środa, 7 lutego 2018

Najczęściej zadawane mi pytanie na emigracji, którym jestem znudzona

Pomysł na ten wpis powstał z na skutek irytacji godnej nerwowej baby (to naprawdę ja), która eksploduje przez najmniejszą pierdołę. A co? Nie może?! Chciałam zrobić listę najczęściej zadawanych mi pytań na emigracji. Pytań absurdalnych, głupich, oklepanych, stereotypowych, nudnych, irytujących, może czasem śmiesznych, ale takich jakich mam dość. Nie byłam w stanie ich wszystkich zebrać jeśli miałoby być ich kilka ponieważ stwierdziłam, że jest tylko jedno takie pytanie jakie mi miejscowi zadają do znudzenia. Słyszę je regularnie od całego przekroju tutejszego społeczeństwa. Właśnie po raz enty ktoś mi je zadał po czym postanowiłam wywalić swoje emocje na bloga.

Najczęściej zadawane mi pytanie na emigracji, którym jestem znudzona
The Atlas of Beauty project. 104 kobiety dookoła świata.
Zdjęcie: Mihaela Naroc "Maramures, Rumunia / źródło 1 / źródło 2
Jako cudzoziemka w obcym kraju musisz liczyć się z tym, że wzbudzasz zainteresowanie. Wyróżniasz się swoim wyglądem, akcentem, zachowaniem, ubiorem, mentalnością. Miejscowi oraz inni emigranci mogą o Twoim pochodzeniu wiedzieć niewiele lub wcale albo postrzegać cię stereotypowo i oceniać przez pryzmat podobnych do Ciebie ludzi z którymi mieli styczność. Aby przełamać lody często zadają Ci pytania, które wydają się dziwne, głupie i często zupełnie nietrafne.

Za chwile zdradzę ci jakie jest to pytanie jakie najczęściej zadają mi ludzie w Hiszpanii.
Ale wcześniej opublikuję wypowiedzi innych polskich emigrantek z różnych krajów.  Zapytałam się je jakie one najczęściej dostają pytania. Stwierdzam, że wynika z nich doskonale co cudzoziemcy myślą i wiedzą o Polsce. Zatem jedziemy.



Umiesz jeść pałeczkami? - gdybym nie umiała, w pierwszym tygodniu pobytu w Chinach umarłabym z głodu...
W Polsce mówi się po angielsku czy po rosyjsku? (jako główny język, nie jako język obcy...)


Mnie nie pytają, ale z góry uważają mnie za Rosjankę... A pytanie zadawane zawsze to jak długo trwa lot z Cypru do mojego miasta rodzinnego.


Czy Polska jest w EU? - najczęściej to słyszę na poczcie.
A wy musieliście mówić w Polsce po rosyjsku jak był sovietunionen (ZSRR) - to bardziej jako twierdzenie niż pytanie.
Od kilku lat dostaję głównie pytania o ceny różnych artykułów budowlanych, okien, druku (drukiem w PL zajmuję się zawodowo). Szwedki pytają o usługi SPA, kosmetyczki i fryzjerki i "babskie" zakupy.
Pytają też co jest warte zobaczenia w Polsce, zwłaszcza w Warszawie, bo wiedzą, że to moje miasto.
Na szczęście Szwedzi nie zadają mi irytujących i głupich pytań (prócz tego o EU).


Na początek często pytają mnie czy ja nie jestem przypadkiem z Włoch?
Gdy już wiedzą skąd, najczęściej pytają: Macie w Polsce czekoladę? Macie w Polsce zimę? Rozumiem że pytaliby o takie rzeczy na końcu świata gdzieś... ale za zachodnią granicą??


Ja już byłam nawet Szwedką. Ciężko zazwyczaj trafić prawidłowo. Nie przychodzą mi do głowy denerwujące pytania. Czasem ewentualnie zaskakujące. O członkostwo Polski w UE też pytają.


Mnie się kiedyś spytała producentka warzyw czy w Polsce mamy pory.
Nie raz pytają się mnie czy jestem Niemką lub Angielką a jak już się dowiedzą, że jestem Polką to przypominają sobie stan wojenny. Mowa mi, że dobrze mowie po francusku, że o wiele lepiej niż oni po polsku.


Gdzie się nauczyłaś tak dobrze mówić po niemiecku? - najbardziej wkurzające pytanie - to tak jakby obcego języka można było się nauczyć jedynie przez pobyt w obcym kraju. Albo jakby to było coś dziwnego, że człowiek chce się tak sam od siebie nauczyć języka i idzie na kurs czy studia;
Dlaczego nie poszukasz sobie jakiejś lepszej pracy skoro tak dobrze mówisz po niemiecku?
Co robi Twój mąż? Dlaczego ja jestem za granicą a mąż w Polsce a nie na odwrót?


