czwartek, 17 września 2015

Ą jak kochajĄc i emigrujĄc czyli emigracja za głosem serca

Dlaczego Polacy emigrują? Główną przyczyną są powody ekonomiczne. Emigracja to szukanie lepszego życia w innym kraju, ponieważ kraj rodzinny go nie zapewnia. Gdzie najczęściej wyjeżdzają Polacy w poszukiwaniu lepszej pracy, zarobków i bezpieczeństwa? Najpopularniejsze kierunki to Niemcy, Wlk. Brytania, Irlandia, Szwecja, Norwegia. Jak gdzieś dalej to np. USA. Jednak znajdziemy Polaków i Polki mieszkające na stałe w państwach „mało atrakcyjnych”, dlatego że, ani nie są bogate, ani nie ma w nich perspektyw na dobrą pracę, a to co to państwo oferuje np. rodzinom niewiele odstaje od tego co w Polsce. Zalicza się  do nich moja Hiszpania, która jest raczej krajem na imprezy niż dorabianie się i rozwój kariery. Więc po co nasi rodacy tutaj przyjechali?

Ą jak kochajĄc i emigrujĄc czyli emigracja za głosem serca

A nóż widelec ktoś akurat znalazł tam coś dla siebie, jakąś fajną pracę (a jednak!), okazję na biznes, który na tamtym rynku może się kręcić lub wyjechał na studia, wolontariat, stypendium, czy do pracy w jakiejś organizacji. Może ma środki by pozwolić tam sobie żyć jak na wakacjach i podróżować. Czasami nawet najtrudniejsze do życia miejsce czyli tzw. trzeci świat potrzebuje ludzi o pewnych kompetencjach. Znam osoby co właśnie dlatego trafiły do swoich nowych krajów. Jednak jest jeden ważny powód tych wyjazdów. Wydaje się oderwany od sformalizowanej i twardej rzeczywistości, bo jest uczuciowy, sentymentalny, prywatny. Ale też będący skutkiem otwartych granic. Tym powodem jest po prostu... miłość. Bardzo fajnie ujęła to blogerka Dizzy, która też mieszka w kraju, który już wogóle nie jest celem polskiej fali emigracji. Cytuję fragment jej wpisu:
"Bo ja proszę państwa, po prostu wyjechałam. Zmieniłam adres zamieszkania. Nie wyjechałam, bo cierpiałam. Nie wyjechałam, bo było mi źle. Nie wyjechałam w poszukiwaniu pracy. Jeśli już to jestem emigrantką z miłości. Podejmując tą decyzję kierowałam się wyłącznie sercem!"
Podpisuję się pod tymi słowami. Są one także moją osobistą historią. Sa moim powodem emigracji do kraju spoza listy tych „atrakcyjnych” i najchętniej wybieranych przez polskich emigrantów. Gdyby nie ten powód prawdopodobnie nigdy bym tu nie zamieszkała na stałe.

Emigracja za głosem serca odbywa się zazwyczaj na dwa sposoby, po to by uniknąć związku na odległość:
  1. Twój partner znajduje dobrą pracę za granicą, łapie tam jakiś fajny kontrakt. Musi się przeprowadzić a Ty zabierasz się z nim, bo chcecie być razem. Potocznie nazywa się to "ściąganiem rodzin".
  2. Twój partner pochodzi z innego kraju. Ale musicie w jakimś mieszkać, skoro chcecie być razem. Wybór może paść na Polskę, ale często pada na kraj partnera lub jakiś inny, który nie jest waszym ojczystym.
Ą jak kochajĄc i emigrujĄc czyli emigracja za głosem serca

Owszem, jest to piękne i romantyczne. Wyprowadzka z miłości na pewno świadczy o wielkim uczuciu, zaufaniu i wierze, że razem damy radę. Pokonamy odległość, pomożemy sobie nawzajem i za granicą uwijemy sobie gniazdko. To jest ogromny sprawdzian dla związku. 

Kiedy podejmiesz decyzję o wyjeździe pamiętaj, że nawet jak będzie to właściwa osoba to nie zawsze w nowym miejscu będzie kolorowo. Można by powiedzieć – możesz za to zapłacić wysoką cenę. Sama ją zapłaciłam i pewnie nie jedyna.

Nareszcie jesteście razem w nowym kraju. I co dalej? Musisz tu czymprędzej się zorganizować, ułożyć sobie życie od nowa. Zrobić dokładnie to samo co trzeba zrobić kiedy emigrujesz z innych powodów niż miłość. 


