czwartek, 1 października 2015

B jak Biurokracja. Jednak kocham biurokrację

Większość ludzi uważa biurokrację za zmorę. Też tak sądziłam. Aż złapałam się na tym, że myślę tak dlatego, gdyż narzekanie na nią jest normą i tak wypada. Nie dlatego, że biurokracja jest be. Zwłaszcza jak masz z nią do czynienia na emigracji. Tymczasem, kiedy muszę załatwić coś w urzędzie, nawet skąplikowaną sprawę, nie mogę doczekać się tego dnia. Wychodzę rano z domu z potrzebnymi papierami oraz z pozytywnym nastawieniem, spokojem i wiarą, że uda mi się na 100% zrealizować biurokratyczny cel. Czy ktoś z Was też tak ma? Czy to wogóle jest możliwe? U mnie tak. Wreszcie uwalniam się od narzuconych przekonań i wykrzykuję z całych sił - "Kocham biurokrację!" Wariatka - pomyślisz. Już Ci wyjaśniam dlaczego, pytając przy okazji czy lepiej mieć gotową mapę i podróżować nią, czy bez niej po omacku w niepewności?
B jak Biurokracja. A jednak kocham biurokrację

Starałam się dojść skąd u mnie taki pozytywny stosunek do biurokracji, którą normalnie trzeba nienawidzić. Zapewne przez jabłko padające od jabłoni, czyli po mojej mamie. Mama zawsze była mistrzynią radzenia sobie z biurokracją. Nie dlatego, że była sprytna i umiała omamić urzędników. Nic z tych rzeczy. Wszystko robiła pokornie i zgodnie z przepisami tak jak urzędy wymagały. To dlatego, że podchodziła do wszystkich papierologii z wielkim zaangażowaniem. Na urzędnicze formalności nigdy nie żałowała swego czasu ani energii. Jest taka do dziś. 

Każdą sprawę i przepis analizuje zaczynając od mantry: „Prześledźmy to, jaki jest obieg papierów.” Papiery te dokladnie porządkuje w segregatorach i mimo stosów zawsze wiedzie gdzie co ma. 

Mama jest jak torpeda i agent specjalny. Potrafi przelecieć całe miasto w poszukiwaniu brakującego dokumentu mając czas na złozenie go w urzędzie niecałą godzinę. To dla niej pestka. Czy to dla siebie czy dla kogoś z rodziny. Kiedy byłam dzieckiem, często ciągała mnie ze sobą po urzędach. Szczerze, jak byłam młodsza to trochę wtrącała się do mych osobistych formalności i czytała moje papiery. Trochę mnie to denerwowało, ale mama chciała mi po prostu pomóc, bym niczego nie przeoczyła.  Zawsze udawało jej się załatwić co tylko chciała i w biurokracji zawsze można na nią liczyć. Chyba dlatego potrafię robić to samo.

Pewnego razu pytam się jej: "Mama, ty chyba kochasz tą biurokrację?" 
"Ja? A gdzie tam! Nienawidzę!”- odpowiada mi. 
Może mama wciąż nie wie, że papierologia jest jej pasją tylko nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie wie dlaczego, bo na biurokracje powinno się psioczyć. No bo przecież ona utrudnia życie, pochłania czas, jest monotonna, przerośnięta, bezproduktywna, marnuje papier oraz tusz. Bo to długie kolejki i ogromne koszty jakie ponosi państwo. Bo to znudzone swoją pracą zgorzkniałe baby pierdzące w stołki i nie znające prawdziwego życia. Bla bla bla... Więc co ja tu wypisuję?

Postanowiłam zajrzeć w głąb siebie i znaleźć powód mojej naturalnej sympatii do biurokracji i pasji chodzenia po urzędach. Szybko to odkryłam i już wiem dlaczego. 

Otóż, biurokracja, jest tą dziedziną w której... masz kontrolę nad swoim życiem. Jak to? W biurokracji jeśli chesz coś załatwić masz ściśle określone zasady. Masz podane kawa na ławę co i jak musisz zrobić aby Twoja sprawa została pozytywnie rozpatrzona. Przynajmniej taki jest obowiązek urzedników. Wiem, nie zawsze tak jest. Patologie są wszędzie. Ale powinni ci służyć, o wszystkim informować, wspierać i zatwierdzać gdy wszystko o co Cię prosili gra. Dość szybko staje się jasne czy masz gwarancję osiągnięcia celu czy nie. Czy spełniasz dane warunki czy masz uprawnienia do czegoś. A jeśli nie to wiesz co musisz zrobić by je uzyskać. 