Czy w Polsce jest dużo zimniej? Rozumiem, gdyby to pytanie było zadane przez Azjatę, ale we Francji?  Zawsze mam ochotę wkręcać w białe niedźwiedzie biegające po ulicach.


Jaka jest różnica czasu między Polską a Francją?”


Mnie się pytają czy jestem z Finlandii.


Na razie najbardziej mnie wkurza, jak idę z dzieckiem do lekarza (dziecko ma czeskie ubezpieczenie) a tam pierwsze co słyszę to, dlaczego nie pójdę się leczyć w Polsce... Mam ochotę wtedy zacząć gryźć.


Ja bywam Rosjanką lub Czeszką kiedy słyszą moje rozmowy po polsku (przy czym bycie Czeszką w Chorwacji nie jest pozytywnym określeniem). A kiedy mówię po chorwacku, biorą mnie za Słowenkę lub Macedonkę, przez akcent i nazwisko. Na szczęście jak dotąd żadne pytanie mnie denerwowało...


Ja jestem Holenderką, Szwedką albo Amerykanką.


U mnie mało pytań o Polskę, bo mało kto wie i jej istnieniu. Jeśli ktoś wie w ogóle o istnieniu Polski, to dlatego, że ten ktoś był w jakimś kraju tuż obok.
Też pojawia się pytanie o język. Czy angielski jest urzędowym, bo ja mówię po angielsku, a gdy słyszą, jak rozmawiam z synem to dopytują czy to jakiś dialekt angielskiego.
Spotkałam jedną Czeszkę. Bardzo miłą! Dopóki nie zapytała skąd jestem - jak usłyszała, że z Polski to nasze rozmowy ograniczyły się do "cześć"... 


Jesteś ze Wschodu?:) Moim ulubionym pytaniem jest "skąd ten akcent?” (zadany przez mieszkańca Tuluzy, który sam zaciąga, że ledwo go można zrozumieć). Nauczyłam się francuskiego w Lyonie, to może stad? Poza tym jestem Rosjanką lub Holenderką, nie wiedzieć czemu.


U mnie padają pytania o to czy jestem z Rosji. Kilka razy mi się zdarzyło pytanie czy jestem z Francji. Moje ukochane pytanie to czemu nie prowadzę samochodu i jak sobie daje z tym radę w USA. Teraz zdecydowanie mniej je słyszę przez powszechność ubera i tym podobnych.


Filipinczycy i Tajowie - to oni pytali najczęściej o to, czy w Polsce pada śnieg. Po czym z zachwytem mówili: "Wow!".


Ja często w podróży słyszę, że jestem z Rosji. Ale kiedyś ktoś się mnie zapytał czy mamy w Polsce Internet.


To jakie plany?
Gdzie będziecie mieszkać?
Gdzie planujecie się osiąść?
Mało kto rozumie, że nie umiem (i nie wiem czy kiedykolwiek będę umiała) odpowiedzieć na te pytania. Ja planuję max na pół roku wprzód #rozterkipirata plus czasem - to kiedy dom/kredyt/dziecko?


Czy to prawda, że pijecie wódkę na śniadanie, obiad i kolacje? - takie ironiczna zabawiane miało być, a wyszło jak zwykle.
W Polsce to pewnie mega zimno, -10?
Po angielsku klasyk. "Where are you from?" "Poland" "Holland?! O wow nice" " No, Poland".

Barbara (Włochy)

Mnie też non stop o to pytają! (o to samo co mnie). A zaraz potem o to jak to możliwe, że mi tutaj tak bardzo zimno, przecież w Polsce jest baaardzo zimno. No cóż nawet odpowiedź, że nie jestem z Syberii nic nie zmienia, bo dla nich Polska i Rosja to to samo.


Czy jestem z Rosji to klasyk. Raz mnie zapytano, czy w Polsce mamy kukurydzę. Poza tym często pytają czy często odwiedzam mój kraj.


Uporczywe od zawsze - Skąd jesteś? Jak już powiem to zawsze pada stwierdzenie - u Was to pewnie strasznie zimno. Nie wiem czemu ale Polska równa się dla mieszkańców wysp z kołem podbiegunowym i białymi niedźwiedziami na ulicach.


Are you Russian?


