To całe szaleństwo, które się teraz dzieje z pewnością
przejdzie do historii Hiszpanii i świata! Podczas siedzenia w domu z powodu
koronawirusa czułam się znudzona biernym udziałem w tym „wydarzeniu
historycznym”. Odskocznią od tego były dla mnie książki, bo czegoż wtedy nie robić
jak nie czytać. Kwarantanna to był doskonały czas na nadrobienie książkowych
zaległości. Postanowiłam wówczas dokończyć 450-stronicowe "Królestwa
Wiary" Briana A. Catlosa, które przywędrowało prosto z Domu Wydawniczego Rebis do mnie, czyli aż pod samą Alhambrę. Dzięki tej książce cofnęłam się w czasie do innego
okresu a mianowicie VIII-XV w.
Tyle jest niej wątków, faktów, miejsc i postaci, że aż trudno zapamiętać i powiązać. Cierpliwym polecam czytać z notatkami i z rozrysowywaniem sobie drzew genealogicznych dynastii. Dla mnie ta lektura była nie tylko źródłem wiedzy historycznej ale także doskonałym treningiem pamięci i wyobraźni.
Żartowałam sobie zadając pytanie czy
szybciej odwołają ten stan alarmowy i wypuszczą nas z domów
czy to ja skończę czytać. Mimo dużej objętości lektury jednak
wypaliło to drugie.
Książka "Królestwa Wiary" bardzo szczegółowo opisuje historię
muzułmańskiej Hiszpanii czyli tysiąc lat wojen, intryg, pasji religijnej i
osiągnięć kulturalnych. Dla przypomnienia: większość ziem na Płw Iberyjskim
była opanowana przez muzułmanów w latach 711 - 1492. Ten okres miał
niewątpliwie ogromny wpływ na przyszłość Europy i obecną kulturę Hiszpanii -
temu nie można zaprzeczyć ani tego zapomnieć.
Im dłużej mieszkam w Andaluzji i im więcej tej
historii poznaję z różnych źródeł historii tym bardziej zmieniają się moje
wnioski i spostrzeżenia. Ogólnie to zachwycamy się tym okresem i jak zauważysz
to w takiej pozytywnej narracji są moje wcześniejsze wpisy na blogu. Oficjalnie
głosi się, że to była wspaniała kultura, sztuka, architektura, muzyka, poezja,
astronomia. To byli wielcy średniowieczni królowie i kalifowie, dzielni i
honorowi rycerze oraz kobiety - choć na gorszej pozycji ale jeśli miały silny
charakter to potrafiły nieźle rządzić zza kurtyny. Przede wszystkim jak to się
oficjalnie mówi... tolerancja, koegzystencja i ubogacanie kulturowe. Po prostu
raj utracony.
Jakież
to były piękne czasy! Kiedyś też tak myślałam, bo tak mi przekazywano odkąd tu
przyjechałam. Historia dawnej muzułmańskiej Hiszpanii została przecież owiana
romantyzmem, który trafia do odwiedzających ją turystów i pobudza wyobraźnię.
Lecz gdy dowiesz się czegoś więcej i zostaje to odarte z romantycznej otoczki
to spadasz na ziemię. W końcu dociera do Ciebie, jak tam żyło się naprawdę w
epoce średniowiecza.
Czy
muzułmańska Hiszpania była rajem na ziemi, za którym się tak bardzo tęskni?
Po
lekturze tej książki mogę stwierdzić, że nieszczególnie. To też zależy dla
kogo, bo wówczas społeczeństwo było podzielona na klasy. Owszem, ludzi
odróżniała przede wszystkim wiara ale w obrębie każdej z nich byli podzieleni
na klasę rządzącą, na możnowłasców, na szlachtę, na chłopstwo... na ludzi
wolnych i niewolników.
Książka
nosi tytuł "Królestwa wiary", ponieważ w tamtych czasach to religia
stanowiła ramy społeczeństwa i wszystko opierało się na niej. Chrześcijanie,
muzułmanie, żydzi zazwyczaj zamykali się we własnych społecznościach.
