sobota, 31 października 2015

Marokańskie zwyczaje związane ze śmiercią i pogrzebem

Nie ma lepszej okazji by napisać o stosunku Marokańczyków do tego co jest pewne. Czyli o śmierci, pogrzebach, stypach i obrzędach. Pamięć o zmarłych jest u nich bardzo silna. Nie potrzebują na to konkretnego dnia ani nawet obecności przy grobie. Dziwią się, że dla nas Polaków nocny spacer po cmentarzu wśród tysiąca zniczy jest czymś... romantycznym. Przecież dookoła sami umarli. Oni by się krępowali. Ja jednak chciałam z ciekawości zobaczyć marokański cmentarz. Pojechaliśmy tam aby odwiedzić grób seniorki rodu, matki 10 dzieci, zmarłej kilka lat temu w wieku ponad 90-lat. Nikt, (także ona sama) nie znał jej daty urodzenia. Za to oprawiony w barokowe ramy nekrolog z jej zdjęciem zawisł na ścianach domów wszystkich członków tej wielkiej rodziny. Ponieważ była to bardzo ważna osoba, po jej śmierci odbył się dosłownie maraton styp.

Marokańskie zwyczaje związane ze śmiercią i pogrzebem

W Maroku cmentarz jest niczym meczet. Kobiety gdy na niego wchodzą zakładają chusty. Uważany jest za miejsce świetę, a mimo to jest zaniedbany, brudny, porośnięty chwastami i pokryty pyłem jak po przejściu burzy piaskowej. Nie ma zwyczaju aby po nim spacerować.

„Ubierz się skromnie” – poradzono mi. Tyle, że określenie „skromnie” traktuję na opak. „Czy mam przy sobie coś skromnego?” – myślę. „Dobra, mam!” Biała elegancka bluzka z rękawami do łokci i kołnierzykiem, jasna spódnica do połowy łydki, pantofle, włosy spięte, ciemne okulary. Mogłam włożyć garsonkę, ale jest za gorąco. Wyglądam jak na rozmowę kwalifikacyjną a idę na cmentarz w północnej Afryce.


Cmentarz położony jest zazwyczaj gdzieś w polu, na dzikim i zapuszczonym trerenie. Marokański grób to kamienna płyta wbita w ziemię z wygrawerowanym imieniem zmarłego po arabsku. Nikt nic przy nim nie robi, gdyż nie ma tutaj zwyczaju aby sprzątać i dekorować. Bliskich na cmentarzu odwiedza się okazyjnie a niekiedy wcale. O grobach się zapomina ale o samych zmarłych pamieta. Ładniejsze groby mają jednak zamożni. Często budują sobie minimauzolea – kwadratowa komórka z kopułą na dachu.

Jedyne co wzieliśmy ze sobą na cmentarz to butelka wody różanej. Polewa się nią grób. To takie symboliczne błogosławieństwo. Tak też zrobiłam, gdyż znałam tą zmarłą. Zdarza się, że niektórzy całują grobową płytę. Na cmentarzu często siedzi dziadek zajmujący się czytaniem Koranu. Ma na głowie słomiany kapelusz. Za kilka drobną opłatą prosi się go aby odmówił modlitwę nad wskazanym grobem.


Maroko. Meczet przy cmentarzu

Mój „biznesowy” strój, chyba skromny to i tak był czymś niecodziennym. Dlatego pojawiła się grupka afrykańskich dzieciaków przyglądających się nam niczym sępy. Elegancko ubrana kobieta z Europy – to pewnie jest i kasa. Taaaa! Chcieli sprzedać kolejne butelki wody różanej lub zwyczajnie przyszli na żebry i naciąganie. Uważali, że skoro sypneliśmy coś temu dziadkowi od Koranu to im też się należy.

Otoczyli nasz samochód, który zamiast zostawiać na parkingu wjechaliśmy pomiędzy groby by w razie czego czmychnąć do niego jak najszybciej. Poza tym córka zmarłej ma problemy z chodzeniem. Marokany mają taką mentalność, że jeśli nie mają zaufania do ludzi na ulicy, to poza domem cały czas się wożą i prawie nie opuszczają auta. O. stanowczo zwrócił się do dzieciaków, by sobie poszły bo i tak nic nie dostaną. 

Nici z naszych planów, bo znowu ktoś umarł

W wielopokoleniowych marokańskich rodach trzeba się z tym liczyć, że śmierć może przyjść w niespodziewanym momencie. Gdy już ktoś umiera to cała rodzina, nawet najldalsi członkowie wpadają w panikę. Potem stają na nogi i działają. Ci skłóceni godzą się przy okazji. Wiadomość o śmierci niesie się z szybkością torpedy to najdalszych gałęzi drzewa genealogicznego.

Pewnego razu byliśmy z rodziną O. na wakacjach w Hiszpanii. Jak zwykle we Fuengiroli. W końcu udało mi się wszystkich namówić, żeby zamiast znowu na zakupy iść na basen. Jesteśmy spakowani, obwieszeni torbami, ręcznikami i wszystkim co potrzeba do pływania. Stoimy przy drzwiach. Mamy chwycić za klamkę by wyjść. Nagle dzwoni telefon!

