poniedziałek, 26 grudnia 2016

Ja i Maroko. 21 faktów o nas

Od pewnego czasu blogerzy chcący dać się lepiej poznać czytelnikom piszą teksty w stylu Ileśtam faktów o mnie (numerek w tytule w wpisu przyciąga i pozycjonuje). Najlepiej takich, o których byś tej osoby nie podejrzewał. Często wyciągają ze swego życia różne ciekawe rzeczy. Piszą o tym co zrobili, co udało im się dokonać a nawet jakie mają słabości. Ja postanowiłam to urozmaicić i przedstawić fakty wyłącznie związane z Marokiem. Równie dobrze mogę zrobić to dla każdego z 4 ukochanych krajów.

Ja i Maroko. 21 faktów o nas

1. Bałam się wsiąść na wielbłąda

Mimo, że miałam okazję na wyciągnięcie ręki. Siedziałam na plaży Bouznika a przede mną wzdłuż morza ludzie wozili się w kółko na wielbłądzie. Także w Marrakeszu byłam obok tej atrakcji. Prawie wszędzie w Maroku możesz. Jak pojedziesz na pustynię to obowiązkowo. Daleko też nie trzeba jechać. Co roku w Santa Fe - jednym z miasteczek pod Granadą odbywa się jarmark średniowieczny dwóch kultur, na którym są nawet wielbłądy. Cena tej atrakcji jest zwykle przystępna.

Opanował mnie lęk wysokości. Oraz to, że jak wielbłąd się podnosi to za bardzo pochyla swój garb do przodu. Ma się wrażenie, że jeździec zaraz rypnie. Znajoma co raz jechała stwierdziła, że to najbardziej stresujący moment i trochę mnie zniechęciła. Czy dałabym radę się utrzymać, zaufać ogromnemu zwierzęciu i jego opiekunowi?

Ale widzę, że większość z Was ma odwagę. Nie jest to żaden problem i ma jazdę na wielbłądzie zaliczoną. Następnym razem się odważę (taaa... postanowienie noworoczne ;) )

Zaczęłam listę faktów od słabości. Bo trochę się boję tego co naprawdę może zrobić krzywdę. Bardziej niż wystąpień publicznych - tego co ludzie ponoć boją się najbardziej. Za to dalej będzie trochę więcej odwagi.

2. Tańczyłam na marokańskim weselu

Przy rytmach folkloru chabii. Na weselu, na którym para młoda bawi się razem. Nawet udało mi się zaciągnąć na parkiet osobę, co twierdziła, że się wstydzi. Ale jak to? Inni się nie wstydzą. Tu nie trzeba umieć dobrze tańczyć. Wystarczy wykonywać jakiekolwiek ruchy.

Taniec polega na dreptaniu w miejscu, kręceniu biodrami i subtelnym wymachiwaniu dłońmi. W grupie w kółeczku. Tańczą głównie panie ale kilku panów też się włączyło.

Niby nie wypada robić ludziom zdjęć a i tak wszyscy kręcą się komórką. Potem wysyłają filmiki rodzinie. Parę osób obejrzało. Tak więc się rozniosło, że ruszam aię jak prawdziwa marokanka.

Ja i Maroko. 21 faktów o nas

3. Bawiłam się na marokańskiej stypie

Jak jest wesele to i pogżeb. Jak przebiega opisałam TUTAJ. A bawiłam się, bo impreza ze smutnej przemieniła się w wesołą. Była też muzyka i szalone tańce kobiet ale tym razem nie tańczyłam. Bo nie mój styl i cel tego tańca.

4. Podróżowałam głównie samochodem

Był statek, pociąg i samolot ale w większości samochód. Nasz lub teściowej. Choć częściej niż podróże było to przewiezienie ładunku walizek przez Cieślinę Gibraltarską bo tak sobie ona wymyśliła. Samochód to najwygodniejszy sposób podróżowania. A wiele tzw. porządnych Marokańczyków żyje w aucie.

