sobota, 25 lipca 2015

Fez, czyli w labiryncie starej medyny

Fez jest miastem, które wciąż czeka abym je odwiedziła. Prowadzę ten blog z poczuciem, że wiele jeszcze przede mną. Dlatego pora rozeznać się w tym co warto w Fezie zobaczyć i czy łatwo się zgubić w jego medynie.

Fez, czyli w labiryncie starej medyny

Z tego co wiem mieszkańcy Fezu mają poczucie wyższości nad innymi np. nad Berberami. Uważają, że to oni są najbardziej "marokańscy" i bardziej cywilizowani, mają najlepszą kulturę, muzykę, architekturę, rzemiosło, tradycje. Myslę, że to wynika z historii bo u nich zawsze tak było, a różne plemiona w Maroku do dziś za sobą nie przepadają. Fez to m.in. skrzypkowie w długich, białych szatach, czerwonych czapeczkach i żółtych skórzanych kapciach - typowy marokański image.

czwartek, 16 lipca 2015

W marokańskim stylu na niebiesko #2 – jilaba

Mówią, że uchodziłam za specjalistkę od... Smerfów. Dlaczego? Bo to była kiedyś moja ulubiona bajka. Bardzo często też rysowałam Smerfy. W szkole koledzy i koleżanki ustawiali się do mnie w kolejce z prośbą „Narysuj mi Smerfa!”. Tak więc przyległ do mnie kolor niebieski, osobowość też mam „niebieską”, przegladając zdjęcia z Maroka oto znalazłam parę w takim to niebieskim wdzianku.

W marokańskim stylu na niebiesko #2 – jilaba

Strój ten nazywa się jilaba (dżilaba) i jest w Maroku noszony na codzień, zarówno przez kobiety jak i facetów. Oczywiście krój damski i męski ma swoje różnice. Jest to szata z kapturem, zazwyczaj luźna ale są też takie obciślejsze. Jest model letni i zimowy.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Projekt wakacyjny. Po bieszczadzkich szlakach w stronę Chaty Socjologa

Ten post powstał w ramach projektu wakacyjnego Klubu Polki na Obczyźnie wspierającego inicjatywę Przemka. Będzie on poświęcony pewnemu wyjątkowemu miejscu w polskich górach. Odwiedziłam je w wakacje 2004 r. dokładnie miesiąc przed moim wyjazdem do Hiszpanii i pierwszym lotem samolotem. Pewnie dlatego tak dobrze je pamiętam. Dlatego o nim piszę mimo, że pochodzę z zachodniopomorskiego. Wywarło na mnie ogromne wrażenie i dostarczyło dreszczyka mega-emocji. Będzie to wspomnienie mojej wycieczki w Bieszczady. O tym jak wędrując sobie po górach dniem i... nocą trafiliśmy do kultowej Chaty Socjologa na Otrycie, zupełnie nie spodziewając się co tam zastaniemy.

Projekt wakacyjny. Po bieszczadzkich szlakach w stronę Chaty Socjologa

Dlaczego akurat Bieszczady? Bo to góry dzikie, tajemnicze, odludne, tam gdzie się kończy świat. Mnie jako osobę znad morza zawsze ciągnęło w przeciwną stronę, czyli do gór. Wspólny tygodniowy wyjazd zaproponował mi kolega – wielki fan zespołu punk-rockowego KSU z Ustrzyk Dolnych. Ta grupa ostrego brzmienia w swoich utworach doskonale oddawała klimat Bieszczad, na które kolega się nakręcił. Chciał na własne oczy zobaczyć miejsca o których śpiewają.

środa, 1 lipca 2015

W marokańskim stylu na niebiesko #1 – plastelina

Podczas przeglądania starych zdjęć często trafiam na rózne fajne rzeczy. Wsród nich znalazłam takie, które przedstawiają cztery typowe marokańskie symbole: zestaw do herbaty, czapeczka z Fezu, szisza fajka wodna i 5-ramienna gwiazda Maroka ulepione z niebieskiej plasteliny. Powstały podczas spontanu, kiedy to taki nerwus jak ja, nie mogąc spokojnie usiedzieć musiał coś miętolić w rękach. Było to w dzień przed moją pierwszą podróżą do Maroka, więc taki miałam klimat. Dlatego takie rzeczy sobie ulepiłam.

W marokańskim stylu na niebiesko #1 – plastelina

Tak, wiem, że to „twórczość” godna dziecka w przedszkolu a nie osoby po kierunku artystycznym. Ale co tam. Taki mam kaprys by to wrzucić na bloga, no to bęc.