Zauważmy, że wiele innych dziedzin życia jest nieprzewidywalnych i niestabilnych. „Jedyne co w życiu pewne, to niepewność” – głosi popularny cytat namawiający do przygotowania się na zmiany, ciągłej aktywności, elastyczności i poszukiwań.

Jednak człowiek na dłuższą metę nie wiedząc co się stanie, nie wiedząc co zrobić albo wiedzac co zrobić, żyje w zawieszeniu. Tylko z pozoru mu się wydaje, że ma życie w swoich rękach. Bo przecież robi rzeczy ambitne i twórcze. Ale tak naprawdę lepiej dla nas mieć gwarancję lub z góry wiedzieć czy TAK czy NIE.

Kreatywne sprawy nieprzewidywalne kontra nudna biurokracja. Punkt dla biurokracji!

Podam przykłady spraw nieprzewidywalnych do których człowiek może podchodzić

Poszukiwanie pracy. Możesz mieć wykształcenie i doświadczenie. Możesz mieć poprawnie i schludnie przygotowane CV i napisany bardzo dobry list motywacyjny. Możesz szukać pracy aktywnie, korzystać z pomocy doradców zawodowych. Jest wiele porad jak napisać te papiery i jak przygotować się do rozmowy. Możesz przeanalizować ofertę i poznać oczekiwania pracodawcy. Możesz pokazać jak bardzo jesteś pracowity, zdeterminowany i mobilny. 

Ale nawet jak zrobisz wszystko poprawnie i będziesz czuć, że jesteś idealnym kandydatem, to nie ma gwarancji to dostaniesz tę pracę. 

A nawet jak dostaniesz to nie masz gwarancji, czy za kilka miesiecy Cię nie zwolnią. Musisz non stop próbować, zmieniać taktykę i szukać dalej aż w końcu coś znajdziesz.

Sprzedaż produktów cudzej lub własnej firmy. Możesz myśleć, że Twój produkt jest świetny i rynek go potrzebuje. Możesz sprawić, że spełnia gusta konsumentów, zrobić mu najlepszą reklamę. Możesz skorzystać z pomocy doradców biznesowych czy agencji reklamowych. Przeczytać masę książek o biznesie i chodzić na szkolenia. Możesz być bardzo pracowity i wytrwały. 

Ale nawet jak dobrze się przygotujesz i zastosujesz te wszystkie techniki sprzedaży to nie masz gwarancji, że twój produkt chwyci i ludzie go kupią. 

A nawet jak raz kupią to nie masz gwarancji, czy będą do Ciebie wracać. Musisz non stop próbować, zmieniać strategie i tworzyć nowe rzeczy aż w końcu zrobisz coś co chwyci.

Znalezienie chłopaka / dziewczyny. Możesz nauczyć się większej pewności siebie. Dbać o wygląd zewnętrzny i ubiór, częściej się uśmiechać. Możesz mieć pasje które podobno przyciągają płeć przeciwną, grać na instrumencie czy świetnie tańczyć. Możesz być osobą empatyczną i tzw „wspaniałą, wartościową dziewczyną” czy „wspaniałym wartościowym chłopakiem”. Możesz nauczyć się podstaw dobrej komunikacji.

Ale nawet jak pokażesz swoje walory oraz to jak Ci na tej osobie zależy to nie masz gwarancji że ona odwzajemni uczucia.

A nawet jak ją zdobędziesz to nie masz gwarancji czy Cię potem nie zostawi. Musisz non stop szukać i szukac, poznawać nowych ludzi, aż trafisz na swoją drugą połówkę.

Wychowywanie dziecka. Sprawienie by Cię słuchało. Możesz kochać swoje dziecko, znać je bardzo dobrze i chcieć dla niego jak najlepiej. Możesz czytać książki o wychowaniu i o tym jak być dobrym rodzicem. Możesz radzić się psychologa. Rozmawiać z dzieckiem, spełniać jego zachcianki lub nie spełniać jeśli to nie jest wskazane. Możesz do niego mówić i mówić, próbować czymś zainteresować, zaskoczyć by to sprowokowało odpowiednie jego zachowanie.