5. Zarezerwowałam w hotelu pokój z chłopakiem bez ślubu

Był to jeden z hoteli przy dworcu kolejowym w Marrakeszu. Więc chyba wiadomo, że tam pozwalają.

Wiele par gdzie przynajmniej jedna strona jest marokańska ma z tym problem. Bo ponoć nie każdy hotel się godzi. My obawialiśmy się, że zmuszą nas do oddzielnych pokoi. Nie chcieliśmy nie dlatego, że nas rozdzielą ale tylko wyłącznie ze względu na cenę.

I co? Udowodnić, że jest się małżeństwem? Ponoć każdy Marokańczyk powinien nosić przy sobie akt ślubu tak jak dowodzik.

Postanowiliśmy podejść do tego normalnie, nic nie uprzedzać. Tylko jak będą pytać to dopiero wtedy kombinować.

Na wszelki wypadek w danych gościa dopisałam sobie nazwisko przyszłego prawdopodobnie męża. A to, że w paszporcie nie ma, bo jeszcze go nie wymieniłam.

O nic nie pytali. Pokój dwuosobowy dostaliśmy.

Ja i Maroko. 21 faktów o nas

6. Nie musiałam się zakrywać

Lepiej więcej niż mniej. Lepiej długie niż krótkie czy luźne niż obcisłe. Ale nie mogę powiedzieć, że to zakrywanie się. W wielu miejscach nie miałam tego obowiązku. Gdziekolwiek byłam mogłam się ubierać w miarę normalnie. Jedynie na wspomnianej stypie w momencie gdy inni się modlą zalecane było nakrycie głowy - chustka lub kaptur od dżilaby.

7. Odwiedziłam arabski hammam

Gdy mi zaproponowano od razu się zgodziłam. Potem chodziłam tam parę razy. Nie był to piękny, nowoczesny i pachnący hammam turystyczny. Ale zwykły, skromny na szczęście czysty w jednej z dzielnic Casablanki. Jako jedyna europejka zwracałam uwagę innych kobiet. Jak ten hammam wyglądał, co trzeba na niego zabrać i jak używać opisywałam TUTAJ.

8. Jadłam w kuchni pod chmurką na Jemaa el Fna w Marrakeszu

No wiadomo, że obowiązkowe dla każdego turysty na Jemaa El Fana. Napicie się soku wyciskanego ze świeżych pomarańczy.. Wypicie gotowanego ślimaka z muszelki, choć dalej nie mogłam. Spróbowanie różnych potraw przy stołach obok samej kuchni gdzie możesz obserwować jak kucharze gotują. Pikantne potrawy mięsne, tażiny, gotowane warzywa i duży wybór sosów. Wszystko po marokańsku. Sztućców nie mają. Nabierasz sobie i zagryzasz chlebem.

9. Widziałam bociany co z Polski przyleciały

Wiedziałam, że latają do Afryki ale tylu się nie spodziewałam. W ruinach Sheila w Rabacie mają całą kolonię. Mogłam podziwiać z bliska. Wiją większe gniazda niż u mojego wujka na wiosce. Na słupach wysokiego napięcia też częściej swoje gniazda budują co można było zobaczyć nędąc w drodze.

10. Uczestniczyłam w najważniejszych muzułmańskich świętach

Każde z nich opisywałam. Eid El Kebir ze składanym w ofierze baranem. Eid Fitr - zakończenie Ramadanu oraz sam Ramadan w którym pościłam tylko jeden dzień.

Ja i Maroko. 21 faktów o nas

11. Byłam u fryzjera

Przed weselem, na które byłam zaproszona i na którym tańczyłam. Co ciekawe zakład fryzjerski jest oddzielny dla kobiet i mężczyzn i ma personel danej płci. Fryzjer damski ma przyciemniane szyby lub zasłony w oknach. Dlatego, że chodzą do niego kobiety w hijabie. Zdejmują chustki i nie bardzo by ktoś z ulicy je podejrzał.

