poniedziałek, 9 marca 2015

Reakcja Marokańczyka na polskie koleje

Zawsze kiedy masz gościa z zagranicy, to wsiadasz z nim w pociąg. Wybieracie się w podróż, bo chcesz mu pokazać swój kraj. Tak też było w naszym przypadku. W trakcie wynikło parę nieporozumień na tle porównawczym naszych państw oraz wiele innych niespodzianek. Oto zapis naszych zabawnych kolejowych przygód i refleksji. Podaję też ceny biletów na pociąg w Maroku.


Polska kolej druga klasa

Gdy mój mąż, wtedy narzeczony po raz pierwszy przyjechał do Polski postanowiłam pokazać mu Warszawę. Przed naszą pierwszą podróżą pociągiem małżonek zachował się bardzo dziwnie i śmiesznie. Zaniepokoił się, kiedy kupowałam w kasie bilety na drugą klasę! Było to dla niego jak podejmowanie wielkiego ryzyka. Próbował mnie przekonać bym jednak kupiła na pierwszą. Naturalnie, nie zgodziłam się. Nie ma mowy! Jedziemy ekonomiczną drugą klasą i tyle! Przecież chcesz oszczędzać. Od pierwszej wiele się nie różni. Sam zobaczysz!



W drodze na peron nie mógł się pogodzić z moją decyzją. Wmawiał mi, że przez to nasza podróż nie będzie spokojna i bezpieczna. A szczególnie martwi się... o mnie! Jeszcze bardziej się zestresował kiedy nadjechał pociąg a my stanęliśmy przed drzwiami zielonego wagonu z wypisanym na nim numerem „2”. Tylko to, że inni ludzie patrzą i wstyd co pomyślą powstrzymało go przed odciągnięciem mnie od pociagu. Ja spokojna i pewna siebie powiedziałam by się ogarnął bo już czas i musimy jechać. Że nie ma się czego bać i sam za chwilę się przekona. On wstrzymał oddech i wsiadł do wagonu. 


Po kilku minutach jazdy w przedziale drugiej klasy zdał sobie sprawę, że niepotrzebnie miał stracha. Faktycznie, druga klasa od pierwszej poza ceną różni się tylko tym, że ma 8 miejsc w przedziale zamiast 6. Oraz tym, że wnętrza wagonu i kible są mniej zadbane. Siedzenia są dość wygodne i dostępne dla wszystkich pasażerów. Nawet tłoku nie ma. Estetyka i komfort to jedno ale zaskoczeniem byli przede wszystkim ludzie. Bo to według małżonka TYLKO oni decydują o tym jaką klasę wybrać. Podróżni w polskiej drugiej klasie okazali się być normalnymi, kulturalnymi ludzmi. Jedni bardziej otwarci i gadatliwi, drudzy zamknięci w sobie gapiący się w okno. Ale... żadnych chuliganów, meneli i ciemnoty. Taki sam typ ludzi co w... pierwszej klasie marokańskiego pociągu.

A nie mówiłam?! Miałam rację i dobrze, że dał się do drugiej klasy zaciągnąć. Jednak on w swoim kraju zawsze jeździł i będzie jeździć TYLKO pierwszą klasą, bez względu na cenę. Gdy byliśmy w Maroku to na jego życzenie jeździliśmy właśnie nią.



Polska a Maroko. Ludzie a klasa

Wiec o co chodzi? Co miał Marokańczyk do drugiej klasy polskich kolei? Dlaczego tak się przed nią bronił? Czyżby pochodził z bogatej rodziny, dla której liczą się luksusy i hańba jest podróżować w wagonach o gorszym standardzie?

Otóż nie. Chodziło mu głównie o ludzi mogących tam być. Odezwało się doświadczenie z marokańskich pociągów. Porównywał jedne do drugich. Zderzył się z „polską rzeczywistością”. Myślał, że w Polsce jest tak samo jak w Maroku, z czego nieźle się uśmiałam.

W pierwszej klasie marokańskich kolei i w obu klasach polskich jeżdżą takie same typy ludzi. Głównie klasa średnia. Mój małżonek o tym nie wiedział, puki się nie przekonał.

Natomiast drugą klasą w marokańskich pociągach podróżują nie tyle, że mniej zamożni ale tacy, których on woli unikać i chciałby przed nimi chronić swoją rodzinę. To tzw. dzikusy, menele i chuligani zmieniający nawet najnowocześniejsze i najczystsze wagony w syf i smród. Dlaczego? Bo taką mają ponoć mentalność. Nie szanują dobra publicznego oraz drugiego człowieka. Kiedy pisałam o Casablance wspominałam, że miasto zainwestowało w nowoczesny tramwaj, lecz miejscowi twierdzą, że wcześniej czy później zostanie zdewastowany przez meneli. Tak samo jest z pociągami. Jeśli w takim przedziale siedzi europejska blondynka, czy nawet „wyzwolona” Marokanka to polecą w jej stronę hamskie gwizdy, cmokanie (odgłosy słyszane jako „wskszyyyy wskszyyy”) a w najgorszym przypadku próby zaczepek. Panujący tam tłok tylko temu sprzyja. Typy te pochodzą raczej z niezamożnych rodzin więc stać ich tylko na drugą klasę.

