Co powoduje, że Marokańczycy i
Marokanki są zawsze uśmiechnięci? Co sprawia, że inni ludzie w kulturach
określanych przez nas trzecim światem, będący cywilizacyjnie w tyle, żyjący w konserwatywnym
społeczeństwie, mający niewiele by do garnka włożyć są pogodni i
nie stresują się tak bardzo? Oczywiście nie jest powiedziane, że wszyscy, bo
życie im się różnie układa. Ale zwykle tak jest. Gdy nawiążesz kontakt
odpowiadają z uśmiechem. Nigdzie się nie spieszą ale to co trzeba zrobią szybko. Nie traktują wszystkich
problemów na poważnie. Cechuje ich totalny luz lub sarkazm. Nie planują zbyt
naprzód. A mimo to świat im się nie zawala.
Jestem typową kobietą z zachodu, która marzy o tym by mieć udane życie. Jest niezależna i może decydować o sobie. Chciałabym zachować harmonię life - work balance. Pogodzić pracę z wychowywaniem dziecka, dbaniem o sylwetkę i jakimiś pasjami.
Wszędzie mi mówią, że powinnam
nauczyć się planować. Wiedzieć kim będzie za 5 lat. Gdy ktoś zada mi to pytanie
i odpowiem „Nie wiem” to już jestem spalona. Najlepiej niech dokładnie
przemyślę odpowiedź i zapiszę sobie na kartce. Zapisując mój umysł zaczyna
pracować wyobrażając sobie, że TERAZ się nie liczy, bo w przyszłości wszystko
może się zmienić na lepsze. Tworzy scenariusze i wyobraża sobie za dużo. Tak
wyobrażał sobie idealny związek a tak zdobycie wymarzonej pracy. Marzenia i
snucie planów zdominowało mnie do reszty.
Czasami myślę, że kiedyś było lepiej. Mój umysł na przemian z marzeniami bombarduje mnie wspomnieniami. Zapisuję wszystkie ważne daty i rocznice. Wciąż myślę co zrobić by wrócić do tamtych czasów. Zbieram różne pamiątki i bibeloty, które mi o minionych latach. Albo analizuję wszystkie swoje wybory, swoje błędy, co mogłabym zrobić inaczej. Przecież nasza obecna sytuacja jest wynikiem wyborów podjętych w przeszłości. Czasami chciałabym cofnąć czas.
Czasami myślę, że kiedyś było lepiej. Mój umysł na przemian z marzeniami bombarduje mnie wspomnieniami. Zapisuję wszystkie ważne daty i rocznice. Wciąż myślę co zrobić by wrócić do tamtych czasów. Zbieram różne pamiątki i bibeloty, które mi o minionych latach. Albo analizuję wszystkie swoje wybory, swoje błędy, co mogłabym zrobić inaczej. Przecież nasza obecna sytuacja jest wynikiem wyborów podjętych w przeszłości. Czasami chciałabym cofnąć czas.
Mój umysł wciąż pracuje i trudno
mi go wyłączyć. Non stop słyszę wewnętrzny monolog.
Słyszę go głownie podczas wykonywania rutynowych czynności, które mogę wrzucić na autopilot czyli robić nawykowo. Podczas robienia makijażu gotowania, jedzenia, zmywania, sprzątania, jazdy na rowerze, spaceru, kąpieli czy podczas pracy. To fakt, czuje się oderwana od rzeczywistości i trudno z tego wyjść.
Słyszę go głownie podczas wykonywania rutynowych czynności, które mogę wrzucić na autopilot czyli robić nawykowo. Podczas robienia makijażu gotowania, jedzenia, zmywania, sprzątania, jazdy na rowerze, spaceru, kąpieli czy podczas pracy. To fakt, czuje się oderwana od rzeczywistości i trudno z tego wyjść.
Tylko czemu wszystkie te
czynności wykonuję tak WOLNO?
