sobota, 5 sierpnia 2017

Tak się bawią, tak się bawią... Hiszpanie, Marokańczycy kontra Polacy

Lato to przede wszystkim czas imprez, więc pewnie będziesz mieć gdzie się zabawić. Na wakacjach czy podczas mieszkania w obcym kraju możesz zobaczyć jak się bawią jego mieszkańcy. A najlepiej gdy się do nich przyłączysz. Wtedy to poznasz, że choć emocje są podobne, bo zabawa to radość, beztroska, bycie razem, jedzenie oraz picie (nie zawsze tego o czym myślisz), to jednak kultura i zachowanie w trakcie imprezy jest inne niż w Polsce. Za granicą zderzasz się z szokiem kulturowym, to oczywiste. Ja też go przechodziłam i przechodzę do tej pory. Wiesz jaka różnica była dla mnie najtrudniejsza do zaakceptowania i przystosowania się? Tak, to był styl zabawy.

Tak się bawią, tak się bawią... Hiszpanie, Marokańczycy kontra Polacy

Nie jestem typem imprezowicza. To dlatego, że mam naturę nieśmiałego introwertyka. Jestem telefonem komórkowym. Raczej smartphonem a nie starym klawiszowym. Szybko się rozładowuję gdy jestem w stadzie ludzi. Gdy nie wyrabiam muszę szybko lecieć do domu aby podłączyć się do ładowarki... czasu spędzonego z samą sobą czyli energii płynącej z wnętrza nie zakłócanej przez śmichy, chichy i small talk. Nawet przez sensowne rozmowy, które lubię prowadzić z fajnymi ludźmi. Ale cóż, chciałabym zmienić swą naturę i być bardziej towarzyska ale nie mogę, bo taka się urodziłam. Wcześniej czy później potrzebuję odpoczynku. Poza tym zawsze jako dziwaczka z własnym światem miałam mało znajomych. Im mniej ich masz, tym mniej imprezujesz. Rzadko co byłam gdzieś zapraszana.


Kiedyś zazdrościłam urodzonym imprezowiczom fajniejszego, weselszego życia. Chodzeniem na zabawę utożsamiałam ze szczęściem, wiele zabaw w życiu z sukcesem. Miałam nawet okres kiedy między liceum a studiami rzuciłam się w wir imprez na przekór swej naturze.   

Praktycznie co weekend dyskoteka, koncert rockowy, prywatka, przyjęcie, gardenparty, piknik w lesie przy muzie dudniącej z radia samochodowego. W rodzinie zaczynał się też okres wesel mojego pokolenia. Choć na weselną zabawę i tak bym trafiła będąc nieśmiała i bez znajomych. Rodzina zawsze zaprosi. 

Wtedy właśnie udało mi się w dużym stopniu pokonać nieśmiałość i musiałam mieć temu ujście, spróbować tych emocji co wcześniej nie znałam. Było to trochę na siłę aby sobie i innym udowodnić że ja - była szara myszka potrafię szaleć do białego rana. Tak, dobrze się domyślasz. Czasami kończyło się kacem.

Teraz nie czuję potrzeby udowadniania i udawania. W pełni zaakceptowałam swoją naturę. Imprezuję mniej i nie zmuszsm się aby na każdą iść. Aczkolwiek chętnie przyjmuję zaproszenia znajomych i optymalnie zarządzam swoją energią, by wystarczyła na nawiązanie kontaktu i rozerwanie się. A gdy się wyczerpie to czas na mnie. 

Tyle, że tych imprez jest już mniej. Człowiek dorośleje, kończy nawet okres bycia "starszą młodzieżą", rodzi dziecko i siwieje. Nawet jakby chciała to ma na to mniej czasu. Choć nie uważam by wiek był wymówką do czerpania radości z życia. Bo wcale nie muszą nią być tylko imprezy. Weekendy częściej spędzam w domu, na spacerze lub na wypadzie w teren i... dobrze mi z tym ;) 

Gdy mam jeszcze zapas energii to lubię gdy jest wesoło, coś się dzieje, ludzie szaleją i zabawa obfituje w zaskakujące wydarzenia, w które chętnie się włączam. Ale wolę też mieć blisko swoją strefę komfortu, by w razie czego do niej czmychnąć. Lubię przewidywalność i swoją bezpieczną przestrzeń także na imprezach. 

Dlatego przez lata przywykłam do sposobu w jaki się bawią Polacy, który był dla mnie naturalny. Jedyny słuszny sposób zabawy.

Tak się bawią Polacy

Załóżmy że jest to polskie przyjęcie z jedzeniem, piciem i tańcami

Porównując imprezę hiszpańską, o której jest za chwilę to uważam, że Polacy wykorzystują całą przestrzeń imprezy. Jest jedzenie - jedzą, jest picie - piją, gra muzyka - tańczą.

