Jeśli byłeś w Maroko na pewno
zdarzało Ci się na nich trafić. To małolaty włóczący się po ulicach bez celu. Próbujący
Ci coś wcisnąć. Kombinujący jak tylko wyłudzić kasę od turysty, w którym widzą
chodzący worek pieniędzy. W kontakcie z nimi słusznie musisz być ostrożnym.
Ignorować ich. Mówić stanowczo „Nie” kiedy nalegają. Ale zastanawiałeś się
czasem co tak naprawdę się w ich życiu dzieje? Co sprawiło, że znaleźli się na
ulicy zamiast iść na do szkoły a potem na studia? Dlaczego to robią? Są zepsuci
przez rzeczywistość a może są z natury cwaniakami, którym dojenie turystów
sprawia wielką frajdę? Na pewno by tego nie robili gdyby oni i ich rodzice
mieli zapewnione jedno – dobrą uczciwą pracę.
Casablanca. Jak ta nazwa pięknie brzmi. Wyobrażasz ją sobie jako romantyczne miasto ze znanego melodramatu Michaela Curtiza z Humphreyem Bogartem. Do Casablanki od zawsze ściągali ludzie z wiosek w poszukiwaniu pracy. Ten wielka przemysłowa metropolia pewno oferuje najwięcej możliwości w całym Maroku. Nic bardziej mylnego.
Wprawdzie Maroko cały czas się
rozwija. Powstają nowoczesne centra handlowe tzw. malle, zachodnie marki
wkraczają w życie. Budują się liczne inwestycje przy których król Mohammed VI co
rusz przecina wstęgę. W marinach cumują jachty. Oczywiście turystyka cały czas
kwitnie.
Ale spora część ludzi nadal żyje poniżej
marginesu. Przybywając do Casablanki a nawet mieszkając tam od dziecka rozczarowali
się i wylądowali w slumsach. A perspektyw jak nie ma tak nie ma i… nigdy nie będzie.
Wszystko ma swoją ciemną stronę a
Casablanca tym bardziej. To powszechna bieda i bezrobocie, które prowadzą do kradzieży,
narkotyków, korupcji, przemocy i a nawet wykorzystywania dzieci. Tylko układy,
szczęście i przede wszystkim lepszy start w postaci bogatych rodziców pozwalają
marokańskiej młodzieży iść na studia i mieć życie otworem.
Brak szans potrafi
zniszczyć marzenia i sprawić, że ludzie mający nadzieję na przyszłość, chcący
poprawić swój los podejmują złe decyzje, schodzą na drogę kryminału.
Nie mają własnego życia ani pasji, ani wolności od nadmiernego trudu, bo wypełnia
je walka o zdobycie środków na zapewnienie normalnego życia swoim rodzinom.
Postanowiłam co jakiś czas pisać na
blogu o marokańskich filmach, które miałam okazję obejrzeć. Kolejnym z nim jest
komedio - dramat „Casanegra” w reżyserii Nour Eddine Lakhmari. Powstał on już
jakiś czas temu w 2008. Po premierze w Maroku było o nim głośno. Właśnie
dlatego, że jak nic potrafił oddać rzeczywistość Casablanki i pokazać ją z
zupełnie innej strony niż amerykański melodramat.
Powiem szczerze, że poruszył
mnie bardzo. Dlatego musi koniecznie znaleźć się na blogu jako recenzja ale i
pretekst do pokazania jak niestety żyje tamtejsza młodzież. Wpis będzie gorzki
i trudny, bo taki jest właśnie ten film.
Casanegra opowiada historie dwóch
bezrobotnych 20-latków, Karima i Adila, przyjaciół z dzieciństwa, którym na
nieszczęście przyszło urodzić się w Casablance i nie mieć żadnych szans na
wyrwanie się stąd.
Karim (Anas El Baz) zmuszony
jest wejść w rolę żywiciela rodziny. Jego ojciec stary, chory i głuchoniemy nie
jest w stanie dalej wykonywać swojej pracy w której spędził 30 lat. On, jego
matka i siostra zostali bez środków do życia w zapyziałym mieszkaniu brudnego
blokowiska. Karim codziennie wychodzi z domu w garniturze aby pokazać swoją
gotowość do podjęcia pracy. Zawsze ma nadzieję, że tym razem się uda i ktoś go
przyjmie. Niestety bezskutecznie. Pracy w tym mieście dla niego nie ma.
Na początku trafia do tej samej
roboty, którą 30 lat codziennie wykonywał jego ojciec, aby go zastąpić. Jednak szybko przekonuje się
na własnej skórze, że to właśnie ta praca zrujnowała mu zdrowie. Pod okiem wrednego i chciwego szefa wytrzymuje
tam tylko kilka godzin.