Kiedy gotuję obiad to mam wrażenie, że cały dzień nie wychodzę z kuchni. Gdy zmywam czuję, że przy zlewie stoję całe życie. Kiedy pracuję, robię projekt potrzebuję aby deadline się rozciągnął i nie potrafię określić na kiedy będzie gotowe. Kiedy biorę prysznic po siłowni to czemu mąż dawno gotowy musi na mnie tyle czekać. To samo jest gdy rano w łazience się maluję. Gdy sprzątam dom, to jeden dzień mi nie wystarcza by skończyć. Przecież nie wykonuje tych czynności na odwal, nie przerywam by scrollować telefon.
Kiedy gotuję obiad to mam wrażenie, że cały dzień nie wychodzę z kuchni. Gdy zmywam czuję, że przy zlewie stoję całe życie. Kiedy pracuję, robię projekt potrzebuję aby deadline się rozciągnął i nie potrafię określić na kiedy będzie gotowe. Kiedy biorę prysznic po siłowni to czemu mąż dawno gotowy musi na mnie tyle czekać. To samo jest gdy rano w łazience się maluję. Gdy sprzątam dom, to jeden dzień mi nie wystarcza by skończyć. Przecież nie wykonuje tych czynności na odwal, nie przerywam by scrollować telefon.
Mimo to jestem wolna i łapię doła,
gdyż niestety niby gada się o slow life
a tak naprawdę wymaga się od nas byśmy byli szybcy. Im szybszy jesteś
tym jesteś lepszy i szczęśliwszy bo zostanie Ci więcej czasu na przyjemności.
Potem czuje stres, bo po takiej krzątaninie i trudno mi się uśmiechać. Muszę
się tłumaczyć z mojej „wolności”. Na zrównoważone work-balance nie starcza mi
czasu i muszę wybierać albo to albo to.
Zastanawiam się czemu mój umysł
ucieka do przeszłości lub przyszłości? Bo przeszłość jawi mi się jako
sentyment, wspomnienie a przyszłość jako zbawienie i nadzieja na lepsze życie.
Tymczasem to co było w przeszłości zdarzyło się teraz a przyszłość raczej będzie taka sama jak teraźniejszość i to, co będzie w przyszłości zdarzy się teraz.
Tymczasem to co było w przeszłości zdarzyło się teraz a przyszłość raczej będzie taka sama jak teraźniejszość i to, co będzie w przyszłości zdarzy się teraz.
A oto typowa Marokanka jaką
miałam okazję spotkać. Jeśli jest starsza to prawdopodobnie nie pamięta swojej
daty urodzenia. Jak młodsza to chociaż nie zwraca uwagi na rocznice. Jedynie pamięta
zmarłych bliskich. Dąży do niezależności ale jej kultura to podział na świat
męski i żeński. Jakie to z naszego punktu widzenia okropne. Musi spędzać czas
tylko z kobietami w swoich kobiecych kółkach gospodyń, gadać tylko na nudne kobiece
tematy i rozwijać kobiece zainteresowania.
Ma swój harmonogram dnia. Pobudka,
modlitwa, śniadanie i gotowanie, praca, modlitwa, praca, modlitwa, bazar, dom i
gotowanie, odwiedziny, modlitwa, kolacja, czas z rodziną, modlitwa, sen. Ciężko
pracuje w domu gotując posiłki i jednocześnie w zasuwa w swojej pracy. Wydaje
się, że obowiązków ma sporo i trochę się przy nich ociąga, żyje filozofią
inchallah a mimo to… wszystko wykona szybko na czas taki jaki sobie ustali.
Nie ma u niej ani śladu stresu i
pędzenia z wywieszonym jęzorem. Gdy tylko do niej podejdziesz zobaczysz na jej
twarzy szczery uśmiech. Jest obecna ducem i ciałem. Na pewno ma jakieś problemy
ale nie skupia się na nich i nie planuje zbyt naprzód. Jak ona to robi, że
żyjąc w społeczeństwie z podziałem na role, z mniejszymi ponoć prawami kobiet
jest szczęśliwa?