Polacy przede wszystkim siedzą. To bardzo istotne, bo porównanie za chwilę. Siedzą gdy jedzą, gdy piją trunki, gdy nie tańczą. Siedzą gdy odpoczywają, siedzą gdy gadają, gdy się śmieją. Oczywiście gdy jest miejsce do siedzenia, krzesła czy kanapy.

Za to DJ czy muza z odtwarzacza rzadko co gra do pustego parkietu. Leci ulubiony kawałek, kto ma ochotę wstaje i w tany. A jak się wytańczyłeś - spocznij.

Polacy kochają ruch. Polska impreza płynie. Wszyscy przemieszczają się z jednego końca przestrzeni zabawy na drugi. Każdego imprezowicza jest wszędzie pełno.

Większość szczegółów wspominać nie trzeba. Bawiący się ludzie zdecydują co dalej i w jakim stanie zakończą imprezę.

Tak się bawią Hiszpanie

Przygodę z Hiszpanią, jak pewnie stali czytelnicy wiedzą zaczęłam klasycznie... od Eramsusa. A na tym stypendium, jak twierdzą ci co uważają go za "klasykę" i powód emigracji Polek po studiach z powodów sercowych - więcej się bawi i pije niż studiuje. Na dodatek w międzynarodowym towarzystwie. 

Raczej ciągnęło mnie by iść na wycieczkę w góry Sierra Nevada niż na imprezę. Ale znajomym trudno było odmówić. Choć bardzo chciałabym umieć ich tak przekonać do gór jak oni mnie do imprez. Więc poszłam.

Chodziłam na hiszpańskie imprezy zarówno z przymusu jak i przyjemności. Różnie bywało, różny był mój nastrój. 

Co jest typowe dla hiszpańskiej imprezy to KOSTIUMY. Hiszpanie kochają się przebierac z każdej okazji, nie tylko z Halloween. Trzeba wciąż wykazywać się pomysłowością na strój, który gdy nie ma czasu aby sobie zaprojektować kupuje się w chińskim sklepie.


Tak się bawią, tak się bawią... Hiszpanie, Marokańczycy kontra Polacy

Jednak pewnej rzeczy nie mogłam znieść. To ona zostawiła mi ślad po szoku kulturowym, wyładowała całą wewnętrzną, introwercką wnergię. A i tak musiałam się do niej przymuszać. Jesteś w innym kraju. Dostosuj się!

Hiszpanie stoją!

Te dwa słowa wystarczająco opisują kulturę imprezowania w Hiszpanii. 

Zrozumiałe jest gdy nie ma miejsc siedzących. Masz grupę imprezujących Hiszpanów. Chodźby wystawiono wielki stół i dookoła niego kilkadziesiąt krzeseł, postawiono wygodne kanapy, pufy, leżaki ... to ich nie zachęci.

Hiszpanie będą dalej stać tak jak stali. 

Gra muzyka, serwowane są napoje i żarcie. A oni stoją w kółeczkach, ze szklankami piwa w ręku i gadają do siebie. 

A co z jedzeniem? Jeśli jest to większy posiłek to na moment siądą i zjedzą. Ale jak jest to przystawka, tapas, to postawią talerzyk na stole barowym czy jakiejś półeczce obok swej stojącej grupy i podbierają. Rzadko co ruszają się z punktu, w którym stoją.

Na ostatnim grillu w ogródku znajomych tak właśnie było. Postawiono stolik a na nim żarcie i picie. Wyniesiono wszystkie krzesła z całegi domu. Imprezowicze nawet nie skorzystali. 

Wszyscy stali w kółeczku pomiędzy najdalej wysuniętym krzesłem a rogiem ściany domu. W połowie trasy pomiędzy grillem a drzwiami domowymi. Ledwo brakowało miejsca by wszyscy się w to kółeczko wcisnęli. Jak z niego wypadniesz to rozpychaj się łokciami. Jak chciałeś podejść do grilla, do stołu by dolać sobie do szklanki czy do kibla, przejście blokowała grupa. 

Początkowo myślałam, że to tylko chwilowe. Postoją, pogadają i zaraz pójdą usiąść. Nie ma mowy! Chcąc siadać zostałabym sama na uboczu.

Hiszpanie potrafią tak przestać na nogach całą imprezę aż do rana. Jak jest parkiet, to zazwyczaj świeci pustkami. Albo pęłny gniazdek takich stojących grup. Z moich obserwacji to Hiszpanie mimo gorącego temperamentu, oprócz bycia tancerzem, tancerką flamenco to mało tańczą. Co najwyżej podrygują w miejscu nie ruszając się spoza swej stojącej grupki.

Hiszpańska impreza stoi.

Ja na dłuższą metę... nie mogłam tyle ustać.