Ustanawiali wewnątrz swoje prawa wobec współwyznawców ale mieli też prawa w
stosunku do innowierców. Byli przeważnie społecznościami zamkniętymi. Małżeństwa
pomiędzy nimi były zakazane a za przyłapanie na stosunkach seksualnych groziło
karą śmierci.
Co było typowe to każda z religii uważała się za jedyną prawdziwą
i nadrzędną nad pozostałymi. To prowadzi do niczego innego jak do... wojen
religijnych.
Płw. Iberyjski podzielony był na wiele małych królestw,
księstw w przypadku chrześcijan oraz kalifatów, emiratów, tarif w przypadku
muzułmanów. Wyobraź sobie, że taka prowincja jednego dużego czy średniego hiszpańskiego
miasta to całe państwo. Te podziały ziem przez cały ten okres były płynne.
Władcy chrześcijańscy i muzułmańscy walczyli ze sobą,
podbijali się nawzajem i odzyskiwali to co im wcześniej zagarnięto. Jednak główne
założenie autora książki jest takie aby pokazać, że te dwie religie nie tylko
walczyły przeciwko sobie ale konkurencja odbywała się także... wewnątrz tych
społeczności. Historię zazwyczaj pokazywano w uproszczony sposób, że są dwaj
worogowie: my kontra oni. Tymczasem to wcale nie było tak czarne lub białe. Pomiędzy
sobą walczyły królestwa chrześcijan jak i emiraty islamskie. Mało tego.
Wchodziły także sobą w sojusze i umowy handlowe z państwami wrogiego wyznania.
Na dworach zatrudniano wysokich urzędników innego wyznania niż to oficjalne w
danym państwie.
Ale wcale nie robiono tego z jakiś dobrych chęci i
potrzeby dialogu międzykulturalnego, tak jak to ma miejsce obecni. Robiono to
wyłącznie w celach strategicznych, gdyż politycznie było to korzystne.
Chrześcijański król mógł zawiązać sojusz z muzułmańskim kalifem przeciwko drugiemu
chrześcijańskiemu królowi i vice versa. Nawet z kimś, którego przodkowie przez
wieki byli wrogami jego przodków. Nawet przeciwko członkowi własnej rodziny. Dlatego,
bo miał w tym jakiś cel.
Liczyła się twarda polityka, interesy, szerzenie
wiary, dążenie do zagarnięcia jak największej ilości zasobów. Cel uswięcał
środki, zarówno te zbrodnicze jak i ugodowe. Historia oceniła potem, które
decyzje okazały się korzystne a które błędne.
Poznając przeszłość za bardzo skupiamy się na tym co jest
czubkiem góry lodowej czyli na poziomie znanych i wpływowych postaci
historycznych. Ale czy zastanawialiście się co działo się przeważnie z takimi
zwykłymi, szarymi obywatelami, którzy wiedli proste życie i nie mieli nic
wspólnego z władzą i polityką, których nazwiska nie zapisały się w historii? Z
tymi co zwyczajnie pracowali, zajmowali się swoim gospodarstwem, mieli rodziny,
dzieci czyli tacy jak nasi żony, mężowie, dzieci, nastolatkowie, niemowlęta,
babcie, dziadki, siostry, bracia, znajomi.
Chodzi o średniowiecznych odpowiedników takich jak my co
teraz w XXI w. siedzimy sobie spokojnie w domach, oglądamy seriale, klikamy w
komputer czy smartphone, jemy obiady, bawimy się z dziećmi, chodzimy na zakupy
do marketu czy wyprowadzamy psy na spacer.
Wiecie jaki przeważnie był ich los w tamtych czasach w
wyiku tego, że władcy państewek nieustannie na siebie najeżdźali?
Co ich spotykało jeśli obrona miasta poniosła klęskę,
kiedy wróg rozwalił mury, staranował bramę i wtargnął do środka?
