niedziela, 26 kwietnia 2015

O potędze marzeń spełnionych i niespełnionych

Kiedy miałam 17 lat zamarzyła mi się Hiszpania. 7 lat później to marzenie się spełniło, więc wymyśliłam sobie Maroko. Po dwóch latach je odwiedziłam. A następstwem tego było sporo sukcesów, nowych wrażeń ale i niestety masa porażek. Blog ten jest wynikiem moich doświadczeń, więc czas podzielić się czym są dla mnie marzenia. Czy warto je mieć i pielegnować? Jaki mamy wpływ na ich spełnienie a jaka jest rzeczywistość. Co robić kiedy się starasz, a one się... nie spełniają?

O potędze marzeń spełnionych i niespełnionych

Wiem, że Ty napewno masz swoje marzenia. Pragniesz czegoś nowego i marzysz o tym. Słusznie, bo to naturalne. Największe marzenia mamy jako dzieci a potem staja się one coraz mniejsze i mniejsze. Mówi się dużo o tym, że kiedy dorastamy to zderzamy się z prawdziwym życiem, które jest niesprawiedliwe. Często weryfikuje ono nasze marzenia, przez co dopasowujemy je do realiów. Zmieniamy plany, ostatecznie zostajemy kimś innym niż chcieliśmy być w dzieciństwie. Wielu ludzi porzuca swoje marzenia, twierdząc, że nie będzie łatwo osiągnąć tego co się chce i lepiej skupić się na sprawach bieżących niż bujać w obłokach. W tym też coś jest i to też jest naturalne.


Spotykam się z wieloma podejściami do marzeń. Marzyć trzeba, puszczać wodze nieograniczonej fantazji. Na pewno nie można pozostać przy samym fantazjowaniu bo to wiadomo - nie działa. To prawda, że marzenia trzeba zamieniać w cele, czyli podejmować działania w kierunku realizacji. Pomagać szczęściu i przypadkowi, które też decydują o naszym życiu. A jednak wielu stara się to negować kwestie przypadku modnym stwierdzeniem, że każdy jest kowalem swego losu. Należy też być cierpliwym bo w wiekszości nic nie przychodzi od razu. 

Oni już spełnili swoje marzenia. A kiedy Ty?

Odpowiedz sobie na pytanie. Kiedy marzysz to gdzie najczęściej szukasz inspiracji? No właśnie - w biografiach znanych lub mniej znanych ludzi. W książkach prasie, telewizji, Internecie. Non stop jesteśmy nimi bombardowani. Jest to zazwyczaj historia kogoś, kto na początku był nikim ale miał wielkie marzenia. Postarał się, cieżko pracował, albo był właściwą osobą we właściwym czasie i miejscu, po czym je spełnił. A teraz doradzają innym jak to zrobić. W praktyce, może to pomóc i dać dużego kopa do przodu ale jednocześnie... zdołować.

Oczarowani bierzemy ich rady na poważnie. Wiele z nich ma sens. Człowiek spełnionych marzeń, głównie tych materialnych staje się jakby naszym przykładem. To tacy ludzie w obecnych czasach stają się bohaterami. Chcemy być tacy jak oni. Jednak się okazuje, że w naszym przypadku szanse mamy niewielkie.

Bo choć sporo zależy od nas to jednak nie wszystko. Nie potrafimy tego zaakceptować. Czujemy się gorsi, beznadziejni, że nie dorównujemy tym „ludziom sukcesu”. Otoczenie tak samo nas odbiera myśląc, że to z nami jest coś nie tak. Wmawia się nam, że pewnie za mało się staramy. Po co? By sprawić aby nasze życie zmieniło się w wyścig szczurów, a sami też trzęsą tyłki ze strachu o swoją pozycję. Sukcesy ludzi z mediów sa bardzo indywidualne, bo panuje kult jednostki – konkurencji zamiast współpracy. Moga się chwalić, że osiągnęli swoje cele ciężką pracą ale o tym, że mieli trochę szczęścia i pomocy innych to się nie przyznają, bo to zmiejszy ich wartość. Bycie samowystarczalnym i niezależnym jest cool ale realnie trudno o cokolwiek w pojedynke i bez przyzwolenia innych. Spełnienie marzeń w dużej mierze zależy od decyzji innych ludzi.

Niektórym sukces (lub udawanie, że go mają) już tak odbił, że stają się wyniośli. Twierdzą że skoro spełnili swoje marzenia to znaczy, że są najlepsi a reszta to cioty i frajerzy. Takich wypowiedzi często można posłuchać. I niby coś takiego ma nam pomóc? No może tylko tak, że będziemy chcieli coś na siłę im udowodnić. Ale nie tędy droga. Bo marzenia spełnia się tylko dla siebie i tych co naprawdę kochamy. 