Ą jak kochajĄc i emigrujĄc czyli emigracja za głosem serca

Czeka Cię na pewno parę oczywistych spraw:
  1. Nauczenie się języka. Nawet jak wydaje Ci się, że go już znasz to jednak za mało. Myślisz, że dasz radę po angielsku? W tym kraju ludzie chcą gadać tylko w swoim języku i jeszcze twój angielski uznają za zbyt słaby. A co dopiero gdy nie znasz go wogóle i zaczynasz od zera! Masz znać jeden i drugi jązyk, najlepiej w stopniu zaawansowanym i... bez śladu polskiego akcentu. Trzeba się uczyc samemu lub zapisać na jakiś kurs. Koniec i kropka!
  2. Przyzwyczajenie się do nowej kultury i mentalności tubylców. Wiadomo, będzie inna niż Polska, inne obyczaje, święta. Hiszpania jest w miarę podobna. Ale co dopiero gdy  trafisz do kraju takiego jak Maroko? Tu różnie bywa. Jedni mają z tym problem i adaptują się bardzo długo lub nigdy. Drudzy o dziwo stwierdzają, że w nowej kulturze... podoba im się bardziej niż w Polsce. Wow! To zależy od osoby.
  3. Urządzenie nowego mieszkania. Musicie gdzieś mieszkać. Zazwyczaj zaczyna się od wynajmu lub nie tylko zaczyna a trwa w tym cały czas. Tak jest najczęściej. Jak was stać to możecie kupić a najlepiej jak partner czy jego rodzina ma już wszystko na miejscu.
  4. Sprawy urzędowe. Musisz się za nie wziąć by stać się pełnoprawnym obywatelem nowego kraju. Wyrobić sobie kartę pobytu, numer ubezpieczenia, założyć konto w banku, zameldować się, założyć kartę pacjeta w przychodni, zarejstrować się w urzędzie pracy, zalegalizować dyplom ze studiów, zapisać dzieci do przedszkola lub szkoły. Zrobić wszelkie formlaności w sprawach którymi chcesz się tu zajmować.
  5. Poznanie miejsca. Czyli znaleźć co gdzie jest. Gdzie są te wszystkie urzędy, które musisz odwiedzić, gdzie jest przychodnia, szpital, przedszkole, szkoła, dworce, przystanki autobusowe. W których sklepach będziesz robić zakupy. Jak działa tutejsza komunikacja miejska i jak się na nią kupuje bilety. Także najprzyjemniejsza rzecz – miejsca które warto zobaczyć dla rozrywki i życia kulturalnego, w których coś się dzieje – kluby, kina, teatry, siłownie, muzea, domy kultury, parki, zabytki.
  6. Nawiązanie nowych znajomości, bo partner i dzieci to nie wszystko. Na początku może cię dopaść tęsknota za znajomymi, którzy zostali w Polsce. Ale jest jak jest, trzeba się z tym pogodzić i po prostu szukać nowych znajomych. Nie przyjdzie to od razu bo prawdziwe przyjaźnie buduje się latami, a krótkie niezobowiazujące znajomości pryskają po kilku miesiącach. Tu trzeba dać sobie cierpliwość i polubić swoje własne towarzystwo, jesli okaże się, że długo spędzimy czas w samotnści. Ja akurat jestem introwertyczką, problemu z tym nie mam. Nigdy wcześniej nie otaczały mnie wielkie stada ludzi. By poznać znajomych wystarczy chodzić na różne wydarzenia kulturalne. Wielu z nich po prostu poznaje się w pracy.
  7. Znalezienie pracy lub założenie firmy. Moim zdaniem to najważniejszy i zarazem najtrudniejszy punkt organizacji w nowym miejscu. Bo przecież musimy z czegos żyć, coś robić, zarabiać i rozwijać się. To daje nam niezależność i poczucie, że się rozwijamy. Praca legalna z umową da nam gwarancję, że jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami nowego kraju. Daje nam niezależność i to, że jakieś problemy typu nowa kultura czy tęsknota za Polską nie będą miały dla nas znaczenia. I tak jak w punkcie 6. – praca to również nowi zajomi. Jeśli to masz jest zaspokojone, reszta to pikuś.
Ą jak kochajĄc i emigrujĄc czyli emigracja za głosem serca

Problem, że często praca wcale na nas nie czeka, a jeśli tak to niekoniecznie zgodna z naszym wykształceniem i zainteresowaniami. Po pierwsze - możemy nie mieć pozwolenia, ale to wcześniej czy później da się zrobić. Po drugie i trzeba się z tym liczyć - pracy tutaj nie ma. Roznosimy setki CV i żadnej odpowiedzi.