Tych, z których nie było pożytku wyrzynano na miejscu
czyli malutkie dzieci i starców. Resztę brano do niewoli, pędzono na drugi
koniec Europy, do Azji czy do Afryki i sprzedawano na targach niczym bydło.
Rozdzielano rodziny, które potem nigdy się nie odnajdowały. Każdą kobietę
brutalnie zgwałcono a potem robiono z niej niewolnicę seksualną. Mężczyzna to
przynajmniej mógł zginąć na wojnie bohatersko z honorem. A kobieta?
Nikt podczas
tych podbojów nie cierpiał i nie był upokarzany tak bardzo jak kobiety -
odpowiedniczki nas współczesnych babek co teraz robią sobie babskie pogaduszki na
grupach w social mediach.
Dokładnie to działo się z takimi ludźmi jak współcześni my, którzy przez
całą kwarantannę bezpiecznie pierdzieliśmy sobie w kszesła w naszych domach i
na balkonach. W średniowiecznej Hiszpanii bylibyśmy łupem wojennym i zwykłym
towarem o który najbardziej chodziło najeźdźcy. Obrona twierdzy walczyła
zaciekłe i ginęła w walce po to aby obronić swoich braci i siostry przed takim
okrutnym losem. My, zwykli szarzy ludzie przechodzilibyśmy z rąk do rąk jak
przedmioty.
Owszem, istniały pewne tamtejsze prawa co to regulowały.
Ale chodziło przede wszystkim o zasady prowadzenia wojny i handlu. Życie i
godność człowieka nie miały wtedy wielkiego znaczenia.
To co stanie się z mieszkańcami danego królestwa czy
emiratu było decyzją jego zdobywcy. W najlepszym przypadku oszczędził cywilów,
pozwolił im zostać, żyć normalnie, swobodnie wyznawać swoją wiarę i
koegzystować choć na pewnych warunkach. Może jakąś odrobinę tolerancji z siebie
wykrzesał.
Albo nadać im status podległych, ludzi gorszej kategorii,
którzy nie mogli obnosić się ze swoim wyznaniem ani budować świątyń. Zakazano
ubierania im się w ten sam sposób co klasa wyższa wyznawców panującej.
Naznaczali ich jako odmieńców niczym Hitler znakował żydów. Musieli dostosować
się do nowego narzuconego im prawa i do tego płacić wysokie „podatki od bycia
niewiernym”, za które zbudowano te przepiękne twierdze i pałace, które teraz
podziwiamy w Andaluzji. Podatek był najskuteczniejszym sposobem zmuszenia
człowieka do zmiany wiary. Przyjęcie oficjalnej religii państwowej, którą teraz
narzuca ten kto te państwo zdobył równało się ze zwolnieniem z podatku.
Jednak zdobywca przeważnie podbity lud zabijał i brał do
niewoli. Bo miał do tego prawo. Ewentualnie puszczał wolno tylko tych co byli w
stanie sami siebie wykupić.
Każdy zwykły człowiek z dnia na dzień mógł mieć totalnie
spierniczone swe dotychczasowe normalne życie, stać się niewolnikiem,
wyzyskiwanym, bitym, poniewieranym i gwałconym. To wszystko w obrębie
mieszkańców całego Płw. Iberyjskiego.
Tylko nielicznym, mającym odpowiedni zestaw cech silnego
charakteru i łut szczęścia udało się z tego wyswobodzić. Nawet zrobić “karierę”
od pucybuta do milionera czyli od niewolnika do wysokiego urzędnika państwowego
czy dowódcy armi. Tylko czy mając za sobą przykre doświadczenie z bycia
niewolnikiem wstawi się teraz za nimi, by im pomóc a nawet odważnie tego
zakazać? Przecież zdobył władzę i ma teraz wpływy? Oczywiscie, że tego nie
zrobi. Sam będzie podbijał i brał do niewoli i niewolników kupował.
