Po raz
kolejny goszczę na blogu Hiszpanię, zamiast docelowego Maroka. To ze względu na obecną porę. Maroko to kraj muzułmański, więc Świąt Wielkanocnych tam nie ma. A ponieważ przebywam na południu Hiszpanii od 10 lat, to co roku zaliczam spektakl Wielkiego Tygodnia - Semana Santa. Życząc Wesołych Świąt przedstawiam Wam jak się to wszystko odbywa w Granadzie.
Wielkanoc w Hiszpanii trwa cały tydzień. Zaczyna się od Niedzieli Palmowej (Domingo de Ramos), potem kolejne dni tygodnia zwane są świętymi: Lunes Santo, Martes Santo, Miercoles Santo, Jueves Santo, Viernes Santo, Sabado Santo i niedziela Domingo de Resurección. W pierwsze trzy dni czyli pn., wt., śr. normalnie się pracuje. Od czwartku wszystkie urzędy i szkoły są zamknięte. Większość firm i centrów handlowych w czw. i pt. pracuje tylko rano do sjesty, ale to ustalają indywidualnie - jak chcą mogą pracować dłużej. Oczywiście w sobotę i w niedzielę otwarte są sklepy i restauracje w centrum miasta obsługujące turystów.
W zeszłym roku udzieliłam wywiadu dla Radia Koszalin na temat Hiszpanii, gdzie mówiłam o Semana Santa. Udało mi sie go odkopać.
W Andaluzji Wielkanoc obchodzi się całkowicie inaczej niż w Polsce. Nawet część mojej rodziny mocno związanej z polskimi tradycjami przeżyła szok kulturowy gdy im o tym opowiedziałam.
Niedziela Palmowa
Jedyne w miarę podobne tradycje jakich się dopatrzyłam mają miejsce w Niedzielę Palmową. Ludzie przychodzą na mszę z gałązkami drzewa oliwnego. Czasami dostają je w kościele. Na ołtarzu stoi wazon pełny gałęzi lub rzucone są one na ziemię. Wiernimogą sobie urwać stamtąd gałązkę i zabrać do domu aby przynosiła szczęście. Tyle, że mi kojarzy się to z typową oznaką wiosny, czyli... alergią. Drzewo oliwne jest tutaj najbardziej uczulającą rośliną.
W niektórych kościołach ludzie pojawiają się z prawdziwymi lisćmi palmy, najczęściej wysuszonymi. Mogą być one tak długie, że sięgają pod sam dach. Ponoć śp. JPII kiedy odwiedził Hiszpanię bardzo się nimi zachwycał. W przeciwieństwie do Polski, gałązek tych się nie święci.
Ajajaj, bez jaj
W hiszpańskiej Wielkanocy wogóle nie znajdziesz kolorowych pisanek, kurczaczków, zajączków i bazi, czyli tych świątecznych symboli z większości krajów europejskich. W dwóch słowach - bez jaj!
Jedynym miejscem w jakim upatrzyłam czekoladowe jajka w złotkach to supermarkety niemieckich marek takie jak Lidl czy Aldi. Słodkości te wcale nie były tak bardzo eksponowane tylko dlatego, że jest Wielkanoc, leżały zwyczajnie pomiędzy innymi produktami, niekiedy dostępne w okresie... Bożego Narodzenia (tak samo jak czekoladowe Mikołaje na Wielkanoc). Tylko po to by wyprzedać załegly towar, obojętnie kiedy.
Spektakularne procesje
Za to spotkasz się z niesamowitą ilością symboli biblijnych, bardziej w wydaniu teatralo- turystycznym, niż duchowym. Przez cały tydzień, codziennie od Niedzieli Palmowej do Rezurekcji w każdym mieście odbywają się wielkie, barwne procesje Semana Santa. Rozpoczynają się ok godz. 16 - 17. Wychodzą one z kościołów. Przechodzą ulicami miasta, przy których zbierają się tłumy ludzi by zobaczyć to widowisko. Później wracają do kościołów, albo do tych, z których wyszły albo do innych. Każdego dnia w takim "obiegu" jest po kilka procesji. Każda ma swoją wyznaczoną trasę oraz godziny i miejsca przystanków. Trudno nie dodać, że każdego popołudnia centrum miasta jest zatłoczone a ruch kołowy zamknięty.