Mój wpis o potędze marzeń choć na poczatku trochę zajechał pesymizmem, ma misję wzmocnić Ciebie mimo wszystko, ale także sprostować to modne podejście do indywidualnego sukcesu. Wszędzie mówi się tylk o tych co marzenia spełnili. Ale jest o wiele więcej ludzi, którym to sie nie udało. O nich nie mówi się nic. Oni są w cieniu tych wygranych. To właśnie do niech trzeba kierowac empatie i podnieść na duchu, bez przesadnego grania na ich emocjach... dla zysku. Sa też nieuczciwi ludzie co będą nakręcac ich by marzyli i marzyli tak dalej, jednocześnie trzymając im przed nosem marchewkę po to by uczynić ich sobie uległych.

Niezdrowa rywalizacja o to kto szybciej swe marzenie spełni prowadzi to do krytycznego porównywania się z innymi co jest najbardziej hamującą nas emocją. Niestety to prawda, że zawsze znajdzie się ktoś zdolniejszy, bystrzejszy, bogatszy, ładniejszy, szybszy, który w mig sięgnie po to o czym my marzymy. Jednak nie może to zabić w nas naszego naturalnego poczucia szczęścia i wartości oraz powstrzymywać nad od zdrowego i radosnego dążenia do naszych marzeń krok po kroku, w swoim własnym tempie. Oraz cieszenia się z tego co mamy nawet wtedy gdy się nie udaje.

Kiedy dążysz do spełnienia marzeń nie oczekuj rezultatu natychmiast. Gdy tak się stanie to super. Będzie to dla ciebie miłe zaskoczenie no i .. wielka radość na która zasłużyłeś/aś. A jeśli mimo Twoich wielkich starań marzenia się nie spełniają to daj sobie czas, pomyśl co możesz zrobić lepiej. Być może zmienić swoje działanie bez zmieniania celu. Ale nigdy nie trać cierpliwości i nie czuj się z tego powodu gorszy, nawet gdy inni to Tobie wmawiają. Jeśli czegoś nie możesz mieć natychmiast, zaakceptuj ten fakt i naucz się żyć z brakiem spełnionego marzenia. Nie masz na wszystko wpływu więc skoncentruj się na tym na co teraz masz. Zacznij żyć naprawdę i zajmij się równolegle innymi rzeczami, które też Cię fascynują i dają radość.

Nie bierz zbytnio do siebie braku spełnionego marzenia. Jak czegoś nie masz to wcale nie jesteś gorszy od tych co mają. To po prostu nie ten moment, może nie jesteś jeszcze gotowy/a oraz... taka sytuacja. A może w przyszłości czeka Cię coś o wiele lepszego? 

Dlaczego? Nie wiem.

Beata Pawlikowska w książce „W dżungli codzienności” pisze, jak jakiś człowiek, którego spotkała w podróży zapytał ją dlaczego nie ma męża. Ona odpowiedziała: „Nie wiem”. Akceptuje jego brak. Nie czeka aż go znajdzie. Bo przy okazji woli się realizować, podróżować i pisać niż na siłę szukać kogoś, tylko po to bo „wypada” mieć męża, czuć zawiść z powodu braku albo być z kimś kto do niej nie pasuje i działa destrukcyjnie.
O potędze marzeń spełnionych i niespełnionych

Wiesz, ja mam na koncie sporo spełnionych marzeń. Udało mi się z nimi z różnych powodów. Zarówno z ciężkiej pracy i wytrwałości jak i zwykłego szczęścia w danym momencie. Jest też całe mnóstwo takich co się nie spełniły - włożony w nie wkład nie przyniósł efektów, dana sytuacja o tym przesądziła, ludzie od których wszystko zależało powiedzieli „Nie” lub okazywało się że to nie było warte. 

Ja spełnienie wielu marzeń musiałam czekać latami podczas gdy inni już dawno je mieli. Obecnie moje najwieksze marzenie z pozoru nie jest spektakularne. Jest to po prostu... wymarzona stala praca na korzystnych warunkach, za dobre wynagrodzenie i ze wszystkimi świadczeniami. No, może nie jest ono tak banalne bo dostanie sie do pracy wymaga dania coś od siebie, specjalnych umiejętności i odpowiedniej osobowości. A jaka jest obecnie sytuacja na rynku – nie trzeba komentować. I co najważniejsze – to marzenie z kategorii tych, co zależy od decyzji innych ludzi, czyli z tych trudniejszych. Większość osób ma je już dawno odkreślone z listy swoich celów. Ja staram sie o nie od wielu, wielu lat.