Ale nawet jak zrobisz wszystko co możesz jak najlepiej i tak jak powinno być dostosowane do charakteru Twego dziecka, nie masz gwarancji ze ono Cię posłucha.

A nawet jak na nie wpłyniesz to nie masz gwarancji, że ono się nie zmieni. Musisz non stop poznawać swoje dziecko, uczyć się co na nie wpływa, zainteresować je aż w końcu zrobi to co sobie życzysz.

Prowadzenie bloga. Możesz umieć świetnie pisać, znać się na grafice, projektowaniu stron www, fotografii i marketingu internetowym. Możesz wykorzystać najlepsze narzędzia do budowania swego miejsca w sieci, promowania się i sciągania czytelników. Możesz nauczyć się poruszać w mediach społecznościowych i założyć swoje konto wszędzie. Możesz poświęcić swemu blogowi dużo czasu. Możesz przeczytać setki tutoriali i poradników. Możesz podglądać blogi odnoszące sukces i nimi się inspirować. Możesz być sobą i tworzyć na blogu coś innego. Możesz pokornie słuchać co radzi jakiś Kominek czy jak mu tam.

Ale nawet jak poznasz i wdrożysz tą całą wiedzę to nie masz gwarancji, że Twój blog zostanie dobrze przyjęty i jeszcze zaczniesz na nim zarabiać.

A nawet jak w pewnym okresie masz masę odwiedzających to nie masz gwarancji, że z Tobą pozostaną. Musisz non stop się uczyć, śledzić zmiany w sieci, szukać pomysłów na to jak się wyróżnić aż osiągniesz sukces. Jeśli wogóle go osiągniesz.


B jak Biurokracja. Jednak kocham biurokrację

Tymczasem jak to jest z biurokracją? Biurokracja jest przewidywalna! Dobrze wiesz Czy? Co? Gdzie? Jak? i Kiedy? musisz załatwić jakąś sprawę by osiągnąć pewnien cel.

Czy? To najważniejsze pytanie. Wiesz czy wogóle masz możliwości i uprawnienia by to się udało i czy warto do tego podchodzić. Jeśli nie masz uprawnień to dowiadujesz się co musisz zrobić by je dostać. A jeśli nic nie możesz zrobić to przynajmniej z góry o tym wiesz. Owszem, są takie sprawy gdzie nie ma gwarancji jaki będzie wynik. Urzędnicy nie będą mogli Ci od razu powiedzieć co z nich wyniknie, bo jeszcze nie znają odpowiedzi. Sprawy te wymagają czasu, badań i analiz. Ale na wstępie poinformują Cię o tym, że może być różnie. Zatem wiesz czy TAK, czy NIE czy TAK/NIE. Poza tym wiele formalności daje szansę odwołania się.

Co? Wiesz jakie papiery musisz przygotować. Przez kogo wydane, przez kogo podpisane. Ile sztuk, ile kopi. Dobra, słychać wiele skarg na urzędników, że są niekompetentni i sami nic nie wiedzą. Panie w okienkach zamiast Ci pomagać piją kawę, plotkują, siedzą na fejsie i pilnikują paznokcie. Wiecznie mają zły humor i obrażają petentów. Rozmawiasz z jednym, drugim i każdy mówi Ci co innego. Też to znam, zwłaszcza za granicą. Ale w praktyce jest tak, że nawet jak urzędnik nie wie to skieruje Cię do kogoś kto będzie wiedział, a jak ten kolejny nie będzie wiedział to wyśle Cię do następnego. Albo zapyta się kogoś obok co lepiej wie. Tak też powinno być. Nalatasz się, ale wcześniej czy później zawsze dotrzesz na koniec tego łańcucha i  wszystko stanie się jasne.

Gdzie? Wiesz gdzie masz pójść. Jakie miejsca, urzędy, instytucje i firmy musisz oblecieć i w jakiej kolejności by to załatwić. Wiesz gdzie możesz szukać dodatkowych informacji i poznać prawo dotyczące Twojej sprawy.

Jak? Wiesz co zrobić z tymi papierami. Przez czyje ręce mają przejść. Do kogo je dostarczyć. Jeśli są jakieś opłaty to jakie i ile wynoszą.

