się
nauczyłaś tak dobrze mówić po niemiecku? - najbardziej wkurzające pytanie - to tak jakby
obcego języka można było się nauczyć jedynie przez pobyt w obcym kraju. Albo
jakby to było coś dziwnego, że człowiek chce się tak sam od siebie
nauczyć języka i idzie na kurs czy studia;
Dlaczego
nie poszukasz sobie jakiejś lepszej pracy skoro tak dobrze mówisz po niemiecku?
Co robi
Twój mąż? Dlaczego ja jestem za granicą a mąż w Polsce a nie na odwrót?
Czy w
Polsce jest dużo zimniej? Rozumiem, gdyby to pytanie było zadane przez Azjatę,
ale we Francji? Zawsze mam ochotę wkręcać w białe niedźwiedzie biegające
po ulicach.
Jaka jest
różnica czasu między Polską a Francją?”
Mnie się
pytają czy jestem z Finlandii.
Na
razie najbardziej mnie wkurza, jak idę z dzieckiem do lekarza (dziecko ma
czeskie ubezpieczenie) a tam pierwsze co słyszę to, dlaczego nie pójdę się
leczyć w Polsce... Mam ochotę wtedy zacząć gryźć.
Ja
bywam Rosjanką lub Czeszką kiedy słyszą moje rozmowy po polsku (przy czym bycie
Czeszką w Chorwacji nie jest pozytywnym określeniem). A kiedy mówię po
chorwacku, biorą mnie za Słowenkę lub Macedonkę, przez akcent i nazwisko. Na
szczęście jak dotąd żadne pytanie mnie denerwowało...
Ja jestem
Holenderką, Szwedką albo Amerykanką.
U mnie mało
pytań o Polskę, bo mało kto wie i jej istnieniu. Jeśli ktoś wie w ogóle o
istnieniu Polski, to dlatego, że ten ktoś był w jakimś kraju tuż obok.
Też pojawia się pytanie o język. Czy angielski jest urzędowym, bo ja mówię po angielsku, a gdy słyszą, jak rozmawiam z synem to dopytują czy to jakiś dialekt angielskiego.
Spotkałam jedną Czeszkę. Bardzo miłą! Dopóki nie zapytała skąd jestem - jak usłyszała, że z Polski to nasze rozmowy ograniczyły się do "cześć"...
Też pojawia się pytanie o język. Czy angielski jest urzędowym, bo ja mówię po angielsku, a gdy słyszą, jak rozmawiam z synem to dopytują czy to jakiś dialekt angielskiego.
Spotkałam jedną Czeszkę. Bardzo miłą! Dopóki nie zapytała skąd jestem - jak usłyszała, że z Polski to nasze rozmowy ograniczyły się do "cześć"...
Jesteś ze Wschodu?:) Moim ulubionym pytaniem
jest "skąd ten akcent?” (zadany przez mieszkańca Tuluzy, który sam
zaciąga, że ledwo go można zrozumieć). Nauczyłam się francuskiego w Lyonie, to
może stad? Poza tym jestem Rosjanką lub Holenderką, nie wiedzieć czemu.
U mnie
padają pytania o to czy jestem z Rosji. Kilka razy mi się zdarzyło pytanie czy
jestem z Francji. Moje ukochane pytanie to czemu nie prowadzę samochodu i jak
sobie daje z tym radę w USA. Teraz zdecydowanie mniej je słyszę przez
powszechność ubera i tym podobnych.
Filipinczycy
i Tajowie - to oni pytali najczęściej o to, czy w Polsce pada śnieg. Po czym z
zachwytem mówili: "Wow!".
Ja często w
podróży słyszę, że jestem z Rosji. Ale kiedyś ktoś się mnie zapytał czy mamy w
Polsce Internet.
To jakie
plany?
Gdzie będziecie mieszkać?
Gdzie planujecie się osiąść?