Są osoby we wszystkich kulturach,
także w Polsce, które gdy to robią są bardziej szczęśliwsi i szybcy. Nie ma
znaczenia w jakiej kulturze i warunkach żyjesz, ile posiadasz i co cię spotyka.
Bohaterka jednego z moich wywiadów powiedziała w nim tak o Nomadach i Berberach:
„… nie planują z dużym
wyprzedzeniem, tydzień to już dużo. Koncentrują się na tym co najważniejsze tu
i teraz… nie patrzą co było wczoraj i nie myślą co będzie jutro więc się nie
martwią. Umieją cieszyć się chwilami i drobnymi rzeczami, co mnie zawsze
bezgranicznie rozczula, ta ich czysta dziecięca wręcz radość z drobnych rzeczy,
dlatego są często uśmiechnięci. A ja tego stale się jeszcze od nich uczę.”
Ten sekret przewija się na wielu
blogch podróżniczych, których autorki mogły poznać miejscowych ludzi. Jeśli
ktoś z Was jego opis ma, niech podlinkuje lub zacytuje w komentarzu.
Ten sekret to całkowite
wyłączenie umysłu i skupienie się na teraźniejszości.
Czucie jej wszystkimi zmysłami. Stop rozmyślaniom, wspomnieniom, planowaniu i marzeniom w głowie. Niestety wewnętrzny głos czasem powinien zamknąć japę.
Czucie jej wszystkimi zmysłami. Stop rozmyślaniom, wspomnieniom, planowaniu i marzeniom w głowie. Niestety wewnętrzny głos czasem powinien zamknąć japę.
Umysł należy używać wtedy kiedy
potrzebny jest nam jako narzędzie do wykonania czegoś. Gdy piszę na blogu o
jakimś wydarzeniu z przeszłości to włączam wspomnienia. Kiedy musze opracować
jakiś skuteczny plan to zastanawiam się nad tym co może się zdarzyć. Staram się
wszystko przewidzieć.
Kiedy czynność dobiegnie końca
narzędzie odłożyć i poczuć to co jest teraz. Pozwolić sobie na niemyślenie.
Tu gdzie się jest po prostu być. Z takiego podejścia słyną Marokańczycy i Marokanki. Żyją chwilą i przez to są szczęśliwsi.
Tu gdzie się jest po prostu być. Z takiego podejścia słyną Marokańczycy i Marokanki. Żyją chwilą i przez to są szczęśliwsi.
Kiedy się jest w pracy nie myśleć
o odpoczynku tylko o pracy. Kiedy się odpoczywa nie myśleć o pracy tylko o
odpoczynku.
Otworzyć się. Obserwować swoje otoczenie i ludzi obok, posłuchać dźwięków, poczuć zapachy i to czego dotykają nasze dłonie.
Otworzyć się. Obserwować swoje otoczenie i ludzi obok, posłuchać dźwięków, poczuć zapachy i to czego dotykają nasze dłonie.
Kiedy Marokanka obiera cebulę nie
myśli o tym, że zwalą się ciotki, bliskie i dalekie kuzynki (choć ma to na
względzie) tylko o krojeniu cebuli. Czuje rękojeść noża, bacznie przygląda się
kawałkom cebuli spadającym spod niego na sitko. Jeśli nie jest na nią wrażliwa
(zwykle nie jest) pozwala sobie poczuć jej aromat.
Kiedy Marokanka chodzi po bazarze
nie marzy sobie o tym, że wolałaby mieć nosić torebkę od Prady robiąc zakupy
odruchowo. Przygląda się towarom szukając tego właściwego, czuje ich zapach,
dotyka co może. Porównuje ceny. Obserwuje ludzi na targu i sprzedawców by
znaleźć w nich sposób na skuteczne negocjacje. Zaczyna je pewna siebie, że uda
się kupić za dobrą cenę. Gdy tylko się zamyśli i opuści teraźniejszość to ktoś
mógłby wcisnąć jej to czego nie potrzebuje lub sprzedać drożej.