Takie postępowanie było wpisane w dżijad, czyli świętą
wojnę jaką prowadzili muzułmanie. Celem dżijadu było pójście do raju po śmierci
na wojnie szerzącej islam. Natomiast jeśli się przeżyje to prawo do zagarnięcia
łupów wojennych od niewiernego w tym... jego w samej osobie. Najcenniejszym łupem były oczywiście kobiety.
Przestańmy
w końcu być zbyt poprawni politycznie i zakładać, że oni nieśli pokój i
Al-Andaluz dzięki nim było takie wspaniałe. Co dadzą te piękne orientalne
pałace skoro każdej ówczesnej kobiecie takiej jak my w wyniku podbojów groził
gwałt?
Średniowieczni muzułmanie podbijali wszystko na swojej
drodze. Począwszy od Płw. Arabskiego po Bliski Wschód i całą Płn. Afrykę
dotarli na Płw. Iberyjski. Niszczyli kościoły i zamieniali je na meczety. Pokój
miał według nich zapanować dopiero gdy wszędzie wprowadzą prawa szariatu. Wykorzystali
wtedy swój dobry czas gdy Cesarstwo Rzymskie było w rozsypce a europejski
królestwa skłócone.
Autor dokładnie to opisuje co sprawiło, że wówczas islam
tak urósł w siłę. Aby poznać historię muzułmańskiej Hiszpanii trzeba było prześledzić
od początku historię islamu. Tylko, że on sam jest jakiś ostrożny w nazwaniu tego
po imieniu, jakby po to aby się nie narazić. Teraz panuje cenzura, aby o
islamie nie mówić niewygodnych rzeczy nawet jak dotyczą one zachowań muzułmanów
z przeszłości, by przypadkiem nie urazić obecnych ludzi tego wyznania.
Nie pisze
on wprost, że to był podbój. Ale jak czytasz dalej jak to się wszystko odbywało
to samo wychodzi, że jednak był.
Tymczasem chrześcijanie bronili się ale w odwecie... robili dokładnie to samo. Niszczyli meczety zamieniając je na kościoły. Kiedy trzeba w sojusze z wyznawcami islamu przeciwko drugim chrześcijanom (dokładnie to umożliwiło muzułmanom już samo wejście na Płw. Iberyjski). Też brali niewolników, a jak. Zapomnieli o miłosierdziu i szacunku do drugiego człowieka bez względu na jego status. Przecież na żywym towarze można zawsze zbić interesy handlowe. Liczył się pieniądz a nie człowiek. Nawet sam papież dawał na to zezwolenie. Dlaczego?
Ponieważ takie wtedy panowały stosunki społeczne. Tak
właśnie się prowadziło wojny. To wszystko było zupełnie normalne I to w imię
wiary.
Wojna obronna ma uzasadnienie ale wówczas każdy też bywał najeźdźcą,
chcącym podporządkować sobie innych. Wiele chrześcijańskich władców po zdobyciu
muzułmańskich ziem także ograniczyli prawa zwykłym muzułmanom. Czym? Przede
wszystkim brakiem wolności wyznania. Pojęcie „dżijad duchowy” i to, że nie jest
on świętą wojną tylko walką wewnętrzną wzięło się właśnie stąd. Mimo zakazu
wyznawali islam w sekrecie. Na zewnątrz udawali, że zmienili wyznanie ale wewnętrznie
pozostawali wierni swojemu.
Owszem, były okresy gdzie ta tolerancja religijna i
poszanowanie dla innego wyznania rzeczywiście były wcielone w życie ale nie
przez cały czas. Byli mądrzy władcy, bardziej miłosierni, łaskawsi, którzy
potrafili dostrzec ogromny potencjał wśród innowierców. Spostrzegli, że mają
oni dobry wpływ na państwo tacy jacy są i wcale nie trzeba z nich wykorzeniać
macierzystej wiary. Umieli dostrzec i docenić pośród nich wybitnych rycerzy,
naukowców, artystów i polityków. Jednak przeważnie była to czysta strategia, bo
tak akurat się opłacało. Oczywiście lepiej dla tych zwykłych ludzi kiedy to się
opłaca niż gdyby bardziej pasowało mu przykręcanie im śruby lub zniewolenie.