Przed Wielkim Tygodniem wydawane są książeczki przewodniki z opisem tras procesji. Można je dostać w punktach turystycznych lub w miejscach pracy. Ciekawie ona wygląda, bo obok opisów procesji oraz zdęć figur przedstawiających mękę Jezusa są w nim tabuny reklam, reklamujących wszystko: restauracje, warzywniaki, salony masażu, firmy montujące okna i markizy. Sponsorować każdy może.
W procesji uczestniczy wiele osób, z których każda grupa ma swój charakterystyczny stój i ściśle określone funkcje. Jednak kluczem jest święta figura, wystrojona, udekorowana i usytuowana na cieżkiej platformie, ważąca ponad tonę... niesiona przez ludzi na ich barkach. To na niej oraz na wysilku tych co ją niosą skupia się cała uwaga.
Można sobie pomyśleć - oni są szaleni (los locos). Robią to za darmo, z powodów duchowych, osobistych, często dla przygody i poczucia wspólnoty. Kandydatów na costaleros - braci niosących taką figurę nie brakuje. Już kilka miesięcy przed Semana Santa costaleros intensywnie trenują. Wieczorami chodzą ulicami niosąc kwadratową platformę, na której w procesji będzie stała figura. A teraz leżą na niej cegły czy inne przedmioty równe masie tego, co będą niesć. Z MP3 puszczana jest muzyka, jaka będzie im grana podczas procesji. Ich kroki muszą być pod nią, bo figura ma robić wrażenie jakby tańczyła. Aby unieść tak wielką masę i jeszcze z nią tańczyć potrzeba ok 24 osób.
W jaki sposób oni to robią? Pod platformą są rzędy belek owiniętych w aksamitną poduszkę. Costaleros wkładają głowy pomiędzy nie i cała konstrukcja opiera się albo na ich ramionach lub barkach. Do jednej figury powinni być mniej więcej jednakowego wzrostu. Ci wyźsi stają w pierwszych rzędach a ci niźsi w ostatnich. To po to aby łatwiej zejść z górki. Gdy mają isć pod górkę to pewnie się zamieniają. Ubrani są na sportowo, dresy i wygodne buty. W talii są obwiązani pasem, który ma im chronić kręgosłup. Na głowach mają chustki, których tył jest zwinięty w wałek opadający na kark. By łatwiej było nosić.
Bractwo religijne La Cofradía
Osoby biorące udział w procesji należą do bractwa religijnego zwanego po hiszpańsku Cofradía. W każdym mieście takich grup jest kilka, działają przy kościołach i każda wystawia swoją procesję w Semana Santa. Cofradía jest wspólnotą prywatną lub publiczną, posiadającą osobowość prawną, podlegającą pod kodeks prawa kanonicznego kościoła katolickiego. Ma pogłębiać życie religijne członków.
Patronem bractwa może być Jezus Chrystus (Jesucristo), Matka Boska (La Virgen), któryś ze świętych lub przystanek pasji Chrystusa. Cofradía swoje procesje dedykuje właśnie partonowi, który ma określoną nazwę. Każde bractwo ma też swoje symbole, oprócz obrazu czy figury partona jest to herb czy kolory szat i dekoracji. Członkiem takiego bractwa może zostać każdy i zazwyczaj bawią się w to całe rodziny po kilka pokoleń. Aby zostać nim nominowanym musi wnosić regularne opłaty na rzecz wspólnoty i przejść specjalną ceremonię na której wręczają medal z herbem, który potem każdy nosi podczas procesji.
Czy trzeba być praktykującym katolikiem? Okazuje się, że niekoniecznie. Znajomy, który kiedyś nalezał do bractwa powiedział mi, że przez jego grupę przewinęły się osoby niewieżące, będące innych wyznań a nawet orientacji homoseksualnej, tak bardzo dyskryminowanej przez kościół.
Jedna procesja, dwie figury
Wracając do procesji jest ona długim pochodem ludzi w niesamowitych strojach różnych kolorów i dekoracji, przy zapachach kadzidła, dzwiękach muzyki granej przez maszerującą orkiestrę dentą i oklaskach publiczności. Idzie ona zazwyczaj turystycznymi dzielnicami miasta, przez centrum a nawet wąskimi brukowanymi uliczkami na wzgórzach, gdzie będzie najtrudniej.