Partner może mieć już, pracę ale nic nie jest pewne. Może też być na odwrót, że ty ją masz a on traci. Najlepsza sytuacja jest gdy pracujecie oboje ale nie zawsze można mieć wszystko nawet jak bardzo się chce. Na takiej emigracji może się stać, że nasza kariera zawodowa totalnie cofnie się. I to jest właśnie cena za miłość, która rzuciła Cię do jakiegoś kraju mniejszych możliwości.

Hiszpania na pewno nie jest zachęcająca. Według statystyk bezrobocie wśród młodzieży to ponad 55%. Według obserwacji – takie same w każdej grupie wiekowej. Znam jednak szczęśliwców, którym się udało.  Mogą być z siebie naprawdę dumni i czuć, że... osiągnęli coś niemożliwego. To daje jakąś wiarę, że jednak można.

Jeśli chodzi o założenie firmy, sporo Polaków emigruje do Anglii bo tam koszty jej prowadzenia są niższe. Większość polskich przedsiębiorców skarży się, że w Polsce jest im za ciężko. W Hiszpanii natomiast ZUSy, srusy i inne podatki, zobowiązania wynoszą dokładnie...tyle co w Polsce. Tzw. autonomos, czyli samozatrudnieni  ledwo wiążą koniec z końcem. A klienci rzadko kupują od małych firm, bo jest luka nabywcza. Wygrywają wielkie korporacje sprzedające wszystko taniej. Jeśli ogłaszasz wszytkim z entuzjazmem, że zakładasz działalność gospodarczą to ludzie mówią – własna firma w Hiszpanii? Puknij się w łep!

Idąc ulicą widzisz różne biura, sklepy, bary. Rok później ich lokale są puste i wisi karteczka „Na wynajem”. Stale stoją tylko banki, butiki światowych marek i sklepy z tanimi towarami prowadzone głównie przez Chińczyków.

Mimo wszysztko nie należy się poddawać i cały czas szukać swojej drogi. Jeśli rzeczywistość zniechęca to przynajmniej nie zniechęcać się samemu. Jak jedno nie wyjdzie to zabrać się za drugie.


Ą jak kochajĄc i emigrujĄc czyli emigracja za głosem serca

Co więc ja tutaj robię? W jaki sposób zapłaciłam cenę za emigrację z miłości? To nie będzie historia o osobie co miała pod górkę, ale sobie poradziła i teraz chwali się, że odniosła wielki sukces. Często czytamy wywiady z takimi osobami, inspirujemy się ich historiami i myślimy, że wszystko jest możliwe, nie znając szczegółów życia takiej osoby. Jednak moja droga ku spelnieniu marzeń jeszcze się nie skończyła. Ona trwa obecnie. I nie ździwię się, że u tych „ludzi sukcesu” może być podobnie tylko, że oni ponoszą porażki do tej pory tylko wszystkim nam nie powiedzą. By być ciekawym człowiekiem wcale nie trzeba mieć porażek za sobą i obecnie tylko siedzeć na szczycie.

Szukałam pracy i szczerze, szło mi fatalnie. Skorzystałam z paru kursów które dały mi nowe umiejętności oraz kontakty. Zaczynałam od praktyk. Potem zdobyłam pracę w reklamie i marketingu jako grafik, konkretnie dwie prace. Jedna na rano, druga na popołudnie. Byłam z siebie dumna, bo wtedy zaczał się kryzys a ja myślałam, że złapałam Boga za nogi na przekór rzeczywistości.

Poznałam co to jest zapieprzać w Hiszpanii na pełny etat, kiedy sjesta przedłuża ci czas spędzony poza domem, do którego wracasz dopiero o 22. Południowcy to nie żadne lenie, jak chcą nam wciskać media obwiniając Hiszpanię i Grecję za ich problemy ekonomiczne. W krajach południa pracuje się o wiele dłużej niż w Polsce.

Niestety obie firmy padły jedna za drugą. Nie załamałam się, bo skoro poprzednie prace znalazłam bez doświadczenia to nowa z doświadczeniem powinnam znaleźć bez problemu. Niestety przeceniłam się. Zajęłam się więc freelancingiem, robię to do tej pory. Łapałam się dorywczych prac ale i o takie było trudno. Jednak moim celem była normalna praca etatowa jako podstawa i rozwijanie własnej działalności równolegle. Chciałam coś więcej i cały czas wytrwale szukałam.

Myślałam, że gorzej już być nie może. Oczywiście było. Pracę stracił mój mąż a nowej szukał bezskutecznie. Ja dalej nie miałam żadnych perspektyw. Z każdym wysłanym CV mieliśmy albo brak odpowiedzi albo zdecydowane „Nie”.