Kiedy Marokanka sprząta taras
lejąc na niego wodę z węża ogrodowego to nie myśli o wczorajszym obiedzie i
jutrzejszym weselu bratanicy tylko… o sprzątaniu tarasu. Znajduje każda plamę i
zabrudzenie i celuje do niej jak na celowniku. Czuje wilgoć tej wody pod
stopami, zapach rozmoczonego błota. A potem wpatruje się w blask czystego bruku
odbijającego słońce.
Kiedy Marokanka siedzi na sofie
i pije mietową herbatkę to nie myśli o tym jak sprzeda znajomej patelnię kupiona w
Europie tylko… o piciu herbaty wczuwając się w jej smak i aromat oraz miękkość
poduszek sofy. Swoimi dłońmi wyczuwa z jakiej są tkaniny.
Chwilo trwaj!
Kiedy robię sobie poranny makijaż
nie myślę swoim krzywym nosie i podbródku, nie marzę o operacji plastycznej,
nie myślę o ważnym projekcie, spotkaniu jakie mnie dziś czeka i co zrobić by
dobrze na nim wypaść tylko o… robieniu makijażu. Przyglądam się uważnie swojej
twarzy i akceptuje taką jak jest, czuje muśnięcie pędzelka po powiekach i policzkach,
czuję jak tusz zaciąga mi rzęsy. Wdycham zapach pudru. Czuję jak grzebień
ciągnie mi za posklejane włosy gdy się czesze.
Kiedy jem śniadanie nie marzę o
tym, że mogłabym je jeść na werandzie w idealnym domu, nie myślę o ważnym
projekcie i jego deadlinach, o tym co ktoś mi tam powiedział tylko o… jedzeniu
śniadania. Cieszę się że wogóle mam co i gdzie jeść. Powoli przeżuwam kromkę
chleba i delektuje się jej smakiem. Rozkoszuje się gorąca herbatą i czuje jak
wydobywająca się z niej para smuga mi nos. Wsłuchuje się w poranny śpiew ptaków
za oknem czy w rytmiczny hit płynący z radia co daje mi kopa z samego rana.
Kiedy idę na spacer czy jadę
rowerem przez park nie myślę o tym, że głupi szef mnie opieprzył, nie planuje
zemsty na Krystynie która podstępem załapała się na awans, na który miałam
nadzieję , tylko o… moim spacerze i jeździe rowerem przez park. Czuję wiatr we
włosach i skupiam się na nim. Przyglądam się drzewom, krzewom, trawie, rzeczce
i kaczkom. Słucham śpiewu ptaków i odgłosu ruchu ulicznego w oddali. Patrzę na
ludzi, których mijam i po drodze chłonę uszami fragmenty ich rozmów. Łapię na
twarzy promienie słońca lub chłodek. Wczuwam się w każdy krok czy każde
zamachniecie noga na pedałach. Staram się poczuć każdy kamień czy nierówność
chodnika pod stopami lub oponą.
Kiedy jadę autobusem nie myślę o
facecie w którym się skrycie podkochuję ale on nie zwraca na mnie uwagi. Nie snuję
scenariuszy niczym z serialu, że zderzymy się na korytarzu, moje notatki spadną
na ziemie i on pomoże mi je podnieść i nasze spojrzenia się spotkają, że
wydarzy się coś dzięki czemu on mnie wreszcie zauważy i będziemy razem tylko o…
mojej podroży autobusem. Gdy wsiadam czuje rurkę do trzymania w dłoni i
miękkość lub twardość siedzenia pod moja pupą. Wsłuchuje się w szum silnika
pojazdu, w dźwięk kasownika biletów, w muzykę płynącą z radia kierowcy. Wczuwam
w jego podskoki na wybojach. Gapie się za okno ale nie po to by zatopić we
własnych myślach ale by przyglądać się odjeżdżającym kamienicą. Kontempluje ich
architekturę, ich kolory. Obserwuje ludzi na przystankach i wsiadających. Ich
wygląd, ubiór, co ze sobą mają, co robią. Przysłuchuje się o czym rozmawiają.