Jedna procesja niesie zazwyczaj dwie figury i dla każdej grana jest inna muzyka. Pierwsza z nich przedstawia Jezusa podczas którejś ze stacji drogi krzyżowej, samego lub w towarzystwie innych postaci z tej sceny np. Apostołów czy Rzymian. Figury są w skali 1:1 rzeźbione z drewna, pozłacane lub polichromowane. Ubrane są w prawdziwe szaty z materiału, niektóre mają nawet doczepione sztuczne włosy. Druga idzie figura La Virgen, czyli Matki Boskiej. Na jej twarzy poprzyklejane są perełki jako łzy. Jest ona ubrana w koronę oraz bardzo długi welon utrzymujący się na stelarzu, opadający ku ziemi poniżej platformy niczym pawi ogon. Dlatego i z przodu i z tylu wygląda ciekawie.
To nie ku klux klan lecz pokutnicy
Procesja ma sciśle określone reguły. Rozpoczyna ją pochód tajemniczych postaci w długich szpiczastych czapkach z otworami na oczy. Wyglądają jak ku klux klan i niektóre osoby co po raz pierwszy je zobaczyły były trochę przerażone. Nazywają się Penitentes lub Nazarenos, czyli pokutnicy. Ich strój to habit pokutny maskujący tożsamosć.
Po kolorze habitów identyfikuje się dane bractwo. Penitentes niosą różne przedmioty, Biblię, kielichy, sztandary i świece. Cała ulica wygląda ciekawie, gdy pośród tłumu ludzi wyrasta las szpiczastych czap. Wśród Penitentes jest parę osób, które kierują całym pochodem, dają znak kiedy jest przerwa a kiedy ruszać dalej. Niektórzy zapalają świece innych kiedy nadchodzi wieczór.
Stacja drogi krzyżowej
To figura Jezusa drogi krzyżowej niesiona przez cosatleros i prowadzona przez specjalnego przewodnika. Nie widzą oni drogi, ponieważ są ukryci pod kurtyną, więc ktoś musi do nich mówić, gdzie mają iść. O tym jak to robi, będzie za chwilę. Za figurą idą rezerwowi costaleros oraz pomocnicy z butlami wody by dać się napić zmęczonym kolegom. Dalej maszeruje orkiestra grająca na instrumentach dętych i bębnach złożona głównie z młodzieży. Do figury Jezusa gra utwory poważne i dramatyczne.
Camareras
Drugą połowę procesji rozpoczynają Camareras. To nie są bynajmniej kelnerki, lecz kobiety ubrane w żałobę. Charakterystycznym elementem ich stroju to wielka kwadratowa spinka we włosach wyglądająca jak sterczący widelec a na niej zawieszony długi czarny welon. Bradzo hiszpańskie. W rękach niosą świecę, różaniec i święty obrazek patrona. Mimo, że wszystkie ubrane na czarno to wystrojone są wyjątkowo pięknie i elegancko.
Nadchodzi Dziewica La Virgen
Figura Matki Boskiej jest najbardziej oczekiwana, ze względu na swoją strojność. Tu wszystko odbywa się podobnie jak z figurą Jezusa. Niosą ją costaleros a przewodnik ich prowadzi. Za nią idą rezerwowi, pomocnicy oraz orkiestra, która tym razem gra radosną muzykę.
La Virgen ubrana w koronę i bogato zdobiony welon mimo przyklejonych łez ma tańczyć. Costaleros niosą ją tak aby bujała się na wszystkie strony. Oni razem tańczą, więc tańczy i ona. Kołysze się przede wszystkim baldahim i jego frędzle, bo metalowe kolumny na jakich się wspiera są elastyczne.
Widzowie są zachwyceni figurą, podziwiają ją, robią jej zdjęcia. Niektórzy z balkonów sypią na nią płatki kwiatków czy kawałki kolorowej bibuły. Wołają do figury "Gloria! Guapa!". Kiedy figura zarówno Jezusa jak i La Virgen zatrzyma się pod balkonem kogoś, kto umie śpiewać, to śpiewak ten wychodzi na balkon i śpiewa na jej cześć. Jego głos brzmi tak jak u artysty flamenco.
Na orkiestrze grającaj Matce Boskiej w zasadzie kończy się procesja. Widzowie mogą za nią podążać trzymając się figury. Albo przenieść się kilka ulic dalej gdzie idzie inna procesja.