Nie ograniczaliśmy się do szukania pracy w naszym mieście. Wysyłaliśmy na całą Hiszpanię głównie do Madrytu i Barcelony a nawet na inne kraje. Trzy razy zaproszono mnie na rozmowę. Ja jako zdeterminowana i mobilna pędziłam na drugi koniec kraju. Myślałam, że tą postawą się wyróżnię. Za kasę jaka poszła na dojazdy i nocleg mogłabym sobie opłacić kilka fajnych wycieczek turystycznych. Niestety nigdzie nie zostałam przyjęta. Kandydatów na jedno miejsce jest po kilkaset i żaden człowiek nie jest niezastąpiony.

Podjęłam trudną decyzję, że pojadę do Polski, może tam coś znajdę. Będziemy żyć na odległość do czasu, gdy uda się komuś z pracą w Hiszpanii. Tak zrobiłam i rok po naszym ślubie wróciłam do Polski. Znalazłam pracę ale...w Niemczech. Przeniosłam się tam by pracować. Była ona bardzo ciężka, ale dała mi ona wreszcie stabilizację finansową i pozwoliła zgromadzić oszczędności. Na urlopy przyjeżdzałam do Hiszpanii do męża lub do Polski do rodziców. W końcu miałam rodzinę w dwóch krajach.

Pewnego razu stała się rzecz niemożliwa. Mąż dostał nową pracę w Hiszpanii, w naszym miejscu zamieszkania w której pracuje do dziś i jest z niej bardzo zadowolony. To zachęciło mnie do powrotu, aby ponownie dać szansę Hiszpanii. Pożegnałam się z Niemcami dając znać, że jeśli będzie potrzeba to wrócę. Rozpoczęłam ponownie poszukiwania w Hiszpanii, jednak znów na próżno. Nawet składalam CV do firmy męża, niestety także mi odmówili. Nawet znajomości to za mało. Co zatem zrobiłam?


Ą jak kochajĄc i emigrujĄc czyli emigracja za głosem serca

Znalazłam ofertę pracy w sektorze publicznym w innym kraju, do którego mogłabym się przenieść. Mój mąż tez byłby się w stanie tam przeprowadzić przenosząc do tamtejszego oddziału swojej firmy. Tutaj pozwolę sobie na prywatność nie zdradzając co to za kraj i jaka praca, gdyż to wszystko jest w trakcie i nie wiemy jaki będzie finał. Zdobycie tej pracy wymaga konkretnych umiejętności oraz przejście specyficznego procesu rekrutacji na konkretnych normach a nie subiektywnej ocenie rekruterów. Przygotowywać się trzeba dość długo a nabór pracowników odbywa się co roku. Więc jak w jednym się nie uda to można podejść w następnym.

Pieniądze zarobione w Niemczech zainwestowałam w książki i kurs przygotowawczy oraz wzięłam się za naukę angielskiego, który przez nadmiar hiszpańskiego trochę ucierpial. Po kilku miesiącach nauki widzę poprawę, że chętnie przyjęłabym ponowne zaproszenie na rozmowę do tej firmy męża raz jeszcze.

Równolegle kontynuuję działalność freelancerska jako grafik a także uczę się fotografii by robić zdjęcia profesjonalnie oraz na potrzeby tego bloga, z którego być może coś więcej się urodzi. Sprowadzam także naturalne kosmetyki i oryginalne produkty z Maroka, jeśli ktoś sobie życzy.

Mimo trudności jakie spotykam wychodzę z założenia, że wszystko dzieje się po coś. Doświadczenia z Hiszpanii nauczyły mnie inaczej patrzeć na świat oraz przewartościowały moje zainteresowania. Kiedyś byłam typową artystką, interesowała mnie sztuka, rysunek, grafika. Potem był marketing i psychologia. Teraz zainteresowałam się m.in. ekonomia która kiedyś wydawała mi się nudna. Chcialam poznać jak działa świat, polityka i gospodarka by wiedzieć skad biorą się problemy wielu ludzi aby szukać alternatyw do tego co jest.

Kiedy miałam dyplom w ręku i zastanawiałam się czy jechać czy nie jechać do tej Hiszpanii, za głosem serca oczywiście, rodzice mi raczej odradzali. Czuli, że nie będę tam miała łatwo. Mówili, że będę musiała radzić sobie sama, bo nie mają możliwości aby tam mi pomóc. Nie naciskali, przedstawili swoje zdanie, ale decyzje pozostawili mi.