Mało kto rozumie, że nie umiem (i nie wiem czy kiedykolwiek będę umiała) odpowiedzieć na te pytania. Ja planuję max na pół roku wprzód #rozterkipirata plus czasem - to kiedy dom/kredyt/dziecko?
Gdzie będziecie mieszkać?
Gdzie planujecie się osiąść?
Mało kto rozumie, że nie umiem (i nie wiem czy kiedykolwiek będę umiała) odpowiedzieć na te pytania. Ja planuję max na pół roku wprzód #rozterkipirata plus czasem - to kiedy dom/kredyt/dziecko?
Czy to
prawda, że pijecie wódkę na śniadanie, obiad i kolacje? - takie ironiczna
zabawiane miało być, a wyszło jak zwykle.
W Polsce to
pewnie mega zimno, -10?
Po angielsku klasyk. "Where are you from?" "Poland" "Holland?! O wow nice" "
No, Poland".
Barbara
(Włochy)
Mnie też
non stop o to pytają! (o to samo co mnie). A
zaraz potem o to jak to możliwe, że mi tutaj tak bardzo zimno, przecież w
Polsce jest baaardzo zimno. No cóż nawet odpowiedź, że nie jestem z Syberii nic
nie zmienia, bo dla nich Polska i Rosja to to samo.
Czy jestem
z Rosji to klasyk. Raz mnie zapytano, czy w Polsce mamy kukurydzę. Poza tym
często pytają czy często odwiedzam mój kraj.
Uporczywe
od zawsze - Skąd jesteś? Jak już powiem to zawsze pada stwierdzenie - u Was to
pewnie strasznie zimno. Nie wiem czemu ale Polska równa się dla mieszkańców
wysp z kołem podbiegunowym i białymi niedźwiedziami na ulicach.
Are you
Russian?
W Portugalii: Czy to prawda, że w Polsce jest tak strasznie zimno?
W Holandii: Czy Polska to… państwo policyjne?
To nie pytanie, ale drażni: Czemu Ci zimno, przecież w Polsce masz zimę?
Masz
ciekawy akcent. Skąd jesteś?" – pytanie zadane piąty raz tego samego dnia
powoduje, że mam ochotę kogoś udusić. Jak odpowiadam to okazuje się, że prawie
każdy jakiegoś Polaka zna, a już na pewno jadł pierogi....
Czy jestem
Rosjanka? Czy mam pozwolenie na pracę? Czy Polska jest w UE? Czy u nas jest
bardzo zimno? Co jakiś czas zdarzają się tez pytania hity, jak np: Czy
ciągle jeździ u nas tyle tych Fiatów 126p?
Z Rosji
nigdy nie byłam ani nawet z Rumunii czy Ukrainy ale raz się mnie ktoś zapytał
czy moi przodkowie pochodzili od Tatarów (ale to w Polsce było, 20 lat temu).
Co do języka - teść był święcie przekonany że w Polsce mówi się po rosyjsku, a
w najgorszym wypadku wszyscy rosyjski znają bo polski i rosyjski są jakby
identyczne.
Justyna
(Serbia)
U mnie
ciągłe pytania o politykę ostatnio... poza tym jestem z Kazachstanu.
Dobra, teraz czas na to
jedno najczęściej mi zadawane top pytanie.
JESTEŚ RUMUNKĄ?
Słyszałam je niezliczoną ilość
razy. Zadawał mi je praktycznie każdy, choć najczęściej byli to seniorzy i emigranci z Maroka. Podobno mieli styczność z emigrantami
rumuńskimi.
Faktycznie, według
statystyk Rumuni są obecnie w Hiszpanii narodowością emigrancką numer
jeden. W 2007 r. gdy Rumunia przystąpiła do Unii Europejskiej ich liczba
przekroczyła Marokańczyków, których dotychczas było najwięcej.
Emigracja Rumunów do
Hiszpanii nie ma jakiejś wyjątkowej historii ani powiązań politycznych.