Nie mając innych możliwości
handluje na ulicy papierosami wykorzystując do pomocy uliczne dzieciaki. Jednak
one też kombinują, by wyciągnąć jak najwięcej i dymają go jak mogą. Niestety ten
interes też mu kiepsko idzie.
Wszystkie próby podjęcia jakiegoś
zajęcia i zarobienia kończą się upokorzeniem, wyzyskiem i zerowymi zarobkami. Karim o niczym innym nie marzy jak poprawić byt rodziny, wyrwać
się z tego zadupia i być po prostu kimś kogo społeczeństwo szanuje a nie
traktuje jak śmiecia. No, poza jeszcze jednym marzeniem…
Karim skrycie kocha się w Nabili (Ghita Tazi), dziewczynie której się powodzi. Prowadzi własny biznes i to
raczej pochodzenie z bogatej rodziny dało jej lepszy start. Niestety chłopak zdaje
sobie sprawę, że żadna Marokanka a przede wszystkim jej rodzice nie zaakceptują
faceta bez grosza przy duszy. Dopasowuje marzenia do rzeczywistości choć ma
jeszcze jakąś nadzieję. Karim by zdobyć zainteresowanie dziewczyny udaje przed
nią kogoś kim nie jest. Niestety wszystko się wychodzi na jaw.
Jego najlepszy przyjaciel Adil (Omar
Lotfi) żyje w patologicznej rodzinie. Awantury, przemoc i płacz matki maltretowanej
przez ojczyma alkoholika to coś czego doświadcza na co dzień. Niestety każda próba
stanięcia w jej obronie czy zemsty takiej jak podpalenie mu samochodu kończy
się, tym, że jemu także się dostaje. Chce pomóc matce aby się uwolniła od
tyrana ale oboje są od niego zależni finansowo. Adil tak samo nie ma
perspektyw na pracę ani środków aby otworzyć swój biznes o jakim marzy i zacząć
godne życie.
Jedyne wyjście jakie widzi dla
siebie to emigracja do krainy mlekiem i miodem płynącej, czyli… Europy.
Ponieważ nie stać go na wizę chciałby tego dokonać poprzez małżeństwo ze
Szwedką. Może gdyby mieszkał w Agadirze czy Marrakeszu mógłby się o to starać.
Ale w dzielnicy Casablanki w jakiej mieszka żadna turystka nogi nie postawi.
Więc marne ma na to szanse. Jedyne co może zrobić to wizualizować sobie to
marzenie motywując się pocztówką z Malmö,
którą zawsze nosi przy sobie.
Oboje przyjaciół nie są w stanie
zaplanować swojej przyszłości. Brak im stabilizacji. Są marokańskim
prekariatem.
Nienawidzą swego rodzinnego miasta, ponieważ nic im nie oferuje. Nawet
jak się nie poddają i próbują wziąć sprawy w swoje ręce wszystko kończy się fiaskiem.
Dlatego nazywają je Casanegra (Czarny Dom) – ironicznym słowem wymyślonym przez
ich znajomego taksówkarza, wyrażającym przepaść między bogatymi a biednymi. W
końcu znają tylko jego ciemną stronę.
W takiej ciemnej i mrocznej
tonacji utrzymany jest cały film. Akcja głównie dzieje się w nocy. Widzimy mało
światła, opustoszałe i zaśmiecone ulice które częściowo doświetlają miejskie
latarnie. Odwiedzając Maroko właśnie w takie miejsca nie zaleca się zapuszczać.
To brudne klatki schodowe. To obskurne kawiarnie, w których gromadzą się
największe menty, pijaki i prostytutki. Co chwila wybuchają rozróby i bójki,
ktoś jest ranny, płoną samochody.
Chłopaki podejmują się prób
zarobienia jakichkolwiek pieniędzy. W legalny a jak się nie da to w nielegalny
sposób. Za każdym razem ponoszą porażkę... i tak przez cały film. Jako widz ich
dopingujesz, kiedy wreszcie im się to uda. Kiedy przyniosą do domu jakąś kasę? Na
próżno. Nawet jak mają już jakąś kwotę to natychmiast znika im z rąk. Kolejny
dzień jest tylko ślepą nadzieją, że może
w końcu coś wypali.
Karimem i Adilem interesuje się
Zrirek (Mohamed Benbrahim) - gangster mafijny, ściągacz długów straszący swoje
ofiary wiertarką i fan lokalnego klubu piłkarskiego Raja. Sam też jest trochę
nieudolny, naćpany, podpity i bardziej śmieszny niż groźny. Ma poczucie humoru
i sarkazm. Za jego sprawą film momentami zmienia się z dramatu w komedię.
Zrirek poszukuje jeleni do
brudniej roboty i ma na oku chłopaków. Cały czas za nimi podąża i próbuje
uwieść swoją propozycją. Obserwując ich nieudane próby zarobienia chce
im zaoferować „ życiowa szansę”.
