poniedziałek, 9 stycznia 2017

Beka z postanowień noworocznych na 2017

Panie i Panowie. Zapnijcie pasy i trzymajcie się mocno. Właśnie rozpoczął się wyścig z czasem. Czyli magia postanowień noworocznych. Kto lepiej wykorzysta te 365 dni. Nie tyle, że zrobi więcej ale odznaczy wszystko co sobie zaplanował. Bo PLANOWAĆ to słowo, które urosło do rangi bóstwa. Kobiety oddają mu cześć, modlą się do swoich planów a ich Biblia to kolorowe planery. Bo planować brzmi lepiej niż absurdalne postanawiać. Cel brzmi lepiej niż marzenie. Z początkiem nowego roku oddaliśmy swoje życie planom, celom, postanowieniom, marzeniom - jakkolwiek by to nazwać. W głównym nurcie wypełnianie ich to już jest sport. Nie ma leniwych. Teraz każdy chce udowodnić, że jest proaktywny bo fejs wszystko widzi.

Beka z postanowień noworocznych na 2017

Pojawili się też rebelianci, którzy kwestionują noworoczne postanowienia. Ponieważ są do kitu, gdyż nigdy nie da się ich spełnić. Kto waha się pomiędzy poprawnością polityczną a mówieniem co myśli znowu zmieni nazwę na cele czy plany. Prawdziwy Bóg i tak z Twoich planów będzie się śmiał i życie ZAWSZE to potwierdzi.

Mimo wszystko chcę podzielić się z Wami moimi postanowieniami. Podsumowałam już swój ubiegły rok więc czas wypisać (czcionką Brusher i ozdobić kolorowymi kwiatkami) swoje cele na obecny. Oto one. Jest ich 12. Może kogoś zainspirują.

1. Zaktualizuję mój popularny wpis Jak przetrawć zimę w nieogrzewanym zimnym domu na jak przetrwać w nim z małym dzieckiem. To już nie jest niedogodność. To survival!

2. Przeczytam 2017 książek, które zasilą mą domową biblioteczkę i odwiedzę 2017 miast. Stworzę wydarzenie na facebooku, by zainspirować kogoś jeszcze. Stworzę też akcję crowdfundingową by zebrać na to środki. Sponsorom sprezentuję własnoręczne DIY inspirowane tym co przeczytam w tych książkach lub przywiozę lokalne alkohole z odwiedzanych miast. Firmę która da najwięcej uczynię postacią drugoplanową w mojej własnej książce. 

3. Napiszę książkę. Odrodzę modę na powieści o wampirach. A wampirem uczynię w niej jedną z postaci historycznych z epoki upadku Emiratu Granady - ostatniego bastionu Arabów w Hiszpanii. Przeżyje ona ponad 500 lat aby w XXI w. powrócić by pić krew studentek Erasmusa.

4. Odbędę podróż po Maroku na motorynce. Ponieważ takowej nie mam i jeździć na niej nie umiem wykorzystam to, że tyle facetów z Maroka wysyła mi zaproszenia. Większość z nich ma motorynkę i któryś mnie nim przewiezie. Aby wybrać najlepszą osobę ogłoszę spośród nich konkurs. Nagraj wideo i wrzuć na YT. Zrób w nim, cokolwiek, stań na głowie, gadaj do rzeczy i przekonaj mnie abym to Ciebie wybrała za pilota wyprawy. Wygrywa ten film, który zdobędzie najwięcej lajków.

5. To samo zrobię z drugą grupą bohaterów tamtego wpisu, czyli osobami zapraszającymi mnie do swoich biznesów rekomendacyjnych. Przekonaj mnie dlaczego mam dołączyć właśnie do Ciebie. Jeśli się jednak zdecyduję to w 2017 obiecuję rekrutować 100 osób co 2 tygodnie. Następnie będę sprzedawać przez internet kurs jak to zrobić. Jak dobrze go opchnę to rzucę to dla robienia kursów

6. Wydam swój planer na 2018 r. ze zdjęciami z podróży po Maroku na motorynce. Będą moje odlotowe fotki siedzącej na tym pojeździe w jakimś modnym ciuchu. A na 2019 z cytatami motywacyjnymi. To będzie jedyny taki planer na rynku. Każda klientka, która go kupi stanie się prawdziwą kobietą.