Kiedy? Wiesz mniej więcej ile czasu zajmie Twoja sprawa. Na kiedy to będzie gotowe. Czy czeka się długo czy krótko. Czasami coś się przeciąga, czekasz w nieskonczoność, denerwujesz się. Ale jak już złożyłeś te papiery zgodnie z przepisami to powinna przyjść jakąś odpowiedź. Tak nakazuje prawo.

Wysłałeś do firmy CV lub czekasz na telefon po rozmowie kwalifikacyjnej, wypuściłeś produkt na rynek i rozmawiałeś z potencjalnym klientem, odbyła się pierwsza randka z chłopakiem / dziewczyną, prosiłeś o coś dziecko, napisałeś parę postów na bloga. Kiedy i czy wogóle możesz liczyć na jakiś odzew?

Mówi się, że biurokracja jest zagmatwana niczym labirynt. Może czasem trudno jest trafić do wyjścia ale ono gdzies tam jest. W takich zwykłych codziennych sprawach urzędowych i formalnościach droga do celu przez biurokracje dla mnie jest niczym... prosta linia. To właśnie sprawy nieprzewidywalne są zagmatwane.

Kiedy idę załatwiać jąkaś formalność czuję się tak jak podczas podróży z gotową mapą. Łatwo jest mi się poruszać. Zazwyczaj wiem co zrobić i czego się spodziewać. Rzucam na nią okiem, wiem w którą stronę mam iść i gdzie jest mój cel.

W sprawach nieprzewidywalnych muszę sama stworzyć sobie mapę i sama wyznaczyć cel. Wiem, to brzmi modnie i ambitnie. Ale w wyznaczaniu samemu łatwo się spudłować, więc potem błądzimy. Może ktoś inny pomóc wyznaczyć nam tę mapę ale to w sprawach nieprzewidywalnych to samo co działa na jednych, na drugich już nie. Tymczasem biurokracja jest jednakowa dla wszystkich obywateli. Przynajmniej każdego powinna traktować po równo lub na warunkach w zależności do statusu petenta.

Skąd taka różnica między sprawami nieprzewidywalnymi a biurokracją.

Różnicę stanowi to co decyduje spełnieniu naszego celu. W biurokracji są nim z góry ustalone reguły. Tak zawsze powinno być. Jasne przepisy i prawa są potrzebne w każdym społeczeństwie aby zachować porządek i nie dochodziło do samowoli. Inaczej panowałby chaos i jeszcze większa niesprawiedliwość.

W sprawach nieprzewidywalnych zawsze decydują ludzie na podstawie własnych gustów i widzimisie. Nie ma nic bardziej przewrotnego niz inne osoby.

W biurokracji urzędnicy mają obowiązek powiedzieć Ci jakie jest prawo, bo oni mają służyć obywatelowi. A obywatel ma się ubiegać o swoje sprawy zgodnie z przepisami. By się ubiegać musi je poznać i zawsze ma do nich dostęp.

Sprawy nieprzewidywalne oparte są na negocjacjach, rywalizacji i selekcji tych najlepszych. Osoby do których podchodzisz by osiągnąć dany cel owszem, mają swoje własne zasady podobne do przepisów i ktoś co się z nimi konfrontuje też musi je spełnić. Problem w tym, że celowo Ci o nich nie powiedzą lub ujawnią tylko niewielką część. Tajemniczość im się bardzo opłaca.

Pracodawca nawet jak coś napomsknie w ogłoszeniu, nie zdradzi wszystkich cech idealnego profilu kandydata. Dlaczego, tak robi? Chce wyłonić najlepszego kandydata z najlepszych. Chce uniknąć aby kandydaci na rozmowie udawali, że niby mają potrzebne cechy i szybko wyłapać te, po których może szybko go odrzucić.

Klient ma swoje gusta i potrzeby co do idealnego produktu. Ale nie zawsze da się namówić na zwierzenia o tym czego. Dlaczego? Jego gusta są zmienne a obecnie jest bardziej świadomy i nie chce aby mu coś sprzedawać więc nie daje tak łatwo się zbadać. Wymusza to większą konkurencję by firmy starały się i prześcigały a te co nie nadążają zniknęły z rynku.