Umarł jakiś wujek, mąż ciotki któregoś szwagra. Większość z nas widziała go kilka raz w życiu a O. ledwo co go kojarzy. Co teraz? Podaj dalej - telefony do innych członków rodziny co też siedzą w Hiszpanii. Wielka panika, bo są poza Marokiem a przecież trzeba złozyć kondolencje zorganizować pogrzeb i stypę. Wszyscy klapnęli z założonymi rękami, dyskutowali o zmarłym i o tym co teraz robić. Ja też klapnęłam, ale ze świadomością, że nici z basenu. Całe wakacje legły w gruzach – dla nich. Przez co ja też nie skorzystam.

Pogrzeb w islamie i wdowa w bieli

Zauważyłam, że w Maroku jest wysoka śmiertelność wsród mężczyzn. Wielu z nich umiera dość wcześnie, nawet w wieku 50-60 lat (choroby takie jak cukrzyca czy prostata). Odsetek wdów jest tu bardzo wysoki.

W Maroku jak i w każdym kraju muzułmańskim wdowa ubiera się na biało zamiast na czarno. Chodzi w żałobie przez 40 dni. Wtedy we Fuengiroli, kiedy przyszła wiadomość o śmierci, mama O. szukając prezentów dla rodziny kupiła białe kapcie – specjalnie dla wdowy.

Pogrzeb jest natychmiast. Najlepiej tego samego dnia. Nie ma jak u nas tygodniowego przetrzymywania ciała w kostnicy.

Jest coś, co jednak popieram. Rodzina nie ponosi wysokich kosztów pogrzebu jak w Polsce. U nas pogrzeb to nie tylko wydarzenie smutne ale i bardzo kosztowne. W Maroku jest tylko smutne. Po ciało przyjeżdza karetka, która za darmo zawozi je na cmentarz. Marokańczycy uważają, że robienie biznesu na czymś tak naturalnym jak śmierć jest po prostu niemoralne. Są tylko symboliczne opłaty dla imama za modły lub rezerwacja miejsca na cmentarzu.


Marokański cmentarz

Na pogrzebie nie ma żadnych dekoracji ani kwiatów. Ciało zawijane jest w białe płótno i zakopywane bezpośrednio w ziemi bez żadnej trumny. Zwrócone głową w kierunku Mekki. Na cmentarzu obecni są tylko mężczyźni, ci najbliźsi zmarłemu. Kobiety pozostają w domu na stypie. Tak więc pogrzeb świętuje się głównie poza cmentarzem.

W momencie śmierci zarówno kobieta jak i mężczyzna są... sobie równi. Ich pogrzeb odbywa się na takich samych zasadach. Modły na cmentarzu są tak samo odprawiane nad ciałem kobiety jak i mężczyzny. O tym czyja stypa jest bardziej podniosła, po kim bardziej się płacze i pamięć jest wieksza zależy tylko od statusu jaki miał w rodzinie i przede wszystkim jego... majętności.

Zabawa, taniec w transie... na marokańskiej stypie

Marokańska stypa nazywa się Gnaza i jest jedną z ważniejszych uroczystości na których zbiera się cała rodzina. Najczęściej organizuje ją u siebie w domu najbliższa zmarłemu osoba np. wdowa dla swojego męża, dzieci dla swojej matki czy ojca kiedy to styp jest kilka - wspomniany maraton. Jeśli Marokańczycy mówią, że idą na czyjś pogrzeb to chcą powiedzieć, że idą na stypę do kogoś do domu. Nie na cmentarz. Ja miałam okazję być na stypie organizowanej przez wdowę.

Wdowa ta, ubrana na biało wita przybyłych gości. Pojawiają się ludzie w różnym wieku, starsi, młodsi, dzieci. Zaproszeni ubierają się elegancko ale swobodnie. Kobiety często zakładają tradycyjne kaftany, ale nie tak bogate i odświętne jak na wesela lecz bardziej skromne. Wielu mężczyzn przychodzi w sukienkach, ponieważ to uroczystość o charakterze religijnym.

Na imprezie nie może zabraknąć jedzenia, oczywiście typowo marokańskiego czyli przeróżnych tażinów. Jako deser podawana jest masa słodyczy. Do popicia serwują soki, Coca Colę i oczywiście zielono-miętową marokańską herbatę. Do obsługi i sprzątania zatrudnia się służbę.

Goście rozsiadają się na marokańskich sofach w pozycji połkniętego kija lub przy okrągłych stołach. Spędzają czas na rozmowach o sprawach rodzinnych i wspominają zmarłego. Natomiast dzieci pochłonięte są wspólną zabawą.

Telewizor cały czas chodził. W domu w którym byłam, znajdowała się ogromna plazma na ścianie. A ponieważ był to okres pielgrzymek do Mekki to pokazywano muzułmanów krążących wokół Kabby. Ten program wybrała akurat wdowa. Było to jakby tło imprezy. Na szczęście głos telewizora był wyciszony.