Przyczyny ich wyjazdu są czysto ekonomiczne. Rumuni wybierają Hiszpanię ze
względu na podobieństwo językowe gdyż języki romańskie przypominają te z
rodziny łacińskich. Podobno Rumunowi łatwo nauczyć się hiszpańskiego czy
włoskiego.
Kryzys w 2008 r. nie zniechęcił
ich do powrotu. Wręcz przeciwnie ich liczba stale rośnie. W 2012 oszacowano, że
pośród wszystkich 5.711.040 imigrantów w Hiszpanii 895.970 pochodziło z
Rumunii.
Ciekawe, bo ja przez 12
lat mieszkania w Hiszpanii trafiłam tylko na cztery osoby z Rumunii. Praktycznie
wcale ich nie widuję. Nie potrafię też zidentyfikować czy dana osoba stąd
pochodzi ani po wyglądzie, ubiorze czy zachowaniu i porównać do innych nacji.
Z wyjątkiem cyganów
rumuńskich, których jest tu sporo. Oni się wyróżniają.
Ja nie jestem ani
przesadnie otyła ani chuda. Nie noszę chusty w kwiatki i długiej spódnicy do
ziemi. Nie sądzę, aby mnie brali za jedną z nich. A jednak - dla miejscowych
jestem Rumunką.
Kompletnie nie mam
pojęcia jaka jest typowa rumuńska uroda. Może ktoś z Was wie i opisze? Wygląda na
to, że chyba ja taką mam. W sumie jestem lekko śniada.
Wszyscy z góry zakładają
że nią jestem, choć uprzejmiej byłoby zapytać się wcześniej skąd pochodzę.
Wiele osób się pyta, ale gdy nie zapyta to z od razu wyjeżdża mi z Rumunką.
Czasem na emigracji rozmawiasz
z kimś bez podawania swojej narodowości. On nie pyta, ty nie mówisz i nie jest
to w tym momencie ważne. Ale on wyraźnie widzi, że jesteś cudzoziemką i może
snuć domysły. Czuję, że w takich przypadkach też jestem dla rozmówcy Rumunką.
Dla Hiszpanów i innych
emigrantów w Hiszpanii cały wschód Europy to jedno. Polska, Rumunia i Rosja
niczym się nie różnią. To identyczne kultury i wszędzie jest bardzo
zimno.
Kiedy ich poprawiam, mówiąc,
że jestem z Polski to są zaskoczeni ale... potwierdzają fakt podobieństw krajów
i ludzi ze wschodu. Zaczynają ze mną rozmowę zamiast o Polsce to Rumunii o
której sama mało wiem.
Często na te pytanie
reagowałam odruchowo niemiłą reakcją. Odpowiadałam "O nie! Znowu!" czy
"Ile razy mnie już o to pytacie? To jest nudne". Po raz kolejny muszę
wyprowadzać z błędu.
Zdarzało się klasycznie,
że byłam dla nich Rosjanką. Często nawet z...Czechosłowacji. Raz tylko jeden
facet dobrze trafił jakiej narodowości jestem. Podszedł do mnie podczas spaceru
w bardzo zimny dzień. Bez przywitania się i przedstawienia od razu zaczął
wnioskować, że teraz w Warszawie musi być zimniej. Ja zgodnie z prawdą
odpowiedziałam, że tu i tam jest tak samo zimno.
Dlaczego stwierdzenie, że
jestem Rumunką mnie tak irytuje? Odpowiedź będzie to trochę stereotypowa i może niezbyt poprawna. Ale
po to by pokazać jak ludzie tutaj niestety, często błędnie postrzegają Rumunów.
Ja przyznam, że
tak... chcę aby mnie odpowiednio postrzegali. Chciałam być tutaj
emigrantką co ma klasę, pozycję i jest wykształcona.