Dlatego Marokańczycy i Marokanki chcący być od tego jak najdalej wybierają podróż pierwszą klasą. Dla turysty chcącego uniknąć problemów będzie ona w podobnej cenie co polska druga klasa a może nawet taniej. W sumie myślę, że z podziałem na klasy jest lepiej, bo klasyfikuje się ludzi ze względu na indywidualne zachowanie. Najbardziej radykalne kraje arabskie mają całkowicie oddzielnie wagony dla kobiet i mężczyzn. Tak jakby wszyscy tamtejsi faceci byli dzikusami i nie było żadnego mądrego co umiałby się opanować. Bo chyba tacy są! Jednocześnie nakazuje się kobietom aby „chroniły się” a facetom zamiast uczyć dobrych manier i szacunku, pozwala się na wszystko. Gdyby to dalej zagłębiać pozostaje pytanie co ma zrobić biedniejsza Marokanka, chcąca uniknąć zaczepek a nie stać jej na pierwszą klasę? Chyba tylko założyć hijab.

Później mój mąż polubił polski pociąg. Następne podróże bez problemów odbyliśmy drugą klasą – Warszawa, Gdańsk, Kraków, Poznań, Wrocław, Kołobrzeg...

Nie twierdzę, że naszymi pociągami podróżują w 100% zwykli, kulturalni ludzie. Owszem, zdarzają się chamskie typy jak pijani szalikowcy wracający z meczów, których lepiej olewać by nie prowokować. Moja mama kiedyś trafiła z takimi do przedziału i siedziała cała spięta. Na szczęście nic zwrócili na nią uwagi. Ale nie jest to na tak ogromną skalę co w Maroku.

My podczas przejażdzek polską koleją poznaliśmy wielu ciekawych i dziwnych ludzi. Z punktu widzenia rozmówców lub obserwatorów. Bo raz ma się ochotę gadać ze współpasażerami a raz mniej. To normalne. Mieliśmy z nimi parę zabawnych sytuacji.

12 godzinna podróż po Sudetach w 4 ścianach przedziału

Pewnego razu mieliśmy pociąg o 6:00 rano. Po ciężkiej pobudce o 4:00 z trudem dowlekliśmy się na dworzec. Mieliśmy nadzieję, że spokojnie wyśpimy się w pociągu. Przed nami 12 godzinna podróż, będzie czas na sen. Co się okazało? W naszym przedziale siedział towarzyski i bezpośredni 50-letni facet, któremu od naszego wejścia buzia się nie zamykała. Był niesamowity! Nigdy go nie zapomnimy!

Spośród innych pasażerów akurat wybrał sobie nas do prowadzenia dyskusji, do słuchania opowieści o jego życiu. Jechał on z nami 2/3 całej podróży nie przestając gadać. Mówił, że jest górnikiem. Pracuje w kopalni węgla brunatnego w Bełhatowie. Teraz jest na zwolnieniu lekarskim, bo miał drobny wypadek przy pracy. O czym świadczyło to, że miał ze sobą kulę. Wciąż się czymś przechwalał. Np. tym, jak zwiedzał kopalnię soli w Wieliczce. Przewodniczka mówiła „Jesteśmy 300 metrów pod powierzchanią ziemi. Czy zdajecie sobie sprawę jaka to głębokość?” A on myśli – „Ha, też mi głębokość, ja pracowałem ponad 1 km pod ziemią”. (BITCH PLEASE!) Nas o to kim jesteśmy i co robimy dużo nie pytał. Może i dobrze. Skupiał się na swoim życiu i nie krył, że miał je barwne.

Gościu był też przewodnikiem turystycznym - pasjonatem, głównie w regionie Sudetów. Jego opowieści dotyczyły wycieczek. Co chwila rzucał nazwę jakiejś wioski, miasteczka, mówił nam co tam ciekawego jest, dodawał jakąś lokalną legendę, jakie tradycje mają mieszkańcy oraz swoją przygodę. Potem następna sudecka miejscowość, atrakcja i jej opis, następna i następna. Tym samym odbyliśmy przymusową „wyprawę” po najciekawszych zakątkach dolnośląskiego. Oczywiście zachęcał nas by odwiedzić kiedyś te miejsca. Sama byłam w kilku z nich o czym mu wspomniałam. On zawsze dopowiedział mi o nich więcej. Dla niego Sudety były najpiękniejszym regionem na świecie. Nawet jak chcieliśmy coś mówić o Hiszpanii czy Maroku to specjalnie się tym nie interesował.