Procesje Semana Santa mają w sobie wiele ważnych ciekawostek. Jeśli przyjedziesz do Andaluzji na Wielkanoc to z pewnością je dostrzeżesz. Oto kilka z nich.
Koładka co oznajmia koniec przerwy
Taka procesja idzie kilka godzin. Platformy są ciężkie i trudno je nieść non stop, zwłaszcza wąskimi, krzywymi uliczkami czy to z górki czy pod górkę. A pod spodem musi być bardzo gorąco. Dlatego na trasie robią przerwy. Postój trwa kilka minut. Costaleros stawiają platformę na czterech nogach i mogą wreszcie odsapnąć. Siadają na ziemi, napiją się trochę wody. Mogą pogadać ze znajomymi zaglądającymi pod kurtynę i pytającymi "Que tal. Estas bien?" (Co słychać? Czy w porządku?). Przerwa to też okazja do zamieniania się. Jedni skończą swą trasę a na ich miejsce wejdą drudzy. Przymusu nie ma. Kiedy figura stoi, to stoi cała procesja.
Nie tylko kawał chłopa
Zawsze myślałam, że figury powinni nosić dobrze zbudowani mężczyźni. Rzeczywiście, oni przeważają wśród costaleros. Pewnego dnia zobaczyłam procesję, w której przewodnikiem figury była kobieta. Kiedy po przerwie dawała znak do dalszego marszu wołała "Chicas, estaís listas?" (Dziewczyny, gotowe?). Spod kurtyny odpowiadały jej damskie głosy.
Innym razem widziałam jak spod platformy wychodzą filigranonowe dziewczyny. Mają powera! To mnie najbardziej zaskoczyło. Czasami figury niosą jednocześnie osoby obu płci
Pokuta na bosaka
Często członkowie bractwa stawiają sobie cel aby odpokutować za coś. Jako pokutę wybierają np. przejście procesji... na boso. Może to zrobić penitente, camarera a nawet (co pewnie najtrudniejsze) costalero. To dopiero poświęcenie, zwłaszcza gdy dzień jest chłodny a tak może się zdarzyć. Choć costaleros napewno nie marzną. Gorzej z camareras ubranymi w cienkie garsonki i kiecki.
Dzieci i kulki z wosku
Podczas Semana Santa panuje pewna tradycja, w którą bawią się dzieci. Lepią one kulki z wosku kapiącego ze świec uczestników procesji. Kiedy procesja stoi to podchodzą ze swymi kulkami do któregoś z penitentes lub camareras i zbierają wosk tym samym powiększając swoją kulkę. Potem zabierają ją do domu. Im większą uda im się ulepić tym większe będą miały szczęście w roku.
Masz pełny dostęp
W trakcie przemarszu procesji widzowie nie są od niej ściśle oddzieleni. Panuje swoboda, mogą bez problemu podejść do któregoś z uczestników, obserwować ich pracę, pogadać, porobić zdjęcia? Policja ich nie blokuje. Mogą nawet przeciąć trasę procesji. Lecz sami wiedzą by nie przesadzać, dlatego w procesję wchodzą głównie gdy ona stoi. Sama się wbijam w jej środek np. by zrobić zdjęcie figury z przodu.
Często platforma z figurą przechodzi dosłownie przed nosem widzów. Ci bardziej tchórzliwi odsuwają się by czasem coś z niej na nich nie spadło. Najczęściej to starają się jej dotknąć, co też ponoć przynosi szczęście i błogosławieństwo.
Jest jednak w mieście pewne miejsce gdzie nie da się wbić w procesję czy z nią przeciąć. Tam już policja kontroluje ruch i przepuszcza ludzi wahadłowo. Robi się straszny sciski. Trzeba długo czekać aż procesja przejdzie, by móc dalej się ruszyć. Winne tej całej sytuacji są...
Trybuny dla radnych
Ustawione są w centrum miasta, w okolicach ratusza po obu stronach ulicy jaką przechodzi procesja. Wszystkie procesje mają na swojej trasie uwzględniony ten punkt. Muszą przejść pomiędzy trybunami, zarezerwowanymi tylko dla radnych i ważnych osobistości. Nikt z zewnątrz nie ma tam wstępu. Ochrona pilnuje. Trybuny często stoją blisko ściany budynków a za nimi jest wąski przesmyk, by wogóle tamtędy przejść.