W czym problem? Co jest złego w staniu? Czyżby bolały mnie nogi?

Stanie w kółeczku przez całą imprezę jest bardziej wyczerpujące dla introwertyka. Pochłania mu energię nie tylko kontakt z ludźmi ale i wysiłek fizyczny aby utrzymać się na nogach.

Nie dlatego, że ma słabe nogi, ale z nudy. Ileż to może stać W JEDNYM PUNKCIE, słuchając głośnego small talk innych. Jako introwertyczka wbrew pozorom uwielbiam ruch, przemieszczanie się po całej przestrzeni imprezy. Lubię gdy coś się dzieje i wewnętrznie to przeżywać.

By być na imprezie wśród Hiszpanów muszę zatrzymać się w jednym miejscu, z czym na dłuższą metę nie wyrabiam. Ziewam i szukam okazji do ucieczki lub staram się namówić którąś z osób by się ze mną przeszła czy usiadła. 

Przede wszystkim nie wytrzymuję small talk. Na nogach staje się on jakoś bardziej small talkiem niż konkretną rozmową. Za to na siedząco, przy stole po polsku, dyskusje stają się ciekawsze i na temat. 

A jak nagle odpłynę i wypadnę z dyskusji, bo bateria się rozładowuje to przynajmniej się wygodnie rozłożę na krześle i zrelaksuję.

A na stojąco to co mogę robić? Co najwyżej skubać etykietkę z butelki piwa i przestępując z nogi na nogę.

Zarówno na stojąco, jak i na siedząco nie muszę dużo gadać. Mogę za to słuchać innych. Słuchanie jest wartościowe.

Ale jeśli mowa o hiszpańskim klubie czy barze, na dodatek język nie jest znany perfekcyjnie to musisz mieć słuch nietoperza by usłyszeć rozmówcę.

Hiszpanie zastygli w miejscu są niezwykle głośni. Gadając, podnoszą głos, mocno gestykulują. Robią dużo hałasu. 

Wyobraź sobie wnętrze, w którym prawie nie słuchać muzyki. Pełne jest kółeczek stojących grup. Grupy te głośno gadają, że zewsząt słychać szmer niekończących się rozmów niczym na straganie w dzień targowy.

Hiszpanie też klaszczą. W rytm muzyki w stylu flamenco. Klaszczą dłońmi na skos i to klaskanie nazywa się "las palmas".

Oczywiście poznałam wielu Polaków i innych cudzoziemców co do tego stylu imprezowania przywykli a nawet im się spodobał. Gdy sami organizowali domówki to i tak kończyła się na stojąco. Zaobserwowałam, że większość z nich przejęła hiszpańskie zwyczaje w codziennym życiu.

Może ja nie przywykłam ale równie dobrze Ty mógłbyś przywyc. Czy Tobie odpowiadałby hiszpański styl zabawy?

Tak się bawią Marokańczycy.

Na marokańskich imprezach... nie ma alkoholu.

No jak to?? Wódki, piwa nie ma? 
Beeee!!! Ale lipa!
Jak można się bawić bez drinków? Ja nie mogę!
To dopiero kulturowy szok!!! Nigdy się nie dostosuję.

Islam ingeruje w każdy aspekt życia. Co zrobisz?

Jeśli już naprawdę nie umiesz się bawić bez alkoholu i do tego znalazłeś się na wakacjach w Maroku to wystarczy pójść do jednego z nocnych klubów w Marrakeszu czy Casablance. Takich tam nie brakuje. Tam serwują alkohol.

Tam oprócz turystów bawi się marokańska młodzież chcąca w sekrecie przed rodzicami spróbować zachodniego stylu życia i tego co jest zakazane. Aby potem gdy dorośnie stwierdzić, że jednak życie rodzinne zgodnie z zasadami islamu jest tym czego naprawdę chcą. 

Ogólnie taki styl imprezowania jaki znamy z Europy nie do końca mieści się w arabskiej kulturze. Jest tylko modą z zachodu, który nie wszyscy popierają.

Na wszystkich marokańskich imprezach, przyjęciach, prywatkach, gardenparty i weselach nie ma ani kropli alkoholu. Bawiący godzą się na to, nie ciągnie ich a gdyby ktoś go wniósł to byłaby obraza. 

Ale przynajmniej nikt nie zrobi sceny jakie mogą się zdarzyć na polskich i hiszpańskich imprezach kiedy ktoś skonsumuje zbyt dużo procentów. Przez co psuje całą zabawę, narobi siary, szkód i sam się stoczy.


Tak się bawią, tak się bawią... Hiszpanie, Marokańczycy kontra Polacy

Marokańczycy siedzą. I to dużo.

Siedzą przy stołach i dyskutują podobnie jak Polacy, więc ten styl zabawy jest mi poniekąd bliski. Tak jest w sprzypadku wesel i klubów.