Tak własnie postępowali wszyscy bez względu na kulturę i wyznanie.
A tak przy okazji jeszcze Wikingowie wpadali na Płw. Iberyjskiego aby sobie "zabalować".
W średniowieczniej Hiszpanii bogacenie się na złupieniu
kogoś innego było normalne. Za zamordowanie kogoś było nie ponosić żadnych
konsekwencji. Zgwałcenie kobiety uchodziło na sucho. Ewentulanie rodzina czy
sojusznicy ofiar mogli dokonać zemsty. Niewolnictwo było legalne mimo że
niszczyło życie całym społecznościom czy pojedynczym osobom.
Pamiętajmy,
że nie wszystko co jest legalne znaczy że jest moralnie dobre.
Oczywiście te państewka Płw. Iberyjskiego wciąż
nawiedzały fale epidemii. Bakterię dżumy wprawdzie stworzyła natura a nie
jakieś tajne labolatorium ale już wtedy był ktoś tak inteligentny aby
wykorzystać ją jako broń biologiczną.
Wróg przerzucał zadżumione koce przez mury oblężonej twierdzy,
wewnątrz której zaczynała się szerzyć epidemia wykańczająca mieszkańców. Tym
sposobem miał ją w garści.
Książka
"Królestwa Wiary" skupia się w większości na królach, książętach,
kalifach, wezyrach, rycerzach i innych ważnych postaciach historycznych. Czyli
tym co uczą nas na lekcjach historii.
Ja
czytając jestem cały czas myślami przy zwykłych ludziach tamtej epoki.
Można przyjąć, że oni mieli zdecydowanie gorzej. Dlatego
my nawet wobec pandemii koronawirusa nie mieliśmy na co narzekać.
Mamy teraz prawa człowieka na równi dla kobiet, mężczyzn
i dzieci, prawa które nas chronią i nie mogą być pogwałcone. Czasy niewolnictwa
są dawno za nami. Papież przeciwstawia się wszelkiemu ludobójstwu i wyzyskowi
wobec ludzi każdej kultury i wiary. Natomiast wśród wyznawców Allaha tymi,
którzy te prawa dosłownie łamią są jedynie ekstremiści pokroju ISIS i z takimi
się walczy. Życie i godność człowieka ma o wiele większe znaczenie. Nikt nie
może nas tak po prostu porwać, sprzedać, zgwałcić, zabić.
Nie musimy zamykać się w obrębie jednego społeczeństwa
czy grupy wyznaniowej. We współczesnej Hiszpanii możemy swobodnie nawiązywać ze sobą kontakty, poznawać
się, wzajemnie szanować, zawierać przyjaźnie, miłości i nikt nam nic do tego. W
życie osobiste, przynajmniej w naszej kulturze organy państwowe tak bardzo się
nie wtrącają.
Przez ponad 2 miesięce z powodu COVID-19 siedzieliśmy w
domach i czuliśmy się o wiele bardziej bezpieczni niż mieszkańcy oblężonych
twierdz w Al-Andaluz. Oni byli całkowicie odcięci od dostaw z zewnątrz i
umierali z głodu.
My przynajmniej mogliśmy pójść sobie do sklepu jeszcze
narzekając, że papier toaletowy się skończył. I co z tego? Następnego dnia i
tak była dostawa.
Nie drżeliśmy tak bardzo ze strachu o życie i zdrowie
swoje i naszych bliskich. Trochę się baliśmy. Ale nawet jak coś się stanie czy
zachorujemy to zajmie się nami służba zdrowia a lekarze, pielęgniarki
sanitariusze zrobią (przynajmniej powinni) wszystko co w ich mocy. Udzielą nam
pomocy bez względu na pochodzenie, kolor skóry czy wyznanie. To dla nich klaskaliśmy
z balkonów.
Owszem nie było idealnie i zdarzały się nieprawidłowości.