W Portugalii: Czy to prawda, że w Polsce jest tak strasznie zimno?
W Holandii: Czy Polska to… państwo policyjne?


To nie pytanie, ale drażni: Czemu Ci zimno, przecież w Polsce masz zimę?


Masz ciekawy akcent. Skąd jesteś?" – pytanie zadane piąty raz tego samego dnia powoduje, że mam ochotę kogoś udusić. Jak odpowiadam to okazuje się, że prawie każdy jakiegoś Polaka zna, a już na pewno jadł pierogi....


Czy jestem Rosjanka? Czy mam pozwolenie na pracę? Czy Polska jest w UE? Czy u nas jest bardzo zimno? Co jakiś czas zdarzają się tez pytania hity, jak np: Czy ciągle jeździ u nas tyle tych Fiatów 126p?


Z Rosji nigdy nie byłam ani nawet z Rumunii czy Ukrainy ale raz się mnie ktoś zapytał czy moi przodkowie pochodzili od Tatarów (ale to w Polsce było, 20 lat temu). Co do języka - teść był święcie przekonany że w Polsce mówi się po rosyjsku, a w najgorszym wypadku wszyscy rosyjski znają bo polski i rosyjski są jakby identyczne.

Justyna (Serbia)

U mnie ciągłe pytania o politykę ostatnio... poza tym jestem z Kazachstanu.

Dobra, teraz czas na to jedno najczęściej mi zadawane top pytanie. 

JESTEŚ RUMUNKĄ?

Słyszałam je niezliczoną ilość razy. Zadawał mi je praktycznie każdy, choć najczęściej byli to seniorzy i  emigranci z Maroka. Podobno mieli styczność z emigrantami rumuńskimi. 

Faktycznie, według statystyk Rumuni są obecnie w Hiszpanii narodowością emigrancką numer jeden.  W 2007 r. gdy Rumunia przystąpiła do Unii Europejskiej ich liczba przekroczyła Marokańczyków, których dotychczas było najwięcej. 

Emigracja Rumunów do Hiszpanii nie ma jakiejś wyjątkowej historii ani powiązań politycznych. Przyczyny ich wyjazdu są czysto ekonomiczne. Rumuni wybierają Hiszpanię ze względu na podobieństwo językowe gdyż języki romańskie przypominają te z rodziny łacińskich. Podobno Rumunowi łatwo nauczyć się hiszpańskiego czy włoskiego.

Kryzys w 2008 r. nie zniechęcił ich do powrotu. Wręcz przeciwnie ich liczba stale rośnie. W 2012 oszacowano, że pośród wszystkich 5.711.040 imigrantów w Hiszpanii 895.970 pochodziło z Rumunii. 

Ciekawe, bo ja przez 12 lat mieszkania w Hiszpanii trafiłam tylko na cztery osoby z Rumunii. Praktycznie wcale ich nie widuję. Nie potrafię też zidentyfikować czy dana osoba stąd pochodzi ani po wyglądzie, ubiorze czy zachowaniu i porównać do innych nacji.

Z wyjątkiem cyganów rumuńskich, których jest tu sporo. Oni się wyróżniają. 

Ja nie jestem ani przesadnie otyła ani chuda. Nie noszę chusty w kwiatki i długiej spódnicy do ziemi. Nie sądzę, aby mnie brali za jedną z nich. A jednak - dla miejscowych jestem Rumunką.

Kompletnie nie mam pojęcia jaka jest typowa rumuńska uroda. Może ktoś z Was wie i opisze? Wygląda na to, że chyba ja taką mam. W sumie jestem lekko śniada.

Wszyscy z góry zakładają że nią jestem, choć uprzejmiej byłoby zapytać się wcześniej skąd pochodzę. Wiele osób się pyta, ale gdy nie zapyta to z od razu wyjeżdża mi z Rumunką.

Czasem na emigracji rozmawiasz z kimś bez podawania swojej narodowości. On nie pyta, ty nie mówisz i nie jest to w tym momencie ważne. Ale on wyraźnie widzi, że jesteś cudzoziemką i może snuć domysły. Czuję, że w takich przypadkach też jestem dla rozmówcy Rumunką.

Dla Hiszpanów i innych emigrantów w Hiszpanii cały wschód Europy to jedno. Polska, Rumunia i Rosja niczym się nie różnią. To identyczne kultury i wszędzie jest bardzo zimno. 

Kiedy ich poprawiam, mówiąc, że jestem z Polski to są zaskoczeni ale... potwierdzają fakt podobieństw krajów i ludzi ze wschodu. Zaczynają ze mną rozmowę zamiast o Polsce to Rumunii o której sama mało wiem.