Mi to akurat nie przeszkadza. Jednak fryzjerka nie mogła sobie poradzić z moimi prostymi jak druty i mało podatnymi na układanie włosami. Większość klientek ma kręcone. Chciałam aby mi trochę podkręciła a ona spięła w płaski kok. Nie do końca byłam zadowolona ale jak się dogadać, skoro mój osobisty tłumacz - facet nie miał prawa wstępu.

12. Montowałam marokańską sofę w salonie

Pomagałam przy przeprowadzce. W marokańskim salonie najważniejsza jest długa sofa z poduch ciągnąca się wzdłuż ścian. Po złożeniu jej było skakanie po poduchach aby dobrze weszły w podest. Robiliśmy to w grupie i była to też świetna zabawa.

13. Skorzystałam z usług ulicznego przewodnika

Przyczepił się nas w Rabacie. Ale robił wrażenie zaufanego. W sumie tak było. Pokażał medynę, wziął od nas co łaska. Więcej nie naciągał i grzecznie się pożegnał. Choć i tak poradzilibyśmy sobie bez niego. Ale z nimi różnie bywa.

14. Zostałam przyłapana na fotografowaniu ludzi na targu

Marokańczycy nie lubią być fotografowani a w miejscach turystycznych biorą za to pieniądze lub wymagają skorzystania z ich usług czy kupienia produktów. Jest też ryzyko kradzieży aparatu.

Ja lubię fotografować ludzi ale ich zdjęć mam mało bo głupio mi się obcych zapytać czy mogę. Niestety nie potrafię. Więc próbowałam z ukrycia, szybko nie mając czasu na dobre kadrowanie. Było to na targu w Casablance kompletnie nieturystycznym. Nie miałam wtedy lustrzanki, nie był to też telefon lecz zwykła kompaktowa cyfrówka.

Nagle ktoś wskazał mnie palcem i coś zawołał. Mój O. zrozumiał "Tamta blondynka zrobiła mi zdjęcie!!!". Parę osób zareagowało. To było tak szybko, że nawet nie wiem czy tą osobę rzeczywiście uwieczniłam.

Czymprędzej spieprzyliśmy i schowaliśmy się za rogiem. Nie dopadli nas ale dostałam upomnienie, że tutaj na dziś koniec ze zdjęciami.

15. Miałam wypadek samochodowy w  Casablance

Nieraz już o tym wspominałam w kilku wpisach i zastanawiam się czy go nie opisać choć nie mogę o wszystkim. Parę szczegółów i tak musiałabym zachować dla siebie.

Wracaliśmy w nocy z pubu. Ulice Casablanki były prawie puste. Co by to było gdyby stało to się w nocy. Zderzyliśmy się z innym autem na światłach. Siła uderzenia spowodowała, że obróciliśmy się wokół własnej osi. Na szczęście w poziomie i zatrzymaliśmy się na lampie. Tamto auto straciło zderzak.

Potem grupka gapiów się zebrała. Kłótnia obu kierowców o to kto winien i policja co raczej przyjechała po łapówkę niż rzetelne rozwiązanie sprawy. Winny był jednak kierowca naszego auta.

Jestem, więc znaczy że przeżyłam. Dobrze pamiętam siłę uderzenia nad którą nie ma kontroli. Myślę, że uratowały nas pasy. Zatem moja rada - zapinajcie się!

16. Napisałam do polskiej artystki, żony Marokańczyka z 30-letnim stażem z propozycją o spotkania

To małżeństwo ona Polka, on Marokańczyk wraz z dorosłą córką wystąpiło w programie śniadaniowym polskiej telewizji. Poznali się w Polsce na studiach w latach 80-tych, teraz mieszkają w Casablance. Są artystami, pracują na tutejszej akademii sztuk pięknych. Mówili, że w Boże Narodzenie stawiają w mieszkaniu w Casablance choinkę. Zainteresowali mnie.