Gdy zaczyna padać ulewny deszcz słucham stukania krople o szyby. Patrzę jak
spływają. Ręka przecieram parę z szyby i pod palcami czuje jej wilgoć.
Kiedy trenuję na siłowni nie
myślę jak tu dać w gębę Krystynie czy facetowi co mnie wystawił do wiatru. Nie
zadręczam się tym, że oponka jest wciąż widoczna i nawet jak się wypnę to
ludzie ją zauważą, tylko myślę o… moim treningu na siłowni. Myślę o ciężkości
ciężarów do podniesienia i tym, jak daję rade. Czuję w sobie moc jaką mam w sobie
by przebiec na bieżni te kilometry. Słucham muzyki motywującej do dania z
siebie wszystko. Czuje pot spływający po plecach, pracę każdego mięśnia, każdy
oddech, ogień palącego się tłuszczu. Spotykam kogoś znajomego, rozmawiamy a ja
w rozmowie jestem obecna duszą i ciałem. Ciało po treningu czuje się lepiej i
lżej, to tym bardziej zanurza się w teraźniejszości.
Kiedy po treningu biorę prysznic
nie rozkładam na drobne pomysłu, który właśnie przed chwila wpadł mi do głowy i
nie analizuje za i przeciw tylko skupiam się na… mojej kąpieli pod prysznicem.
Słucham dźwięku lejącej się wody i czuje jak po mnie spływa. Jej wilgoć i
temperaturę. Relaksuje się pod jej wpływem. Przyglądam się pieniącemu mydłu,
kafelkom na ścianie i swoim klapkom. Dotykam mokrych włosów i wcieram w nie
szampon. Czuję je. Czuję nacisk na kran czy dozownik. A po kąpieli miękkość
otulającego mnie ręcznika.
Kiedy piszę ten post na bloga owszem,
to jest praca w której muszę włączyć umysł by myślał o tym co mam pisać. Ale
skupiam się też na… na stukaniu palcami w klawiaturę. Przyglądam się każdej
literce wyskakującej na ekranie, śledzę zdania, akapity i to jak powstaje ten
tekst. Uważnie go czytam. Słucham szmeru wentylatora komputera. Chłonne
przestrzeń pokoju, w którym siedzę. Co chwila się wyprostowuje i rozglądam się
wokół. W dłonie biorę jagody, których miseczkę sobie obok postawiłam. Delektuje
się ich smakiem. Popijam zaparzoną herbatę i wczuwam się w jej aromat.
Mój problem to taki, że niestety podczas
tych czynności myślę nie o tym co trzeba. Bardzo trudno jest wyłączyć umysł by
zatopić się w teraźniejszości. On wraca po kilku sekundach. A ja zapominam, że
powinnam natychmiast wrócić do tu i teraz.
Skupienie się na
teraźniejszości i wyrwanie się z działania umysłu ma ogromna zaletę. Nie, że
ktoś mi o tym powiedział ale sama na sobie sprawdziłam. Te momenty są bardzo
fajne. Jeśli uda mi się je utrzymać dłużej niż kilka sekund to czynności idą mi
skuteczniej i przede wszystkim, to na czym najbardziej zależy… SZYBCIEJ.
Sprawiają, że faktycznie się nie ociągam.
Zrobiłam sobie test. Biorąc
prysznic na siłowni raz dając się ponieść umysłowi, bujając myślami gdzieś
daleko a drugi raz będąc w teraźniejszości. W drugim przypadku byłam gotowa o
wiele szybciej.