Musieliśmy całkowicie zapomnieć o śnie. Owszem, jego opowieści były ciekawe, dowiedzieliśmy się wielu nowych rzeczy. Ale była to ciężka walka ze zmęczeniem. Nie mieliśmy pojęcia jak go uprzejmie przeprosić, bo chcemy się trochę zdrzemnąć. Ale gdy próbował uderzać do innych pasażerów to oni dawali mu krótką piłkę.

Na jednej ze stacji przysiadła się do nas dziewczyna - studentka, bo miała ze sobą kserokopię jakiś materiałów. Siedziała skupiona czytając je i ucząc się. Nasz gaduła spytał ją co czyta. Ona na to, że materiały ze studiów. On się pyta co studiuje. A ona, że stosunki międzynarodowe. Dla niego jako robotnika było to niezrozumiałe. Oznajmił głośno, że dzisiejsza młodzież uczy się jakiś dziwnych rzeczy. A potem wogóle problem z pracą, bo brak praktycznych i życiowych umięjetności. Lepiej od razu wziąć się do roboty niż łożyć sobie do głowy jakieś teorie. „Ja właśnie jadę do pracy” – odparła mu dziewczyna. Tylko tym jednym zdaniem zamknęła gościowi buzię. Po czym on spławiony wrócił do dalszego zagadywania nas swoimi wyprawami w Sudety.

Najszybszy pociąg na świecie

Innym razem też było zabawnie. Jechała z nami mama z dwojgiem dzieci – dziewczynką i chłopcem. Oboje bawili się biegając po przedziale. Chłopczyk co chwila wymawiał słowo „Intercity”. Pomyślałam, że pewnie dlatego bo przed chwilą je usłyszał, czy to w kasie czy na zapowiedzi na dworcu. Dzieci lubią powtarzać. Chodzi o spółkę PKP-Intercity. A słowo to brzmi... międzynarodowo, nowocześnie i dynamicznie, choć to tylko nazwa. Nagle dzieciak z pełną ekspresją wypowiada zdanie: „Intercity to naaaaajszyyyyybszy pociąg na świeeecie”.

...

Patrzę w okno i widzę, że szybciej przemieszczałabym się rowerem. Nie mogę powstrzymać napięcia. Wybucham głośnym śmiechem :D Mąż też się uśmiał, gdy mu przetłumaczyłam słowa chłopca. Czerwona jak burak przeprosiłam tą panią tłumacząc, że nie mogłam nic zrobić, że to naprawdę wyszło odruchowo. Sama widzę jak „szybko” jedziemy. Ona na to, że spoko, bo jej dzieci pierwszy raz w życiu jadą pociągiem.

Serio, oto prawdziwa przyczyna predkości naszego pociągu tamtego dnia. Na szczęście... poradził sobie.



To prawda, polska kolej jest wolna. Od wielu lat rozwija się nie tak szybko jak w innych krajach. Jest to spowodowane tym, że rząd mało w nią inwestuje. Zamyka się coraz wiecej tras, gdyż uznawane są za nierentowne. Jakość torów nie pozwala na rozwinięcie prędkości. Pojawienie się na kilku trasach nowocześniejszego pociągu czy szybkiego Pendolino stworzonego za 600 mln euro jeszcze nie świadczy, że Polska ma zaawansowaną sieć kolejową. Nie miałam okazji przejechać się Pendolino, sprawdzić, jak pędzi i czy rzeczywiście jest droższe niż pierwsza klasa. My jakiś czas temu przesiedliśmy się z pociągów na samochody. Ale dla wielu ludzi, takich podróżników szybka i ekonomiczna kolej jest niezbędna.


Podróż pociągiem po Maroku

Jeśli chodzi o marokańską kolej to kraj inwestuje w jej rozwój. Dociera ona do coraz dalszych zakątków. Pociągi, o ile pasażerowie ich nie zniszczą, są dużo bardziej zadbane niż polskie. Ja spotkałam się z pociągami, których wagony podzielone są na 8 osobowe przedziały np na długie trasy Casablanca – Marrakesz lub z wygodnymi siedzeniami podwójno, lub pojedynczymi jak w autobusie – trasy krótkie np. Rabat – Casablanca. Po raz pierwszy jechałam tymi pociągami z 2006 r. W tych na trasie Casablanca - Rabat na ścianach były ekrany informujące o trasie pociągu oraz o tym jaka jest następna stacja. W tym samym roku nie widziałam takich w Polsce nie licząc podmiejskich tramwajów. Zauważyłam je kilka lat później.


