czwartek, 24 września 2015

Eid el KeBeeeeeir – bo baranek woła Beeeee

Ten Abraham to chyba, za przeproszeniem miał coś z głową. Który rodzic jest w stanie zabić swoje dziecko, nawet dla wielkiego autorytetu? On brał to całkiem na serio, gdyż skąd mógł wiedzieć, że jest wystawiany na próbę. Religia uspokaja wiernych, że wszystko dobrze się skończyło. Anioł Pański widząc jak facet jest bogobojny powstrzymał go w ostatniej chwili. Izaak (dla chrześcijan) / Ismael (dla muzułmanów) uszedł z życiem a Abraham został obdarzony potomstwem licznym jak gwiazdy na niebie. Bóg nie wymaga ofiar w ludziach ale innego stworzenia już nie udało się uratować. Abraham spostrzegł barana uwikłanego w zaroślach, wziął go, zabił i złożył w ofierze całopalnej zamiast swojego syna. I odtąd muzułmanie traktują to wydarzenie całkiem serio. Ku własnemu zadowoleniu, że mogą świętować „barana” i ku niechęci obrońców zwierząt.


Sama nie pałam entuzjazmem do tej tradycji składania ofiar. To nie moja kultura i religia. Jedynie przyglądałam się z boku. Ogólnie jem mało mięsa i zastanawiam się by przejść na wegetarianizm ze świadomości aby w tym wszystkim nie uczestniczyć. Jednak mój pierwszy Eid el Kebir jaki widziałam w Maroku w Casablance mam dobrze zdokumentowany, bo to było coś nowego. Dziwię się, że to wytrzymałam i patrzyłam. Zrobiłam dużo zdjęć, z których nie wszystkie pokażę gdyż są zbyt drastyczne. Nagrałam parę filmików. Także taki, na którym gospodarz domu dokonuje decydującego cięcia na zwierzęciu. W tle słychać mój komentarz „O rany! Zaczyna się rzeźnia!” a potem kamera aż skacze bo mnie normalnie odrzuciło.

czwartek, 17 września 2015

Ą jak kochajĄc i emigrujĄc czyli emigracja za głosem serca

Dlaczego Polacy emigrują? Główną przyczyną są powody ekonomiczne. Emigracja to szukanie lepszego życia w innym kraju, ponieważ kraj rodzinny go nie zapewnia. Gdzie najczęściej wyjeżdzają Polacy w poszukiwaniu lepszej pracy, zarobków i bezpieczeństwa? Najpopularniejsze kierunki to Niemcy, Wlk. Brytania, Irlandia, Szwecja, Norwegia. Jak gdzieś dalej to np. USA. Jednak znajdziemy Polaków i Polki mieszkające na stałe w państwach „mało atrakcyjnych”, dlatego że, ani nie są bogate, ani nie ma w nich perspektyw na dobrą pracę, a to co to państwo oferuje np. rodzinom niewiele odstaje od tego co w Polsce. Zalicza się  do nich moja Hiszpania, która jest raczej krajem na imprezy niż dorabianie się i rozwój kariery. Więc po co nasi rodacy tutaj przyjechali?

Ą jak kochajĄc i emigrujĄc czyli emigracja za głosem serca

A nóż widelec ktoś akurat znalazł tam coś dla siebie, jakąś fajną pracę (a jednak!), okazję na biznes, który na tamtym rynku może się kręcić lub wyjechał na studia, wolontariat, stypendium, czy do pracy w jakiejś organizacji. Może ma środki by pozwolić tam sobie żyć jak na wakacjach i podróżować. Czasami nawet najtrudniejsze do życia miejsce czyli tzw. trzeci świat potrzebuje ludzi o pewnych kompetencjach. Znam osoby co właśnie dlatego trafiły do swoich nowych krajów. Jednak jest jeden ważny powód tych wyjazdów. Wydaje się oderwany od sformalizowanej i twardej rzeczywistości, bo jest uczuciowy, sentymentalny, prywatny. Ale też będący skutkiem otwartych granic. Tym powodem jest po prostu... miłość. Bardzo fajnie ujęła to blogerka Dizzy, która też mieszka w kraju, który już wogóle nie jest celem polskiej fali emigracji. Cytuję fragment jej wpisu:
"Bo ja proszę państwa, po prostu wyjechałam. Zmieniłam adres zamieszkania. Nie wyjechałam, bo cierpiałam. Nie wyjechałam, bo było mi źle. Nie wyjechałam w poszukiwaniu pracy. Jeśli już to jestem emigrantką z miłości. Podejmując tą decyzję kierowałam się wyłącznie sercem!"
Podpisuję się pod tymi słowami. Są one także moją osobistą historią. Sa moim powodem emigracji do kraju spoza listy tych „atrakcyjnych” i najchętniej wybieranych przez polskich emigrantów. Gdyby nie ten powód prawdopodobnie nigdy bym tu nie zamieszkała na stałe.