Tymczasem Rumuni są
odbierani raczej jako ludzie prości, z bez wyksztalcenia, którzy na emigracji
robią rzeczy mało ambitne. Nie specjalnie im się też powodzi. Są trochę
zachukani, bo w ich kraju panuje bieda a tutaj zderzają się z rzeczywistością
wcale nie lepszą. Raczej zaliczają się do osób zagrożonych wykluczeniem.
Młode kobiety kojarzone
są ze sponsoringiem czy prostytucją. Może niekoniecznie przez Hiszpanów, ale
głównie przez imigrantów z północnej Afryki, którzy mieszkają tu długo.
Są odbierani trochę jako ludzie
z marginesu. Rumuńscy cyganie (kto wie, może nawet za jedną z nich też mnie
biorą) nie mają tu łatwego życia. Trudem wiążą koniec z końcem. Żebrzą na
ulicy. Mieszkają na przedmieściach w barakach a jeśli mają więcej szczęścia to
gnieżdżą się w zapyziałych mieszkaniach z całą rodziną z kilkorgiem
dzieci.
Żyją głównie ze zbiórki
złomu. Mężczyźni wożą złom do skupu na przyczepach, które ciągną samemu lub
rowerem o ile się go dorobią.
Kobiety pomagają mężom
zbierać ten złom. Grzebią w śmietnikach za pomocą kija lub same wchodzą do
kontenerów (fuj!) w poszukiwaniu przedmiotów, które mogą się przydać lub mogą
za nie coś dostać. Towarzyszą im w tym dzieci.
Pamiętam jak pozbywałam
się z mieszkania zbędnych rzeczy. Kilka cygańskich Rumunek zauważyło mnie jak
wynoszę rupiecie na śmietnik. Ustawiło się do mnie w kolejce. Poprosiło abym
parę rzeczy im dała. Zależało im zwłaszcza na czymś metalowym. Raz oddałam im
całkiem niezły kąsek - mój stary i kompletnie niesprawny rower.
Na szczęście nie
znalazłam się w takim położeniu co one. Daleko mi do tego, choć często
zastanawiam się, co mogło by się stać by do tego doprowadzić. Wbrew pozorom
granica jest bardzo cienka. O wszystkim decyduje przypadek, więc całkowitego
wpływu na swoje życie nie mamy.
Wystarczy, że dla żadnego
z nas nie będzie pracy zarówno w Hiszpanii o co teraz nie trudno jak i gdzie
indziej. Albo najstraszniejszy scenariusz, że naszym rodzinom coś się stanie i
nie będą mogły pomóc. Wtedy koniec.
Może jesteśmy pod
wrażeniem historii kogoś kto się wyrwał z biedy i odniósł sukces. Myślimy, że
wszystko jest możliwe. Tymczasem są to pojedyncze lecz nagłaśniane przypadki.
Większość osób mimo ogromnych starań prawdopodobnie pozostanie tam gdzie teraz
jest.
Tak czy siak, moje
starania o przyzwoity wizerunek emigrantki legły w gruzach. Wygląd zewnętrzny i
tzw. "opakowanie", MA ZNACZENIE. Biorąc mnie za Rumunkę, odbieram to,
że miejscowi niestety nie postrzegają mnie tak jakbym chciała.
Wszystko jasne. Chyba z
pozoru bardziej przypominam kobietę prostą z marginesu niż wykształcona i
ambitną. Stąd pewnie moja irytacja na to pytanie.
Co ciekawe częstotliwość
tego nudnego pytania "Jesteś Rumunką?" nasiliła się odkąd mam dziecko
i ludzie spotykają mnie z nim na spacerze.
Bo ci Rumuni i im podobni
nic innego nie robią tylko dzieci!
Oczywiście nie mam nic
przeciwko Rumunii i z całym szacunkiem do niej. Przyznam, że sama o niej wiem
niewiele. Lecz wcale nie musi być ona taka jak ją postrzegają. Wręcz przeciwnie
to na pewno jest bardzo ciekawy kraj.