7. Będę biegać... dookoła mojego bloku. Codziennie będę dokładać jedno okrążenie. Może dobiegnę do 365 okrążenia. Kondycję na to mam. Kwestią jest czas. Gdyby czasu nie starczyło, bo drzemka dziecka na to nie pozwoli to co miesiąc będę zerować i od nowa. Postępy będę rejstrować Endomoto i chwalić się fotkami z biegu na instagramie.

8. To samo zrobię z pompkami. Nawet tylko jedna czy dwie pompki dziennie to większy postęp niż żadna. Zaproszę więcej ludzi do wyzwania. 

9. Chcę nauczyć się bardziej rozumieć innych poprzez doświadczenie na własnej skórze tego co czują. Dlatego podejmę pracę w korporacji lub w urzędzie z dobrą pensją i umową o pracę na czas nieokreślony. Chcę się przekonać czy to rzeczywiście takie nudy i nie robię tam tego co lubię. Jeśli tak się okaże to złożę wypowiedzenie by pójść na swoje. Zauszę firmę i będzie happy end.

10. Aby tę pracę zdobyć będę... dodatkowo codziennie biegać. Już poza obszarem mojego bloku np. po parku, w typowym miejscu gdzie zbierają się biegacze. Za każdy dzień w jakim będę bez pracy przebiegnę kilometr więcej. Akcję rozpropaguję w social media. Sprawdzę przy okazji, że nie ma rzeczy niemożliwych i będę mogła biegać w nieskończoność.

11. Wraz z moją teściową pobijemy rekord Guinessa i ugotujemy największą na świecie miskę kuskusu. Na poczęstunek zaprosimy całą dzielnicę a na miejsce imprezy wybierzemy takie gdzie chodnik jest biały lub pojedziemy na śnieg w góry Sierra Nevada. Wynajmę drona by zrobić tej misce zdjęcie z góry. Będzie wyglądało jak typowe zdjęcie kubka kawy z lotu ptaka na białym biurku z Ikei. Oczywiście wrzucę je na instagrama i za pomysł zdobędę tysiące serduszek.

12. W 2017 roku...będę lepszą mamą... zaraz zaraz!!!

Beka z postanowień noworocznych na 2017

Co to znaczy być lepszą mamą? To cel mało konkretny i nie sposób go określić.

Ale przecież już teraz jestem dobrą matką! Każdego dnia doświadczam czegoś nowego i każdego staję się lepsza w swoim tempie, w swoim czasie. Idealną nie będę. Zdecydowanie wystarczy to jaką jestem na obecną chwilę. Bo każdy robi coś najlepiej jak może. Więc co tu jest do postanawiania czy celowania?

Może uwierzyłeś w te moje postanowienia, że rzeczywiście się takich podejmę. Albo widzisz, że to zwyczajna beka.

Jednak w niektórych z nich jest trochę prawdy.

Pkt. 3 Rzeczywiście myślę o własnej książce. O powieści, do której mam już głównego bohatera i miejsce akcji. A historia cały czas powstaje w mojej głowie i nie jest w komplecie. Wena dopiero się rozbudza. Powieść wymaga też studiowania pewnych faktów, bo to historia wymyślona połączona z tym co było naprawdę. A trzeba być kompetentnym i niechcący faktów nie pomieszać. Dlatego absolutnie nie postanawiam sobie napisania jej w tym roku. Nie ustanawiam daty do kiedy skończę. Dopiero wtedy gdy będę gotowa. Mam to w nosie, jeśli ktoś to nazwie prokrastynacją.

Pisarka Kasia Targosz, która do mnie zagląda (Pozdrawiam! :) ) na swoich stronach opowiadała jak powstała jej pierwsza książka. Przez kilka lat o niej myślała, tworzyła zarys w głowie, zbierała dane. Aż nagle dostała weny, uniosła się na fali i napisała w miesiąc mając w tym czasie małe dziecko.

Aby książka była dojrzała i wypływała z nas czasem warto dać sobie czas. Czasem zmieni się koncepcja i wpadniemy na lepsze pomysły. 

Oczywiście każdy pisarz pracuje inaczej. Jedni tak jak opisany przykład. Drudzy wolą mieć datę końcową. Warunek że mają już poukładane, co w tej książce się znajdzie.