Chłopak czy dziewczyna, którego / którą chcesz poderwać ma w głowie wymarzony ideał drugiej połówki i na pewno od razu tego nie zdradzi. Dlaczego? Bo chce ideału a nie osoby udającej ideał. Poza tym nie ma nich bardziej nieprzewidywalnego i nieokreślonego niż uczucia. Jest też wiele takich typów, którzy dla zabawy wykorzystują każdego, kto się w nich zakocha. Niech płeć przeciwna za nimi szaleje i się o nich bije. A to wiadomo – imponuje.

Dziecko samo dobrze wie co lubi najbardziej i jak chce aby do niego mówiono. Dlaczego tego nie pokaże? Bo jest jeszcze za małe aby znać się na dobrej komunikacji. Ale za to jest bardzo sprytne. Umie manipulować. Sprytnie wykorzysta niewiedzę dorosłych by móc kaprysić, robić na co ma ochotę aż w końcu dostanie to co ono chce. Nie to o co go proszą dorośli.

Prowadząc bloga możemy obserwować swoich czytelników. Robić ankiety i pytając czego oczekują. Ale dlaczego wszystkiego się nie dowiemy? Sytuacja taka sama jak z potencjalnymi klientami firm.

Moje perypetie z biurokracją, także tą zagraniczną

Lubię biurokrację, ponieważ jest ukojeniem od masy nieprzewidywalnych spraw. Jedyna osotoja stabilności i spokoju w tym niepwnym i zmiennym świecie. Buduje pewność siebie i udowadnia, że w tej dziedzinie jeśli tylko chcę i znam drogę do celu to go osiągnę.

Urzędnicy są różni. Prawda, czasem mają zły humor mając dość przyjmowania w dzień w dzień petentów od tych samych spraw. Większość ponoć nie lubi swojej pracy i wolałoby w tym czasie siedzieć z rodziną. Trzyma ich tylko ciepła posadka. Ale miałam okazję trafić na naprawdę sympatycznych, z którymi wdałam się w pogawętkę tylko ułatwiająca załatwienie mojej sprawy. Czasami jak widzę znudzonego i mającego zły dzień urzędnika to lubię poprawić mu humor. Uśmiechnę się do niego, powiem mu jakiś komplement to on od razu czuje się doceniony, odpowiada mi tym samym i resztę dnia czuje się jak na skrzydłach.

Za czekaniem w kolejkach na stojąco akurat nie przepadam. Za to dobrze mi jest kiedy mogę usiąść. Zawsze zabieram ze sobą jakąś książkę, czasopismo czy katalog z kosmetykami, a nawet długopis i notatnik w którym wypisuje swoje pomysły. Wiem, że będę czekać, więc przygotowuje sobie na ten czas zajęcie. To jest okazja do poznania nowych ludzi, rozmów, wymieniania się doświadczeniami i radami co zrobic by daną formalność ułatwić. W urzędach można spotkać naprawdę ciekawe osoby i być świadkiem wielu różnych sytuacji.

Biurokracja uczy organizacji, zarządzania czasem i danymi. Wraz z mamą mamy w domach teczki, każda do osobnej sprawy, w której zbieramy wszystki dokumenty. Kiedy wracamy z urzędu to od razu wkładamy do konkretnej teczki. Każda teczka jest odpowiednio oznaczona i podpisana. Ja zawsze wiem co gdzie mam. Część dokumentów trzymam w domu w Polsce, część w Hiszpanii. Gdy potrzebuję jakiegoś papierka z Polski to dzwonię do rodziców i potrafię im wskazać gdzie to trzymam.

Na emigracji stajemy twarzą w twarz z biurokracją innego kraju. Tutaj doświadczenia są różne. Dla wielu osób zagraniczna biurokracja może być gorsza od polskiej. Dla innych odwrotnie. Złą sławę ma biurokracja francuska, czego dowiaduję się z blogów Polek mieszkających we Francji lub znajomych co mieli z nią do czynienia. Ale jakiś cudem większość formalności wcześniej czy później udaje im się załatwić. Bo biurokracja nawet bardzo zagmatwana ma swoje zasady i jest bardziej przewidywalna niż sprawy nieprzewidywalne.

Bycie w zagranicznym urzędzie to świetna okazja do poznania innej kultury, innego prawa. Możliwość obserwacji jego mieszkańców jacy są na codzień. Jakie są ich zwyczaje i mentalność. Dlatego załatwianie formalności za granicą to dla mnie trochę jak atrakcja turystyczna i możliwość nauki języka. Owszem, bywa stresujące ale poszczególne przypadki nie zmieniły mojego nastawienia.

