Mówią, że uchodziłam za specjalistkę od... Smerfów. Dlaczego? Bo to była kiedyś moja ulubiona bajka. Bardzo często też rysowałam Smerfy. W szkole koledzy i koleżanki ustawiali się do mnie w kolejce z prośbą „Narysuj mi Smerfa!”. Tak więc przyległ do mnie kolor niebieski, osobowość też mam „niebieską”, przegladając zdjęcia z Maroka oto znalazłam parę w takim to niebieskim wdzianku.
Strój ten nazywa się jilaba (dżilaba) i jest w Maroku noszony na codzień, zarówno przez kobiety jak i facetów. Oczywiście krój damski i męski ma swoje różnice. Jest to szata z kapturem, zazwyczaj luźna ale są też takie obciślejsze. Jest model letni i zimowy.
Jilabę ze zdjęcia kupiłam za 450 dirhamów czyli 45€ (cena niższa od wyjściowej – po negocjacjach oczywiście ;) ) w Casablance w hali targowej La Foire Internationale de Casablanca SOUR JDID koło meczetu Hassana II. Piszę gdzie, ponieważ spotykałam turystów którzy się mnie o to pytali. Pod TUTAJ jest lokalizacja.
Oprócz jilaby kupiłam też marokańskie skórzane kapcie w moim drugim ulubionym kolorze, czyli fioletowym. Po czasie stwierdziłam, że są jakieś dziwne. Dało się w nich chodzić ale łatwo zsuwały się ze stóp.
Co sie okazało – oba były na tę samą nogę. Oba na lewą lub oba na prawą albo wogóle jakieś uniwersalne. Albo ja niedopatrzyłam wybierając albo to sprzedawca wcisnął albo były źle uszyte.
Ach, tak to czasem bywa z ręcznymi wyrobmi. Często brakuje im precyzji. Choć jak odkryłam ten fakt, to śmiałam się sama z siebie a szczególnie z tych kapci. Ogarnęła mnie głupawka, gdyż jest to nadzwyczaj zabawna wpadka. :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)