Oto scenka z życia codziennego. W ogrodzie pewnego marokańskiego domu w Casablance mieszkał sobie żółw. Nie wiadomo było dokładnie
ile ma lat, ale dużo jeszcze przed nim. Żyje spokojnie własnym życiem. Marokański
klimat mu sprzyja, a jak są dni kiedy nie to po prostu chowa się do skorupy.
Osoba, która go przyniosła do ogrodu ponad 20 lat temu już dawno nie żyje. Obserwując
tego żółwia to wcale nie takie wolne stworzenie. Raz widzę go w jednym końcu
ogrodu. Po kilku minutach pojawia się w innym. Staje na palcach i wyciąga swoją
długą szyje ze skorupy by sięgnąć po liście lejącego się po murze pnącza
ibiskusa. Kiedy ogród jest podlewany to spija z liści krople wody.
Obok niego bawili się mieszkańcy tego domu z całą rodziną. Jako dzieci, ganiali z psem, co
roku uczestniczyli w rytuałach Eid Kebeir a żółwik niczego sobie. Nie zwracał
na to uwagi. Podobnie ludzie na niego, gdyż świetnie się kamuflował, więc się
nie wyróżniał.
Ja jestem do dziś wielką miłośniczką tych sympatycznych gadów. Nic dziwnego
„Wojownicze Żółwie Ninja” były jedną z moich ulubionych kreskówek. Ten marokański
żółwik niby spokojny ale na jedzenie potrafił się rzucić z ogromną energią.
Pewnego razu siedzę sobie na ogródku. Podchodzi do mnie Marokanka. Daje mi
skórki z oskrobanej marchewki i pokazuje jakieś miejsce w ogrodzie. O co jej chodzi?
Próbuję się dogadać, lecz sami wiecie – język.
Wtedy ona zaczyna wymachiwać rękoma tak jak ptak macha skrzydłami. Ale
nadal nie kumam. Chce mi się śmiać bo te ruchy wyglądają zabawnie. W końcu sama
idzie z marchewką tam gdzie pokazywała. Chodziło jej o żółwia – by dać mu ją do
jedzenia. Bym ja go nakarmiła.
Żółw spał sobie w norze pod wystającym z zmiemi korzeniem. Lecz gdy zobaczył
marchewkę to od razu zaczął ją łapczywie wcinać. Po skończonym posiłku zrobił
sisiu pod skorupę i wrócił pod korzeń by dalej spać.
Juz wiem, ze Marokanka chciała ruchami rąk naśladować naszego ogrodowego żółwika.
Tymczasem bardziej przypominały one żółwia morskiego, który podczas pływania
wygląda jakby leciał po niebie.
Marokanka chciała dowiedzieć się jak jest w moim języku zdanie „Żółw je
marchewkę”. Powiedziałam jej po polsku i po hiszpańsku co znaczy „Tortuga come zanahoria”. Po hiszpańsku
było dla niej łatwiejsze. Zna ona to zdanie do dziś i do tej pory je powtarza
wspominając swoje wymachy rąk.
Żółw w dialekcie marokańskim znaczy Fekron.
I jest to jedno z niewielu słówek, które udało mi się zapamiętać. Dzięki tej
pamięci dokładnie ten sam żółw od marchewki gości na mym blogu.
Zdjęcia: Dorkita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)