W biurokracji marokańskiej o tyle jest problem, że dochodzą łapówki. Ale przez miejscowych, nawet jak się na nie skarżą są już traktowane tak jakby były normalnymi opłatami urzędowymi. Ludzie z góry wiedzą, że będą musieli ją płacić i przygotowują sobie pieniądze. Co ciekawe wiele mniejszych urzędów w Maroku wcale nie ma swojego gmachu czy biura. Często ulokowane są w pomieszczeniu wyglądającym na prywatne mieszkanie, w piwnicach i w barakach, gdzie są gołe ściany i jedno biurko. A urzędnicy wcale nie muszą być poubierani elegancko i nosić na wierzchu swoich legitymacji.

Biurokracja w Hiszpanii jest moim zdaniem podobna do polskiej pod względem szybkości załatwiania spraw, potrzebnych papierów. Ale urzędy są bardziej czyste, wygodne, przyjazne. Urzędnicy mają większą wiedzę, gdyż są bardziej wyszkoleni i bardzo dobrze opłacani. A jak jej nie mają to tak jak pisałam – od razu odsyłają do tego co ją ma. W Hiszpańskich urzędach jesteś częściej legitymowana niż w polskich i idąc do urzędu hiszpańskiego najlepiej zabrać wszystkie dowody tożsamości jakie masz i wszystkie papiery z historii twojej sprawy.

Czasami możesz sie dowiedzieć o nietypowej rzeczy jaką musisz zrobić by załatwić daną formalność. Np. w tym roku musiałam odnowić sobie kartę rezydenta Hiszpanii z moim nr identyfikacyjnym NIE. Urzędnik kazał mi usprawiedliwić pięć lat w stecz, aby udowodnić, że w tym czasie byłam w Hiszpanii. Czyli kazał mi dostarczyć przynajmniej jeden dokument z każdego roku. Mógła to być umowa o pracę, dowód, że odprowadzałam składki, dyplom ukończenia kursu, zaświadczenie od lekarza jeśli bylam się leczyć oraz wyciągi z bankomatu czy paragony na zakupy. Co ciekawe do tych papierów jakie mogłam złożyć nie zaliczał się akt ślubu, który w tym okresie brałam. Bardzo się zdziwiłam, bo przecież jestem z państwa UE i mogę być rezydentem dożywotnio. Problem był, że w tym czasie na 2 lata wybyłam do Niemiec i prawie nie zostawiłam po sobie żadnego śladu w Hiszpanii. Wybrnięcie z tego było dla mnie zamieszaniem ale jednocześnie swietną grą. Byłam wytrwała jak moja mama i wyciągnęłam wszystko co się da m.in. paragony z zakupów jakie robiłam w Hiszpanii kiedy przyjeżdżałam tu z Niemiec na urlop. Udało się.


B jak Biurokracja. Jednak kocham biurokrację

Wyrabianie lub aktualizacja dowodu osobistego i paszportu. Wizy na moje podróże i dla gości przyjeżdzających do Polski. Wniosek o kartę rezydenta za granicą. Wydział komunikacji, prawo jazdy i rejstracja pojazdu. Składanie wniosków o różne stypendia, zapomogi, zasiłki. Zakładanie konta bankowego, przelewy. Zameldowanie. Zmienianie danych. Sprawy związane z pracą. Urząd pracy. Adwokat. Zdrowie, lekarz, różne badanie, ubezpieczenie siebie, auta czy mienia. Skargi i reklamacje. Zapisywanie się na studia, kursy czy włączanie różne formalne projekty. A w przyszłości pewnie wszystko co związane z dziećmi. Załatwianie tego wszystkiego to dla mnie całkowita normalna i coś co po prostu trzeba zobić i już zamiast narzekać, że znowu narośnie nam stos papierów. Nie traktuję tego jako zło konieczne i stratę czasu lecz na równi z wszystkimi czynnościami dnia.