I co, jestem w czymś gorsza? Mimo, że tak mnie oceniano to - wcale nie. Staram się o to marzenie, czekam na moment gdy się spełni. Ale jednocześnie poświęcam się swoim pasjom. Podejmuję się zajęć, które może są namiastką i prowizorką tego co naprawdę chcę, bo akurat tylko takie przychodzą. Staram się je wykorzystać jak najlepiej, jako rozgrzewkę przed tym najważniejszym. Robię kursy podyplomowe, co mają mnie lepiej przygotować, więc spędzam czas na nauce. Szlifuję angielski. Dużo przebywam z rodziną i znajomymi pielegnując relacje. Podróżuję, fotografuję, piszę bloga, dbam o zdrowie chodząc na silownię i fitness oraz jeżdżę na rowerze a zimą na nartach by być w dobrej formie. 

Kiedyś się frustrowałam, że inni coś mieli a ja nie. Ze tak bardzo się staram a tu nic, tymczasem dla innych to pestka. I raczej to nie było dobe nastawienie. Ale lata bez spełnionego marzenia mijały i dały mi czas by wszystko przemysleć. Obecnie nie porównuję się z innymi. Nie oglądam się na nich i robię na tyle ile sama jestem w stanie. Na pewno oni też mają swoje problemy których z boku nie widać. A jak uda im się jakieś marzenie spełnić, zwłaszcza te podobne do moich – z całego serca im gratuluję.

Więc jeśli ktoś po raz enty zapyta mnie dlaczego wciąż nie mam tego czy siamtego, to najlepsza odpowiedź jaką mogę udzielić brzmi: „Nie wiem”.

Trudna sztuka odpuszczania

Siły dodaje mi doświadczenie z poprzednich marzeń, tych co udało mi się spełnić. Takich, na które też czakałam latami. Na początku było wielkie rozczarowanie, że inni już mają a ja nie. Na dodatek otoczenie też się dziwiło i pytało jak zdarta płyta. Zamiast skupiać sić na teraźniejszości, za dużo sobie to marzenie wizualizowałam. Jak wróciłam do rzeczywistości to był wielki dołek. Bo świat dookoła był zupełnie inny niż ten w mojej głowie - gorszy. W międzyczasie umknęło mi wiele innych ciekawych rzeczy, które oferowało życie. Ja z nich nie korzystałam bo byłam ślepo zapatrzona w to jedno jedyne marzenie. 
O potędze marzeń spełnionych i niespełnionych

Dopiero kiedy sobie to w pewien sposób... odpuściłam i naprawdę zaczęłam korzystać z życia... marzenie się spełniło. A satysfakcja z tego jest nie do opisania. Bo to co w końcu udało mi się po tak ogromnym było dużo trwalsze, wartościowsze niż to co przychodzi łatwo i natychmiast.  Mogłam to w końcu doceniać, pielęgniwać i zatrzymać na dłużej. 

Jedyne co żałuję to to, że za późno sobie odpuściłam to utęsknione czekanie na spełnienie przez co straciłam wiele z życia. Obecnie staram się juz tak nie robić. Lepiej się wyluzować. Marzyć o tym czego chce, działać, ale jak to marzenie się nie spełni, to mam przecież inne rzeczy, dla których warto życ tu i teraz.

Przykład bardziej poważny. Co ma powiedzieć np. człowiek nieuleczalnie chory? Jego największym marzeniem jest być zdrowym. Załóżmy, że lekarze nie dają mu żadnych szans, a jeśli tak to są minimalne. Więc jest ryzyko, że to marzenie się nie spełni. I co wtedy?  

Owszem, ma on nadzieję że być może pokona chorobę, ale też musi być na to przygotowany, że lepiej nie będzie. Zazwyczaj jest tak, że wykorzystuje swe ostatnie chwile najlepiej jak może, na ile mu stan zdrowia pozwala. Stara się żyć normalnie jakby nigdy nic, robi to co najbardziej lubi, oczekuje też od bliskich że będą go wspierać, aby choroba nigdy go nie załamała. Może przy okazji stanie sie niezwykla rzecz, wbrew opinii lekarzy wróci do zdrowia i będzie żył dalej. Może dzięki temu, że „zaakceptował” swą chorobę i dał się ponieść temu co miało dla niego życie, tak jakby jego choroba wogóle nie miała znaczenia.

Podsumowując

Miej wielkie marzenia, pracuj nad nimi, nie poddawaj się. Ale jak długo się nie spełniają to nie wpadaj w panikę, nie porównuj się z innymi. Nie obrazaj się na cały świat. Nie przyjmuj do siebie dołujących komentarzy. Zaakceptuj ten brak, to że obecnie jest jak jest. Równolegle realizuj się w innych rzeczach co dają Ci radość i pchają do przodu.

Często myślimy, że będziemy szczęśliwi dopiero kiedy spełni się to nasze marzenie. Tymczasem prawdziwe szczęście istnieje w nas samych jeszcze zanim nam się coś uda. Dopiero jak je odkryjemy i uwolnimy to pozytywnie przetrwamy czas braku sukcesu i będziemy na niego gotowi kiedy przyjdzie. 

Tego Wam życzę! 

Dorota "Dorkita"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)