Za to na wielu imprezach domowych siedzą na długiej sofie gdzie każdy rozmawia z osobą siedzącą najbliżej lub wołają do siebie z jednego końca na drugi. Rozmowę zaczynają też od tego czego introwertyk nie trawi. A właściwie całe są o tym. Small talk, tyle że marokańskie.

Co słychać, jak tam ty, twoja matka, twoja siostra, twoja ciotka czy rybki w akwarium.

Pod ręką mają stoliki na których stoją napoje orzeźwiające lub herbatka, daktyle, ciastka, orzeszki. 

Marokańska impreza płynie, ale bardzo ostrożnie i powoli.

Na marokańskiej imprezie są służący, którzy na bieżąco sprzątają stoliki i stawiają nowe przystawki.

Marokańczycy tańczą lub klaszczą

Tańczą głównie kobiety na weselach czy w klubach. Tańczą w grupie w kółeczkach w stylu dowolnym zawadiacko kręcąc pupą. Każda Marokanka ma w sobie tyle energii aby wić się na parkiecie niczym lwica moszować długimi włosami. 


Choć te z konserwatywnych rodzin wybierają imprezy tylko w damskim gronie. Wtedy dopiero co mogą się wyszaleć, wyzwolić swoje najdziksze instynkty bez obaw, że jakiś facet odbierze jej ruchy za zbyt seksualne, zresztą dla niego takie są że lepiej jak nie patrzy. 

[baba robi fikołka]

Wesele marokańskie podobnie jak polskie ma stoły do siedzenia i jedzenia oraz parkiet do tańczenia. W marokańskim klubie stół i parkiet staje się jednością. Bawiący się przy dźwiękach bębna wskakują na stół i na nim tańczą, czego nigdy nie miałam okazji widzieć na polskiej dyskotece.

Marokańczycy też klaszczą. Głównie do muzyki, której słuchają siedząc przy stole. W przeciwieństwie do Hiszpanól klaszczą dłońmi prosto do siebie. Wiele marokańskich imprez zwłaszcza tych z klasą to głównie siedzenie i słuchanie orkiestry.

Czy Marokańczycy bawią się głośno? Myślę, że tak ale nie tak bardzo jak Hiszpanie. Czasem są mało spontaniczni gdyż dużą wagę przywiązują do etykiety. Do tego jak jeść, jak jak tańczyć jak rozmawiać, jaki mieć to głosu, na co uważać aby nie było zbyt...seksualne. Obowiązuje ona na imprezach mieszanych czy takich gdy jest cała rodzina. Bo babakie party jest skrajnością. Na nim chyba takich norm nie ma.

To właśnie to a nie brak alkoholu najbardziej przeszkadzało na imprezach. Zachowój się dobrze i według norm. Bo marokańska impreza to jeden wielkie osądzanie siebie nawzajem. Inaczej inni ludzie źle o tobie pomyślą lub o twoich rodzicach, twoim mężu / żonie.

O zgroza!!!

Gdybym miała podsunować na jakiej zabawie najlepiej się czuję to jednak pozostanę patriotką. Tam najlepiej zniosę swój introwercki charakter. 

Chcę tańczyć - tańczę i mam z kim. Zmęczę się - usiądę. Zawsze będzie ktoś obok z kim mogę pogadać. Skrępuje mnie nieśmiałość - upiję się i od razu stanę się duszą towarzystwa. Będę chciała zrobić coś szalonego w męsko - damskim gronie. Zaakceptują to, nie zganią i nie wyrzucą imprezy.

Ale taką co lubi podpatrzyć innych. A na tą jedną noc, czy nawet więcej zaweźmie się w sobie i dostosuje się do innego stylu aby go lepiej poznać. A jak bateria się wyładuje to wyjdzie. 

Ludzie na świecie bawią się inaczej ale wszyscy tak samo starają się z imprezy czerpać radość. Lubić bawić się więcej lub mniej. W każdej kulturze są typy bardziej zabawowe i takie co raczej wolą wieczór w domu z książką lub filmem.

Ci bardziej towarzyscy zawsze kochają być w grupie, z której zwykle wyłania się jedna osoba co jest najbardziej pewna siebie, najwięcej gada i niczym lider kręci całą imprezą. Jedni tylko słuchają. To też norma wszędzie i też nie zawsze mi pasuje, bo raczej kończę wśród szarej masy co tylko się przygąda i słucha.

Zaczyna się weekend. Wakacje trwają. Bawmy się tak jak lubimy z towarzystwem jakie nam pasuje. A jeśli nie, to sami. 

Albo nie bawmy się wcale jeśli mamy dość. Zostańmy w domu. Puśćmy sobie ulubioną muzykę a nie taką jakiej słuchać jest cool i twórzmy swój idealny świat. Swoją własną prywatkę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)