Po wielu odmowach Karim i Adil nie
mając innego wyboru godzą się na ten układ. Rozpoczynają pracę dla Zrirka,
który „szkoli” ich w gangsterce. Zabiera ze sobą na akcje wymuszania zwrotu
długu, by zobaczyli jak się powinno dobrze zastraszyć. Chłopaki pakują się w
bijatyki, kradzieże, handel narkotykami i rożne nielegalne zlecenia. Ale w tym
światku też cały czas dostają w mordę i tak samo zostają upokorzeni.
W końcu Zrirek daje im
najważniejsze i dość nietypowe „zadanie” do wykonania, które ma zapewnić im
grube pieniądze. Ale najmniejszy błąd może wiele kosztować. Jest ono punktem
kulminacyjnym filmu. Jak to w takich sytuacjach bywa, nie poszło po ich myśli
przez co wszystko się jeszcze bardziej wali.
Przyjaciele z filmu cały czas
podejmują niewłaściwe wybory, trafiają w układy które jeszcze bardziej ściągają
ich na kryminalną drogę. Nie chcą się tym zajmować. Propozycje Zrirka ich obrzydzają.
Ale przyglądając się im widać, że to jest dla nich ostatnia deska ratunku, by
nakarmić rodzinę. Skoro ich miasto nie ma dla nich realnych perspektyw co mają
zrobić?
Tak naprawdę mimo wszystko mają
poukładane w głowach i chcą być wierni swoim wartościom. Liczy się dla nich
przyjaźń i pomoc najbliższym.
Kiedy wreszcie zdobędą jakieś
pieniądze to co z nimi robią? Karim za ostatnie Dirhamy kupuje książki dla
siostry, która pragnie się uczyć. Adil w końcu ratuje swoją matkę przed oprawcą
opłacając jej wyjazd z Casablanki (za skradzioną sumę). To chyba jedyna
dramatyczna w filmie sytuacja, która ma jakiś happy end, bo ogólnie nic w nim
nie kończy się dobrze.
Film jest gorzki, niekiedy
brutalny ale nie zabrakło w nim czarnego humoru. Jedna scena jest w nim po
prostu tak genialna, że nie przypuszczałam że w samym środku dołującego i
depresyjnego filmu będę okładać się ze śmiechu i mieć głupawkę.
Adil ma w bloku upośledzonego
umysłowo sąsiada, który całymi dniami przesiaduje na klatce schodowej ze swoim
pupilkiem – żółwiem. Zawsze gdy chłopak zdołowany i wkurzony codziennym życiem
wychodzi z domu to sąsiad wciąż zawraca mu głowę, coś od niego chce, gada
głupoty i prosi o uwagę. To taki typ, któremu chciałoby się powiedzieć na dzień dobry „spie…”.
Pewnego dnia kiedy to Adil był totalnie rozwalony przez jedną z akcji i bardzo
się spieszył sąsiad zaczyna go prosić o pomoc. Jego żółw wyleciał przez okno i
utknął na gzymsie bloku na wysokości 10 piętra. Błaga Adila aby mu go stamtąd
ściągnął. Adil mimo że ma sąsiada i jego pupila po dziurki w nosie… robi to.
Wychodzi przez okno, opiera się ściany, z których w każdej chwili może zlecieć.
Pod nim ludzie i samochody jak mrówki. Ryzykuje swoje życie tylko dla świętego
spokoju aby gość mu więcej nie marudził. W końcu żółw bezpiecznie trafia w ręce
właściciela.
Jeśli chodzi o zakończenie filmu
to było dla mnie naprawdę zaskakujące. Po prostu lepiej już nie można było
pokazać czym najczęściej kończą próby wyjścia z biedy.
Casanegra skojarzyła mi się z
polskim filmem Roberta Krzempka „Czeka na nas świat”, który opisywał z kolei polskie
realia. Jego główny bohater to co robi na początku może być dla wielu wątpliwe.
Ma 30-lat, nie pracuje, bo wygodniej mu się wycofać z wyścigu szczurów i żyć za
rentę matki. Jednak kiedy renty zabraknie musi nauczyć radzić sobie sam. Sam
jest sobie winny – można o nim pomyśleć. Jednak sytuacja zmusiła go by podjął
tę walkę i móc sam się utrzymać. On dokładnie to robi. Próbuje korzystać z
każdej szansy. Niestety brak ofert pracy, dziki kapitalizm, wyzysk, rywalizacja
i układy eliminują go totalnie, że przez cały film porażką zakończy się każda
próba zdobycia pieniędzy. Gość nie zarobi nawet na chleb i zostaje ofiarą losu.