W placówkach zdrowia przeważnie rakuje specjalistów, sprzętu i finansów. Ale
jakie ma to porównanie do stanu medycyny dawnych czasów?
Wtedy ktoś ranny na
wojnie, okaleczony, kaleki czy zarażony dżumą przeważnie był już skończony.
Być może zbyt mało doceniamy wygody, wolności i swobody,
które teraz mamy a jakich nie mieli obywatele a już szczególnie obywatelki
Al-Andaluz.
Możliwe że tamtejsi zwykli ludzie przez to, że mieli
gorzej to nawet bardziej doceniali chwilę i cieszyli się z każdych pozytywnych
stron. Byli świadomi, że w każdej chwili mogą stracić swą wolność a nawet
życie.
Niewolnik w Al-Andaluz miał kajdany więc o tym wiedział.
My nie zdajemy sobie sprawy, że jednak są współczesne sposoby aby nas zniewolić
i nawet nie jesteśmy tego świadomi. Myślimy, że to dla naszego dobra, wygody
i bezpieczeństwa.
Nie mogą nam już osobiście twarzą w twarz odbierać
godności, maltretować, torturować i gwałcić. Dlatego stosują inne sposoby.
Ten kryzys koronawirusa z pewnością jest sprytnie
wykorzystywany do celów politycznych.
Jeśli prowadzona jest na nim wojna to zupełnie inna,
wojna hybrydowa i informacyjna. Już widać, że w ten sposób da się rozwalić
gospodarki konkurentów i... podbić ich gospodarczo, rozszerzyć strefy wpływów,
czerpać z nich zyski.
Nie znamy dokładnych przyczyn pandemii oraz tego co jest
jej celem. Wątpimy w to co podają w mediach. Dla ochrony przez zarazą zmuszono
nas poniekąd do wyrzeknięcia się praw obywatelskich m.in. ograniczenie naszego
przemieszczania w przestrzeni publicznej i założenia nam ”kagańców” w postaci
maseczek. #ZostańWDomu - sami się nawoływaliśmy do aresztu domowego - ale
po to by zdławić pandemię i aby potem wszystko wróciło do normy. Tak nam
powiedziano, że to najlepsza droga. Zrozumiałe, że dla szczytnych celów możemy
tymczasowo zrezygnować z wolności ale musimy mieć pewność w imię czego. Musimy
wiedzieć czy po to by się chronić czy aby nas do braku wolności przyzwyczaić na
kolejne lata. Wciąż nie dostajemy odpowiedzi lecz informacyjny szum.
Niby z pandemii czy to prawdziwej czy fałszywej już
wychodzimy i odmrażamy gospodarki ale ona postępuje dalej. Przeszła przez Azję,
przeszła prze Europę, teraz dokonuje inwazjii na Ameryce Płd. Być może okrąży
ziemię jako druga fala. Sytuacja nie jest jeszcze opanowana.
Mimo że mamy teraz wygody i większą godność to i tak
jesteśmy siłą roboczą ułamka 1% bogatych. System tak działa, że nie da się być
w 100% niezależnym. Zależysz albo od rynku, od pracodawcy - przeważnie wielkich
korporacji, albo od państwa. A wysokie podatki i tak musisz płacić.
Na dodatek dzięki nowym technologiom jesteś inwigilowany.
Wszędzie cię namierzą, bo nosisz ze sobą smartphone - Twój identyfikator. Twoje
dane osobowe sprzedają się za grubą kasę. Media społecznościowe dane ci jako
darmowa rozrywka w rzeczywistości je wyłudzają. Myśląc, że to takie fajne i tak
dobrze nam służy sami je przekazujemy.
Właśnie dlatego czasem się zastanawiam czy nie wycofać
się z blogosfery, zamknąć wszystkie swoje profile i w sieci nie udzielać się
online wcale.
Czy ta pandemia nie będzie pretekstem do zmiany świata na
gorszy dla zwykłych ludzi, do odebrania nam wolności, które z trudem sobie
wywalczyliśmy?