Jakie oprócz tego są formalności i jak do nich podchodzę. Na przykład ślub. Papierologia ślubna jest konieczna i przez wielu narzeczonych uważana za najmniej romantyczny element przygotowań. Kiedy ja się za nią zabierałam, byłam tak samo podekscytowana jak przy mierzeniu sukni ślubnej czy projektowaniu i wypisywaniu zaproszeń. Mówię to ja, co brałam ślub międzynarodowy w obcym kraju. Owszem był pewien stres, ale taki szczegół jak opóźnienie w wydaniu pewnych zaświadczeń czy to że np tłumacz zrobił literówkę i trzeba było robić od nowa nie było powodem by się załamywać. Mój mąż już nie był taki wyluzowany. On akurat biurokracji nie lubi i nie ma takiego samego podejścia jak ja. Ale dodawałam mu otuchy i wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Bo są jasne przepisy i według nich wszystko robimy tak jak powinno.

Zakładanie firmy. Tu dopiero są schody. Tu wiele osób naprawdę zaczyna nienawidzić urzędników a nawet posyłać do diabła cały aparat państwowy. Nawet kochając biurokrację nie dziwię się. Jednak przpomniały mi się słowa pewnego znanego doradcy biznesowego o poglądach neoliberalnych. Pytał on się młodych ludzi o to dlaczego boją się założyć własną firmę. Większość respondentów odpowiedziała, że najbardziej obawiają się biurokracji. On na to, że to jest tylko wymówka.

„Z biurokracją to wy napewno lepiej sobie radzicie niż z innymi czynnościami jakie wymaga prowadzenie firmy” – odpowiedział. 

Szczerze – dobrze prawi facet. Czynności o jakie należy się martwić na pierwszym miejscu mając firmę to:
  • Czy będę umiał/a znaleźć klientów? 
  • Jak do nich tafię?
  • Jak ich zatrzymam?
  • Czy potrafię się dobrze zareklamować?
  • Czy umiem skutecznie sprzedawać?
Spójrzmy prawdzie w oczy. Jesli firma ma klientów, sprzedaje, zarabia i dobrze się rozwija to biurokrcja będzie dla niej łatwiejsza dla niej do przejścia. Będą też pieniądze na wszystkie urzędowe opłaty, podatki i ubezpieczenia. Te czynności są dużo ważniejsze i dużo trudniejsze bo wyniki jakie może mieć młoda firma są bardzo nieprzewidywalne. W biurokracji po prostu wiesz co, gdzie i kiedy musisz zrobić i jak możesz to robisz.

I o to właśnie martwiłam się pracując jako grafik freelancer. Klienci, reklama, sprzedaż, jakość usług. Jeśli jakiś z czegoś rezygnowałam, bo obawiałam się ryzyka to na pewno nie z powodu biurokracji.

W biurokracji zawsze byłam petentem i sobie radziłam. Myślę, że dzięki temu równie dobrze mogłabym się sprawdzić na stanowisku urzędniczki. Jest to skostniały zawód mający opinie mało kreatywnego i rozwijającago. To nudna praca polegająca na przewracaniu stosów papierów. Przeciwieństwo radosnej elastyczności, dynamiki i przedsiębiorczości.

Jednak z tego co słyszałam wcale nie musi taka być. Urzędnicy mają ściśle określoną ścieżkę kariery tak samo jak ścisłe są przepisy w biurokracji. Mają cały program szkoleń i przede wszystkim stanowisko to jest ostatnią ostoją stabilnej pracy na umowie.

Nawet jakbym dostała pracę urzędniczki siedzącej przy biurku w papierach – ucieszyłabym się móc pozanać to wszystko z drugiej strony. Jestem w stanie wykonywać prace zarówno kreatywne jak i monotonne.

A jeśli jednak własna firma i bycie na swoim jest uważane za coś bardziej rozwijającego, to wpadł mi do głowy pewien pomysł na biznes w którym doskonale bym się sprawdziła. Mogłabym być osobą, która załatwia papierologię w urzędach za innych, podczas gdy oni nie mają na to czasu. Naprawdę, robiłabym to co lubię i każde zlecenie wykonałabym z dużym zaangażowaniem.

Jednak nie ma takiej możliwości. Większość urzędów nie pozwala aby petent załatwiał wszystko przez pełnomocnika. Potrzebują aby on się stawił i osobiście składał swój podpis.

Biurokracja mi nie straszna ale uproszczona mile widziana

To, że we wpisie zrobiłam ukłon w strone biurokracji wcale nie znaczy, że chcę aby była ona rozbuchana po to bym mogła razem z moją mamą realizować nasze dziwne pasje wypełniania papierów i biegania od urzędu do urzędu. Szanuję to, że dla większości jest ona jednak utrapieniem.