Często na te pytanie reagowałam odruchowo niemiłą reakcją. Odpowiadałam "O nie! Znowu!" czy "Ile razy mnie już o to pytacie? To jest nudne". Po raz kolejny muszę wyprowadzać z błędu.

Zdarzało się klasycznie, że byłam dla nich Rosjanką. Często nawet z...Czechosłowacji. Raz tylko jeden facet dobrze trafił jakiej narodowości jestem. Podszedł do mnie podczas spaceru w bardzo zimny dzień. Bez przywitania się i przedstawienia od razu zaczął wnioskować, że teraz w Warszawie musi być zimniej. Ja zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że tu i tam jest tak samo zimno. 

Dlaczego stwierdzenie, że jestem Rumunką mnie tak irytuje? Odpowiedź będzie to trochę stereotypowa i może niezbyt poprawna. Ale po to by pokazać jak ludzie tutaj niestety, często błędnie postrzegają Rumunów.

Ja przyznam, że tak... chcę aby mnie odpowiednio postrzegali. Chciałam być tutaj emigrantką co ma klasę, pozycję i jest wykształcona. 

Tymczasem Rumuni są odbierani raczej jako ludzie prości, z bez wyksztalcenia, którzy na emigracji robią rzeczy mało ambitne. Nie specjalnie im się też powodzi. Są trochę zachukani, bo w ich kraju panuje bieda a tutaj zderzają się z rzeczywistością wcale nie lepszą. Raczej zaliczają się do osób zagrożonych wykluczeniem.

Młode kobiety kojarzone są ze sponsoringiem czy prostytucją. Może niekoniecznie przez Hiszpanów, ale głównie przez imigrantów z północnej Afryki, którzy mieszkają tu długo.

Są odbierani trochę jako ludzie z marginesu. Rumuńscy cyganie (kto wie, może nawet za jedną z nich też mnie biorą) nie mają tu łatwego życia. Trudem wiążą koniec z końcem. Żebrzą na ulicy. Mieszkają na przedmieściach w barakach a jeśli mają więcej szczęścia to gnieżdżą się w zapyziałych mieszkaniach z całą rodziną z kilkorgiem dzieci. 

Żyją głównie ze zbiórki złomu. Mężczyźni wożą złom do skupu na przyczepach, które ciągną samemu lub rowerem o ile się go dorobią.

Kobiety pomagają mężom zbierać ten złom. Grzebią w śmietnikach za pomocą kija lub same wchodzą do kontenerów (fuj!) w poszukiwaniu przedmiotów, które mogą się przydać lub mogą za nie coś dostać. Towarzyszą im w tym dzieci.

Pamiętam jak pozbywałam się z mieszkania zbędnych rzeczy. Kilka cygańskich Rumunek zauważyło mnie jak wynoszę rupiecie na śmietnik. Ustawiło się do mnie w kolejce. Poprosiło abym parę rzeczy im dała. Zależało im zwłaszcza na czymś metalowym. Raz oddałam im całkiem niezły kąsek - mój stary i kompletnie niesprawny rower. 

Na szczęście nie znalazłam się w takim położeniu co one. Daleko mi do tego, choć często zastanawiam się, co mogło by się stać by do tego doprowadzić. Wbrew pozorom granica jest bardzo cienka. O wszystkim decyduje przypadek, więc całkowitego wpływu na swoje życie nie mamy. 

Wystarczy, że dla żadnego z nas nie będzie pracy zarówno w Hiszpanii o co teraz nie trudno jak i gdzie indziej. Albo najstraszniejszy scenariusz, że naszym rodzinom coś się stanie i nie będą mogły pomóc. Wtedy koniec. 

Może jesteśmy pod wrażeniem historii kogoś kto się wyrwał z biedy i odniósł sukces. Myślimy, że wszystko jest możliwe. Tymczasem są to pojedyncze lecz nagłaśniane przypadki. Większość osób mimo ogromnych starań prawdopodobnie pozostanie tam gdzie teraz jest.

Tak czy siak, moje starania o przyzwoity wizerunek emigrantki legły w gruzach. Wygląd zewnętrzny i tzw. "opakowanie", MA ZNACZENIE. Biorąc mnie za Rumunkę, odbieram to, że miejscowi niestety nie postrzegają mnie tak jakbym chciała.

Wszystko jasne. Chyba z pozoru bardziej przypominam kobietę prostą z marginesu niż wykształcona i ambitną. Stąd pewnie moja irytacja na to pytanie.