W praktyce okazuje się, że większość uprzywilejowanych wogóle nie przychodzi by oglądać procesje. Dlatego pozostaje wiele wysp pustych krzeseł odgrodzonych barierkami od stojącego i ściśnietego jak sardynki tłumu.
Większość procesji choć inna robiona jest w jednym stylu. Dekoracja figur jest podobna. Matka Boska ma zawsze ten bujający się baldahim i welon tylko w innych wzorach i kolorach. Ale są w Granadzie dwie wyjątkowe procesje, różniące się od pozostałych. Wychodzą one w końcówce Wielkiego Tygodnia. Między czwartkiem a sobotą.
Procesja La Virgen de Alhambra
Chyba najładniejsza ze wszystkich procesji. Schodzi ona z samej Alhambry, przechodzi ulicami miasta, mija trybuny i potem znów wraca na górę. Niesiona jest figura Matki Boskiej z kościoła na Alhambrze. Wygląda inaczej niż wszystkie inne. Nie ma baldachimu, świec z przodu i wazonów kwiatów z boku. Jest odkryta. Trzyma na rękach Jezusa zdjętego z krzyża. Za nią stoi krzyż, na którym rozwieszona jest biała chusta. Wygląda jak żagiel, a cała platforma jak statek. Stąd niektórzy nazywają ją patronką marynarzy.
Ale najciekawsza jest dekoracja platformy rzeźbiona w stylu architektury Alhambry, po bokach są arabskie łuki a na przedzie głowy lwów ze słynnej fontanny z Patio de los Leones. Cała konstrukcja jest podświetlona co pięknie wygląda nocą. Orkiestra gra muzykę z nutami orientalnymi.
Natomiast costaleros nie są już schowani pod kurtyną. Są na zewnątrz a belki za które trzymają platformę są po bokach. Costaleros czasami zakładają czapki z otworami na oczy a innym razem odkrywają twarze.
Procesja ciszy Del Silencio
Wyrusza ona zawsze o północy. Na jej trasie gasną wszystkie latarnie a drogę oświetla tylko światło świec. Panuje cichosza. Ludzie na ulicy milkną i co jakiś czas wydając z siebie dzwięki "ciiiii". Niesiona jest figura ukrzyżowabego Jezusa. Nie gra już orkiestra. Jest tylko jeden bęben wybijąjacy rytm.
A co jak pada deszcz?
W tym roku pogoda dopisuje. Jest ciepło. Camareras mogą założyć cienkie kiecki, pokutnicy iść na boso a costaleros pewnie gotują się pod spodem. Ale nie zawsze tak było. Wielkanoc w Hiszpanii też potrafi być zimna czy to marzec, czy kwiecień.
Chociaż tak jak co roku w Polsce... śnieg nie pada, ale deszcz może się zdarzyć. Wtedy to dla bractwa jest największy dramat. Myślą czy dadzą radę wyść z kościoła czy nie. Jak stwierdzą, że jednak nie to wpadają w zbiorową rozpacz. Wszyscy tulą się i płaczą. Dają się tak pokazać telewizji, która transmituje procesje. Nic dziwnego. Wielka szkoda. Przygotowywali się do tego cały rok a tu lipa.
Uważaj bo cię obleją
W niedzielę Rezurekcji jest msza. Wierni na nią chodzą. Ale całotygodniowe procesje miały większą wagę. Poniedziałek wielkanocny nazywa się Lunes de Pasqua. Ale już się go nie świętuje jak w Polsce. To normalny dzień, w który się idzie do pracy. Emocje po procesjach opadają.
Pewnego razu w poniedziałek wielkanocny rano rozmawiam z mamą na Skype. Ona mnie ostrzega: "Uważaj, by cię nie oblali". Ja pukam się w czolo i uświadamiam, że wielkanoc hiszpańska jest całkiem inna niż w Polsce. Tu dyngusa nie ma jak jaj, więc jestem bezpieczna.
Obserwując Hiszpanię dochodzę do wniosku, że najważniejsze i najbardziej oczekiwane tutejsze święta to nie te same co u nas. Są tu najbardziej hucznie obchodzone. A jakie? Boże Narodzenie? Mikołaj? Nieeee.. Tu Was zaskoczę. Są to:
- Trzech Króli (Los Reyes Magos)
- Noc Świętojańska (La Noche de San Juan)
Wesołych Świąt!
Zdjęcia: Dorkita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)