Dom ten był położony nad samym Atlantykiem, więc można było wyjść sobie na balkon, łykać jod i przyglądać się obijającym o brzeg falom. A gdy zapadnie zmierzch - oświetlonej w oddali Casablance.


Maroko. Widok na Atlantyk

W zależności jak mocno dana rodzina jest religijna kobiety i mężczyźni mogą siadać przy oddzielnych stołach. Na początku tej stypy tak było, później towarzystwo się trochę wymieszało. Szczerze było trochę nudno, bo ze względu na język nie mogłam ze wszystkimi swobodnie porozmawiać.

Mimo, że smierć wywołała smutek i niejedna osoba z pewnością ją opłakiwała, to goście byli w miarę pogodni. Także wdowa oraz dzieci zmarłego. Po czasie wszyscy zaczęli się śmiać i żartować. Poważna impreza zmieniała się w wesołą zabawę. Spytałam się dlaczego tak się cieszą, skoro odszedł ojciec rodziny. Odpowiedzieli się, że cieszą się ponieważ jego dusza poszła do nieba i to jest okazja do świętowania.

Jest to uroczystość religijna więc musi być czas na modły. W tym celu sprowadzają imama, który przynosi ze sobą mikrofon i sprzęt nagłaśniający. Do nas przyszły dwie osoby puszczające muzykę, spiewające Koran i marokańskie przyśpiewki religijne, czyli te z Allahem i Mohammedem co drugie słowo. Było to za głośne a pomieszczenie zdecydowanie za małe jak na moc głośników. Po wszystkim tylko szumiało w uszach.

Najbardziej zaszokowało mnie, jak ta muzyka i śpiewy wprowadzały niektórych gości w dziwny trans. Kilka starszych kobiet zaczęło do niej podrygiwać, jedna za drugą. Tanczyć, kiwać głową i skakać coraz bardziej tracąc równowagę. Wyglądały jak szalone.

Parę osób podbiegało do nich aby przytrzymać i uniknąć upadku. Potem kobieta ta padała na kolana, cała spocona, rozczochrana, gubiąc wcześniej chuste jeśli miała. Goście cucili ją, sprawdzali czy wszystko w porządku i pomagali wstać.

Widząc to od razu się zapytałam co to jest i dlaczego tak robią. Rzeczywiście był to trans i mocne przeżycie duchowe porównywane do tańca derwiszów. Zadałam pytanie córce jednej z tych kobiet, które poniosło, dziewczynie w moim wieku. Czy ona też kiedyś wpadła w ten trans. Odpowiedziała, że nie i raczej jej to nie pociąga. Wpadaja w to głównie starsi, o ile religijność i wiara w pozagrobowe siły przychodzi z wiekiem.

Fotografie pełne wspomnień

Co się dzieje po śmierci? Zanim życie rodziny wróci do normy Marokańczycy muszą przede wszystkim załatwić sprawy majątkowe. Muzułmanie podchodzą do nich bardzo skrupulatnie. Często dzielą majątek zmarłego według zasad islamu, chyba że dogadają się, że ma być inaczej i każdy bierze po równo. Do całej papierologii potrzebują świadków – dwóch mężczyzn.

Żałoba minie, ale pamięć po zmarłych pozostanie. Marokańczycy lubią stawiać w domu masę zdjęć członków rodziny, zwłaszcza tych co odeszli. Nie muszą to być profesjonalne zdjęcia. Może to być ostatnia fotka babci czy dziadka pstryknięta komórką, krzywo wykadrowana, nieostra, powiększona i oprawiona w zdobioną ramę. Często zdjęcie tej samej osoby stoi w każdym pokoju po kilka sztuk. Chcą by zmarły zawsze był blisko.

Mama O. po śmierci męża zaniosła jego zdjęcie legitymacyjne do fotografa i kazała powiększyć do formatu A1. Oprawiła i powiesiła sobie jako wielki obraz w centralnej części salonu. Akurat dobry to fotograf był, ponieważ zdjęcie przy tak ogromnym powiększeniu nie straciło na jakości.

Marokańczycy nie tylko upamiętniają członków swoich rodzin ale także poprzedniego króla Hassana II jak kogoś bardzo bliskiego. Wieszają w domach jego zdjęcia i pielgrzymują do mauzoleum w Rabacie, które oczywiście jest zadbane na najwyższym poziomie.


Mauzoleum w Rabacie
Mauzoleum w Rabacie

Popularne stało się też upamiętnianie w mediach społecznościowych. Parę znajomych z Maroka, głównie tych ze starszego pokolenia ma ustawione w swoich zdjęciach profilowych na Facebooku zdjęcie swojej matki lub wspomnianego króla, mimo że od ich śmierci minęło już sporo lat.

Tak więc co kraj to obyczaj. Ale wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi – to w Maroku bardzo podkreślają. Wspomnienia o tych co odeszli pozostaną na zawsze albo jako pamiątki albo w głowach i sercach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)