środa, 16 września 2015

Dwa marokańskie wesela. Część #2 - uroczystość pana młodego

Oto druga część gościnnej relacji Moniki z tradycyjnego marokańskiego wesela w Tangerze, na którym para młoda miała swoje wesela oddzielnie. Na oba z nich udało się jej załapać. Uroczystość w kobiecym gronie z dwoma krótkimi wystąpieniami panny młodej już się odbyła. Teraz czas na imprezę pana młodego, która była zupełnie inna.

Dwa marokańskie wesela. Część #2 - uroczystość pana młodego
Pan "zaparzacz" herbaty
Następnego dnia miała miejsce druga impreza, także w sali bankietowej, która zajmuje się organizacją wesel. Odbyła się ona w innej części miasta, tym razem bez panny młodej, za to z udziałem pana młodego. Sama sala była inna, o innym standardzie, trochę bardziej europejskim niż marokańskim, bo np. nie jadło się dłonią, a sztućcami.

Na dzień dobry wchodziło się do ogródka willi i chodniczkiem dochodziło do schodów, prowadzących na pierwsze piętro, na którym były salony. Na samym dole czekała na nas orkiestra złożona z kilku grajków (tym razem jedynie mężczyzn) z rozmaitymi typowymi marokańskimi trąbkami. Przyrywali oni na powitanie wszystkim nowym gościom. Stali po obu stronach chodniczka. Mój synek oczywiście się przeraził, bo muzyka była bardzo głośna, a same trąbki piszczące i mocno autentyczne.

poniedziałek, 14 września 2015

A jak Algeciras – port na Cieślinie Gibraltarskiej po hiszpańskiej stronie

Pływasz do Maroka z Gibraltaru? – pytają się mnie znajomi. Nie, nie pływam do Maroka z Gibraltaru. Pływam z portu Algeciras, który znajduje się obok brytyjskiego terytorium. Jest to właściwa brama do Afryki. Stąd płynie się do marokańskiego Tangeru (Tanjah czyt. "Tandża") lub hiszpańskiej Ceuty. Odcinek ten pokonuje się w czasie 30 min – 1,5 godz. w zależności jaki duży i szybki jest prom. Za to z przeciwnego kierunku napływają do Europy imigranci ekonomiczni z Afryki. Niekoniecznie na sucho, na pokładzie wygodnego ferry z wizą i paszportem w ręku.
A jak Algeciras – port na Cieślinie Gibraltarskiej po hiszpańskiej stronie
Do Maroka z wiatrem we włosach
Teraz oczy Europy zwrócone są na wschód, skąd jesteśmy zalewani potokiem ludzi z innej kultury. Na Cieślinie Gibraltarskiej wydaje się być spokojniej. Jednak wcześniej czy później uchodźcy dotrą i tutaj. Odcinek morski do pokonania mają mniejszy niż gdziekolwiek indziej. Z obu stron widać ląd. Morska służba hiszpańskiej Guardia Civil dokładnie patroluje ten przesmyk i wyłapuje pontony pełne imigrantów. Potem ich zawraca, deportuje a tym co mogą pozwala zostać. Nieletni trafiają do ośrodków dla uchodzców.

Jednak jeśli kogoś interesuje normalne legalne przepłynięcie czy to w jedną czy w drugą stronę, to zasady są jasne. Marokańczyk musi mieć wizę do Hiszpanii albo kartę rezydenta europejskiego. Członek kraju UE podróżuje do Maroka na podstawie ważnego paszportu i przebywać może tam do 90 dni. Przepłynięcie promem z Algeciras do Tangeru to jedno z obowiązkowych rzeczy z „listy celów”, które trzeba zrobić gdy się dłużej przebywa w Andaluzji. Dlatego jadąc tu na wakacje pamiętajcie o paszportach! A ja podam parę praktycznych informacji.

poniedziałek, 7 września 2015

Przyjąć czy nie przyjąć, czyli exodus uchodźców

W ciągu zaledwie tygodnia fala uchodźców z Syrii, Iraku i Afganistanu zalała Europę. Szacuje się, że na Stary Kontynent dotarło ponad 4 mln ludzi, głównie muzułmanów. Wielu z nich straciło życie podczas ciężkiej podróży. Kolejne tyle dobija się do granic Unii Europejskiej. Chcą jak najszybciej dostać się do strefy swobodnego przepływu osób by następnie udać do kraju, który da im azyl. Wobec tego wielkiego kryzysu humanitarnego Komisja Europejska wydała nakaz m.in. Polsce aby ich przyjmować, bo są to ofiary wojny. Z unijnego Fundusz Azylu, Migracji i Integracji przeznaczyła po kilka mln Euro na ten cel i rozdziela ich pomiędzy kraje. Do pomocy uchodźcom nawołuje wiele autorytetów w tym papież Franciszek. Jednak państwa zachodu nie radzą już sobie z tak ogromnym napływem ludzi pochodzących z totalnie innej kultury. Pytanie jakie sobie wszyscy zadają to czy możemy sobie pozwolić na ich przyjęcie?