Gdy byłam w Maroku pomyślałam, że warto się z nimi spotkać i poznać. Najpierw do telewizji z prośbą o skontaktowanie z nimi. Potem po nazwiskach wygoglowałam ich na stronie akademii i był tam jakiś email.

Jesteście ciekawi czy się spotkaliśmy? Nie. Bo nikt mi nie odpisał. Potem z Casablanki wyjechałam.

17. Odwiedziłam dwa meczety, w tym weszłam na minaret jednego z nich

Oba w Casablance. Pierwszy to wiadomo meczet Hassana II ten największy i otwarty dla turystów. A w tym roku ten dużo mniejszy, w jednej z dzielnic i nie dla turystów. Weszłam na minaret tego mniejszego. Relację z niego opisałam TUTAJ.

18. Odwiedziłam w Maroku...kościół

W Maroku panuje na szczęście tolerancja dla innych wyznań. Przynajmniej powinna być jeśli słyszałeś kiedyś coś, że jest inaczej.

Aby mi to udowodnić pokazali mi, że w Casablance jest działający kościół. To prawda, jest to francuska Église Notre Dame de Lourdes.
Katolicy w Maroku to głównie cudzoziemcy.

Wybraliśmy się by ten kościół zwiedzić. Godzin mszy na jest dużo mniej. Trzeba przejrzeć harmonogram i się dostosować.

W każdym większym marokańskim mieście przynajmniej jeden kościół jest.

W Casablance jest jeszcze Katedra Świętego Serca. Całkiem majestatyczna o ciekawej architekturze. Nie działająca. Służy za galerię akedemii sztuk pięknych. Gdy pewnej osobie o tym powiedziałam to od razu skojarzyła z... nietolerancją do innych wyznań i radą mnie by nie wierzyć muzułmanom.

Planuję zebrać materiały na jej temat i co nieco napisać. Bo z punktu artystycznego jest bardzo ciekawa. Myślę że interesująca może być jej historia i to dlaczego została zamknięta.

Katedra Świętego Serca Casablanca. Nie działająca


19. Zrobiłam sobie hennę na dłoniach i stopach

Jako dwutygodniowa pamiątka z Maroka. Hennistka przyszła specjalnie do domu. O hennie pisałam TUTAJ a teraz dodam, że nie zrobiłam jej sobie na poród.

20. W moim mieście miałam prelekcję o Maroku i wystąpiłam na niej w kaftanie

W zakładce Ja i mój Blog jest zachowany wywiad, który miałam dla Radia Koszalin w Radiowym Klubie Obieżyświata. Później byłam zaproszona do wystąpienia publicznego na spotkaniu podróżniczym i opowiedzenia o Maroku.

Specjalnie na tą okazję ubrałam się w marokański kaftan. Po wydarzeniu poszłam w nim na zakupy ze znajomymi do supermarketu gdzie zwracałam uwagę.

21. Przywożę znajomym butelki oleju arganowego.

Wszystko zaczęło się od programu Martyny Wojciechowskiej która odwiedziła kooperatywę w której kobiety produkowały olej arganowy. Moja mama obejrzała, zainteresowała się i podpytała. Ja zbadałam temat i zdobyłam butelki z olejem arganowym spożywczym i kosmetycznym. Teraz jak tylko jestem w Maroku lub Maroko do mnie przyjeżdża zamawiam. Potem oleje jadą ze mną do Polski kiedy postanawiam się wybrać. Wiąże się to z wyzwaniem perfekcyjnego zabezpieczenia walizki. Na szczęście zawsze docierały w całości.

Marokańskich faktów o mnie jest więcej ;) Wybrałam te, które jako pierwsze przyszły mi do głowy.

Do głowy przyszedł mi też pomysł aby jeszcze bardziej się uzewnętrznić i napisać tekst skierowany do Was pt. "Co warto zrobić w Maroku". Będzie to moja top lista. Wiele rzeczy z tego wpisu też warto zrobić.

Ale dla każdego będą to takie na jakie ma ochotę.

Zdjęcia - Dorkita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)