Bycie tu i teraz sprawia, że nie
zadręczasz się problemami. Nie myślisz o nich, nie winisz się, nie rozczulasz
nad jego przyczyną. Może nawet nie szukasz rozwiązań. Ale jesteś od nich wolna.
Patrzysz na nie jakby z boku.
Bycie tu i teraz wyzwala
kreatywność. Bo nagle podczas tego stanu wpadasz na ciekawy pomysł jak
rozwiązać problem.
Choć potem znowu go mielesz w głowie lub się nim podniecasz przy czym umysł miesza i odciąga cię od teraźniejszości… Ale możesz zostawić myślenie o nim na czas kiedy będziesz nad nim pracował.
Choć potem znowu go mielesz w głowie lub się nim podniecasz przy czym umysł miesza i odciąga cię od teraźniejszości… Ale możesz zostawić myślenie o nim na czas kiedy będziesz nad nim pracował.
Niektórzy z was obczają, że do
tego wpisu inspirowałam się książką Eckhard Tolle „Potęda teraźniejszości”.
Powiedzmy, że poniekąd. Choć zapewniam ,że żadna księgarnia czy wydawnictwo nie
sponsoruje, tego że o niej piszę.
Po prostu wzięłam ją sobie do poczytania
do pociągu, którym jechałam do Warszawy na zjazd Klubu Polek na Obczyźnie, aby
tam spotkać się z Olgą Niną w Hiszpanii, Pod słońcem Italii, De l'autre côté i
Aniversum.
Dla jednych to mądra, inspirująca
książka a dla innych bubel, bełkot i nic odkrywczego. Ale ja odkryłam, że to o
czym w niej mowa już wcześniej przewidywałam , że tak jest. Odpowiedzią
wszystko jest teraźniejszość i nauka aby w niej być. Wiedziałam od początku, ze
kiedy jestem tu i teraz akceptując swoje położenie to jestem szczęśliwsza i działam
szybciej. Wiedziałam , że ludzie w Maroku i podobnych krajach stosują te
nastawienie z sukcesem a my przyjeżdżając tam jesteśmy pełni podziwu.
Tak to jest, że kiedy czytamy
książkę w której zalecają nam coś to od razu próbujemy to zrobić. Podeszłam
wiec do okna pociągu i spuściłam szybę w dół. Na ponad minutę udało mi się
uciszyć umysł. Wpatrywałam się w wszechogarniającą zieleń lasów, w drzewa,
które z dużą prędkością odjeżdżały do tyłu. Poczułam ciepły wiatr pędu pociągu smagający
po policzkach, po oczach i we włosach mieszany z metalicznym smrodem metalowej
obudowy pociągowego okna. Na dłoniach czułam tłuszcz wydobywający się z niego.
Wsłuchiwałam się w stukot pociągu i rozmowy pasażerów. Przyglądałam się domom,
samochodom i każdemu ludziowi w oddali.
Moje problemy, niepewne plany i
marzenia niczym krajobrazy odjechały gdzieś w tył. Czułam się spokojna,
zrelaksowana. Po prostu obecna. A podroż zdawała się przebiegać szybciej. Do
czasu kiedy znów wkroczył umysł i wewnętrzny bełkot.
Wiadomo, że czasem powinno się go
całkowicie wyłączyć.
Tylko jak?
Choćby udało Ci się to zrobić na
minutę, ciesz się tym stanem bo jest on naprawdę super. Ważny jest nawyk odkrycia,
że z teraźniejszości wypadłeś żeby od razu do niej wracać. Tym sposobem twoje „sesje” tu i teraz staną
się coraz dłuższe, dłuższe i dłuższe…
Halo, halo!
A ty ocknąłeś się? Jesteś tutaj, w tej chwili! Więc bądź
A ty ocknąłeś się? Jesteś tutaj, w tej chwili! Więc bądź
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)