Z relacji tych, którzy w Rumunii
byli wynika, że ma ona przepiękne góry Karpaty Wschodnie. Wystarczy już popatrzeć na zdjęcia by
chcieć więcej. Mimo że nudzi mnie to pytanie bardzo chciałabym odwiedzić
Rumunię właśnie dla gór.
Rumunia widziana z Tarnicy w Bieszczadach / źródło |
Emigrantów rumuńskich nie znam tu wcale, nie spotykam na codzień i ich nie rozpoznaję mimo że podobno są tak liczni.
Ale pamiętam jeszcze z
czasów Erasmusa jak na pewnej międzynarodowej imprezie poznałam parę studentów
z Rumunii będących na tym właśnie stypendium. Chłopaka i dziewczynę. Zaskoczyło
mnie, że oni też tu są a było to przed włączeniem Rumunii do UE. Pewnie
wyjechali w ramach programu dla krajów mających wkrótce przystąpić. Studiowali
informatykę razem na roku.
To jacy oni byli, sposób
w jaki się wypowiadali i jak zainteresowali sobą innych ludzi, także tych z
krajów tzw. zachodu pokazało, że na pewno nie są z marginesu. Świetnie znali
hiszpański, którego się nauczyli w tempie ekspresowym. Normalna studiująca
młodzież taka jak my.
Z tego co opowiadali,
mieli swoje pasje, udzielali aktywnie się na uniwersytecie. Zwłaszcza
dziewczyna. Przewodnicząca jakiejś organizacji studenckiej. Skromna, rozważna
ale bardzo ładna i inteligentna jednocześnie, przyciągająca ludzi do siebie.
Czuło się, że ona na pewno dużo w życiu osiągnie. Gdybym znała jej nazwisko już
dawno szukałabym jej na facebooku by to sprawdzić.
Ponadto Rumuni licznie
ubiegają się o prace w instytucjach UE. Sporo z nich zdaje egzaminy i zostaje
zatrudnionych. Widzę masę rumuńskich nazwisk na upublicznionych listach
aspirantów, którzy przeszli sito selekcji a także na stronach gdzie możemy
zobaczyć jacy ludzie tam pracują.
Praca urzędnika UE cieszy
się wśród Rumunów ogromnym zainteresowaniem. Widać, że chcą mieć wpływ na swą
pozycję we wspólnocie do której niedawno co przystąpili.
Jako, że sama podchodzę
do tych egzaminów dobrze wiem, że warunkiem koniecznym aby startować jest
wyższe wykształcenie.
Gdyby właśnie z tym
kojarzono Rumunię to pewnie nie denerwowałabym się tak tym pytaniem.
Jednak
przyznam, że ludzie zadając mi je - mają realny powód aby się o to pytać.
Zdaje
się że, jednak bardziej wyglądam jak Rumunka niż Polka i tego nie zmienię. Muszę
się z tym pogodzić. Dowodem na to jest sytuacja jaka mnie niedawno spotkała.
Wisienka na torcie mojego wywodu.
Wyobraź
sobie, że jesteś gdzieś za granicą i trafiasz na osobę, która wygląda jak
Polak, ale nie masz pewności czy jest Polakiem. Nieśmiało próbujesz się o to
zapytać. Czaisz się i starasz się coś do tej osoby mówić nie mogąc się zdecydować
w jakim języku, czy po polsku czy kraju w którym jesteście. Używasz gestów,
mowy ciała, bo trochę ci głupio. Liczysz, że ta osoba je odczyta.
Pewnego
razu wchodzę do sklepu z produktami spożywczymi ze wschodu. Sprzedawczyni
przygląda mi się z uwagą, po czym bełkocze do mnie pod nosem coś
niezrozumiałego. Potem nieśmiało pyta się mnie po hiszpańsku
Hmmmm,
przepraszam...czy ty przypadkiem nie jesteś nasza?
Moi
drodzy. Ta sprzedawczyni była...
RUMUNKĄ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)