Co ciekawe częstotliwość tego nudnego pytania "Jesteś Rumunką?" nasiliła się odkąd mam dziecko i ludzie spotykają mnie z nim na spacerze.

Bo ci Rumuni i im podobni nic innego nie robią tylko dzieci!

Oczywiście nie mam nic przeciwko Rumunii i z całym szacunkiem do niej. Przyznam, że sama o niej wiem niewiele. Lecz wcale nie musi być ona taka jak ją postrzegają. Wręcz przeciwnie to na pewno jest bardzo ciekawy kraj.

Z relacji tych, którzy w Rumunii byli wynika, że ma ona przepiękne góry Karpaty Wschodnie. Wystarczy już popatrzeć na zdjęcia by chcieć więcej. Mimo że nudzi mnie to pytanie bardzo chciałabym odwiedzić Rumunię właśnie dla gór.

Rumunia widziana z Tarnicy w Bieszczadach
Rumunia widziana z Tarnicy w Bieszczadach / źródło

Emigrantów rumuńskich nie znam tu wcale, nie spotykam na codzień i ich nie rozpoznaję
mimo że podobno są tak liczni. 

Ale pamiętam jeszcze z czasów Erasmusa jak na pewnej międzynarodowej imprezie poznałam parę studentów z Rumunii będących na tym właśnie stypendium. Chłopaka i dziewczynę. Zaskoczyło mnie, że oni też tu są a było to przed włączeniem Rumunii do UE. Pewnie wyjechali w ramach programu dla krajów mających wkrótce przystąpić. Studiowali informatykę razem na roku. 

To jacy oni byli, sposób w jaki się wypowiadali i jak zainteresowali sobą innych ludzi, także tych z krajów tzw. zachodu pokazało, że na pewno nie są z marginesu. Świetnie znali hiszpański, którego się nauczyli w tempie ekspresowym. Normalna studiująca młodzież taka jak my.

Z tego co opowiadali, mieli swoje pasje, udzielali aktywnie się na uniwersytecie. Zwłaszcza dziewczyna. Przewodnicząca jakiejś organizacji studenckiej. Skromna, rozważna ale bardzo ładna i inteligentna jednocześnie, przyciągająca ludzi do siebie. Czuło się, że ona na pewno dużo w życiu osiągnie. Gdybym znała jej nazwisko już dawno szukałabym jej na facebooku by to sprawdzić.

Ponadto Rumuni licznie ubiegają się o prace w instytucjach UE. Sporo z nich zdaje egzaminy i zostaje zatrudnionych. Widzę masę rumuńskich nazwisk na upublicznionych listach aspirantów, którzy przeszli sito selekcji a także na stronach gdzie możemy zobaczyć jacy ludzie tam pracują.

Praca urzędnika UE cieszy się wśród Rumunów ogromnym zainteresowaniem. Widać, że chcą mieć wpływ na swą pozycję we wspólnocie do której niedawno co przystąpili.

Jako, że sama podchodzę do tych egzaminów dobrze wiem, że warunkiem koniecznym aby startować jest wyższe wykształcenie.

Gdyby właśnie z tym kojarzono Rumunię to pewnie nie denerwowałabym się tak tym pytaniem.

Jednak przyznam, że ludzie zadając mi je - mają realny powód aby się o to pytać.

Zdaje się że, jednak bardziej wyglądam jak Rumunka niż Polka i tego nie zmienię. Muszę się z tym pogodzić. Dowodem na to jest sytuacja jaka mnie niedawno spotkała. Wisienka na torcie mojego wywodu.

Wyobraź sobie, że jesteś gdzieś za granicą i trafiasz na osobę, która wygląda jak Polak, ale nie masz pewności czy jest Polakiem. Nieśmiało próbujesz się o to zapytać. Czaisz się i starasz się coś do tej osoby mówić nie mogąc się zdecydować w jakim języku, czy po polsku czy kraju w którym jesteście. Używasz gestów, mowy ciała, bo trochę ci głupio. Liczysz, że ta osoba je odczyta.

Pewnego razu wchodzę do sklepu z produktami spożywczymi ze wschodu. Sprzedawczyni przygląda mi się z uwagą, po czym bełkocze do mnie pod nosem coś niezrozumiałego. Potem nieśmiało pyta się mnie po hiszpańsku

Hmmmm, przepraszam...czy ty przypadkiem nie jesteś nasza?

Moi drodzy. Ta sprzedawczyni była... 
RUMUNKĄ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)