Szczerze mówiąc ich obawy się sprawdziły. Czy powinnam żałować, że wyjechałam? Chyba nie. Każda decyzja jaką podejmujesz, nawet jeśli pakuje cię w kłopoty czegoś cię nauczy. Ważne by nie rozpamiętywać co by było gdybym postąpiła inaczej. Po prostu warto działać z miejsca, w którym się aktualnie jest i korzystać z pozytywów tego wyjazdu, bo takie też mam.

Jeśli Ty zamierzasz wyjechać za głosem serca do któregoś z „nieciekawych” krajów to jednak warto się do tego dobrze przygotować. Co musisz zrobić przed wyjazdem?
  1. Poznaj dokładnie ten kraj, to miejsce gdzie się wybierasz, poczytaj coś o nim. Jeśli byłeś wcześniej to masz jakieś rozeznanie. Dowiedz się kartę pobytu, pozwolenie na pracę, ubezpieczenie, co i jak masz przygotować, jak pisałam sprawy urzędowe. Najlepiej weź się za ich załatwianie od razu po przyjeździe. A jeśli się da z Polski to bierz się za to od razu. Skorzystaj z pomocy partnera. Jak już tam jest i czeka, to niech załatwi dla Ciebie co trzeba.
  2. Szukaj pracy przez Internet. Odpowiadaj na oferty z tego miejsca i pisz, że zamierzasz tam przyjechać i określ dokładnie kiedy. Daj znać, że będziesz dyspozycyjny/a na ewentualną rozmowę. Jeśli partner lub jego rodzina ma tam własny interes czy jakieś kontakty, to warto z nich skorzystać.
  3. Jeśli z pracą trudno poszukaj jakiś organizacji NGO, wolontariatu, stypendiów, programów europejskich do których możesz dołączyć. Jak znajdziesz coś ciekawego, napisz do nich. Wiele osób tak robiło a przygoda tego typu przerodziła się w coś więcej i dała kontakty prowadzące do ciekawej pracy w przyszłości. Aha! Ja sama przed znalezieniem pierwszej pracy udzielałam się w stowarzyszeniu działającym przy domu kultury organizującym warsztaty teatralne dla młodzieży. A nawiązałam z nią kontakt wysyłając e-mail jeszcze z Polski.
  4. Zapisz się na jakiś kurs. Przede wszystkim językowy. Ale może to być przygotowawczy do zawodu na jaki możesz w nowym kraju mieć perspektywy. Jeśli w jest tu uniwerek i ma wydział z Twojej specjalności, możesz zainteresować się studiami doktoranckimi za granicą. To wszystko jest oczywiście płatne, ale jak dobrze poszukasz może znajdziesz ofertę ciekawego stypendium. Teraz wyjazdy na studia za granicę to nie tylko Erasmus. A jak się nie pracuje to warto się uczyć, nawet przez całe życie. Nauka to też praca i bardzo pożyteczna.
Dobre przygotowanie nie da gwarancji, że wszystko się ułoży, bo życie jest bardzo nieprzewidywalne. W ostateczności musisz liczyć tylko na siebie. Ale na pewno da to lepsze efekty. Lepiej zaklimatyzujesz się w nowym miejscu niż gdybyś pojechał/a tak na hurra, wyłącznie pod wpływem emocji. Dobra, kierujesz się sercem ale rozum też musi podpowiadać właściwe kroki.

Ą jak kochajĄc i emigrujĄc czyli emigracja za głosem serca

Jeśli od razu się nie udaje np. zbyt długo szukasz pracy, pracuje tylko partner lub żyjesz z oszczędności to nie wpadaj w panikę, pozbądź się presji i pogódź się z tym. Nie jesteś gorszy/a od tych którym od razu się udaje. Zajmij się studiowaniem, odkrywaniem, podróżowaniem po nowym miejscu, poznawaniem ludzi i rozwijaniem swoich pasji, które być może doprowadza cię do stworzenia sobie miejsca pracy. Wiele osób wybiera za granicą tylko opiekę nad swoim dzieckiem. Nawet jak robisz tylko to z wyboru czy z konieczności, to wiedz, że robisz coś naprawde ważnego. A dzieci wychowane za granicą będą dwu- lub – trójjęzyczne.

Skoro spotkało już Cię szczęście w miłości, zdaliście sprawdzian na zgodny związek, to może w innych dziedzinach pisane jest dla Ciebie coś lepszego. Postaw na cierpliwość i głowa do góry.

Jeśli ktoś z Was też wyjechał za głosem serca, podzielcie się w komentarzach jak sobie poradziliście.

Zaglądnijcie też do innych blogów, które biorą udział w naszym Alfabecie Emigracji. Oto lista na Ą:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)