Oncf kolej Maroko

To, że bezpieczniej jechać jest pierwszą klasą, to tylko osobista opinia konkretnej osoby. Aczkolwiek każdy zrobi jak uważa. Może rzeczywistość okaże się inna i wcale nie będzie tak źle. Druga klasa może umożliwić kontakt z prawdziwą lokalną ludnością, zamiast tymi co udają zachód. Tymbardziej, jak ktoś chce oszczędzić to jest różnica w cenach. Zwałszcza na dalsze trasy.

Jak ktoś chce podróżować po Maroku pociągiem podaję kilka przykładowych cen. Można je znaleźć na stronie marokańskich kolei ONCF www.oncf.ma Bilety w jedną stronę :
  • Tanger – Casablanca: 1 klasa – 185Dh (17€), 2 klasa – 125Dh (11€), czas: 6h.
  • Casablanca – Rabat: 1 klasa – 55Dh (5€), 2 klasa – 35Dh (3€), czas: 1,5h.
  • Casablanca – Marrakesh: 1 klasa – 140Dh (13€), 2 klasa -  90Dh (8€), czas: 4,5h.
Przelicznik wszystkich walut świata, w tym Moroccan Dirham MAD:
http://www.oanda.com/currency/converter/



Oncf kolej Maroko

Na kilku marokańskich gare (stacjach) zauważyłam coś, czego nie widziałam w Polsce. Wzdłuż peronów stały łańcuchy plastikowych barier drogowych, oddzialających tory od czekających podróżnych. Gdy nadjeżdżał pociąg to po jego zatrzymaniu zabierano je aby ludzie mogli wsiąść. Dbają o bezpieczeństwo. Dają jasny znak, że przez tory nie wolno przechodzić skracając sobie drogę na inny peron. Dlaczego w Polsce tego nie ma?

Pomyślałam, że to pewnie dlatego, ponieważ Polacy bardziej się kontrolują i bezpieczeństwo jest dla nich ważniejsze niż czas. Mają mniejszą tendencję do pchania się tam gdzie może być potencjalne zagrożenie. Zakazy łatwiej do nich docierają. Marokańczycy z kolei odwrotnie. Dla nich ważniejsze są skróty niż bezpieczeństwo. Wolą zaryzykować by oszczędzić czas przemieszczania się. Zakładają, że mają szczęście i nic im się nie stanie. Marokańczyk jeśli tylko może jest w stanie spokojnie przejść przez tory nawet przed nadjeżdzającym pociągiem lub przez autostradę pomiędzy pędzącymi autami. Nie zwracają uwagi na proste znaki ostrzegawcze. Dla ich bezpieczeństwa trzeba im pokazać mocniejszy komunikat lub po prostu uniemożliwić robienie czegoś.

Wypadałoby podać jakieś anegdoty z moich podróży kolejami marokańskimi, skoro wspomniałam o polskich. Otóż w marokańskim pociągu mieliśmy pewien incydent, który o mały włos a skończyłoby się... utratą mojego paszportu. Pojawi się w osobnym wpisie na inny temat. Poza nim to dużo ich nie było. Podróż była w miarę spokojna, dlatego, że według mojego męża jechaliśmy pierwszą klasą ;) .

W drodze pociągiem z Casablanki do Marrakeszu nie mogłam powstrzymać się od podziwiania widoków za oknem. Krajobraz z zielonego i rolniczego przekształcał się w gorącą półpustynie. Dla mnie ten widok był czymś czego wcześniej nie widziałam. Marokańskie pociągi mają rolety w oknach. Większość pasażerów je opuszcza na dół i w przedziałach robi się ciemno. Wiadomo, ci ludzie co mają za dużo słońca wolą go unikać. Ja wręcz przeciwnie. Wolę patrzeć na to co za oknem i korzystać ze światła nawet jak jest upał. Bo nie lubię ciemnych pomieszczeń w środku dnia. Jadąc marokańskim pociągiem na przemian podnosiłam rolety a po chwili facet siedzący na przeciwko opuszczał je. 


PółpustyniaMaroko
PółpustyniaMaroko

Marokańczycy podczas podróży samochodem czy autobusem czepiają się pojazdu, bo brakuje miejsca dla wszystkich. Jeźdżą na dachach lub na zderzakach. Jeśli chodzi o pociągi to z takim sposobem podróżowania jak na tym zdjęciu jeszcze się nie spotkałam. Całe szczęście. Tylko ciekawe do jakiej klasy się to kwalifikuje. Jedni podróżni mimo to wyglądaja na szczęśliwych. Drudzy mniej.
Ludzie na pociągu
Tramwaj. Zapachy spod pachy

A Wam życzę udanych i bezpiecznych podróży koleją. Byście mieli w niej takie przygody, które będziecie wspominać z uśmiechem, a drobne wady środków transportu zmieniły się w pozytywne żarty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)