Przyjąć czy nie przyjąć, czyli exodus uchodźców

Fakt, wojna domowa na bliskim Wschodzie  jest czymś strasznym i najlepiej zrozumie ten co to przeżył. Zdjęcia z Syrii są przerażające. Tymczasem w miejscu w którym mieszkam panuje spokój i na nic złego się nie zanosi. Moje życie, choć dalekie od idealu, nie może równać się tragedii tych osób. Więc jak można odmówić pomocy. To też ludzie, tacy jak my.

Przyjmowanie uchodźców budzi jednak obawy, bo wsród nich mogą być terroryści oraz tacy na których asymilację w Europie nie ma co liczyć. Rządy Wlk. Brytani i Danii odmówiły. Niektóre kraje np. Węgry blokują przejścia graniczne, by dokładnie ich sprawdzić. Świat obiegły wstrząsające nagrania z budapeskich dworców. Tak trudną drogę pokonanując pieszo lub jadąc czym się da przebędą tylko najsilniejsi. W większości są to młodzi mężczyźni wyglądający groźnie. Za nimi pójdą w ślad emigranci z północnej Afryki. Są wśród nich kobiety z dziećmi.

Nie obejdzie się bez dramatów, utonięć na morzu, uduszenia w ściśniętych ciężarówkach oraz agresji pomiędzy nimi samymi na tle religijnym i kulturowym. Na wszystkim korzystają oczywiście cwaniacy - przemytnicy biorący ogromne sumy za przemyt jednego człowieka, reklamujący Europe zachodnią (Deutshland uber alles!) jako raj na ziemi, upychający kilkaset ludzi na jednym pontonie, przez co w dużym stopniu odpowiedzialni za śmierć tych ludzi.

czwartek, 3 września 2015

Alfabet emigracji

Alfabet emigracji to inicjatywa, do której zaprosiła mnie blogowa koleżanka Dee, która mieszka wraz z rodziną w Anglii od 1998 r. Przy okazji polecam poczytać jej niepoprawne zapiski. Na czym to będzie polegać? Przede wszystkim ku chwale motywacji do regularnego pisania. W każdy poniedziałek i czwartek na różnych blogach, w tym moim pojawią się wpisy na temat życia na emigracji lub cokolwiek co nam w duszy gra. Tytuł wpisu będzie kolejno zaczynał się literkę alfabetu, czyli od A do Z. W tym przypadku od A do Ż. Ciekawe dlaczego?

Alfabet emigracji

Będziemy używać polskiego alfabetu. Zatem znjadziecie literki Ą Ć Ę Ł Ń Ó Ś Ź Ż (mam nadzieję, że żadnej nie pominęłam). Nie znajdziecie natomiast Q V X. Będzie lecieć następująco: A jak A..., Ą jak Ą..., B jak B..., C jak C... Ale zaraz, jak to, przecież nie mamy słówek na Ą – spostrzegły inne blogerki. Spoko, na to też znalazł się sposób. A jak!


wtorek, 1 września 2015

Arabskie łuki w Granadzie i trzy największe paranoje

To prawda, mieszkam w malowniczym miejscu. Doceniam to gdy chcę pobyć sama z sobą, porozmyślać lub rozwiązać jakiś problem. Wtedy biorę aparat i idę w teren by fotografować najciekawsze zakątki Granady. Tym razem zapolowałam na arabskie łuki. Jedne pamiętają czasy sprzed upadku Al-Andaluz. Inne zbudowano niedawno aby podtrzmać różnorodny kulturowo klimat miasta. Jednak nie chcę aby moje fotograficzne spacery pozostały tylko zrzutką fajnych zdjęć. Postanowiłam połączyć je z różnymi osobistymi przemyśleniami o otaczającym świecie lub skomentować coś np. znalezione na youtube co wywarło na mnie wrażenie. Spacer z aparatem to najlepszy sposób na ładowanie energii - poprzez wyszukiwanie ciekawych obiektów architektury i natury do fotografowania a przede wszystkim czerpanej z głębi siebie. O czym myśli Dorkita kiedy się włóczy i robi zdjęcia? O jakiś paranojach?

Arabskie łuki w Granadzie i trzy największe paranoje
Zaczął się wrzesień i pojawiły się dziwne przepowiednie, że w drugiej połowie tego miesiąca a konkretnie dnia 23.09.2015 wydarzy się coś wielkiego i niefajnego co wywróci świat do góry nogami. Czy mamy w to wierzyć? Czy to ma szanse się spełnic? A może jest się czego obawiać? Znalazłam w sieci wideo z ciekawą wypowiedzią na ten temat. Prowadzący zebrał te wszystkie przypuszczalne wydarzenia do kupy. Wyjaśnił ich pochodzenie, szukając źródeł w m.in. w ekonomii i religii. Pozostawił odbiorcy decyzję czy traktować to na poważnie, czy być sceptycznym. Mi jednak nie chodzi o same przepowiednie ale o słowa jakie na koniec filmu padły. Macie czasem tak, że jakieś usłyszane zdanie czy cytat jest ciekawy i daje Wam do myślenia? Ja tak! Dotyczyły one trzech paranoicznych przekazów jakie się nam serwuje na codzień i to celowo. Zwłaszcza przy okazji takich naciąganych przepowiedni.

Jakie to przekazy? Zacytuję wypowiedź tego pana: