wtorek, 12 lipca 2016

Eid Fitr, czyli jak świętują koniec Ramadanu w Maroku.

W okresie Ramadanu byłam w Maroku po raz drugi. Ale w czasie jego zakończenia po raz pierwszy. Koniec postu to najważniejsze święto dla muzułmanów. Pytam się ich czy nie szkoda, że Ramadan się skończył. Przecież to dla nich święty miesiąc, wielkie poświęcenie i ta cała rodzinna atmosfera przy stole podczas wspólnej wyżerki i sprzątania codziennie wieczorem tak w kółko. Dla mnie zaletą było to, że za dnia nie musiałam biernie wdychać dymu papierosowego. Marokańczycy odpowiadają, że tak. Cieszą się, że Ramadan się skończył. Postu przestrzegali a teraz chcą odpocząć.

Eid Fitr, czyli jak świętują koniec Ramadanu w Maroku.

Co dziwne, nie było wiadomo, czy Ramadan się skończy w środę czy w czwartek. Najpierw słyszeli o środzie, więc to fajnie, że już nie długo. Potem ogłoszono, że jednak czwartek. Pomęczą się jeden dzień dłużej. Aż tu nagle w środę w marokańskiej telewizji w czasie gdy wszyscy powinni kończyć jeść ftour pojawił się muzyk przygrywający na trąbce charakterystyczną melodię. To znak, że Ramadan dobiegł końca. Następnego dnia jest święto Eid.


Wtedy już można normalnie jeść, pić i palić. To dzień wolny od pracy i szkoły. Sklepy są pozamykane. Często robi się z tego długi weekend i tak u nas było. Na profilach fb marokańskich znajomych pojawiają typowe się grafiki z życzeniami. To czas rodzinnych wizyt.

Wiaderko z ziarnem na chleb dla biednych. Nie dla kobiet!

Ale jeszcze tego wieczora po zjedzonym ftourze przystępuje się do pewnego obrzędu - dzielenia się jedzeniem z biednymi. W domu, w którym byłam kupowano worki ziarna do przekazania ubogim, by mogli sobie z niego upiec chleb.


Eid Fitr, czyli jak świętują koniec Ramadanu w Maroku.

Ziarno przesypywano do dużego wiadra. Następnie małym wiaderkiem wybierano odpowiednią jej ilość by wsypać w worek co pójdzie jako dar. Co ciekawe jest to na zasadzie "jedna łyżeczka za mamusię, druga za tatusia, trzecia za ciocię..." Każde wiaderko za każdego członka rodziny.  Także za...nienarodzonego i nieżyjącego. 

Powiedziano mi, że jedno wiaderko będzie ode mnie. Więc pierwsze co przyszło mi na myśl, to każdy członek rodziny, co fizycznie jest obecny nasypuje swoje osobiście. Już miałam wziąć wiaderko w dłonie i nabrać swoją porcję i wtedy natknęłam się w Maroku po raz pierwszy na wierzenia co w islamie może kobieta a co mężczyzna. 

Kto wie, może po tym co napiszę natknę się też na hejt, komentarze w stylu "i widzisz, a nie mówiłem" i mój blog w końcu się wybije. ;) Jak wiecie, wiele o podobnej tematyce co mój zaistniało na fali hejtu ze strony „prawdziwych Polaków”.

Według ich wierzeń wiaderko ziarna może napełnić... tylko mężczyzna. Porcję za kobietę napełnia facet. Jeśli to zrobi kobieta, porcja nie będzie ważna, nie będzie święta. Będzie wręcz "haram". A jest tak dlatego, ponieważ to nie zwykły gest charytatywny a poważny obrzęd religijny.


Eid Fitr, czyli jak świętują koniec Ramadanu w Maroku.

Spytałam się dlaczego? Czy istnieje jakieś uzasadnienie? Powiedziałam, że to bez znaczenia. Nieważne kto napełni wiaderko. Co się stanie jak zrobi to kobieta? Nic! Chleb upieczony z tego ziarna będzie taki sam i tak samo biedni się nim najedzą. Przede wszystkim kobieta i mężczyzna są sobie równi i dlaczego akurat kobieta miałaby być nieczysta.

Osobą co się tej tradycji trzymała i "nadzorowała" rytuał... była to kobieta. To ona powiedziała kto może wiaderko dotykać, a kto nie. Nie znała też odpowiedzi na moje pytanie. Uznała, że po prostu tak jest i tyle. Nie zgłębiała wiedzy, nie zastanawiała się nad tym i nie kwestionowała.

A jak chcę nabrać sobie ziarno to niech zrobię to sobie "dla zabawy" ale nabrana porcja nie pójdzie dla biednych.

Za to obecny obok facet co sam musiał napełniać nasze wiaderka (tylko on miał "uprawnienia") stwierdził, że mam rację. Upieczony chleb będzie taki sam i co to wogóle znaczy, że coś jest święte lub nie w zależności kto to dotyka.

Ale w sumie to jest szczegół, taka bzdeta. Pewnie ktoś na podstawie banalnej historii z wiaderkiem stwierdzi, że kobieta w Maroku jest facetowi nierówna. Na szczęście kobiety mają tam pełne prawa w wielu dużo poważniejszych dziedzinach o czym wspominałam tutaj:


Maraton Świątecznych Zlotów Rodzinnych

W dzień Eid albo się idzie w gości, albo się tych gości przyjmuje. U nas czas wizyt trwał 2 dni. Można cały dzień tylko chodzić po rodzinie i znajomych, wpadać do nich niespodziewanie. Posiedzieć 15 min i iść do następnych. Gospodyni musi mieć przygotowane jakieś napoje lub przekąski w razie czego.

Ale wieczorem w którymś z domów zawsze odbywa się duże rodzinne spotkanie, na które zaprasza się gości. Na spotkanie to przygotowuje się wiele tradycyjnych przysmaków. Pieczone babki, arabskie ciasteczka, suszone owoce i oczywiście daktyle nadziewane orzechem. Serwuje się zimne napoje i marokańską herbatę.


Eid Fitr, czyli jak świętują koniec Ramadanu w Maroku.

Goście siedzą na marokańskich sofach i gadają ze sobą. Zazwyczaj tworzą się grupki osób co najlepiej się ze sobą rozumieją.

Takie spotkania są owszem, ciekawe by poobserwować tradycje. Ale aby się nie nudzić wypadałoby z kimś pogadać, najlepiej z którymś z gości. Na szczęście trafiło się parę osób znających angielski, że mogłam rozmawiać swobodnie. Głównie z osobami w moim wieku, bo starsi na tyle dobrze po angielsku nie mówią lub wcale.

Od sympatycznej Marokanki dowiedziałam się parę nowych rzeczy i pozbyłam się pewnych stereotypów. Okazuje się, że Marokanka może nie lubić malowania sobie henny. Może pewnych rzeczy ze swego kraju nie akceptować a niektóre lubić. Opowiadałam jej i o marokańskim weselu na którym była znajoma, gdzie była babska impreza. 

Choć w rodzinach z Casablanki, które znam wesela są wspólne, to Marokanka wyjaśniła, że zabawa wśród samych kobiet może mieć sens bo czasem panie lepiej czują się w swoim gronie. Nie musi to być noc henny czy wesele a zwykłe babskie wyjście, czy domówka bez okazji.

Czasami spotkania z okazji Eid to okazja do chwalenia się swoimi osiągnięciami. Inna Marokanka, co ponad rok temu odkryła w sobie pasję do malarstwa pokazała galerię swoich obrazów.

Myślę, że ma tych spotkaniach dzieją się podobne rzeczy co w Polsce "u cioci na imieninach" czy przy wigilijnych i wielkanocnych stołach. Oczywiście bez alkoholu.

Plotki, wypytywanie o życie zawodowe i prywatne, doradzanie, wymiana zdań na temat polityki i wychowywania dzieci. Słuchanie ale i puszczanie drugim uchem. Tylko, że ze względu na język nie jestem wstanie zrozumieć.

Po Eid można wreszcie wychodzić w dzień do pubów i restauracji. My umawialiśmy się na wypad do Rick's Café - kawiarni odtwarzającej scenografię filmu Casablanca. Niestety otwierają ją dopiero od 18:30. 


Rick's Café Casablanca

Więc ostatecznie trafiliśmy na 28 piętro Twin Center z wspaniałym widokiem na Casablankę i meczet Hassana II co bardzo polecam.

Można zamówić bezalkoholowe mohito i Krwawą Mery. Toaleta dla niepełnosprawnych ma szklaną ścianę przez którą widać panoramę miasta. Można siusiać i ją podziwiać. A jak ktoś naprawdę nie lubi Casablanki to może nawet wypiąć na nią dupę :D . Chyba z dołu nikt nie podglądnie. Twin Center to drugi co do wysokości budynek w Casablance.


Panorama Casablanki z Twin Center
Panorama Casablanki z Twin Center

W czasie Ramadanu wielu zamożnych Marokańczyków i Marokanek pielgrzymuje do Mekki. Kiedy wracają rodzina robi im przyjęcie z modłami i śpiewami. Pewnie coś podobnego do... rytuałów pogrzebowych. Takie spotkanie miało w tym czasie miejsce w domu jednego z wujków. A matki namawiają swoich synów, by zamiast chodzić po kawiarniach poszli właśnie tam. Tak samo jak w Polsce nasze babcie i mamy gonią nas do kościoła, by podtrzymywać tradycję.

Odkąd intetesuję się Marokiem mam poczucie czasu podobne do corocznego kołowrotka naszych świąt. Ledwo co był Ramadan to nadchodzi kolejny rok i już jest następny. Więc widzę ich jakby nieustannie pościli i co chwila mieli Eid.

Tyle, że na nasze polskie i katolickie święta czekamy (z małymi odhyleniami w przypadku Wielkanocy) równy rok. Ramadan cały czas się cofa do tyłu co roku o ok. 12 dni. Więc czas pomiędzy Ramafanem co był i będzie jest coraz krótszy.

Stąd także Marokańczycy ulegają temu wrażeniu: "Znowu Ramadan? Przecież dopiero co był!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)