Może będzie pretekstem do zniszczenia małych biznesów i
stanowisk pracy. Tylko po to by wielkie korporacje przejęły ich miejsce.
W spiskowych teoriach mówi się nawet o depopulacji - no
bo przecież mamy za dużo ludzi zbędnych. Opieka nad starszymi, chorymi, niepełnosprawnymi,
kobietami w ciąży w sytuacji kryzysowej jest kosztowna dla państwa - lepiej
wyeliminować. Człowiek musi być produktywny i przynosić korzyści materialne a
nie być "ciężarem" . W sumie takie było też działanie najeźdźców
polujących na niewolników w Al-Andaluz, czyli selekcja kto ma żyć a kto nie.
Izolacja choć wstrzymała rozprzestrzenianie się wirusa to
być może osłabia naszą odporność. Przez długi czas nie mogliśmy rozwijać
aktywności fizycznej, doświetlać się ani budować więzi społecznych. Nasze
przeciwciała zostały osłabiane przez celowo wciskaną nam kiepską żywność, po to
aby przemysł farmaceutyczny zbił kokosy nazbędnych lekach i szczepionkach.
Zostają wykreowane sztuczne problemy aby potem sprzedać nam cudowne remedium,
na którym zarobią grubą kasę. Taka strategia ograbiania nas z naszych zasobów.
W przeszłości medycyna nie była tak rozwinięta, nie
istniały leki ale przynajmniej żywność była zdrowa, naturalna, produkowana
przez rolników - to był przynajmniej plus tamtych czasów.
Pamiętajcie co było po atakach 11 września 2011 na WTC,
których przyczyna wciąż nie została wyjaśniona?
Dużo się o tym mówiło ale nie
mamy pewności kto za tym stał i czy na pewno tylko dżijadyści czy ówczesny
prezydent USA w celu wywołania wojny na Bliskim Wschodzie?
Nie dość, że sprowokowano napięcia pomiędzy zachodem a
muzułmanami to pod pretekstem walki z terroryzmem wprowadzono większą kontrolę
jednostki, jej ciągłe inwigilowanie, kamery, sprawdzanie. Przyzwyczailiśmy się
do tego. Zrozumiałe jest, że to dla naszego bezpieczeństwa, bo wyciągnięto
lekcje z tragedii. Ale czy przy okazji nie stało się to dla kogoś sposobem by
śledzić każdego z nas?
Jeśli jakaś sytuacja kryzysową sprawi, że tymczasowo
oddamy nasze ciężko wywalczone wolności to nie pozwólmy, by odebrano je nam gdy
wszystko wróci do rzekomej normalności. Dbajmy o nie i je doceniajmy dopóki są
ale też zbytnio się do nich nie przyzwyczajajmy.
Teraz ogólnie mamy lepiej, wygodniej i bezpieczniej niż zwykli ludzie średniowiecza ale nie wiemy na jak długo.
Zdaje się, że jak już coś osiągnęliśmy to będzie to trwać dalej. Jednak nie bez
przyczyny istnieje znane powiedzenie „Nic
nie jest nam dane na zawsze”.
Rządzący
tak samo jak chrześcijańscy i muzułmańscy władcy w dawnej Hiszpanii prowadzą
różne gry nad naszymi głowami, o którymi nie mamy pojęcia. Jakie będą ich
kolejne kroki? Jak wpłyną one na nasze życie? Czy damy radę się przeciwstawić,
jeśli będą to plany niekorzystne dla nas? To wszystko pokaże tylko historia. Ona
dalej się toczy i będzie się toczyć nawet gdy nas już nie będzie.
Świat nie skńczył się na upadku muzułmańskiego imperium w Hiszpanii.
_
Kolejne
książki o Al-Andaluz jakie zamierzam przeczytać i zrecenzować to:
- Tariq Ali „W cieniu drzewa granatu”
- Dario Fernandez Morera „Mit andaluzujskiego raju”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)