Pkt. 7 To postanowienie nie jest dla mnie niemożliwe, bo... kiedyś go dokonałam. Wiem, że się da.

Pracowałam w Niemczech jako opiekunka starszej pani. Nie mogłam na zbyt długo się od niej oddalić i zostawić samej. A mimo to chciałam być aktywna. Chciałam schudnąć bo pyszne niemieckie posiłki i stres nie sprzyjały.

Dom tej babci był wielki i położony na skarpie. Miał ogród. Wymyśliłam sobie, że codziennie w porze wieczornej sjesty będę biegać dookoła niego. Tak zrobiłam. Wysiłek to był, bo część trasy była pod górkę (potem z górki). Codziennie dokładałam jedno okrążenie. Nie musiałam biegać w nieskończoność, bo okres pracy upływał konkretnego dnia. Więc biegałam do jego końca. Postanowienia dotrzymałam. Nie opuściłam żadnego dnia. Moja znienniczka mnie nie poznała.

Pkt. 10. Też wiem, że się da do pewnego etapu. Ponieważ ktoś już tego dokonał.

W Hiszpanii kilka lat temu pewien absolwent prawa z Walencji poszukujący pracy postanowił codziennie biegać. Za każdy kolejny dzień, w który pozostawał bezrobotny biegał dodatkowy kilometr. To, kiedy ile przebiegł relacjonował w socjal media starając się wyróżnić i dotrzeć do pracodawców.

W nieskończoność nie mógłby tak biegać. Jeśli do określonego czasu nikt go nie zatrudni to emigruje. 

Historia ma happy end. Chłopak trafił do mediów, przeprowadzono z nim wywiady. Coraz więcej osób go śledziło i dopingowało. Aż... wybiegał sobie wymarzoną pracę. Któraś firma go wreszcie zauważyła. Dość szybko, bo zakończył na 20 km.

W moich postanowieniach robię bekę z mody na planery. Ale to nie znaczy, że mam do nich awersję. Kalendarz to narzędzie, bez którego się nie obejdę. Notuję w nim ważne sprawy aby nie zapomnieć oraz pomysły. 

Kieruję się ceną, więc zawsze wybierałam zwykły z papierniczego. Albo brałam kalendarz - gadżet firmowy. Zawsze pod koniec roku tata mi przynosił z pracy. 

W 2017 będę korzystać z Kalendarza Polki stworzonego przez blogerki mieszkające na emigracji. Mam go ponieważ brałam udział we wspólnym tworzeniu jego treści. Na razie się sprawdza doskonale. 

Beka z postanowień noworocznych na 2017

Na 2017 rok nic specjalnego sobie nie postanawiam. Na pewno nie rzeczy w stylu schudnę czy będę znajdować czas dla siebie..

Jak będę chciała się czegoś podjąć, to mogę zrobić w każdym momencie. Będę żyć normalnie łapiąc każdą ciekawą okazję o ile przyjdzie. Sama te okazje prowokować. 

Będę dalej rozwijać bloga, realizować na nim swoje pomysły, pisać, robić zdjęcia, projektować grafiki, przeprowadzać wywiady i nawiązywać współprace.

Blog rozszerza temtykę, wychodzi poz Maroko. Dlatego od nowego roku zmieniłam tytuł na:

Maroko, Hiszpania, Polska. Niepoprawna Polka na pograniczu 3 kultur

Nie postanawiam i nie obiecuję, bo to decyzja użytkowników. Ale w 2017 chciałabym przekroczyć magiczne 1.000 polubień na moim fanpage. Droga długa! Nie zastanawiałabym się nad tym gdyby nie było tak jak - niestety jest. Ilość lajków MA ZNACZENIE jak cię odbierają.

Zawodowo na pewno odważę się na nawiązanie kontaktów z pewnymi osobami. Kiedyś miałam przed tym opory co pomyślą, ale gdy od tego się uwolnisz to otwiera się droga do poznania ciekawych ludzi i życia po swojemu. Po prostu iść za intuicją, bo ona dobrze prowadzi.

Prywatnie wdrożę nawyki dzięki którym będę lepiej oszczędzać. Np. za każdym razem będę się kąpać tak szybko jakby za chwilę miał się gaz skończyć.

Chcę się też wybrać do Polski i mam nadzieję, że ponownie się uda Maroko.