Oba filmy, mimo że nakręcone w
realiach dwóch zupełnie odmiennych kultur odebrałam podobnie. Ludzie bez względu na kraj i kulturę marzą tak samo o podstawowych środkach na życie, bezpieczeństwie i szacunku. Chcą być wolni od obsesyjnej pogoni za ochłapami. Bez tego nie mogą się rozwijać.
W głównym nurcie panuje
przekonanie, że ludzie z marginesu są biedni, podejmują złe decyzje, pakują się
w niekorzystne układy i zostają wykluczeni, bo nie chcą zmian, są niezaradni,
brak im inteligencji i nie potrafią odnaleźć się w rzeczywistości. Czyli jak
np. bohaterowie tych filmów - sami są sobie winni.
A może to nie oni lecz ta
rzeczywistość ma im do zaoferowania brak perspektyw i zdeptanie marzeń o godnym
życiu. Jeśli to jest rzeczywistość w której można się odnaleźć i jeszcze być
szczęśliwym i spełniać swoje marzenia to gratuluję odwagi.
Tak, tego nie wypada powiedzieć,
bo odpowiedzą Ci, że masz same wymówki aby nie podejmować działań wyjść z
biedy i zacząć zarabiać. No, bo przecież Kowalski zaczynał od zera i mu to się
udało. Jednak są to tylko jednostki celowo nagłaśniane. Większość ludzi nawet jak bardzo się stara kończy
niestety tak jak Karim i Adil.
Złe decyzje są często wynikiem złych okoliczności, nie dlatego że jest się głupim. A bieda to nie brak inteligencji
i zaradności lecz brak pieniędzy. Proste. I takie jest przesłanie tego filmu.
Jednak o tym jaka jest
rzeczywistość mówić potrzeba, bo to może być impulsem do zmian choćby do
przestania zrzucać winy tam gdzie nie trzeba. To nierówności są źródłem
większości patologii na świecie – przemocy, narkotyków i przestępstw. A nie
głupota. Ludzie głupieją i schodzą na zła drogę jeżeli nie mogą zaspokoić
swoich podstawowych potrzeb.
Tutaj pozytywne nastawienie,
które momentami bohaterowie Casanegra próbują w sobie wskrzesić nic nie
pomorze. Tu potrzeba strukturalnych zmian, których rządy państw nie zapewniają.
Jak widzisz to nie jest już
Maroko z przewodników turystycznych. Ale o wiele bliższe prawdy. Marokańczycy
dobrze wiedzą jaka ona jest.
Premiera Casanegra zbiegła się w
Maroku z ostrym protestem studentów na skutek podniesienia czesnego. Jak
wiadomo edukacja daje tam większe perspektywy. Ale niestety jest bardzo droga i
mało kogo na nią stać.
Policja nie walczy z przestępczością w biednych dzielnicach czy z wyłudzaniem pieniędzy. Przymyka na to oko, ponieważ jest skorumpowana. Korupcja w Maroku to największy problem. Zdarza się nie tylko na poziomie polityków i tam gdzie w grę wchodzą kosmiczne sumy ale u zwykłych ludzi. Nawet kilka marnych euro łapówki pozwala załatwić sprawę.
Policja nie walczy z przestępczością w biednych dzielnicach czy z wyłudzaniem pieniędzy. Przymyka na to oko, ponieważ jest skorumpowana. Korupcja w Maroku to największy problem. Zdarza się nie tylko na poziomie polityków i tam gdzie w grę wchodzą kosmiczne sumy ale u zwykłych ludzi. Nawet kilka marnych euro łapówki pozwala załatwić sprawę.
Policja wybiera też mniejsze zło
wiedząc, że państwo i rynek nie wytworzy dla tych ludzi miejsc pracy. Zatem lepiej aby
uniknąć większych protestów po prostu przymknąć oko i pozwolić im dorabiać nawet w nielegalne
sposoby.
10 nagród jakie zdobyła Casanegra
w latach 2008-2009 na festiwalach filmowych w Brukseli, Damaszku czy Dubaju a
także wybranie do reprezentowania Maroka na 82 ceremonii wręczenia Oskarów za
zagraniczną produkcję świadczy o tym, że film trafia w sedno i bardzo porusza
widzów.
Pokazywanie prawdy, nawet tej
brutalnej i oczywistej ma sens, by wywołać debatę.
Ogólnie film jest dobrze
wyreżyserowany i grany. Postacie są wyraziste. Dużo się w nim dzieje. Dramat
łączy się z humorem.
Polecam zobaczyć film nawet po arabsku czy francusku nie
rozumiejąc gdyż z akcji zrozumiesz o co chodzi. Jednocześnie nie polecam Ci go jeśli
jesteś w trudnym okresie życia i masz wielkiego doła.
Wiem co mówię, bo sama go w taki momencie obejrzałam.
Wiem co mówię, bo sama go w taki momencie obejrzałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)