Sama też wolę aby moje sprawy dało się załatwić sprawniej, szybciej i taniej. Za długo w kolejkach też stać nie mogę. Mimo, że formalności to dla mnie normalne zadania, to też muszę znaleźć miejsce na inne równie ważne w swoim planie dnia. Przede wszystkim opłaty jakie trzeba uiścić przy każdej papierologii. Uważam, że są za wysokie a wiele z nich po prostu niepotrzebne. Najbardziej nie podoba mi się to, że obok urzędów urosło wiele niepotrzebnych podmiotów publiczynch czy prywatnych, do których petent celowo jest kierowany aby one mogły na nim zarobić. Absolutnie nie do przyjecia są wszelkie łapówki.

Dobra jest informatyzacja formalności, aby większość spraw załatwiać przez internet. Ale wciąż nie wszyscy sobie z nim dobrze radzą, zwłaszcza starsze osoby. Urzędy powinny lepiej dbać o swoje strony internetowe aby problemy techniczne nie stały na przeszkodzie, by coś załatwić. W wielu urzędach co chwila padają serwery. Albo nawigacja na stronie jest tak kiepska, że petent się gubi.

Moje przeboje z biurokracją mimo wszystko nie zawsze były tak wesołe. Nie raz okazało się, że moja sprawa mimo wielkich nadziei nie może być pozytywnie rozpatrzona, bo według przepisów nie spełniałam warunków. Przynajmniej dowiedziałam się o tym na początku. Parę razy jakiś potrzebny dokument był trudny lub niemożliwy do załatwienia. Zdarzyło mi się też nie wytrzymać i poryczeć się przed jakimś urzędnikiem, który był na nie. Potem było mi wstyd, bo okazałam słabość. Jednak te sytuacje nie sprawiły, że zaczęłam generaliziwać.

Mogę być odebrana jako osoba, która nie miała doświadczenia w naprawdę ciężkich i wyczerpujących formalnościach, więc dlatego tak luźno się o biurokracji wypowiada. Wielu ludzi rzeczywiście ma przez nie poważne problemy i popada w depresję. Ich historie są wstrząsające. Należą do nich wszelkie procesy sądowe, sprawy majątkowe, sytuacje dotyczące zdrowia gdy ktoś cierpi na poważną chorobę. Może to być adopcja dziecka. Mogą to być problemy z wizą, wjazdem czy wyjazdem do danego kraju, z dostaniem azylu. Tutaj biurokracja jest bardzo trudna, staje się mniej przewidywalna. Dochodzi do częstych zmian przepisów, które wszystko skomplikują.

Musimy się z tym liczyć, że takie sytuacje też mogą nas w życiu spotkać. Często zupełnie przez przypadek, albo że popełnimy jakiś błąd, lub ktoś złośliwy celowo nas w je wpakuje. I co wtedy? Na obecną chwilę nie jestem w stanie odpowiedzieć co bym zrobiła. Może wydarzyć się jedna z dwóch rzeczy:
  1. Albo załamię się i zupełnie zmienię zdanie o biurokracji, stwierdzę, że się na niej zawiodłam i znienawidzę jej do reszty.
  2. Albo moje dotychczasowe nastawienie do biurokracji pozwoli mi i moim bliskim przetrwać trudne chwile.
„Jeśli coś Ci nie odpowaida, zmień to. Jeśli nie możesz tego zmienić, zmień swoje nastawienie."

Dorkita

Zaglądnijcie też do innych blogów, które biorą udział w naszym Alfabecie Emigracji. Oto lista na B: 


Zdjęcia: pixbay.com | freeimages.com

1 komentarz:

  1. Ja lubię załatwiać takie sprawy, ponieważ czasem na prawdę trzeba się nakombinować, żeby coś załatwić. Później ta satysfakcja jest nie do opisania :D Szczególnie w polskich urzędach dużo jest utrudnione niestety. Ja zawsze mam przy sobie wzór upoważnienia, który pobrałam na https://jakiwniosek.pl/wnioski/obywatel/upowaznienie-wzor i w razie czego, jak załatwiam sprawy za swoich bliskich mam od razu od nich upoważnienia i zawsze urzędnicy je akceptują. Tylko ja w rodzinie mam do tego cierpliwość więc załatwiam :D

    OdpowiedzUsuń

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)