Przede wszystkim chcę rezygnować z wielu niepotrzebnych rzeczy. Np. z udziału w grupach na FB. Wnoszą niewiele do mego życia a tylko kradną czas. Tzn nie one, tylko ja sobie kradnę tam zaglądając. Stopniowo lub za jednym zachem będę się z nich wypisać. Wystarczą mi dwie, trzy, w których są osoby, które już znam, choć i tak dużo się nie będę udzielać.

Chcę dokonywać właściwych wyborów np. porzucać ciekawe, lekkie i wciągające artykuły o motywacji i rozwoju osobistym na rzecz czytania nudnych i ledwo zrozumiałych materiałów o traktatach różnych politykach UE. Wybierać to co naprawdę jest potrzebne. 

"Jeśli czegoś ci się nie chce, coś jest nudne, trudne, mało pasjonujące i ciężkie ale konieczne to znak, że... za to trzeba zabrać się w pierwszej kolejności." - to jest motto, które sprawdziłam na sobie i nie raz dostałam w kość dlatego, że je zignorowałam.

Beka z postanowień noworocznych na 2017

Są też rzeczy pewne, których planować nie muszę. Wiadomo, ze mój synek będzie rósł i większość uwagi skieruje się na niego adekwatnie do jego wieku i potrzeb. Albo mnie zaskoczy czymś czego nie da się zaplanować.

Jak widzisz cele na nowy rok mogą być różne. Tylko każdy inaczej się za nie zabiera.

Jedne wymagają konkretnych i rozpisanych planów. Drudzy nie muszą planować, żyją chwilą a jak złapią okazję to lecą na fali. Często rok mija się z postanowieniami, bo życie potrafi spłatać figla. A to, że coś zapiszę, nie ma związku czy coś zrealizuję.

Dlatego pozwoliłam sobie na bekę ze zjawisk jakie obserwuję w sieci. Wszelkiego planowania i podejmowania wyzwań od nowego roku, od poniedziałku, dla sportu. Gdyż w tym forma za bardzo przerasta treść. Tego jest już za dużo.

Po prostu wszystko zależy od dziedziny życia. W niektórych sprawach rzeczywiście się postanawia i planuje np. ważny projekt w pracy. Tymczasem w życiu codziennym możemy podejść bardziej na luzie i nie wciskać swojego dnia w twarde ramy.

Nie raz zapisane w kalendarzu cele odkładałam, bo mi się nie chciało, aż w końcu odpuściłam. Równie często to, co niezapisane zrealizowałam natychmiast i do tej realizacji mnie ciągnęłam. Gdy miałam coś zapisane zamiast przyjemności czułam przymus co potrafił demotywować. Potem dopadało poczucie winy. Mając niezapisane było oczywiste by to zrobić i kropka. Czułam, że mam wolną rękę. 

Ogólnie. Rób jak uważasz. Albo nie postanawiaj nic. Albo rozpisuj swoje cele na mniejsze. Poznaj siebie i sprawdź, co u Ciebie działa. Tym podążaj w Nowym Roku. Nie wymagaj od siebie za dużo, nie bądź niewolnikiem planów. 

Tu pewnie się do mnie zniechęcisz, ale... nie daj sobie wmówić, że nie ma rzeczy niemożliwych(I kto to mówi? Osoba z małym doświadczeniem co...szuka pracy w Hiszpanii i chce podejść do trudnego egzaminu do sektora publicznego ;) )

Na początek najlepiej dostosować swoje postanowienia do rzeczywistości, do swoich możliwości i środków, bo to da większą gwarancję, że je zrealizujesz. Albo zabierać się za takie, na jakie wpływ masz tylko ty a nie inni.

Oczywiście możesz zabrać się za coś wielkiego, trudnego i niemożliwego. O ile nie bierzesz tego zbyt do siebie. Przyjmiesz, że idziesz w to z ciekawości, dla sprawdzenia siebie i nauczenia się czegoś nowego, poczucia, że się chociaż spróbowało. Oraz, że jak się nie uda to świat się nie zawali. Podejmiesz się tego ponownie lub zrobisz coś innego.

Inaczej czeka poczucie winy gdy się z postanowieniem nie wyrobimy. Gdyż życie lubi toczyć się na opak a potem cały rok odbiega od postanowień. 

Może później nasze możliwości się poszerzą i będziemy mogli więcej.

Pozdrawiam
Dorkita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)